czwartek, 16 sierpnia 2012

Nagrobek 4

Mam nienawidzić nas za marzenia?
Ja tu jak każdy wiarę miewam.
~ O.S.T.R., „Chwila na refleksje

~ * ~

Starając się skupić na podręczniku do transmutacji, mrużyłam raz po raz oczy i marszczyłam czoło. Momentami teatralnie zasłaniałam sobie uszy rękoma, czytając tekst na głos. Kurt nie poddawał się.
- Ale, Mary, wiesz dobrze, że to dla twojego dobra! Gdyby nie my…
- … uznać, że to właśnie od czasu historii czarownicy Kirke ludzie szukali eliksirów, które po wypiciu uniemożliwiałyby zamienienie ich w przedmioty – podniosłam głos, sylabizując każdy wyraz i przekrzykując rozmowy, które również toczyły się w pomieszczeniu.
Siedziałam w wielkiej świetlicy zbudowanej na planie koła. Jej ściany nie mogły się pochwalić żadnymi obrazami, wytwornymi lustrami czy innymi dodatkami, które upiększałyby ich wygląd; wszystkie stały gołe, ciemne, kamienne a nawet surowe. Tylko na jednej, która przez uczniów była nazywana Ścianą Marud, wisiały przeróżne ogłoszenia, które wywieszali zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Można tu było między innymi znaleźć informacje o tym, że jakiś pierwszoklasista szuka swojego podręcznika do zaklęć, ktoś z mojego rocznika udzieli korepetycji z zielarstwa i opieki nad magicznymi zwierzętami, profesor Lubianovy organizuje zajęcia dodatkowe z zaklęć, a nawet że Aleksiej Kuzniecow szuka chłopaka. To ostatnie ogłoszenie wisiało na Ścianie Marud już od zeszłej zimy - pamiętałam, jak woźny męczył się z odczepieniem go, ale nie dawał sobie jednak rady. Koledzy Aleksiejego zrobili wszystko, aby ich kawał witał chłopaka każdego dnia, stosując udoskonalone przez nich Zaklęcie Trwałego Przylepca.
Pod ścianami zostały ustawione czteroosobowe stoliki z drewna, do których przystawiono krzesła. Mimo wszystko chłopaki często złączali ze sobą meble, aby przy jednym blacie mogła usiąść większa liczba kolegów. Na szczęście posadzka została wyłożona z kamieni, więc po tych małych przemeblowaniach nie zostawały na niej rysy.
Przy jedynym wejściu do świetlicy, którym były potężne i wysokie na cztery metry drzwi zdobione scenami z wojen gobelinów, które miały miejsce nad Morzem Czarnym, ustawiono pianino. Zazwyczaj ono samo wygrywało jakąś melodię, która miała uprzyjemnić wszystkim pobyt w pomieszczeniu, jednak czasem któryś z uczniów, który potrafił choć trochę wystukać na klawiszach dowolny utwór, zasiadał do instrumentu i próbował swoich sił. Mnie również ojciec nauczył kiedyś gry; na dodatek na tym samym pianinie, które stało teraz przy drzwiach, aczkolwiek ja nigdy nie rwałam się do zaprezentowania swoich umiejętności przed wszystkimi. Nie ciągnęło mnie do tego.
- Mary…
- Kurt, daj mi wreszcie spokój. Uczę się – ucięłam, przewracając kartkę na drugą stronę.
- Przecież wiem, że umiesz już od dawna na ten sprawdzian, a teraz próbujesz mnie tylko zbyć!
- Cieszę się, że wreszcie to zauważyłeś. Czułabym się zaszczycona, gdybyś mógł odejść od mojego stolika – mruknęłam. Niestety, moje słowa osiągnęły zupełnie przeciwny skutek, niż tego oczekiwałam. Kurt, który do tej pory stał nad moją głową, odsunął lekko krzesło od blatu, przy którym siedziałam, i zajął miejsce zaraz obok mnie.
- Mary, wiem, że płakałaś, jak wyszłaś z sali od wróżbiarstwa. Przecież dostałoby ci się od ojca, trzeba mu było wytłumaczyć…
Zaśmiałam się nerwowo i pokiwałam zaprzeczająco głową.
- Ty naprawdę myślisz, że nie dostało mi się tylko dlatego, że poszliście do mojego ojca z całą delegacją klasową i dobrą wymówką, dla której nie odpowiedziałam na pytanie Siemianowa? Jaki ty jesteś ograniczony umysłowo! – Mimo że prawie krzyczałam, mój głos wciąż był cienki, cichy i piskliwy. – Normalnie dostałoby mi się jeszcze bardziej, że moi koledzy przychodzą do jego gabinetu zawracać mu głowę w mojej sprawie. Tym bardziej, że zrobiłam coś, za co, w jego mniemaniu, powinnam bezsprzecznie otrzymać karę. Kurt, zrozum, że on pragnie, abym wystąpiła w Turnieju Trójmagicznym! I próbuje mnie powoli oswajać z myślą, że, czy tego chcę, czy nie, i tak w nim wystąpię i tak, bez gadania! Myślałam, że jesteś inteligentniejszym chłopakiem. Stop! Ja w ogóle myślałam, że dobieram sobie bardzo skrupulatnie przyjaciół! Ale jak widać z tobą się pomyliłam! – Wstałam ze swojego miejsca, czując jaka jestem roztrzęsiona. Dla lepszego efektu zatrzasnęłam z głośnym trzaskiem swój podręcznik i kopnęłam nogę od stołu. Niestety, zamiast uczucia ujścia emocji, otrzymałam ból za znęcanie się nad rzeczami martwymi. Przeklęłam lekko pod nosem. Nie używałam gorszych wulgaryzmów niż „cholera”.
- Mary, chyba nie chcesz powiedzieć, że przez taka głupotę nie jesteśmy już przyjaciółmi? – Znów usłyszałam Kurta. Westchnęłam ciężko, łapiąc za swoją torbę.
- Skoro nie potrafiłeś dotrzymać mojej największej tajemnicy, to może wypadałoby się najpierw zastanowić, czy kiedykolwiek byłeś moim przyjacielem? – spytałam, wpatrując się w niego wyczekująco. Chłopak nic nie odpowiedział. Spuścił jedynie wzrok, wbijając go w czubki swoich butów. – Tak myślałam – dodałam po upływie paru chwil i odwróciłam się na pięcie, opuszczając miejsce naszej rozmowy. Przez  moment czułam jeszcze na sobie wzrok nie tylko Kurta, ale i paru gapiów, którzy musieli obserwować moją wymianę zdań. Jednak nie obchodziło mnie to. Przecież byłam już przyzwyczajona, że ludzie cały czas węszą sensację.
Trzymając w jednej ręce swoją torbę, a w drugiej podręcznik, poszłam pod salę, w której miałam mieć następną lekcję, i choć do zajęć pozostało czterdzieści minut, usiadłam pod drzwiami z zamiarem samotnego przeczekania tego czasu. Znów zebrało mi się na wspomnienia.
Naprawdę trudno było mi zaufać ludziom. Zawsze czaiła się we mnie choć odrobina niepewności, wszędzie węszyłam podstęp. Nikomu nie potrafiłam zaufać bezgranicznie, a każdą decyzję starałam się przemyśleć przynajmniej kilka razy. Nie dziwiłam się więc wcale temu, że w moim życiu mogłam wyodrębnić tylko jednego przyjaciela. Jednego. Cała reszta ludzi, których znałam, a których towarzystwo nawet lubiłam, zaliczali się do zwykłych znajomych, którzy, mówiąc szczerze, nie bardzo mnie interesowali. Po prostu żyli, a ja nie miałam nic przeciwko temu. Czasem fajnie było zamienić z nimi parę bezwartościowych zdań, wymienić się poglądami. Ale na tym to wszystko się kończyło.
Czy było mi smutno, że mogłam porozmawiać szczerze tylko z jedną osobą? Z pewnością. Wolałabym mieć parę osób, którym mogłabym powiedzieć, czego się boję, kto mi się podoba, z czego tak cały czas się cieszę.
Nie uważałam, by Kurt był moim najlepszym przyjacielem. Wydawał mi się po prostu bliski mojemu sercu. I choć długo zastanawiałam się, czy powiedzieć mu o swoich problemach z ojcem, w końcu podjęłam definitywną decyzję. Tego samego oczekiwałabym chyba od niego – że skoro już mi zaufał, to niech pokazuje, że nie podejrzewa mnie o żadną próbę zdrady.

