Z jednej strony
życie toczyło się niezwykle zwyczajnie, zmuszając mnie do nauki, odrabiania
zadań, ćwiczenia z ojcem quidditcha zarówno na treningach indywidualnych, jak i
na tych, na których zbieraliśmy się z całą drużyną Durmstrangu, aby złączyć
siły w walce o zwycięstwo, z drugiej jednak nic nie było jak kiedyś. Moi starzy
znajomi mijali mnie na korytarzach, albo wpatrując się we bezczelnie z
nieciekawymi minami, albo specjalnie udając, że jestem przezroczysta. Nie
odzywali się do mnie od tamtej pamiętnej rozmowy, choć niejednokrotnie
zauważyłam, że chcieliby mi coś powiedzieć. Nie żałowałam jednak, że tego nie
robią, bo po ich wyrazach twarzy mogłam zdecydowanie uznać, że to „coś” na
pewno nie było niczym miłym. Za to nowi… Oni byli ludźmi niezwykłymi. Nie bałam
się użyć tego stwierdzenia. Po prostu uważałam ich za oryginalne charaktery,
które do wystroju Durmstrangu po prostu nie pasowały. No, może Albus nie był
„edycją limitowaną” albo „białym krukiem”. Ale Albus był… mój.
Sama dziwiłam się samej sobie, że
tak szybko uznałam go za kogoś bliskiego. Spędzaliśmy ze sobą praktycznie całe
dnie, nie lubiąc się rozstawać. To już nie była sztywna relacja na zasadzie
„Hej, masz okno? O, serio masz? To idę do ciebie zapalić!”, to już była… Nie,
dobra. Wciąż nie byłam gotowa do tego, aby użyć słowa „przyjaźń”. Nadtrute
zaufanie dawało o sobie znać.
Miałam wrażenie, że Albus jest
taki jak ja. Zagubiony w tym wszystkim, co go otacza. Nieco zamknięty w sobie.
Posiadał swój świat i swoje kredki, nie chcąc, aby ktokolwiek wpierdzielał się
w jego życie ze swoimi flamastrami. Czułam się dumna, że zaakceptował moje
pastele i pozwolił, abym zobaczyła jego wielki, biały arkusz, na którym chłopak
malował swoje życie.
Aż dziwiło mnie, że bracia w
podobnym wieku potrafią się aż tak od siebie różnić. Albus i James byli dwoma
różnymi światami. Choć obydwoje buntowali się przed losem, robili w dwa
zupełnie różne sposoby – młodszy z rodzeństwa po cichu, powoli, bez rozmachu, a
starszy ogłaszając swoje poczynania wszem i wobec w stronę całego świata, jakby
przez megafon.
Mimo wszystko nie ukrywam, że
polubiłam ich obu, oczywiście w różnym stopniu. James wciąż zachowywał się w
stosunku do mnie nie tak, jak chciałam, ale kiedy znajdowaliśmy się w
towarzystwie Francuzek i większości Hogwartczyków, można było dojść do wniosku,
że Potter jest całkiem spoko facetem. Owszem, czasem przesadzał. Na przykład, wczoraj
wysłał mi na transmutacji latające, papierowe serduszko z zaproszeniem na
wspólny wypad na Ukrytą, który został zaplanowany przez mojego ojca na następną
sobotę. Z początku obawiałam się, że to kolejny dowcip Iana, ponieważ James
dobrze odgrywał swoją rolę i zaraz po przesłaniu „prezentu”, udał, że
zaintrygowała go mocno wzmianka w podręczniku o czarownicy Kirke, a że Ian
ostatnio miał manię na wysyłaniu ludziom podarków, które po pewnym czasie
wybuchały…
W sumie doszłam do wniosku, że
wolałabym, aby to serduszko było od Iana i w końcu wychuchało mi w rękach. Tym
bardziej, że James podszedł do mnie zaraz po lekcji i spytał czy zgadzam się na
jego propozycję, a ja nie zdążyłam nawet przemyśleć, jak dać mu delikatnie do
zrozumienia, że nie mam ochoty iść razem z nim. Na szczęście kawałek ode mnie
plątał się Albus, na którego wymownie wskazałam podbródkiem i skłamałam:
- Twój brat pytał mnie już o to
rano. Sam rozumiesz…
James udawał, że zrozumiał.
Przytaknął na moje słowa powolnym ruchem głowy, wpatrując się w Albusa
zaskoczonym wzrokiem. Jeszcze raz wysłałam w kierunku starszego Pottera
przepraszające spojrzenie, ale on nie odpowiedział na nie, a odszedł jedynie na
tyle, aby znieść godnie swoją porażkę za moimi plecami. Dopiero późniejszym
wieczorem dowiedziałam się, jaka jestem samolubna, gdy po oznajmieniu Albusowi,
że został wybrany większością głosów na mojego towarzysza w wyjściu na Ukrytą,
okazało się, że chłopak przymierzał się, aby zaprosić jakąś dziewczynę z
Beauxbatons. Niechętnie odpowiedziałam mu, że w takim razie pójdę z Lily i
Rose, o ile nie planują one wplątać się w towarzystwo Durmstrangczyków (a na pewno
planowały), jednak Albus okazał się na tyle dla mnie dobry, że powiedział, iż z
tajemniczą nieznajomą wybierze się przy najbliższej lepszej okazji.
Czekając, aż Jamesowi wreszcie
przejdzie jakieś niewyjaśnione uczucie skierowane w moją stronę, zaczęłam
zauważać, że mojemu Albusowi chyba ktoś się spodobał, ale postanowiłam, że
poczekam, aż chłopak sam zacznie mi o tym kimś
opowiadać. Nie lubiłam wyciągać z nikogo informacji.
Ach, i w końcu dowiedziałam się,
dlaczego James siedzi po raz drugi w ostatniej klasie. Owszem, nie zdał
eliksirów, ale nie dlatego, że nie miał zupełnego talentu do tego przedmiotu.
Po prostu… miał romans z młodą, aczkolwiek zawistną nauczycielką tego
przedmiotu. Albus mówi, że profesorka jest bardzo atrakcyjna i zachowuje się kokieteryjne
w stosunku do każdego przystojniejszego ucznia, choć potrafi ukryć swoje
zachowanie przed resztą grona nauczycielskiego i dyrekcją. No a James, jak to
James, zwyczajnie poddał się jej czarowi, następnie ją… rzucając jak zepsutą
zabawkę.
- Byś to widziała! Wiem, że
krążyły anegdoty, że James błagał ojca na kolanach, aby ten nie załatwiał mu
komisa przed specami z Ministerstwa. I to naprawdę była prawda! James nie
chciał, aby wyszedł na jaw jego krótki romans, zresztą ojciec do dziś o niczym
nie wie. Gdyby się dowiedział, wyrzuciłby tę kobietę na bruk. A ona nawet spoko
uczy.
- I można się pogapić na jej
piersi? – zasugerowałam, mimowolnie spoglądając w dół na swoją podpiętą aż pod
szyję szatę.
- Aż tak nisko mnie oceniasz? –
Udał oburzoną minę. Spojrzałam na niego, wywracając oczami. To ja wychowałam
się w męskiej szkole, nie on. Wiedziałam, co chłopaki chowają pod poduszkami.
~ * ~
- Ustaw się jakoś naturalnie,
błagam. Nie mamy całego dnia – odparł znudzonym głosem znudzony reporter ze
znudzonym wyrazem twarzy, który we wszystkim, co robił, podkreślał swoje
znudzenie. Stał tuż obok fotografa, który próbował zrobić zdjęcie wszystkich
trzech reprezentantów Turnieju Trójmagicznego.
- Przecież stoję naturalnie. –
Wzruszyłam ramionami, przekrzywiając lekko głowę na bok. Już od chwili, kiedy
dowiedziałam się, że dziś przyjeżdża redakcja głównego oddziału Proroka
Codziennego, aby przeprowadzić z nami wywiady i zrobić sesję zdjęciową,
wiedziałam, że to będzie jeden z tych dni, które zapiszą się w mojej pamięci
jako najgorsze.
- Stoisz prawie na baczność! –
zauważył jednak reporter.
- Gdybyśmy mieli więcej niż jedno
krzesło, mogłabym… - Mężczyzna nie pozwolił mi dokończyć.
- To Fonteine przyniosła jedno
krzesło, więc do niej miej pretensje. Zresztą krzesło jest nam potrzebne tylko
do jednego ujęcia. Żebyście byli jakoś ładnie pokazani na głównej stronie
Proroka.
- De la Fonteine – poprawiła go
automatycznie Colette, odrzucając włosy do tyłu.
- Bez różnicy. Idź lepiej pokaż
Krum, jak ma stanąć, bo zaraz zwariuję – warknął reporter, spoglądając na
zegarek. Nie tylko jemu się śpieszyło. Ja również z przyjemnością opuściłabym
już to duszne pomieszczenie. Po co komu te chore zdjęcia? Skoro pracuje się nad
nimi tak długo, a ludzie poświęcą im zapewne parę sekund swojego czasu, to w
jakim celu się je w ogóle robi?
- Najpierw powiedz „de la Fonteine ”! – uparła się
jak dziecko Colette, nie zamierzając się podnosić z kolan Jamesa, na których
siedziała. Pominęłam moment, kiedy reporter i Francuzka przeszli do siebie na
ty.
- Dobra, nie rób scen, tylko
współpracuj – oburzył się reporter, jednak po chwili, widząc nieustępliwą minę
Colette, dodał: - de la
Fonteine.
Zadowolona dziewczyna uniosła się
więc ze swojego miejsca i stanęła bliżej mnie.
- Możesz oprzeć łokcie o oparcie,
a dłonie ułożyć na policzkach – zaproponowała z wyższością, demonstrując mi tę
pozę. – Tylko wypnij trochę tyłek w bok, bo na razie wyglądasz jakby coś cię
zamroziło! – skwitowała, poprawiając swoje włosy i robiąc dodatkowo nieco
zalotną minę do zdjęcia. Westchnęłam cicho i postarałam się stanąć identycznie
jak ona. Nie przejmując się podłamanym spojrzeniem reportera, wciąż próbowałam
wypaść jak najlepiej, mimo że w sumie mi na tym nie zależało.
Mężczyzna przejechał otwartą
dłonią po swojej twarzy.
- Dobra, zmiana planów. De la Fonteine idzie za
krzesło, a Krum na kolana Pottera – zadecydował, patrząc w stronę fotografa.
Ten nie odzywał się od początku, więc i teraz przyjął decyzję swojego szefa bez
słowa.
- Nie! – wykrzyknęłyśmy z Colette
wręcz w tej samej chwili. Znalazła się choć jedna kwestia, w której byłyśmy
jednogłośne.
- Nie ma żadnego nie! Dalej,
drogie panie, naprawdę się śpieszymy. Jak się będziesz ociągać, Fonteine, to
nie starczy czasu na twoją prywatną sesję – oznajmił krótko, nawiązując do
tego, że, widząc zdolność do pozowania Francuzki, zaproponował jej osobistą sesję,
którą odsprzedałby potem do „Czarownicy”. Dziewczyna przystała wtedy na to z
wielkim entuzjazmem. Widać, że i teraz obiecane zdjęcia stały się doskonałym
szantażem.
- Dobra, niech już wam będzie –
odparła z nieukrywaną złością Colette, wręcz wypychając mnie z kadru.
- Mnie nie ma pan czym
zaszantażować. – Od razu zastrzegłam.
- Dobra, Krum, nie wygłupiaj się,
tylko siadaj! – oznajmił reporter stanowczo, wskazując mi swoją prawą ręką na
krzesło zajęte przez Jamesa.
Nie musiał mnie szantażować, jego
ton głosu w zupełności wystarczył.
Usiadłam więc na kolanach Jamesa z
obrażoną miną i splecionymi ze złości rękoma na piersi. Głowę miałam wysoko
podniesioną do góry, a wzrok wycelowany w prawy górny róg pomieszczenia. Moje
nogi nie dotykały podłogi, zwisając jedynie bezwładnie, przez co Potter musiał
podtrzymywać mnie z tyłu, abym nie spadła. On w przeciwieństwie do mnie czerpał
niezłą zabawę z całego tego zdjęcia. Miał uśmiechniętą minę, a w jego oczach
tańczyły radosne ogniki. Wolną ręką targał sobie włosy. Jak się potem okazało,
Colette stała za nami z wściekłym wyrazem twarzy, zaciskając mocno palce na
oparciu krzesła i przygryzając wargę aż do krwi. Miała lekko zmrużone oczy i
wyglądała jak tygrysica gotowa do walki o swoje młode.
- Genialnie! – wykrzyknął w końcu
fotograf, którego podejrzewałam już o to, że jest niemową. Kiedy wszyscy w
trójkę zobaczyliśmy wykonane zdjęcie, musieliśmy zgodnie przyznać, że mimo
wszystko wyszło rzeczywiście niesamowite, choć Colette upierała się, że gdy
staje się zła, to robi się naprawdę czerwona na twarzy. Reporter zapewnił ją
jednak w imieniu fotografa, że większość zdjęć wrzucanych na pierwszą stronę
Proroka Codziennego jest poddanych drobnemu retuszowi, co potwierdził, stukając
różdżką w moją zgarbioną sylwetkę na zdjęciu, prostując ją nieco.
- Tu macie wywiady ze sobą.
Zapoznajcie się z nimi, wprowadźcie ewentualnie jakieś poprawki, może uwzględnię.
A potem podejdź, Fonteine, do nas, to przeprowadzimy sesję do Czarownicy –
oznajmił szybko reporter, znów zerkając przelotnie na zegarek i wręczając
każdemu z nas kartkę A4 z zapisanym drukiem, a następnie odszedł do fotografa,
który rozpakowywał właśnie swoje śniadanie.
- Wywiady ze sobą?! – zdziwiła się
momentalnie Colette, biegając wzrokiem po tekście. Wymieniliśmy z James
zdziwione spojrzenia. – Oni tu piszą, że jestem modelką w mugolskim świecie, a
jestem FOTOMODELKĄ! I ciągle używają nazwiska bez arystokrackiego przedrostka!
W moim wywiadzie koniecznie muszą być poprawki – oznajmiła Colette i wydęła
usta. Starałam się nie zwracać na nią uwagi, a skupić się bardziej na tekście,
który ktoś wypowiedział za mnie, ale podpisał moim nazwiskiem.
- Zastanawiam się czy mają do tego
w ogóle prawo? Ale w sumie kto im udowodni, że to nie my powiedzieliśmy te
słowa? – myślałam głośno.
- Ty też masz tam pytanie o presję
ze strony ojca? – spytał nagle James, wodząc wzrokiem po tekście z nieciekawą
miną. Zacisnął usta w wąską linię.
- Tak – odpowiedziałam po chwili,
odnajdując odpowiedni fragment. – „Nie czuję żadnej presji. Nie wyobrażam
sobie, abym miała pokonać Jamesa Pottera tylko dlatego, żeby zemścić się na
jego ojcu, który pokonał ponad dwadzieścia lat temu mojego tatę. Interesuje
mnie tylko teraźniejszość, więc chcę wygrać Turniej Trójmagiczny dla własnej
satysfakcji.” – przeczytałam swoje słowa.
- Ja mam nawet zgodnie z prawdą:
„To że mój ojciec pokonał kiedyś Wiktora Kruma, nie oznacza, że chcę pogrążyć
rodzinę Krumów, wygrywając w tym roku z Marybeth Krum. Mój ojciec to zupełnie
inna historia. Chcę stworzyć własną, zwyciężając w Turnieju Trójmagicznym”,
choć trochę to brzydko ujęli słowa. Przykro mi, że wrzucili tu twoje nazwisko.
- Daj spokój, u mnie też jest
twoje – uśmiechnęłam się, wczytując dalej w wywiad. Musiałam przyznać, że był
nudny jak flaki z olejem, ale nie zawierał niczego, o co mogłabym się wykłócać.
Treść była mało fascynująca, co niezmiernie mnie zdziwiło. Prorok powinien
zaciekawić swoich czytelników. Czemu więc napisał coś takiego, skoro tak
naprawdę mógł włożyć w nasze usta każde inne wypowiedzi?
- Poprawiasz coś? – Padło pytanie
ze strony Jamesa skierowane w moją stronę.
- Wszystko! – odpowiedziała za
mnie Colette, siedząc z długopisem i kreśląc przeróżne fragmenty wywiadu. –
Muszę dopisać też jedno pytanie, bo bardzo chciałabym udzielić na nie
odpowiedzi. Mam nadzieję, że się nie obrażą – mruknęła, wracając z zapałem do
swojej pracy. Obserwowałam ją przez chwilę, starając się nie wybuchnąć
śmiechem.
- Ja nic nie będę poprawiać. Nie
podoba mi się parę sformułowań, ale wątpię, że uwzględnią moje poprawki –
oznajmiłam krótko, ruszając w stronę reportera.