Tego dnia miałam naprawdę zły humor. Lekcje z latania na miotle były oczywiście prowadzone przez mojego ojca, który postanowił zrobić nam niespodziankę z okazji dnia quidditcha. Powiedział, że możemy sami podzielić się na drużyny i od razu zacząć grać; bez żadnych głupich ćwiczeń przed starciem, bez rozgrzewek i bez rutynowego biegania dookoła boiska. Obiecał nawet, że nie będzie się wtrącał podczas meczu. Zapomni ten jeden raz, że jest naszym trenerem, a zamieni się jedynie w obojętnego sędzię. Wszyscy przyjęliśmy jego prezent z radością, szczególnie chyba ja, która miała już dość jego ciągłych komentarzy na temat swojej gry. Chciałam w końcu zagrać tak, jak ja bym miała na to ochotę, a nie tak, jak muszę.
Kiedy już wszyscy wznieśliśmy się w powietrze, a pomiędzy ścigającymi zaczął latać kafel i tłuczek, zajęłam pozycję nad głowami wszystkich i razem z kolegą z wydziału, który również grał na pozycji szukającego, zaczęliśmy wypatrywać małej, złotej piłeczki.
- A ja już chciałem pozwolić Aleksiejowi złamać sobie żebro przed lekcją – przyznał się chłopak.
- Miałeś dziś zaliczać bieganie dookoła boiska na czas? – zaśmiałam się, nie spuszczając wzroku ze stadionu. Wciąż wypatrywałam znicza.
- Tak. A naprawdę nie miałbym siły… Wolałbym poleżeć dobę w Punkcie Pielęgniarskim niż dziś to zdawać – oznajmił, a już otworzyłam usta, aby uprzedzić go, że nowe zaklęcie Kuzniecowa jest na tyle silne, że złamane żebra zrastają się w minimum dwa dni,  kiedy usłyszałam, jak ktoś na dole wykrzykuje moje imię. Od razu rozpoznałam ten głos.
- Mary! – wrzeszczał mój ojciec, przywołując mnie ręką. Lekko przerażona nakierowałam na niego miotłę i bez żadnego słowa opuściłam drugiego szukającego.  Po chwili schodzenia niżej w powietrzu, wylądowałam w końcu przy mężczyźnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Coś nie tak? – spytałam zdziwiona. Za moimi plecami chłopaki dalej atakowali nawzajem swoje bramki i choć zapewne zastanawiało ich, dlaczego przywołał mnie ojciec, starali się tym nie interesować.
- Możesz mi powiedzieć, czym ty się zajmujesz zamiast gry?! – Prawie wrzasnął na mnie ojciec. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.
- Tato, uspokój się. Przecież zamieniłam z nim tylko dwa zdania – odpowiedziałam spokojnie.
- W czasie jakiegoś ważnego meczu też będziesz rozmawiała z kimś z obcej drużyny? Czy ty mnie choć czasem słuchasz? Ile razy ci powtarzałem, że to typowe rozproszenie uwagi przeciwnika? – Tato podniósł głos. Spuściłam wzrok, nie chcąc oglądać jego rozzłoszczonej twarzy. Najchętniej powiedziałabym mu, co takiego powiedział mi szukający, żeby mój ojciec przestał wszędzie węszyć podstęp, jednak nie chciałam wpakować Komarowa w jakiekolwiek kłopoty. Pewnie gdybym wszystko wypaplała, następnym razem mój kolega z wydziału mógłby nawet naprawdę złamać nogę, a i tak musiałby uczestniczyć w zajęciach, bo wszyscy myśleliby, że chłopak zrobił sobie krzywdę, aby uniknąć lekcji.
- Przepraszam… - mruknęłam, ale zostałam zagłuszona przez okrzyk radości zza moich pleców. Odwróciłam się w kierunku toczącej się rozgrywki i zobaczyłam Komarowa trzymającego w dłoni trzepoczącą piłeczkę. Zaklęłam pod nosem.
- Właśnie dlatego proszę cię, abyś zawsze uważała na meczu.
- Ale…
- Nie „aluj” mi tu! Gdybyś się nie rozpraszała, nie musiałbym cię do siebie wołać – podsumował niewzruszony mężczyzna. Następnie wyminął mnie i mówił dalej, tym razem do klasy: - To jeszcze raz, panowie! Gratuluję ci, Komarow, złapania tak szybko znicza. Oby tak dalej! – pochwalił chłopaka, jednak wszyscy wyczuli brak szczerości w ostatnim zdaniu. Oczywistym było, że tata życzy sobie, aby to nie Komarow znów złapał znicza a ja.