- Ja też nic nie poprawię. Choć pytanie
„Czy mimo że nie masz blizny na czole, czujesz się nie mniej wyjątkowy od
swojego ojca?” wybitnie mnie zaskoczyło – oznajmił, kiedy odkładaliśmy kartki
na stół. Po zweryfikowaniu naszych
wywiadów usiedliśmy pod ścianą, aby przeczekać obowiązek Fonteine.
Sesja Colette miała jeden dobry
skutek – musieliśmy na nią czekać, ponieważ zaraz po tym miało się odbyć
sprawdzenie różdżek i jakieś tajemnicze losowanie, którego szczegółów nie
chciano nam zdradzać. A że musieliśmy na nią czekać – nie mogliśmy powrócić już
tego dnia na lekcje.
Przy końcu zdjęć dziewczyny, do
pomieszczenia wszedł mój ojciec, prowadząc ze sobą nieznanego mi mężczyznę w
średnim wieku i trójkę ludzi, których kojarzyłam już z tego pamiętnego wieczora
po wybraniu wszystkich reprezentantów. Byli to Dean Thomas, Mario Popovi oraz Fleur
Weasley. Później okazało się, że nieznajomy mężczyzna to spadkobierca sklepu
Gregorowicza, który miał swoją siedzibę na Ukrytej. Moja różdżka została
wykonana na zamówienie, a przysłana została sową, więc nigdy nie miałam okazji
odwiedzić bułgarskiej wytwórni.
Syn Gregorowicza kazał nam po
kolei podawać swoje różdżki i powiedzieć mu, jakie one są. Najbliżej stojący
jego James rozpoczął kolejkę.
- Jedenaście cali, dąb, włókno z
serca smoka, odpowiednio giętka, idealna do transmutacji – oznajmił chłopak,
patrząc wyczekująco na mężczyznę. Ten sprawdził ją w swoich dłoniach, dokładnie
ją oglądając, a następnie wymierzył ją leżącą na stole kanapkę, którą
pozostawił fotograf, i wypowiedział zaklęcie Duro. Przedmiot momentalnie
zamienił się kamień.
- Jest w porządku. To robota
Ollivandera, prawda? – uśmiechnął się Gregorowicz.
- Tak. Jedna z najstarszych jego
różdżek. Sam dziwił się, dlaczego do nikogo nie pasuje – odpowiedział Potter,
odbierając od mężczyzny swoją własność i zwalniając mi miejsce.
- Trzynaście i pół cala, wiśnia,
włos z głowy wili, bardzo sztywna, idealna do klątw – rzuciłam jakby od
niechcenia. Gregorowicz wyjął z kieszeni gruby sznurek i położył go przed sobą
na ziemi, a następnie szepnął zaklęcie Erecto, co spowodowało się
natychmiastowe wyprostowanie się sznura.
- Również okey. Znam tę różdżkę.
Sam ją wykonywałem. Była na zamówienie, prawda? – spytał, a ja przytaknęłam na
jego słowa. – To włos twojej matki, tak? – spytał, a ja poczułam, że stąpa po
grząskim gruncie. Włos, który miałam w różdżce, był jedyną pamiątką mojego ojca
po mamie. Doceniałam to, że oddał mi go jako rdzeń.
- Owszem – odparłam, siląc się na
obojętny ton i spoglądając w stronę ojca. Ostatnia do sprawdzenia podeszła
Colette, której różdżka również okazała się w porządku.
~*~
WYWIAD Z
MARYBETH KRUM, REPREZENTANTKĄ DURMSTRANGU W TURNIEJU TRÓJMAGICZNYM
Marcus
Flint: Mary, nie ukrywajmy, jesteś sławna już od momentu swojego
narodzenia. Czy sława cię nie przytłacza?
Marybeth
Krum: Nie, myślę, że nie. Lubię to uczucie. Cieszy mnie, że jestem
uważana za osobę sławną. Mam nadzieję, że będę jeszcze bardziej rozpoznawalna
po moim udziale w Turnieju Trójmagicznym.
M.F.: Czyli
potwierdzasz rozpowszechnioną plotkę, że wystąpisz w nim głównie dla sławy?
M.K.:
Oczywiście, że nie tylko dla niej. Tu
tak naprawdę chodzi o chęć rywalizacji i pragnienie zwycięstwa. Chciałabym po
prostu wygrać. Jeśli miałabym do wyboru pierwsze miejsce i brak sławy oraz
sławę i miejsce ostatnie, naturalnie wybrałabym opcję numer jeden.
M.F.: Czy chęć
zwycięstwa została wzmożona przez udział w Turnieju Trójmagicznym Jamesa
Pottera (ojciec Jamesa, Harry Potter, wygrał ponad dwadzieścia pięć lat temu z
ojcem Marybeth, w Turnieju Trójmagicznym organizowanym w Hogwarcie – przyp.
red.)?
M.K.: Muszę
przyznać, że ma pan całkowitą rację. Tu nie chodzi jednak o zazdrość, jak
niektórzy błędnie myślą. Chcę po prostu obronić honor rodziny Krumów,
pokazując, że nie każdy Potter musi być od razu we wszystkim najlepszy.
M.F.:
Rozumiem. A jak na daną chwilę oceniasz
swoje szanse?
M.K.: Myślę,
że jestem najlepiej przygotowana ze wszystkich zawodników. Posiadam wiedzę
zarówno teoretyczną, jak i praktyczną. Potrafię zachować zimną krew w każdej
sytuacji i nie boję się żadnego wyzwania. Dostałam najlepsze wykształcenie z całej
trójki, ponieważ uczęszczam do elitarnej placówki, jaką jest Durmstrang. Uważam,
że to wszystko, co wymieniłam, daje mi znaczną przewagę nad przeciwnikami.
M.F.: Mówisz
„Nie boję się żadnego wyzwania”. Wiadomym jest, że przedtem prawie w co drugim
turnieju ginęli ludzie. Czy obawiasz się, ze tym razem może być podobnie?
M.K.:
<śmiech> Śmierć nie jest mi straszna. Proponuję skierować to pytanie do
moich współzawodników, może oni z większą chęcią opowiedzą o swoim strachu.
M.F.: Z
pewnością to zrobię. Jednocześnie serdecznie dziękuję za rozmowę.
M.K.: Ja
również.
Rozmawiał:
Marcus Flint
Gniotąc Proroka w dłoni, wyszłam
ze swojego pokoju, trzaskając mocno drzwiami. Zapomniałam nawet o zamknięciu
zamka na zaklęcie. Byłam zbyt roztrzęsiona. Ten pieprzony reporter opublikował
zupełnie inny wywiad, niż ten, którego miałam okazję przeczytać!
Czułam się okropnie. Co pomyślą
sobie o mnie ludzie, po przeczytaniu takich napuszonych i pełnych wiedzy o
własnej wszechwiedzy wypowiedziach? Zostałam przedstawiona tu w zupełnie innym
świetle, ze strony, której nigdy nie posiadałam. To musiało być karalne! Nie
można sobie przecież wrzucać jakichś wywiadów, które polegają na fikcyjnych
wypowiedziach obrażających czarodziejów! To chyba można gdzieś zgłosić, prawda?
- O, Mary, dobrze, że cię widzę!
Musimy porozmawiać! – Zza zakrętu korytarza wyłoniła się postać Jamesa.
Spojrzałam na przedmiot, który trzymał w ręku. Prorok.
- U ciebie też?
- U mnie też.
~ * ~
Zastanawiam się nad dodatkiem do Proroka codziennego , czyli bonusem w
postaci jednej notki zatytułowanej „Prorok codzienny zgłębia tajemnice
tegorocznego Turnieju Trójmagicznego!”
Lubię tę notkę… Więc cieszę się,
że mogę ją Wam zaprezentować ;)
Jestem chora, buuu. Wczoraj z
gorączką i ostrym bólem gardła chodziłam z kolędą. Jeszcze nas jakaś babcia na
kolację zaprosiła, ale musiałam odmówić (dostałam jakieś pierniki i mandarynkę
na drogę xD), bo już nie dawałam rady. Ale przynajmniej zarobiłam 91 zł ; )
Długo, długo mnie tu nie było i jest to karygodne zaniedbanie z mojej strony. Bardzo cię za to przepraszam!
OdpowiedzUsuńJednak wszystkie rozdziały zdołałam nadrobić i powiem ci, że jak zwykle bardzo mi się podobało. Każdy z nich był dopracowany od początku do samego końca. Ten szczególnie przypadł mi do gustu. Nic dziwnego, że ci się podoba, bo jest naprawdę świetny.