~ * ~

Druga gra była ostatnią tego dnia. Znicz schował się gdzieś na dłuższy czas i w sumie wszyscy już zwątpili, czy skończymy rozgrywkę przez dzwonkiem. Na szczęście w końcu dostrzegłam i złapałam złotą piłeczkę, zanim Komarow zdążył się nawet połapać, gdzie znicz się znajduje.
Chłopaki z drużyny jak zwykle poklepali mnie po plecach. Robili tak zawsze, gdy zapewniłam im zwycięstwo, czyli, nieskromnie mówiąc, bardzo często. Przedzierając się przez ich tłum zmierzający do naszej wspólnej szatni, skierowałam się w stronę ojca. Ten wystawił dłoń w moim kierunku, a ja delikatnie złożyłam na niej znicza. Dłoń ojca zamknęła się jednak tak szybko, że zdążyła złapać mnie jeszcze za palce. Odruchowo pociągnęłam rękę.
- Nie tak szybko, Mary.
- Tato, proszę. Mam zaraz lekcje.
- Wiesz, że bardzo mi się nie podoba, że masz gdzieś moje zdanie i…
- Mam niby gdzieś twoje zdanie, odpowiadając koledze?! – przerwałam mu cicho, ale stanowczo. Jego ręka już chciała uderzyć mnie w potylicę, abym się opamiętała i nie pyskowała, ale w porę się schyliłam. Zamiast tego ojciec powiedział:
- I przykro mi, że muszę cię opamiętywać na widoku wszystkich pozostałych uczniów. Naprawdę mi przykro, że zapominasz, jaki trud włożyłem i nadal wkładam w twoje wychowanie.
Mężczyzna dopiero teraz poluźnił swój uścisk, abym mogła wyjąć palce z jego zaciśniętej dłoni, a następnie, nie czekając na moją odpowiedź, odwrócił się do mnie tyłem i ruszył miarowym krokiem przed siebie. Wytknęłam mu jeszcze język, choć nie byłam wcale zdenerwowana, a raczej zrobiło mi się przykro na dźwięk jego słów. Szurając nogami, wróciłam do szatni, która już praktycznie opustoszała. W kącie zbierało jeszcze swoje rzeczy dwóch chłopaków, a przy mojej szafce czekał Kurt. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Westchnęłam ciężko.
W pomieszczeniu panowała duchota. Szatnia wyglądała jak trochę większa szopa na miotły. Nie została wykonana jednak z drewna, a z cegieł. Nie miała też okien, a jedynie dwie pary drzwi - jedne od strony boiska, drugie od dziedzińca. W środku można było znaleźć parę małych szafek dla zawodników szkolnej ligi quidditcha, w których ci trzymali swoje ochraniacze i stroje do gry, oraz dwie podłużne, dębowe ławeczki. Właśnie na jedną z nich właśnie usiadłam, aby pozwolić sobie na kolejne ciężkie westchnięcie.
- Mam dość – oznajmiłam, odprowadzając wzrokiem ostatnich wychodzących chłopaków. Kiedy i oni zniknęli za drzwiami szatni, dodałam: - Cały czas tylko na mnie wrzeszczy! To źle, to jeszcze gorzej. Wiem, że chciałby mieć syna. Ale co mam zrobić,  że jestem córką? Myśli, że jeśli poświęcił dla mnie całą swoją karierę i ma pracę, której nie lubi, to może się na mnie wyżywać do woli. Chce, żebym powtórzyła jego sukces albo i nawet go przebiła. Tylko dlaczego jestem szmacianą lalką w jego dłoni? – Nie myślałam w tej chwili o tym, czy mówię zbyt wiele. Wylałam swoje żale, które leżały mi na sercu już od jakiegoś czasu. Spojrzałam na Kurta, oczekując jakiejś jego reakcji.
- Kocha cię – powiedział jedynie ten, na dodatek mało przekonująco.
- Czasami w to wątpię, serio – odrzekłam, zdejmując z nóg ochraniacze i rozprostowując obolałe nogi. Rozmasowałam szybko łydki, a następnie schowałam swoje rzeczy do szafki, aby zaraz po tym zamknąć ją zaklęciem. Nie zdejmowałam swojego treningowego stroju, bo zwyczajnie nie chciało mi się tego robić, tym bardziej, że nie miałam ze sobą płaszcza, a na dworze było rzeczywiście zimno jak zawsze. Zarzuciłam więc tylko na siebie normalne szkolne szaty do kostek, które musiały dziwnie wyglądać na stroju od quidditcha, a następnie zmieniłam wysokie adidasy na czarne półbuty na małym obcasie, które nosiłam codziennie na zajęcia. Miałam trzy takie same pary.
- Jest twoim ojcem – zaryzykował znów Kurt. Uśmiechnęłam się blado. Stanęłam prosto przed chłopakiem i spojrzałam mu w oczy.
- Jesteśmy chyba przyjaciółmi, co? Znamy się w końcu tak długo? – spytałam, ale nie czekałam na odpowiedz chłopaka. – On jest takim ojcem, że ja chciałabym stąd zniknąć na zawsze i nigdy więcej się nie pojawić. To nie jest zwykłe czepianie. Ja wiem, że on to robi z bezsilności. Bo on… On mnie chyba nie chce. Jestem ciężarem. Przecież wszyscy wiedzą, że jestem pieprzoną wpadką. Nie mam prawa bytu. Nie chcę istnieć, jeśli to tak ma wyglądać.
Chłopak milczał. Czułam, że powiedziałam trochę za dużo. Ale komu miałam zaufać, jak nie jemu? Ciężko było dusić to wszystko w sobie przez tyle lat. Tak wiele myśli obijało się wewnątrz mojej głowy, że musiały w końcu znaleźć miejsce odpływu.
- Jesteśmy przyjaciółmi, więc staram się ciebie zrozumieć. Nie myśl, że jesteś ciężarem. Nie myśl, że jesteś nikim dla całego świata. Najważniejsze, żebyś była dla kogoś całym światem. Jeśli nie możesz nim być dla twojego ojca, znajdzie się ktoś, dla kogo w końcu będziesz. – Nieumiejętnie próbował mnie pocieszyć, choć jego zdanie o całym świecie zapadło mi na długo w pamięci. Kurt rzadko mówił coś mądrego, ale jak już coś inteligentnego udało mu się gdzieś przeczytać, to potrafił powtarzać to coś do znudzenia.
- Zawsze mogę uciec. W ostateczności – oznajmiłam krótko, chcąc tym zakończyć rozmowę. – Tylko to tajemnica, prawda? Cała ta nasza rozmowa? Że mam dość i w ogóle? Że się boję ojca? Nikomu tego nie powiesz?
- Oczywiście, że nie! – obruszył się momentalnie. – Za kogo ty mnie masz? Nie jestem osobą rozgadującą wszystko na prawo i lewo! – zapewniał mnie solennie. Nie potrafiłam nie uwierzyć w jego słowa. Cieszyłam się, że mogłam wylać swoje żale właśnie jemu, a on jakoś pomógł mi zapomnieć o moich ciągłych sprzeczkach z ojcem.
- Dziękuję. – Schyliłam się i pocałowałam go delikatnie w policzek. – Dziękuję, że jesteś.
~ * ~
Wraz z upływem czasu naprawdę przestałam mieć jakikolwiek żal do Kurta. Już nie byłam na niego zła. Chłopak wydawał mi się obojętny. Nie obchodziło mnie już, co robił, co mówił, gdzie był i z kim. Nie chciałam mieć z nim już nic do czynienia. W moim słowniku definicja do „odbudowania zaufania” nie istniała. W końcu już i tak trudno można było w moich oczach zasłużyć na pierwszą szansę.
Samotność mnie nie denerwowała. Wcześniej i tak spędzałam tylko czas z samym Kurtem. Może czasem przesiadywałam w bibliotece albo w świetlicy z chłopakami z mojego wydziału, ale to też nie zdarzało się jakoś bardzo często. Szczególnie teraz, kiedy wszyscy chodzili nerwowi przez zbliżający się Turniej Trójmagiczny, stroniłam od ludzi, aby ktoś nie zaczął mnie zaczepiać, że mam w nim gwarantowane miejsce jak w Banku Gringotta. Nie wiedziałabym wtedy, co powinnam odpowiedzieć. Wolałam więc siedzieć sama w sypialni i schodzić tylko na lekcje.
Mimo to Kurt nie dawał za wygraną. Chciał odzyskać naszą przyjaźń, o której ja już zapomniałam. Może jednak miałam coś z wili? Przecież to właśnie one są takie zawistne, pamiętliwe. Wystarczy drobna rysa na jakiejś znajomości, aby ktoś przestał je zupełnie interesować.
Pewnego dnia, kiedy Kurt znów próbował coś do mnie mówić po lekcji Czarnej Magii, skierowałam swe kroki do świetlicy, aby tam zgubić chłopaka w tłumie innych uczniów. W końcu krwistoczerwone szaty, które wszyscy bez wyjątku posiadaliśmy, dostatecznie pozwalały nam zniknąć w grupce większej ilości osób. Ignorując więc systematyczne nawoływania za moimi plecami, otworzyłam drzwi do świetlicy i wkroczyłam do pomieszczenia, przerażając się ilością zebranych uczniów przy Ścianie Marud. Wszyscy przepychali się, przeklinali na siebie, wchodzili sobie nawzajem na głowy. Pomyślałam, że może wreszcie rozwiesili plan rozgrywek szkolnej ligi quiddictha, na który czekałam już od jakiegoś czasu. Wraz z nim podawali od razu składy poszczególnych drużyn, a ja zawsze byłam ciekawa, które wydziały wystawiają jakich szukających. Mimo swojego wielkiego zainteresowania, stanęłam z boku i czekałam, aż tłum trochę się zmniejszy. Tym bardziej nie pchałam się w grupę, gdy zauważyłam Kurta wpadającego nagle do pomieszczenia i od razu rzucającego się do nieregularnych kształtów formacji, jakby wcale mnie nie znał i myślał, że próbuję na siłę dopchać się do Ściany Marud.
- Ja pieprzę! Mój ostatni rok w Durmstrangu i nie ma rozgrywek quiddictha! – Zauważyłam moich kolegów z wydziału wychodzących z tłumu. Pomachałam im nieśmiało na powitanie.
- Jak to nie ma rozgrywek? – spytałam zaskoczona. – Dlaczego?
- Przez ten jebany Turniej Trójmagiczny… Mogli zrobić nam rozgrywki od razu we wrześniu! I wtedy co tydzień by były na przykład po dwa mecze!
- Co ty gadasz! Zamęczylibyśmy się! – mruknął Albert, który i tak nie grał w składzie podstawowym, a siedział na rezerwie.
- No ale mogli to jakoś rozwiązać! Przecież Hogwart i Beauxbatons przyjeżdżają dopiero za tydzień! – upierał się z jednej strony zdenerwowany, a z drugiej zrozpaczony Aleksiej. Kochał quiddicha nie mniej niż ja.
- Już za tydzień? – wymsknęło mi się. Albert i Aleksiej razem przytaknęli głowami na moje słowa.
- Nie mamy chyba nawet wtedy lekcji. Odgórnie powinniśmy ich witać na zewnątrz…
- Och, już się nie mogę doczekać ich min! Pewnie przylecą w krótkich rękawkach, a tu tak zimno! – Aleksiej zatarł ręce z uciechy. Na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- Sadysta! – mruknął Albert.
- Cicho bądź! Mogę się założyć, że jako pierwszy rzucisz w nich śnieżkami, o ile będzie wtedy dostateczna ilość śniegu. Podobno ma spaść w połowie następnego tygodnia, Siemianow coś powiedział, a on się rzadko myli.
Albert spojrzał na Aleksieja z uśmiechem. Ja również pokazałam rząd swoich białych zębów, choć w głębi duszy denerwowałam się, że Turniej Trójmagiczny jest już tuż, tuż. Nie wiedziałam, czy uda mi się z niego jeszcze wykręcić. Coraz bardziej bałam się, że nie, ale nie mogłam pogodzić się z myślą dotyczącą mojego uczestnictwa w tym wydarzeniu.
~*~
Z dedykacją dla pieriestrojki ;) Za pomoc i rozmowy.
Tak więc wyjeżdżam. Mam nadzieję, że będzie świetnie i wrócę wypoczęta i pełna weny. Nie będzie mnie do 29 sierpnia, więc nie będę do tego dnia czytała Waszych opowiadań – niemniej informujcie mnie o nowościach w spamowniku, kiedy wrócę, wszystko nadrobię!