Oj, Mary nie ma łatwego życia. Stanowczo. Znajomi nie powinni się tak zachowywać, nie powinni jej olewać przez całe to wydarzenie. Przecież to niej wina!
No, ale dobrze, że ma chociaż przy sobie Albusa i resztę Hogwarczyków. Nawet James nie jest już aż tak irytujący jak zazwyczaj. Fajnie, że dziewczynie w jakimś stopniu udało się go polubić. Jednak cieszę się, że mimo wszystko wolała towarzystwo Albusa podczas wypadu na Ukrytą. Zastanawia mnie czy naprawdę chłopak chciał zaprosić jedną z Francuzek czy była to tylko taka wymówka. Jedno jak i drugie wydaje mi się całkiem prawdopodobne.
Fragment z sesją zdjęciową również mi się podobał. Biedna Marry musiała tak cierpieć :D
James musiał być w siódmym niebie, gdy kazano usiąść jej na jego kolanach. No, a Francuzka prawie ugotowała się ze złości, haha.
Nie podobało mi się natomiast to, co zrobili z wywiadem. Straszne, że tak nimi wszystkimi zmanipulowali. Przedstawili Krum w tak okropnym świetle, jak pyszałkowatą i zarozumiałą, a przecież ona wcale taką nie jest... Ciekawe jakie bzdury zostały umieszczone w wywiadzie z Jamesem. Aż strach pomyśleć.
Zrobią coś z tym? Pewnie nie, skoro gazeta została już wydana, ale jakaś sprawiedliwość powinna być. O, takie moja zdanie.
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie!
nie masz za co! Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi! ; )
Usuńten mi się podobał głównie dlatego, że jest taki wesoły i optymistyczny; poza tym lubię tę scenę ze zdjęciem i sama się śmiałam, jak ją pisałam ; ) No i w tym rozdziale Marybeth nie dramatyzowała tak, jak ma to ona w zwyczaju ; )
No, James zmienił taktykę ; ) Zrozumiał już, że Mary nie da się oczarować na ładne słówka i typowe podrywy ; )
hah, tak, James był ucieszony, Colette wściekła, a Mary obrażona na cały świat, dzięki czemu zdjęcie wyszło genialne i gdybym umiała rysować, to bym je naszkicowała i tu wrzuciła ;)
James z Harrym będą próbowali, a Krum... Cóż, to Wiktor stoi za tymi wywiadami,
Całuje,
Leszczyna
Coś właśnie czułam, że to dziwne że Prorok daje im wywiad do przeczytania (zwłaszcza, który jest nudny jak flaki z olejem), ale mnie nie zawiodłaś i w Proroku pojawiły się inne wypowiedzi. Ale byłabym wściekła na miejscu zarówno Mary, jak i Jamesa, bo Colette mam w 4 literach (nie lubię jej, bo kreujesz ją na taka barbie, a ja takich osób nienawidzę ;D). Mam nadzieje, że razem coś wymyśla i przynajmniej najbliżsi zrozumieją, że to nie są ich wypowiedzi.
OdpowiedzUsuńW ogóle podobał mi się ten rozdział, Mary i James trochę się do siebie zbliżą, w tak normalny sposób, a nie "Umówisz się ze mną?" xD Bo gdyby nie to, to James byłby naprawdę fajny (mam tu na myśli, że potrafi być normalny)
A scena, jak nasza bohaterka musiała usiąść na kolanach Jamesa to prostu mnie powaliłaś :D W tym momencie to trochę przypominało Lily i Jamesa Seniora w czasach szkolnych i to całe zdenerwowanie się Lily ;)
Podobały mi się też (wiem, że się powtarzam, ale wszystko mi się tu podoba ;D) przemyślenia Mary na samym początku rozdziału. Że czuje, że Albus jest jej przyjacielem, ale do końca się boi do tego przyznać. Że tak naprawdę lubi Hogwarczyków (a zwłaszcza Jamesa, bo myślałam, że za nim akurat nie przepada, gdyż on ciągle tylko o tych swoich randkach ;P), a starzy znajomi odchodzą w niepamięć za to co jej zrobili.
Chciałabym umieć pisać tak jak ty, naprawdę Ci zazdroszczę ;)
A i zapomniałam o skomentować zachowanie Mary, po zaproszeniu jej przez Jamesa na Ukryta. Tutaj zachowała się trochę jak willa - egoistycznie. Nawet nie zapytała Albusa o zdanie. Z 2 strony wydaje mi się, że Albus mógł skłamać z tą Francuzką. Przecież on nie lubi takich pustych lasek, a z tego co wiem to tam same takie są (chyba, że się mylę i jakiś wyjątek tam się u ciebie wkradł ;))
UsuńCzekam na następny rozdział z niecierpliwością, bo pisałaś, że tam będzie kolacja u Malfoyów ;)
hah, tak, dziś się już pojawi kolacja u Malfoyów ; )
UsuńNie wszystkie Francuzeczki są puste. Trochę Mary je zgeneralizowała, ale to też przez to, że w Durmstrangu nie lubią innych szkół ; ) No i przecież zawsze są wyjątki od reguły ; )
A Mary jest egoistką, tego nie zaprzeczę ^^
Mary i James oczywiście zbliżają się do siebie podczas Turnieju, bo mają w nim tylko siebie i Colette. Ale co z tego wyniknie na koniec, tego nie wie nikt ^^
No, Mary lubi Jamesa na swój sposób, kiedy ten nie zaczyna swoich flirtów. Bo w głębi duszy jest całkiem spoko facetem ; )
Całuję,
Leszczyna
PS Dzięki za przeczytanie, komentarz i opinię ; )
PS 2 Cieszę się, że mój styl Ci się podoba ; )
O, całkiem dobry rozdział ^^. Co prawda sytuacja z przekłamanym artykułem z "Proroka" do złudzenia przypomina HP, to jednak nie mam większych zastrzeżeń. No, może do używania czasem zbyt potocznych zwrotów przez postacie, typu "okey" itp. Po prostu, jakoś mnie to razi, nie lubię nadmiernie swobodnego języka w opowiadaniach czy książkach.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Mary nadal nie rozmawia ze znajomymi, a raczej to oni nie rozmawiają z nią. Przykre, ale może kiedyś się zmieni? Choć ten przekłamany wywiad pewnie utwierdzi ich w przekonaniu, że Mary pęka z dumy i pewności siebie.
Dobrze, że znajduje wspólny język z Albusem i zaprzyjaźniają się ze sobą, myślę, że oni do siebie pasują. Lubię takie motywy przyjaźni, bez jakiejś wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia. Widzę też, że powoli poprawiają się relacje Mary z Jamesem, choć chłopak czasem wciąż bywa namolny. Ale faktycznie tak jest, że obaj bracia są zupełnie od siebie różni. Ja jednak wolę Ala, lubię takich wrażliwych, wycofanych typków. I podobał mi się akapit o tym, że Al ma "swój świat i swoje kredki".
W ogóle, Hogwartczycy pewnie wydają się Mary dość odmienni od jej znajomych z Durmstrangu, i może dlatego chętnie z nimi obcuje. Jednak strasznie irytuje mnie Colette, ani trochę nie lubię tej laski i nie dziwię się, że Mary jest na nią wkurzona. Szczególnie po tej sesji xD. Moment, kiedy dziewczyna musiała siąść Potterowi na kolanach, także mnie rozbawił.
Momentami trochę szybko leciałaś z akcją, ale ogólnie było ok ^^. Dużo opisów, a opisy to coś, co bardzo lubię.
Jestem ciekawa, jakie będą konsekwencje artykułu w Proroku, na początku faktycznie się zdziwiłam, że im dają do poprawki, a potem i tak wrzucili zupełnie coś innego. Ach, ta pokręcona gazeta ;PPP.
sytuacja z wywiadami jeszcze się wyjaśni ;> Nie chcę, żeby na pierwszy rzut oka przypominała HP, ale nie dało się inaczej ; > Ogółem to za tymi wywiadami stoi Krum ; )
Usuńno, to są ludzie moim wieku, a ja i moi znajomi mówimy mową potoczną, więc nie wyobrażam sobie, żeby bohaterom wciskać do ust nie wiadomo jakie słowa ; )
uwielbiam motyw sesji <3 Sama się co chwila uśmiechałam do monitora, jak go opisywałam ; >
Ja tam lubię Colette ; ) Lubię takie zimne, wredne, su.. bohaterki w opowiadaniach, bo chyba trochę się z nimi utożsamiam ;D W sumie dużo osób zarzuca mi, że chyba wzoruję Marybeth na sobie (chyba wnioskują to po tym, ze piszę w narracji piuerwszoosobowej), a jeśli mam być szczera, to charakter Colette trochę jest wzroowany na mnie ; ) No, może poza tym, że pcham się usilnie chłopakom, którzy mi się podobają, w ramiona ; ) Ale tak, to jestem bardzo podobna do niej ;)
Całuję,
Leszczyna
No cześć! Dawno mnie tu nie było, albo tak mi się tylko wydaje... No, nieważne, zaraz do tego dojdę. Dobra, wiem. Tak, jak myślałam ostatni rozdział również nie został przeze mnie skomentowany, więc już się za niego zabieram ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej pamiętam tą akcje ze spodniami ;D po prostu Huncwocki styl! No i skrzaty domowe... w sumie wiesz, że to fajny pomysł? Tak mieć skrzata na każde zawołanie. Choć to je trochę przemęcza! Dobra, dobra. Szczerze to nigdy nie byłam fanką WSZY, tak jakoś mi to nie podeszło. A ze skrzatów, które poznałam dzięki książce kochałam Zgredka i nawet płakałam w kinie, gdy umarł ;(
A teraz wbijam do teraźniejszości, czyli do okropnego, nienormalnego, niefajne i całkowicie nie fair - Proroka Codziennego. Ja to bym do sądu poszła, a co! Żeby tak wcisnąć komuś jeden wywiad, a opublikować całkiem inny?! No błagam! Dziennikarze. Ciekawe, co z tym fantem zrobi główna bohaterka i oczywiście nasz pan Potter, który tak na marginesie za bardzo się w okół niej kręci. Nie wiem dlaczego, ale ubzdurałam sobie, że ona będzie z Albusem i już.
No a teraz inna sprawa, mianowicie: po "metamorfozie" iluzji całkowicie anulowałam listę osób powiadamianych o nowych rozdziałach i teraz pytanie: czy Ty nadal chcesz być informowana? Jeśli tak, to prosiłabym żebyś zostawiła mi wiadomość w zakładce "Sowia Poczta" bo to bardzo ułatwi mi sprawę ;)
Pozdrawiam serdecznie!
ja bym chciała mieć skrzata na każde zawołanie! Może byłabym bezlitosna, ale przynosiłby mi co chwila żarcie na zawołanie (bardzo duuuuużo jem xDD) i sprzątał (nienawidzę sprzątać xD( xD
UsuńMogę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, ze za tymi wywaiadami stoi... Krum.
Kręci się, bo są razem w Turnieju, a to ich na pewno w jakiś sposób zbliży ; > Nie wiadomo tylko w jaki ^ ^
Całuje,
Leszczyna
Rok 2012. Od upadku Voldemorta minęło ponad czternaście lat. Starsi czarodzieje do dzisiaj wspominają ciężkie czasy, jednak dla większości młodych są to jedynie mgliste wspomnienia z dzieciństwa. W powietrzu czuć beztroskę.
OdpowiedzUsuńHogwart nie przypomina już szkoły, do której uczęszczał Harry Potter. Dyrektorką łączącą stare i nowe, dbającą o zachowanie tradycji, nie będącą jednocześnie zamkniętą na nowości od pamiętnego roku 1997 pozostaje Minewra McGonnagall. Mimo swojego wieku potrafi sprostać zmianom, jakie zaszły przez ostatnie piętnaście lat.
Coraz częściej zacierają się granice pomiędzy światem magicznym a mugolskim. Ostatki arystokratycznych rodów wciąż starają się pilnować czystości krwi, jednak większość społeczeństwa ceni sobie bardziej umiejętności magiczne niźli pochodzenie czy też ilość znamienitych przedstawicieli familii w historii. Nowinki technologiczne coraz częściej obecne są na zajęciach z mugoloznawstwa. Nie oznacza to jednak, że czarodzieje przekonali się do technologii, nie sposób spotkać takiego z telefonem komórkowym w ręce (choć te stają się coraz bardziej popularne) bądź kolczykiem w języku.
Żyjemy w czasach świetności. Zachęcamy do zakładania postaci uczniów, studentów, a także dorosłych czarodziejów. Każda grupa wiekowa liczy wielu aktywnych graczy.
seriously? Współczesny Hogwart nie umie czytać albo nie wie, co to spamownik?
UsuńJames miał romans z nauczycielką eliksirów. Szok. Ten chłopak nie przepuści żadnej dziewczynie/kobiecie ;p.
OdpowiedzUsuńCholerne media, nawet w świecie magii manipulują ludźmi. Ale o tym już było wiadome, kiedy Rita Skeeter przeprowadzała wywiad z Harrym.
James to chyba był zachwycony, kiedy Mary usiadła mu na kolanach hehe.
Ciekawa co to za tajemnicza dziewczyna z Beauxbatons, którą Albus miał się wybrać na Ukrytą? Czyżby Krum miała rywalkę?
Dziewczyna nie uważa ich znajomości jeszcze za przyjaźń, a tym bardziej na coś więcej. Ale według mnie bardziej pasuje do młodszego Pottera, niż jego brata.
Rozdział fajny, czekam na kolejny.
Pozdrawiam.
http://ostatnia-czarownica.blogspot.com/
hah, no James... zalicza, co mam dużo mówić ; >
UsuńKrum rywalkę? Hmm, na razie Mary nie traktuje tamtej dziewczyny jako rywalki, ale... kto wie? ; )
hah, no James zachwycony; a Mary i Colette wściekłe ; > Ale dzięki tym wszystkim uczuciom, które towarzyszyły modelom, zdjęcie wyszło genialne, bo aż biło od niego emocjami ; > Ogółem to gdybym potrafiła rysować, to aż narysowałabym to zdjęcie i wrzuciłam na bloga ; )
Całuję,
Leszczyna
Tak mi teraz przyszło do głowy... Jak zareaguje Krum, jeśli dowie się ( o ile się dowie), że Rose jest córką Hermiony? :D Przecież przed laty łączyło ich dosyć silne uczucie i nawet jak Wiktor już opuścił Anglię, to nadal pisywał do swej sympatii... :]
OdpowiedzUsuńO.o To żeś mnie zszokowała... James miał romans z nauczycielką? Nauczycielką eliksirów? No, teraz się wyjaśniło, dlaczego tak bardzo nie chciał, aby Harry mieszał się w jego sprawy z tej dziedziny :) Ale ta wiadomość naprawdę mną wstrząsnęła xd Jest jeszcze lepszy od swojego dziadka xd
Jak czytałam ten wywiad z Mary to nieźle się zdziwiłam, że dziewczyna nawet nie próbowała wyprostować tak istotnych spraw. Do głowy by mi nie przyszło, że te dupki mogą opublikować zupełnie inny tekst. Rany, dobrze, że tak nie jest w mugolskim świecie :3 A przynajmniej nie aż do takiego stopnia.
Ach, bym zapomniała! Albus i jakaś tajemnicza dziewoja...? ;> I to w dodatku z Beauxbatons -.- Nie żebym już z góry nie lubiła wszystkich uczennic z tamtej szkoły, ale jednak jakieś uprzedzenia do nich mam :D Nienawidzę Colette. -.-
Ja również byłam chora i jak ta głupia chodziłam do szkoły, żeby nie mieć później zaległości, a w piątek miałam taki zachrypnięty głos, jakbym była na tygodniowej popijawie -.- Nauczycielka od kultury ciągle dziwnie na mnie zerkała ;p Ale teraz na szczęście jest już o wiele lepiej :)
Zdrówka życzę! ;*
Ściskam,
ha! Dobrze, że ktoś to zauważył. Rose ściągnęłam do Durmstrangu specjalnie. W sumie wszyscy bohaterowie kanoniczni, jacy się tu pojawili z Hogwartu, są ściągnięci w jakimś celu. Młoda Weasley oczywiście również ; ) Będzie miała swój wątek z panem Krumem ^ ^
UsuńJames to zupełny podrywacz i zaliczacz, że tak to ujmę, choć takie słowo nie istnieje ; )
A ja Colette strasznie lubię! Jest zimna, wredna, wyniosła i tak dalej, ale mimo wszystko bardzo przypadła mi do gustu ; )
Hah, to dobrze, że nie byłam sama w chorobie ; )
Całuje,
Leszczyna ;*
Dobrze, że dodałaś wywiad. Nie wiem co zrobiłabym na ich miejscu. Zapewne nic nie zmienią dyskusje na ten temat. Muszę tylko napisać, że na twoim blogu jak i w filmie strasznie zdenerwowałam się właśnie w tym momencie. Ale to nic.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa kim okaże się ukochana Albusa. Myślałam, że może będzie z naszą główną bohaterką, ale to ty jesteś autorką, a ja tylko komentuję.