54 komentarze:

  1. Przeczytałam ^^.
    Może nie było tu dużo akcji, ale podobało mi się ;). Fajnie włączyłaś tutaj retrospekcje. Ojciec dużo wymaga, w sumie zrobiłaś Kruma trochę okrutnego i nieczułego względem córki. Ciekawe, czy kiedyś w końcu zacznie okazywać jej jakąś troskę?
    Mary jest naprawdę zazwiętą dziewczyną, skoro tak obraziła się na kumpla z powodu w sumie błahej rzeczy.
    Ooo, i już za tydzień turniej? tzn. za tydzień w opowiadaniu xD. Ale fajnie, jestem ciekawa, jak opiszesz delegacje.
    Życzę ci też udanego wyjazdu na wakacje ;). Baw się dobrze ^^.
    Sorry, że tak krótko dzisiaj, ale akurat biorę udział w wątku grupowym i jestem dość rozproszona ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię retrospekcję, ale nie chcę, aby było ich zbyt wiele w tym opowiadaniu, więc to najprawdopodobniej już jedna z ostatnich xD
      Dziękuję, bawiłam się świetnie ;) To tylko pociesz mnie, aby przetrwać ten rok szkolny i jechać znów w podobne miejsce z podobną ekipą ;)
      Spoko, nie ma sprawy ^ ^
      Dzięki za komentarz, wizytę i opinię.
      Całuję,
      Leszczyna ;*

      Usuń
  2. Na początku chcę życzyć Ci udanego wyjazdu, wypocznij, wybaw się, wyszalej - od tego są wakacje :)
    Teraz odnośnie rozdziału.
    Szkoda mi przyjaźni Kurta i Mary, może dziewczyna jest, jednak, trochę zbyt pamietliwa?... jakoś wątpię, by udało jej się wykręcić z Turnieju, chociaż... Kto to wie.
    Cały czas zastanawiam się nad tym, co tak naprawdę Krum czuje do córki.
    Dlaczego tak się na nią drze, nic dziwnego, że dziewczyna się go boi. ..
    Już nie mogę się doczekać, jak opiszesz przybycie Hogwartczykow i uczennic z Beauxbatons ;)
    pozdrawiam serdecznie :*

    [siostra-harryego-pottera.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Wyjazd z całą pewnością można było zaliczyć do udanych. No i nabrałam sporo weny ^ ^ Powinno jej wystarczyć do następnego semestru xD
      W sumie racja, że Mary jest naprawdę pamiętliwa. Jest strasznie wyczulona na ludzi, słabo im ufa i trudno wybacza. I faktycznie zachowuje się już w tym przesadnie.
      Przyjazdy delegacji już w następnym rozdziale ;)
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  3. Zazdroszczę Ci możliwości wyjazdu. Sama chętnie bym gdzieś wypoczęła najlepiej za granicą. Eh... No życie.
    Co do rozdziału, strasznie szkoda mi się zrobiło Mary jak grali w Quidditcha i ojciec ją skarcił. W życiu nie pomyślałam, że wyrośnie z niego taki idealista. Już nie mogę się doczekać przyjazdu Hogwartu i Beauxbatons. A konkretniej przyjazdu synów Pottera. Chyba nie wytrzymam tyle... Ale mam nadzieję, że jednak dam radę.
    Pozdrawiam
    zatruty-raj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jechałam w tym roku pierwszy raz na obóz zagranicę i też bardzo mi się podobało. Jestem naprawdę wdzięczna moim rodzicom, że umożliwili mi coś tak wspaniałego ^ ^
      W tym opowiadaniu chciałabym zawrzeć dużo opisów gry w quidditcha i meczy. Chcę sprawdzić się w zakresie opisywania sportu ;)
      Całuję!
      Leszczyna ;*

      Usuń
  4. Współczuję nieco Marybeth, ale z jednej strony sama jest sobie winna. Może gdyby nei budowała takiego muru wokół siebie i dopuszczała do siebie ludzi, znalazłaby prawdziwego przyjaciela? Chociaż jej pretensje do Kurta z jednej strony wydają się wyolbrzymione, a z drugiej trudno jej nie rozumieć. Bo w końcu zaufała, a on zawiódł. Niemniej uważam, że byłby całkiem dobrym kompanem.
    Podobały mi się te retrospekcje, w ogóle lubię wspomnienia w opowiadaniach :) Wiktor jest czasami wręcz obcesowy względem Mary. Szkoda, że nie potrafi sięprzełamać, ani zrozumieć, że dziewczyna jednak ma nieco inne potrzeby i wymagania niż chłopiec.
    Pytanie: Twój Drumstang jest w Bułgarii, prawda? Tam to raczej zimno nie jest... ;>
    Pozdrawiam i życzę owocnego wypoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mój Durmstrang jest w Bułgarii ;) I wiem, że w Bułgarii nie jest zimno, bo byłam tam w połowie czerwca br. W sumie wpadłam na taki pomysł "magicznego" umiejscowienia tej szkoły, bo zawsze było kwestią sporną, gdzie ona właściwie jest, więc pomyślałam sobie "czemu nie?" Więc sprawa ta zostanie wyjaśniona w Nagłówku 5, przepraszam, że dopiero wtedy ; )
      Całuję!
      Leszczyna ;*

      Usuń
  5. Nie mogę się doczekać tego turnieju. Po prostu aż mnie ciekawość zżera, jeszcze jak mam wrażenie, że uczniowie Durmstrangu nie są jakoś życzliwie nastawieni do innych szkół - ciągle jakieś uwagi o nich, naśmiewanie się...
    Krum nie jest dobrym ojcem. Po raz kolejny współczuję Mary, tak nieczuły (a wręcz okrutny!) ojciec... A do tego jeszcze ten problem z Kurtem, zawiedzione zaufanie. Nie ma Mary łatwego życia, to na pewno. W tym Turnieju widzę dla niej szansę... nie tyle na uznanie ojca, co na znalezienie przyjaźni, może miłości.
    Udanego wyjazdu życzę, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę, komentarz, opinię i życzenia ;)
      Kurde, w sumie ostatnio mi trochę głupio, bo pierwsze zadanie jest przewidziane na dopiero... 18 rozdział opowiadania. A dużo osób chciałaby przeczytać już o pierwszym zadaniu szybciej... No cóż, mam nadzieję, że do tego czasu nie będziecie mi mieli tego za złe i nie będziecie się też nudzili.
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  6. Rozdział był świetny :)
    Szkoda mi Kurta przecież chciał pomóc, a stracił zaufanie i przyjaźń dziewczyny. Po raz kolejny wydaje mi się, że Mary trochę przesadziła. Jest bardzo pamiętliwa i uparta. Ciekawe czy chłopak zdoła jeszcze odbudować ich przyjaźń. Chociaż on też nie jest tutaj bez winy. Mary mu ufała, a on jednak wyjawił jej sekret. Nieładnie...
    Retrospekcja tez fajnie ci wyszła. Krum chce, żeby dziewczyna była we wszystkim najlepsza, ale jego surowe wychowanie zbyt dobrze na niej się nie odbija. Spowodował jedynie, że własne dziecko się go boi. Zastanawiam się czy kiedykolwiek się to zmieni. Może po Turnieju coś do niego dotrze? No nic zostaje nam tylko poczekać.
    Wprost nie mogę się już doczekać przybycia delegacji innych szkół oraz rozpoczęcia Turnieju. Może być ciekawie, zwłaszcza czytając niecne plany chłopaków z Drumstangu.
    Jeszcze raz - miłego wyjazdu i wracaj do nas wypoczęta oraz pełna wspaniałych pomysłów ;)
    Pozdrawiam!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;)
      Mary jest naprawdę specyficzną bohaterką. chciałaby, aby ją dobrze traktowano, ale sama nie potrafi dobrze traktować innych. Często wyolbrzymia niektóre rzeczy i nawet nie stara się zrozumieć innych. Choć w sumie trochę ją rozumiem, jeśli chodzi o Kurta. Też jestem bardzo pamiętliwa, choć może nie aż tak.
      Mogę obiecać, że Turniej wywoła u niego wiele przemyśleń ;)
      Przyjazd delegacji już w rozdziale piątym.
      Wróciłam wypoczęta i pełna weny, choć czasu teraz brak ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  7. Przepraszam, że piszę dopiero teraz. Mam po prostu ogromnego pecha i wcześniej nie mogłam.
    Przeczytałam oczywiście oba Nagrobki(ten i poprzedni) i już się zabieram do komentowania ;)
    W poprzednim rozdziale niezwykle spodobało mi się ta wyliczanka "co by było gdyby". Widać, że Mary ma dość sytuacji, w której się znalazła. Naprawdę szkoda, że nie ma odwagi sprzeciwić się ojcu.
    Wspomnienie nieco przerażające. Choć muszę Cię pochwalić za ładny opis latania i szukania znicza. Bardzo mi się spodobał. Krum jest okrutny, nie ma co do tego wątpliwości. Nie wiem, może jego motywy są dobre, ale to niczego nie zmienia. Ubolewam nad tym, że Mary nie potrafi mu się sprzeciwić.
    Uważam, że koledzy Mary zachowali się w porządku. Może faktycznie mogli pogorszyć sytuację, ale przecież chcieli dobrze.
    No i ten nieszczęsny Kurt, który chce pomóc Mary, ale niezbyt mu to wychodzi. Szkoda mi go, bo widać było, że wszystko robił w dobrej wierze. Mary chyba trochę przesadziła, każdy zasługuje na drugą szansę.
    Kolejne dwa wspomnienia mocne. Aż się we mnie wszystko skręca, jak czytam o zachowaniu Kruma wobec Mary.
    Pomysł ze Ścianą Marud do mnie przemawia. "Aleksiej Kuzniecow szuka chłopaka" - bardzo w stylu oddanych przyjaciół xD
    Widzę, że uczniowie Durmstarangu nie są zbyt przyjacielsko nastawieni do Hogwartu i Beauxbatons. Trudno im się dziwić, skoro ich nauczyciele szydzą z tych szkół. Jestem niezwykle ciekawa, jak to będzie, gdy w końcu pojawią się te delegacje ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma sprawy ^ ^
      pomysł na ścianę Marud pojawił się w mojej głowie dość spontanicznie, ale od razu przypadł mi do gustu. Sama zaśmiałam się pod nosem, kiedy wyobraziłam sobie "Aleksiej Kuzniecow szuka chłopaka" ;) Masz rację, to w stylu przyjaciół ;) To nie wrogów, a przyjaciół boję się w szkole xD Że ukradną mi drugie śniadanie, zrobią kebaba z torby albo będą mi próbowali napisać coś na twarzy (nie będę wtajemniczać w moją dzisiejszą historię, kiedy to powalono mnie na ziemię, jedna osoba na mnie usiadła, druga trzymała mnie za ręce, trzecia za twarz, reszta się gapiła, i ktoś próbował mi coś narysować na poliku xDDD)
      Cieszę się, że wspomnienia Ci się podobały. Ja nie przepadam za retorspekcjami w moim opowiadaniach, więc raczej wielu ich już nie będzie ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  8. Wiem, że to co za chwilę napiszę będzie dziwne i większość osób (jak nie wszystkie) uznają to za wstrętne... ale ja... po prostu lubię Wiktora ;) Mogę nawet śmiało powiedzieć, że jest jednym z moich ulubionych bohaterów tego opowiadania. Tak, zachowuje się czasem niestosownie wobec córki, ale ma w sobie "to coś" co mnie w nim zadziwia, za co go lubię... Mam słabość do oryginalnych postaci, a on jest niewątpliwie oryginalny. ;D
    Teraz zaczynam już bardziej rozumieć zachowanie Mary co do Kurta... Powierzyła mu swoją największą tajemnicę, zaufała mu jako jedynemu człowiekowi, który istniał, a on się wygadał. Wiem, że chciał dobrze i Mary też to wie, więc to jest ta druga strona, gdzie dziewczyna trochę przesadza. Mam ogromną nadzieję, że w końcu się pogodzą. Może po przyjeździe uczniów z Hogwartu i Beauxbatons wydarzy się coś, co ponownie ich do siebie zbliży...?
    I kolejne wspomnienie... Uwielbiam je. <3 No tak, Wiktor daje znać o swoim bziku na punkcie doskonałości. Będę obiektywna i powiem, że jest to nie fair. I mógłby trochę przystopować xd. E tam, nadal go lubię ^w^
    Podoba mi się pomysł ze Ścianą Marud :) Biedny Aleksiej xd. Nie ma jak to męska solidarność -,- ;p