Mam nadzieje, że nie każesz nam czekać zbyt długo na kolejną notkę, zwłaszcza gdy ta skończyła się w taki, a nie inny sposób.
Somnia vivere
romans z Albusem i Mary byłby zbyt oczywisty. Przynajmniej na daną chwilę. Ale może kiedyś? Niczego nie obiecuję, ale też niczego nie potwierdzam ; )
UsuńKazałam czekać... 7 miesięcy ; ) Wykrakałaś! Przepraszam - , -
Całuje,
Leszczyna
Podoba mi się to, że Mary tak świetnie dogaduje się z Albusem:) Myślę, że mogą na siebie liczyć i mogą nazwać siebie przyjaciółmi.
OdpowiedzUsuńGazety są podłe! Jak oni mogli tak wszystko pozmieniać. Nie zostawili nic, zmienili każde słowo. Ach, ten Marcus Flit powinien za to oberwać! Swoją drogą, znam to imię i nazwisku u siebie na Astorii, tylko u mnie jest zupełnie normalnym człowiekiem:) Mam to nadzieje, że Mary i James pójdą z tym do swoich ojców, aby ten pożal się boże reporterek zapłacił za to wszystko.
Całuję i pozdrawiam:*
Marcus Flint był postacią kanoniczną od Rowling, więc stwierdziłam, bo ja lubie postacie kanoniczne, co widać na przykład po Deanie jako sędzi, czy tym, że dzieciaki Harry'ego i Rona zasypały Durmstrang, że wrzucę tu i Marcusa. Będzie też Pansy Flint ; )
UsuńJames z pewnością pójdzie do Harry'ego, ale Mary nie wybierze się do Kruma, choć jeszcze nie wie, że to on stoi za tymi wywiadami... ; )
Całuję,
LEszczyna ;*
Wiedziałam, że z z tą gazetą będzie jakiś haczyk ;) Ale tyle lat minęło od wojny, a dzieje się to samo, co za czasów pióra Rity? No cóż, to w sumie zależy od dziennikarza, ale ktoś to chyba kontroluje, nie? No chyba, że wywiad został poprawiony na życzenie Wiktora, nie zdziwiłabym się ;)
OdpowiedzUsuńHah, wyobrażam sobie miny Mary i reszty na zdjęciu. Powiedzmy, że wyszło drapieżnie ;P
Muszę przyznać, że w tym rozdziale spodobały mi się relacje Jamesa i Mary. Nie shipuję ich, jednakże czytając ich pozbawione flirtu Jamesa rozmowy o dotyczącym ich obydwojgu temacie...coś we mnie drgnęło. Może Turniej zbliży ich do siebie tak mocno, jak Mary nie potrafi sobie teraz tego wyobrazić? No dobra, zaś ,,niucham'' za romansem ;)
Aha i moim zdaniem bonus o Proroku to świetny pomysł, niezwykle mnie zaciekawił, więc liczę, że go dodasz ^^
strzał w dziesiątkę; wywiad został poprawiony na życzenie Kruma ; )
Usuńhah, ja uwielbiam to zdjęcie, serio! Jakbym umiała rysować, to bym je naszkicowała, bo po prostu w mojej głowie zakorzeniło się tak głęboko i tak mi się podoba, że szok! ; )
no, James czasami się ogarnia w towarzystwie Mary, bo mu naprawdę na niej zależy. To nie jest kolejna dziewczyna do zaliczenia: ona nie tyle co mu się podoba, co chłopak się na daną chwilę w niej zauroczył. A co będzie dalej: czas pokaże. Na pewno Turniej ich do siebie mocno zbliży, bo w końcu mają tylko siebie i Colette i cała trójka jest na siebie zdana.
Całuję,
Leszczyna
Co tu napisać? Na początek: Cześć. Niedawno trafiłam na twojego bloga i zachwyciłam się nim. Piszesz tak nietypową historie. Dziesięć rozdziałów pochłonęłam w dwa dni :). Najbardziej podoba mi się postać Albusa, który zawsze jest na drugim miejscu :(. Fajnie wykreowałaś też Rose. Przypomina Hermionę, tylko trochę bardziej stawia na naukę, no nie?
OdpowiedzUsuńMyślę, że Scorpius odegra jakąś większą rolę.
Pozdrawiam i życzę weny
Rosemarie
czas-julii.blogspot.com
PS. Pomysł z Prorokiem jest dobry. Mam nadzieję, że go dodasz. :)
UsuńScorpius rzeczywiście odegra BARDZO wielką rolę. Serio, bardzo wielką rolę; ) Choć na razie prawie że o nim nie słychać.
UsuńRose jest praktycznie taka sama jak Hermiona ; )
Cieszę się, że mój blog przypadł Ci do gustu i tak szybko nadrobiłaś wszystkie rozdziały. Mam nadzieję, że jeszcze ze mną będziesz.
Całuje,
LEszczyna
PS Bonusu w postaci Proroka nie będzie: parę artykułów wrzuciłam jedynie do nowego rozdziału.
Sprawdź maila w wolnej chwili : )
OdpowiedzUsuńokokkokookkook ; >
UsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńWybacz, że komentuję tak późno, ale ja jak zwykle opóźniona, a teraz jeszcze dodatkowo, bo kurczę tak się ciężko zebrać, by coś napisać, jak szczęka opadła i trzeba potem chodzić po lekarzach. Powinnaś się wstydzić, przez Ciebie mnie takie nieszczęście spotkało! Za dobrze piszesz :D
Wracając jednak do bloga ;D :
Jeśli chodzi o wywiad, to jestem zwyczajnie zbulwersowana. Jak oni mogli to wszystko tak pozmieniać? Te perfidne kłamstwa, bezsensowne. Jak widzę, nie tylko Rita Skeeter była taką kłamczuchą, reszta też woła o pomstę do nieba. Pomimo, iż minęło wiele lat, dziennikarze nadal są idiotami. Mam nadzieję, że Marcus Flit otrzyma za swoje zachowanie sowitą nagrodę - w sensie negatywnym :P
Doznałam szoku, gdy przeczytałam, iż James miał romans. To znaczy, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że z NAUCZYCIELKĄ. I to jeszcze w dodatku eliksirów. No cóż, niezwykle ciekawy pomysł, Ci przyznam. Po tym zachowanie chłopaka złożyło się w logiczną całość.
Ogólnie podobają mi się rozmowy Mary z Jamesem. Może coś między nimi się zawiąże? Czy Turniej zmieni ich relacje i ociepli stosunki? Kto wie, ja tam byłabym w sumie na tak :)
Uważam, iż Bonus byłby niezłym pomysłem, albowiem wszystko co piszesz, na pewno przypadnie mi do gustu :)
Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia! ;*
P.S Czytasz mój blog, Hipokryzja Uczuć? Pytam, ponieważ prolog skomentowałaś, a rozdział pierwszy nie i się zastanawiam. To jak? :)
Czytam dużo blogów, i Hipokryzję też czytałam, jednak ja czytam notki z opóźnieniem ; > W roku szkolnym będę czytała tylko w niedziele rozdziały, bo w tygodniu mam dużo zajęć dodatkowych + się uczę, a w piątki i soboty dobrze się bawię poza domem ^ ^
UsuńZ bonusu jednak rezygnuję, bo w sumie nie lubię bonusów ; > Wrzuciłam artykuły z Proroka do normalnego rozdziału xD
No, James to trochę za uszami ma ; > Trochę więcej niż trochę ^ ^ No ale dostał za to nagrodę - ma rok w plecy ;) Choć teraz się pewnie z tego cieszy, bo dzięki temu, że kibluje, może wciąż udział w Turnieju Trójmagiczntm xD
Turniej na pewno ich do siebie trochę zbliży, bo są zdani w nim tylko na siebie i na Colette. Ogółem cała trójka za sobą nie przepada, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tworzy w jakimś stopniu jedność ; >
Całuję,
Leszczyna ;*
Marcus Flint O.o Wrednym, złym, podstępnym kretynem był do końca życia? A niedawno pewna Potteromanka pytała się mnie, dlaczego nie lubię Ślizgonów...
OdpowiedzUsuńNotka podoba mi się, pomysł z Prorokiem Codziennym też. Nawet bardzo. To byłoby ciekawe.