    (Nie)cierpliwie czekam na kolejny Nagrobek :)
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hah, tak, to wydało się dziwne; ) Nie wiem, jak można lubić Wiktora, mnie samą on irytuje ;) Jest po prostu wkurzający i drażniący. Strzyka mnie, jak o nim piszę ^ ^
      Cieszę się, że podoba Ci się pomysł związany ze Ścianą Marud oraz retrospekcje Mary.
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  9. Siedzę i czytam, czytam, a tu nagle kot wdrapuje się na biurko i siada przed monitorem ;d A teraz czyści łapę. A teraz atakuje migające światełko w komputerze. xd Dobra, kocie - spadaj na łóżko i nie przeszkadzaj.
    Notkę zaczęłam czytać już wczoraj, ale tylko zaczęłam. Dziś skończyłam. Uważam, iż Mary jest odrobinę za bardzo uparta. Każdy ma prawo do drugiej szansy, zwłaszcza wtedy, gdy ktoś taki jak Kurt tak bardzo się stara. Ale cóż, jeśli ona woli być samotna, to niech będzie.
    Turniej Trójmagiczny już niedługo... hura! Jestem ciekawa jakie zadania wymyśliłaś ^^ Raczej wątpię, by uczniowie z Hogwartu i Beauxbatons przyjechali w krótkich rękawkach! Na pewno dyrektorzy szkół jakoś uprzedzą podopiecznych o temperaturach w Durmstrangu... Ale śnieżkami i tak pewnie dostaną xd Haha! Wyobrażam sobie minę Madame Maxime, jak dostanie śnieżką w twarz. *śmiech*
    Nie będę komentować po raz drugi tego, jak zachowywał się Krum w stosunku do córki. Jedynej córki. Ja się pytam co się z nim stało?!?! Jak mógł się tak zmienić? :< Nie pogodzę się z tym!


    Ulubiona kreskówka? "Ach, ten Andy"! ;D Jejku, kiedy ja to oglądałam xd Albo "Dzieciak kontra Kot" Teraz rzadko oglądam takie bajki...;< A twoja? :D

    Czekam do dnia 29 sierpnia. (Chociaż nie powinnam czekać, o nie! Bo to bardzo blisko dnia 3 września, a ja nie chcę jeszcze do szkoły!! :( )

    Buziak w policzek ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Fineasz i Ferb" oraz "Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster". To pierwsze zdarza mi się nawet teraz sobie pooglądać czasem ;)Bajki są pro!
      Szkoła -,- Weź mi o szkole nic nie wspominaj -,-
      Tak, koty mają to do siebie i to jest aż wkurzające xDDD Siadaja wszędzie z tymi swoimi grubymi dupskami i są zadowolona. Grrr... Ktoś kto powiedział, że koty będą władać tym światem, miał rację ; )
      Madame Maxim już nie jest dyrektorką Beauxbatons. Niestety, byłaby za stara, więc musiałam z niej zrezygnować xD
      'to je Mary. Tego nie zrozumiesz' <- jak głoszą od niedawna modne teksty na bestach i kwejku (nie wiem, czy przeglądasz te strony...? xD).
      Całuję,
      Leszczyna ;*

      Usuń
  10. No i jestem:*
    Uważam, że rozdział jest najlepszym jaki do tej pory napisałaś. No przynajmniej ja tak uważam. Bardzo dobrze wiesz, że ja uwielbiam przemyślenia Mary i byłabym w stanie pochłaniać je w tonach. A w tym rozdziale było ich bardzo dużo.
    Czasami wydaje mi się, ze Mary pewne rzeczy wyolbrzymia. Jak na przykład ta kłótnia, ale i ja zdenerwowałabym się gdyby mój najlepszy przyjaciel wyjawił moją najskrytszą tajemnicę. Ale potem jak już to zdążyłam wyczytać, Mary nie była już tak bardzo na niego zła.
    Szkoda mi trochę przyjaźni Kurta i Mary [przepraszam, że ciągle nadużywam tego imienia], a wydawali się być takimi dobrymi przyjaciółmi. No cóż, może kiedyś sobie wybaczą.
    Przerażają mnie treningi Mary pod wodza jej ojca- Kruma. Ja bym nie wytrzymała, walnęła ta miotłę i go wyklęła.
    Aczkolwiek cieszę się, że termin Turnieju się zbliża, ale boję się o Mery, co jej ociec zrobi jak Mary przegra? No chyba jej nie zabije, przecież to jego córka... No nie wiem, nie jestem specem do spraw Kruma i nie wiem do czego jest zdolny.

    Niestety nie będę mogła przeczytać nowego rozdziału, bo rodzice znów zaplanowali mi wyjazd. Nie będzie mnie od 18.08 do 25.08. Ale powiadamiaj mnie, jak wrócę wszystko nadrobię.
    Całuję:*
    A i życzę udanego wyjazdu i jakiegoś super chłopaka, który cię będzie obsługiwał:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział i tak pojawi się 29 sierpnia, bo sama dopiero wtedy wrócę z Włoch, więc nie będziesz miała żadnych zaległosci ;)
      Najlepszy? To najlepsze? Ja tam nie lubię tego rozdziału ;D Ale szczerze mówiąc, bardzo przepadam za następnym ^ ^

      Usuń
  11. Mary już się na pewno nie uda wymigać od Turniju Trójmagicznego. Nie dość, że zostało tak mało czasu, to jeszcze teraz pewnie Krum już nie da jej spokoju. Chociaż dla niego odpowiedź jest już jasna.
    Podobały mi się wspomnienia w tym rozdziale, szczególnie, że rzuciły nieco więcej światła na znajomość z Kurtem i relacje, jakie ich łączyły (chociaż w tym pierwszym jak dla mnie to i tak wina Kruma, bo po co ją wołał). Ale wydaje mi się, że Mary i tak grubo przesadza. Wątpię, aby chłopak powiedział tamtym dokładnie o wszystkim, a jedynie napomknął o ojcu. Zresztą wielu uczniów na pewno zdaje sobie sprawę z tego jak wyglądają ich relacje. W szkole z "internatem" nie łatwo jest to ukryć.
    Wcześniej pisałaś mi, że rozpowiadanie o zimnie to zmyłka, aby odciągnąć uwagę od Bułgarii, a w tym rozdziale nagle się ono pojawia, chociaż to nie ten klimat.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mary zdecydowanie grubo przesadza. Jest to dziewczyna przewrażliwiona na swoim punkcie i strasznie strachliwa. Mnie samą irytuje w niektórych momentach swojego życia ;D
      Bułgaria znów się pojawiła w tym rozdziale, ponieważ jej sprawa będzie bardziej wyjaśniona dopiero w następnej notce ^ ^
      Również pozdrawiam,
      Leszczyna

      Usuń
  12. Prawdę powiedziawszy miałam nadzieję, że Marybeth wybaczy swojemu przyjacielowi zdradzenie swojej tajemnicy, ale w głębi duszy spodziewałam się takiego zachowania z jej strony. Już wcześniej zauważałam, że w niektórych sytuacjach dziewczyna potrafi być nieugięta i twarda, tak było właśnie w tym przypadku. Mimo wszystko żal mi Kurta; owszem, złamanie obietnicy nie było zbyt miłym posunięciem, ale przecież zrobił to dla dobra swojej przyjaciółki. Mary jest uparta, ale mimo to liczę na to, iż uda jej się odbudować przyjaźń z chłopakiem. Ona naprawdę potrzebuje kogoś bliskiego.
    Zaczynam coraz większą niechęć kierować w stronę Wiktora. Nie sądzę, że traktuje Mary w taki sposób tylko dlatego, że okazała się córką, a nie synem; obawiam się nawet, że gdyby ona urodziła się chłopakiem, jej los przedstawiałby się jeszcze okrutniej. Denerwuje mnie, że Krum uważa swoje metody wychowawcze za odpowiednie. Czy on nie ma nigdy wyrzutów sumienia, że w taki, a taki sposób skrzywdził Mary? Mam nadzieję, że kiedyś zrozumie swoje błędy. Bo wiecznymi krzykami i zadowoleniem oddali od siebie swoje jedyne dziecko już na zawsze.
    Nie dość, że dziewczyna obawia się udziału w Turnieju, to jeszcze to całe przedsięwzięcie pozbawiło ją przyjemności z grania w quidditcha. W każdym razie nie mogę się doczekać przybycia uczniów z Hogwartu i Beauxbatons ;D
    Czytało się naprawdę świetnie, co zresztą nie jest niczym dziwnym. Twoje słowa czarują czytelnika; wprost nie można oderwać oczu od ekranu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle miłych słów! Naprawdę zachęcają mnie one do dalszej pracy nad tym opowiadaniem ;)
      Masz rację - Mary potrzebuje kogoś bliskiego, ale w końcu Turniej Trójmagiczny okaże się nie tylko przekleństwem - z tej okazji do Durmstrangu przyjedzie mnóstwo zainteresowanych młodych czarodziejów, z którymi dziewczyna będzie mogła nawiązać jakieś bliższe relacje ^ ^
      A ja jestem dumna z Mary, że mimo wszystko nie wybaczyła Kurtowi. W końcu nie miała nikogo innego w Durmstarngu bliskiego, a jednak zaryzykowała.
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  13. no i jestem. przepraszam za zwłokę. Rozdział mi się podobał, ale zauważyłam kilka niedociągnięć. Po pierwsze: w Bułgarii nie jest zimno :P
    chyba nie rozumiem Mary. to znaczy jej charakter trochę mi się wymyka. skoro wychowywała sie z samymi chłopakami, to powinna zachowywać się zupełnie inaczej.

    pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma sprawy, zwłokę rozumiem, bo bardzo często sama na nią, niestety, cierpię.
      W Bułgarii jest ciepło, wręcz gorąco, ale w samym Durmstrangu jest piekielnie zimno ;) Jest to wyjaśnione "magicznie" w kolejnym rozdziale, dlatego też nie uważam to za niedociągnięcie ;) Od początku planowałam taki obrót wydarzeń ;)
      Co do charakteru Mary masz rację, i postaram się jeszcze nad nim popracować.
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  14. I znowu ten Krum, wspominałam już, jak bardzo go nie lubię? Retrospekcje z nim jednak bardzo udane, Mary było mi strasznie szkoda (choć, mimo wszystko, nadal mnie denerwuje). O, przyjadą już w następnym rozdziale? Szczerze powiedziawszy, nie mogę się doczekać! Jestem ciekawa, jak przedstawisz postacie, o których pisałaś na poprzednim blogu tak, żeby się jednak czymś różnić (bo będą, prawda?). Na pewno dasz radę. ;)
    Pozdrawiam i życzę miłego wyjazdu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kruma będzie w tym opowiadaniu baaaardzo dużo, co mnie samą również nie napełnia entuzjazmem. Nie lubię faceta, noooo -,-
      Będą się różnić i to naprawdę diametralnie ;) Mam nadzieję, że te różnice przypadną Wam, czytelnikom, do gustu ;) Mi postacie z cmentarza podobają się o wiele bardziej, mam wrażenie, że są bardziej wyraziste i interesujące.
      Dziękuję ;*
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  15. Ciężko mi ocenić postępowanie Kurta. Opowiedział chłopakom o problemie Mary, ponieważ chciał jej dobra, a wyszło dla niego jeszcze gorzej niż mógłby przypuszczać.
    Tylko tydzień został do przyjazdu innych uczniów! :D Ale super. Cieszę się jak dziecko, szczerze powiedziawszy. Zapewne dlatego, iż będzie z tym związana masa emocji i ekscytujących wrażeń. Ciekawi mnie, jak wyglądają młodzi Potterowie, czy coś zakwitnie między którymś z uczniów a Mary.
    Życzę Ci udanego wyjazdu oraz masy weny po powrocie! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie <3
      Pomiędzy kimś a Mary na pewno coś zakwitnie, ale nie powiem dokładnie co i pomiędzy kim dokładnie ^ ^
      Całuję!
      Leszczyna