Do 18.01! ;D
Buziak ;*
PS. Zauważyłaś, że piszę krótsze komentarze? Dziwne. Co się ze mną dzieje? xd
Szczerze mówiąc, długość komentarza nie jest ważna; najważniejsze, że dajesz swoją opinię i jesteś ze mną ; >
UsuńHah, ja tam lubię Ślizgonów ; > Sama jestem bardzo wredna i zła w realu ; ) (nie ma to, jak przedstawić się z jak najlepszej strony xD)
Jeju, czemu z tymi wywiadami przeważnie tak jest? To jakaś jedna wielka paranoja, przekłamanie, wszędzie przekłamanie...
OdpowiedzUsuńJako rozwiązanie proponowałabym o zwrócenie się do kogoś o pomoc. No ale. Mary prosząca o pomoc ojca? Przecież mu zapewne jak najbardziej ten wywiad podpasował. Heeej, a może to ON go zmienił? :O W sumie prawdopodobne, i Potterowi też by mógł. Szatańsko.
Hm, w sumie może przez to James i Mary będą w stanie ze sobą normalnie pogadać i ich sytuacja naprostuje się do w miarę normalnej? Fajnie byłoby widzieć ich jako kumpli.
Pozdrawiam i przepraszam, że tak długo. Aha, no i odnosząc się do komentarza na moim blogu - nie chciej być chuda jak szkieletor, akysz! To nie jest fajne, ładne ani nico, dziewczyna musi mieć krągłości i o.
:*
ale mi krągłości przeszkadzają... Boże, jak czasem usiądę i poczuję wałek, to mi się aż źle robi ; > Nienawidzę tłuszczu xD
UsuńSzczerze? Tak, Krum pozmieniał wywiady ; > Ale jak to jeszcze wyjąsnię ; )
Też chciałabym widzieć Jamesa i Mary jako kumpli. Na pewno turniej ich do siebie zbliży, bo mają w nim tylko siebie i Colette, ale nie powiem, na jak ich zmieni ; >
Całuję,
Leszczyna
Nie wiem czy polubiłabym Marybeth, gdybym żyła w jej świecie i mogła ją poznać. Jest jak dla mnie strasznie zgorzkniała. Rozumiem że przytłacza ją ta sława, wkurzają różne głupoty które ludzie mówią na jej temat, z ojcem też jej się nie układa. Ale wkurza mnie to trochę, że robi się na taką cierpiętnicę. Cały czas chodzi przybita, wszystko widzi w szarych barwach. Zauważam w niej trochę egoizmu, stwierdzam to na podstawie rozmowy, jaka wywiązała się między nią i Albusem o skrzatach domowych. Nie wiem czy u Rowling skrzaty rzeczywiście nie mogły żyć bez ciągłego usługiwania czarodziejom. Wydaje mi się, że większość skrzatów żyła u czarodziejów na zasadzie syndromu sztokholmskiego. Były do tego przyzwyczajane z pokolenia na pokolenie, nigdy nie zaznały lepszego życia, dlatego się go bały. Zgredek był dobrym przykładem skrzata, któremu udało się uwolnić z tego utartego schematu. Ale chyba wielu czarodziejów ma na ich temat zdanie takie jak Marybeth, tak im po prostu wygodnie.
OdpowiedzUsuńAle ogólnie, podoba mi się Twój styl pisania. Skupiasz się na uczuciach, dajesz się akcji swobodnie rozwijać. W innym opowiadaniu pewnie już w drugim rozdziale Albus i Mary by się pocałowali, a w czwartym poszli do łóżka... Tutaj ta relacja jest bardzo naturalna. Również bardzo dobrze się to czyta, szybko i płynnie. Czekam na następny rozdział.
ja tam lubię Mary, ale to chyba dlatego, że mi nie przeszkadzają trudne charaktery. Sama mam epicko trudny charakter i większość moich przyjaciół ma to samo. A Marybeth, według mnie, jest bardzo trudnym charakterek - jest właśnie straszną egoistką i najważniejsze jest dla niej to, żeby ona miała jak najlepiej; oprócz tego wyolbrzymia swoje rzeczy i rzeczywiście cały czas robi z siebie pokrzywdzoną. Czasem aż rzeczywiście mam ochotę walnąć jej szmatą przez łeb, ale mimo wszystko ją lubię- coś takiego zrobiłabym czysto przyjacielsko ; > Jednak wiem, że wiele czytelników za nią nie przepada, a oceniające stwierdzają, że Mary jest kulą u nogi tego opowiadani. Według mnie jednak, inna Marybeth nie miałaby tu prawa bytu. Od początku miała być taka i nie wyobrażam sobie innej bohaterki w tej roli.
UsuńCieszę się, że mój styl pisania przypadł Ci do gustu ; >
Też nie lubię, jak bohaterowie zbyt szybko rozwijają miłość! To jest straszne... Kiedyś, kiedy byłam młodsza, zrobiłam ten błąd i bardzo tego żałowałam. Dlatego w tym opowiadaniu będzie inaczej. Choć mogę to tutaj powiedzieć, bo pewnie już nikt nigdy nie przeczyta tego komentarza: Mary nigdy nie będzie z Albusem, a jedyna miłość, jaka pomiędzy nimi się zrodzi, będzie czysto platoniczna. No, ale chcę żeby czytelnicy myśleli, że Albus i Mary mają się ku sobie ; )
Całuję,
Leszczyna
PS Dzięki za przybycie, komentarz i opinię ^ ^
Wiesz, że zawsze byłam fankę twoich opowiadań :) To jest równie ciekawe, co poprzednie! Uwielbiam twój styl pisania (i zdaję sobie sprawę, że powtarzam to zapewne setny raz, ale naprawdę tak jest!). Jestem bardzo ciekawa, czy Mary i Albus... ten tego ^.^ i czy jej relacja z Jamesem ulegnie jakiejś zmianie.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, ja jestem, i nawet jak nie komentuje to czytam.
Całuski.
Ag. [katerina-mystery]
Dzięęęęękuję <3 Naprawdę bardzo miło mi to czytać - polepszyłaś mi nieco zjechany dziś humor ^ ^
UsuńI w sumie tacy czytelnicy co nie komentują też są dobrzy - przynajmniej człowiekowi się ciepło na sercu robi, jak wie, że ci co komentują to nie wszyscy ; )
Całusy,
Leszczyna ;*
Mogłabyś chociaż powiedzieć dlaczego nie ma rozdziału
OdpowiedzUsuńwiem, że mogłam i przepraszam, ze tego nie zrobiłam.
UsuńWitam. Tutaj Dafne z ocenialni www.Shiibuya.blogspot.com. Chciałam spytać, czy byłaby możliwość, abyś przeniosła się do innej oceniającej/oceniającego. Tematyka bloga nie do końca mi odpowiada. Jeśli nie - zrozumiem i ocenię mimo tego. Pozdrawiam i proszę o szybką odpowiedź.
OdpowiedzUsuńprzepraszam, blog był zawieszony i teraz pierwszy raz czytam ten komentarz. Przepraszam za blokowanie kolejki.
UsuńCzyżby Rita Skeeter wciąż pracowała w Proroku, hahaha? xD
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego dopiero teraz to przeczytałam. Zdziwiałam się, gdy zobaczyłam, że mam nieprzeczytany rozdział, ale potem spojrzałam na datę dodania i trochę mi się rozjaśniło. Wybacz, akurat wtedy byłam chora (znaczy 4 stycznia bardzo mocno skupiałam się na wyzdrowieniu na sobotę), potem miałam urwanie głowy w szkole związane ze studniówką i totalnie zapomniałam, że jest coś do przeczytania u Ciebie!
"buntowali się przed losem, robili w dwa zupełnie różne sposoby " - buntować mozna się PRZECIW czemuś, a nie przed. Poza tym w drugiej części zdanie brakuje określenia, czego robili; wystarczy wstawić "to" :P
Zaczynam trochę od tyłu, ale ok.
Reporterzy to kłamliwe świnie. Osoba w wywiadzie to w ogóle nie Marybeth! Koszmar!
Mary najwyraźniej spotkała bratnią duszę :) Albus jest w porządku. Może w przyszłości coś z tego będzie? Chociaż muszę przyznać, że chwilami mam wrażenie, że Mary jest jakby aseksualna, nie mam pojęcia dlaczego xD Chyba dlatego, że w związku z tym, że chodizła do męskiej szkoły przywykła do wielu rzeczy...?
No, to tyle :) Pozdrawiam i wybacz :D
Dzięki za wypisany błąd! Jest już poprawiony ; >
Usuńnie masz mnie za co przepraszać! Ja nałogowo czytam parę dni po dodaniu, bo zwyczajnie nie mam czasu xD Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, niestety. Tylko nielicznie blogerzy siedzą codziennie na blogach i czytają notki.
Powiem, ci, że masz trochę racji z tą aseksualnością Mary ; >Nawet bardzo dużo racji, choć niezupełnie ; > Ale chcę z tego zrobić właśnie wątek ;)
Całuję,
Leszczyna
Naprawdę mi się podoba! Weszłam tu przez przypadek i myślę, że może być naprawdę fajnie! Notka jak najbardziej kapitalna, nie wspomnę o wywiadzie! ;) Jak dla mnie powinnaś dodać ten bonus z prorokiem. :)
OdpowiedzUsuńDodaję cię do linków! :)
[zmieniaczczasu.blogspot.com]
Dziękuję bardzo za komentarz i opinię; > Cieszę się, że pojawią się tu jeszcze nowi czytelnicy ; > Zachęcam do dalszego czytania przygód Marybeth.
UsuńCałuję,
Leszczyna
O maaaatyldo, ile zaległości!
OdpowiedzUsuńNa początek chcę Cię bardzo przeprosić za niekomentowanie. Zrobiłam sobie małą przerwę od blogsfery (która nawiasem mówiąc trochę mi pomogła) i nie wchodziłam tu przez pewien czas. To znaczy od czasu, do czasu, bo nie mogłam się powstrzymać :D Wciąż mam do nadrobienia kilka rozdziałów, ale już znowu nie tak dużo, więc sądzę, że w najbliższym czasie mi się uda.
Ten wywiad to jakaś masakra, nie chciałabym, żeby tak przekształcili moje wypowiedzi. Też pomyślałam o Skeeter, hahaha, podobna była! No i Albus, ach, Albus <33 Rozpływam się nad nim. Myślałam, że bardziej polubię Jamesa, a tu proszę (nawiasem mówiąc, romans z nauczycielką? nieźle). Kibicuję mu i Mary!
Ja sama założyłam nowego bloga, więc jeśli będzie Ci się kiedyś tam nudziło, to zapraszam (bledny-rycerz.blogspot.com). :D
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam!
ty mówisz o zaległościach? Ja teraz nadrabiam zaległości z ponad pół roku! xDDD
UsuńRozumiem pomagającą przerwę, właśnie też takową miałam ;>
Ja chyba osobiście wolę Jamesa od Albusa... Ale to może tylko dlatego, ze wiem, co będzie dalej i co się stanie z tymi dwoma bohaterami...
Całuję,
Leszczyna
Naprawdę prosiłabym o odpowiedź, bo to mnie blokuje w ocenianiu... (Shiibuya)
OdpowiedzUsuńblog był zawieszony; przepraszam, że blokowałam kolejkę : /
UsuńGdzie się podział nowy rozdział? :(
OdpowiedzUsuńSchował się pod biurkiem i nie chce wyjść : /
UsuńI nie chciał wyjść przez pół roku; jego wina, nie moja! ;>
Ukazała się ocena Twojego bloga na szczerych :))
OdpowiedzUsuńDziękuję! W najbliższym czasie postaram się ją sowicie skomentować, bo mam wiele zastrzeżeń ; >
UsuńCześć ;D Żyjesz tam jeszcze? Kiedy notka?
OdpowiedzUsuńżyję!
UsuńDziś ; > (pół roku po dodaniu twojego komentarz, pozdrawiam samą siebie <3)
Uwaga!
OdpowiedzUsuńŁawa Przysięgłych od teraz działa wspólnie z Kompanią Ocenową jako Kompania Przysięgłych pod adresem www.kompania-przysieglych.blogspot.com. Uprzejmie prosimy o zmianę linku, a także zapraszamy do rozejrzenia się po nowej siedzibie niegdysiejszych dwóch ocenialni.
Pozdrawiam ciepło,
okokok, już lecę zmienić link.
UsuńW sumie mieliście dobry pomysł z tym połączeniem, kiedy większość ocenialni umiera teraz, gdyż nie ma chętnych oceniających do oceniania.
Kiedy następna notka????????
OdpowiedzUsuńrówne 5 miesięcy po tym, jak dodałaś ten komentarz... tak, wiem, zajebiście szybka jestem <3
UsuńHej, Leszczyno, gdzie się podziewasz? ;<
OdpowiedzUsuńto tu, to tam... Ale już jestem z wami na blogu i nie zamierzam dochodzić ; >
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńJako że jesteś teraz pierwsza w mojej kolejce na Kompanii Przysięgłych, a: 1. Twój blog nie był aktualizowany od trzech miesięcy (co regulamin klasyfikuje jako zawieszenie); 2. w linkach nadal masz adres do Ławy Przysięgłych, nie do Kompanii Przysięgłych, przybywam zapytać, czy nadal jesteś zainteresowana oceną. Jeśli nie otrzymam odpowiedzi w przeciągu regulaminowych 10 dni (tj. do 23 kwietnia, godz. 19:30), będę zmuszona wystawić odmowę.
Pozdrawiam ciepło i czekam na odpowiedź,
Odmowa wystawiona, zgodnie z zapowiedzią.
UsuńOkey, dziękuję. Blog był niestety zawieszony, a ja na niego nie wchodziłam. Dziękuję za odmowę, bo za parę rozdziałów będę się mogła po prostu zgłosić jeszcze raz z poprawioną wersją opowiadania, a na ocenie poprawionej i ulepszonej wersji właśnie mi zależy ; >
UsuńKiedy będzie następny rozdział i czy w ogóle będzie?
OdpowiedzUsuńBędzie! ; >
UsuńDziś, 1 września ; >
jesteś świetna, jestem ciekawa jednego - będzie nowy rozdaział?
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie!
~ zapraszam do mnie! :>
wyczuwam spam...
UsuńAle rozdział będzie dziś ; )
Masz szlaban? Za dużo nauki? Nie masz weny? Czy co?
OdpowiedzUsuńZa mało weny i czasu. Trochę zmieniłam styl życia (bardziej taki luźny, dużo zabawy - mało przejmowania się o obowiązki xD), który trwa w sumie nadal i nie chcę go już zmieniać, ale chcę wrzucić jeszcze do niego dużo pisania i bloga ; )
UsuńNominowałam Cię do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńDokładne informacje znajdziesz na mad-host.blogspot.com
Dziękuję bardzo! ; > Miło mi, że ktoś jeszcze wówczas mnie nominował ^ ^
UsuńJuż 5 miesięcy niczego nie dodałaś. A ja piszę już czwarty komentarz :D Kiedy wrócisz? Zapomniałaś o nas? :(
OdpowiedzUsuńKocham Twoją namolność! <3 To w głównej mierze też dzięki niej wróciłam!
UsuńI nie zapomniałam o was nigdy, często myślałam o tym blogu, o innych i o czytelnikach oczywiście też! <3
Kiedy nowy rozdział?:(
OdpowiedzUsuńdziś! (1 września xDDD)
UsuńNie mogę uwierzyć, że już pół roku ta historia stoi w miejscu. Może kiedyś wrócisz do nas, Leszczyno? Ja bym Cię przyjęła z otwartymi ramionami. Bez Ciebie blogosfera ma o jedną świetną bloggerkę mniej :( Wróć, proszę! Jeśli nie z tym opowiadaniem, to z innym! Albo daj jakiś znak, jakieś wyjaśnienie. Nie tylko ja czekam i liczę, że jeszcze tu zaglądniesz.
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę uwierzyć, ze to trwało pół roku. Zawsze, gdy przypominałam sobie o Cmentarzu, nigdy do mnie nie docierało, że nie dodałam tu nic od pół roku, a od roku nic o Mary nie napisałam...
UsuńDzięki za wsparcie i za ten komentarz - wiele dla mnie znaczył i też trochę zmotywował mnie do powrotu ; ) Miło widzieć, że ktoś jeszcze o Tobie pamięta ^^
Zaglądam, zaglądam i nic. ;(
OdpowiedzUsuńUmarłaś śmiercią tragiczną, porwał Cię śmierciożerca, torturuje Cię Voldemort czy co? Odezwij się...
UsuńPorwał mnie Śmierciożerca, ale sytuacja opanowana! <3
UsuńDzięki za zainteresowanie ;*
SPAM W SPAMOWNIKU, BIJACZ.
OdpowiedzUsuńCóż, szkoda. Byliście interesującą ocenialnią... Ale liczę, że jeszcze kiedyś wrócicie; >
OdpowiedzUsuń