      Usuń
  16. Kurt pewnie chciałby, aby Mary była dla niego cały światem. Niestety spieprzył sprawę, wyjawiając jej tajemnicę. Długo będzie walczył o tą przyjaźń. Ale na pewno w końcu uda mu się ją odzyskać. A Kruma to brak mi słów, idiota do potęgi entej. Rozdział fajny. No i życzę weny po powrocie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie ;)
      Kurt nie zakochał się w Mary i nigdy ona mu się nie podobała. Kurt... nie lubi dziewczyn, jeśli mam być szczera, ale wspomnę jeszcze o tym w opowiadaniu.
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  17. Jak ostatnio polubiłam Mary, to teraz moja sympatia nieco osłabła. Dziewczyna wyolbrzymia tę sprawę z Kurtem i nie mogę patrzeć, jak ciągle go odpycha, mimo jego szczerych chęci. Chce zostać sama czy jak? On miał rację, jedna rzecz nie może zniszczyć ich przyjaźni. Przypomniał mi się Snape i Lily. Oby oni nie skończyli tak samo ;)
    Rozdział mi się podobał, szczególnie te wspomnienia, ale troszkę brak mi większej akcji. Myślę, że Turniej nam to wynagrodzi :)
    No i Krum mnie przeraża. Nie cierpię go coraz bardziej! I nie wiem, czy jest dla niego jakaś nadzieja na poprawę.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że wyjazd się uda :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z początku chciałam, aby czytelnicy nie lubili Mary, tym bardziej, że dałam jej trochę dziwny i niezdecydowany charakter, aczkolwiek ostatnio oświecono mnie, że przecież piszę w narracji pierwszooosobowej z punktu widzenia Mary, więc w sumie powinno mi zależeć, aby czytelnicy ją lubili ;)
      Wyjazd się udał, zdecydowanie! Było ZA-JE-BI-ŚCIE! <3 ;d
      Całusy,
      Leszczyna

      Usuń
  18. To zaskakujące, że Mary kocha quidditch, mimo że ciągle była zmuszana do gry. ;) Trochę późno weszłam, bo dopóki nie napiszę kolejnego rozdziału, jakoś nie bywam na blogu, ale ważne, że w ogóle. :D Aha, miałam się jeszcze przyczepić do tych walk gobelinów na drzwiach... a nie goblinów? :D Ogólnie rozdział bardzo mi się podoba, ale zaczynam już coraz niecierpliwiej czekać na przyjazd uczniów z zagranicy i Turniej. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie zgodzę się z Tobą - z jednej strony jest to dość zaskakujące. Ja jednak tłumaczę to sobie tak, że to była jej jedyna odskocznia. Kiedy ojciec gdzieś znikał, a ona mogła sama latać, nie przyjmując się przyziemymi sprawami, wtedy czuła się wolna ;)
      Spoko, nie ma sprawy ;)
      O, dzięki za znalezienie literówki! Już poprawiam ;)
      Dziękuję za wizytę, komentarz i opinię,
      Całuję,
      Leszczyna <3

      Usuń
  19. Witaj.
    Mary w tym rozdziale była trochę taka inna. Nie podobało mi się to, jak potraktowała Kurta, w ogóle wydaję mi się, że wyrosła z niej, przez ojca, straszna panikara. Na pewno teraz nie ufa mężczyznom, rozumiem to, ale do diaska, ten chłopak był naprawdę miły! Eh, szkoda gadać... Widzę, że Krum tak doszczętnie zatruł jej mózg, że nie dostrzega w nikim dobra, tylko same maszyny do dawania cierpienia. I jak wcześniej, współczuję jej, choć wkurzyła mnie nie na żarty.
    Oczywiście rozumiem, wyjawił tajemnicę, ok. Nie powinien był tego robić, chociaż, czy ja wiem? Chciał jej dobra i powinna to dostrzec, nim będzie za późno.
    Krum jest skończonym idiotą i bezmózgową małpą, która jest na dodatek niewyżyta. Takie wrażenia odczuwam po tym, jak się zachowuje. Zastanawiam się, czy jestem w stanie go jeszcze polubić, bo wcześniej myślałam, że mogę go zrozumieć. Teraz jednak widzę, że szanse są bardzo marne.
    ____________________

    Rozdział bardzo mi się podobał, jak zwykle powaliłaś mnie kunsztem pisarskim. Mam nadzieję, że już wkrótce rozpocznie się Turniej, ponieważ wtedy to dopiero rozpocznie się - że tak się wyrażę - krwawa jatka ;p
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że miło Ci wyjazd mija ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście Mary wydaje się czasem bohaterką, do której ciężko zapałać jakąś mocno zarysowaną emocją. Z jednej strony się jej współczuje, a drugiej się jest na nią wściekłym, bo daje dupy pod każdym względem.
      Postaram się kolejnych rozdziałach trochę przybliżyć wam motywy zachowania Kruma, choć nie obiecuję, że jeśli go zrozumiecie to mu też wybaczycie czy go polubicie ;) Ja na przykład uważam, że go rozumiem, ale Wiktor mnie zwyczajnie irytuje ;D
      Dziękuję serdecznie za tyle tak miłych słów!
      Całuję,
      Leszczyna ;*

      Usuń
  20. Dziewczyno! Ja nie mogę uwierzyć w to co czytam. Piszesz prawie jak zawodowa pisarka! Szczerze mówiąc nie zdziwiłabym się, gdybym zobaczyła jakąś Twoją książkę na półce w księgarni. Chociaż liczyłabym na darmowy egzemplarz od Ciebie xD
    Cieszę się, że w końcu wyszło z Mary trochę wili. W końcu jej matka też nią była. Za to szkoda, że z Wiktora zrobił się taki cham. W opowieściach Rowling bardzo go lubiłam, ale tu... Zupełnie inny człowiek. I szkoda mi biednego Kurta.
    Bardzo podoba mi się, jak opisujesz wspomnienia Mary. Ciekawy sposób by ją przedstawić zamiast nudnych wielolinijkowych opisów, których czytać wprost nienawidzę! Chyba, że jest to jeden z opisów Twojego autorstwa - czyta się je wyjątkowo lekko ;)
    Ciekawi mnie, jak opiszesz przyjazd delegacji z Hogwartu i Beauxbatons, kto będzie reprezentował poszczególne szkoły oraz resztę Turnieju. W szczególności nie mogę się doczekać zadań.
    Specjalnie dla Ciebie niszczę sobie wzrok czytaniem tego opowiadania - białe napisy na czarnym tle wyjątkowo męczą moje oczy mimo okularów z antyrefleksami, które rzekomo powinny zmniejszać zmęczenie oczu. Czytanie jednego rozdziału nie sprawia mi większego problemu, ale musiałam nadrabiać 3 Nagrobki. Ledwo wytrzymałam dwa. Dlatego ten komentarz jest w takim odstępie czasu od jego poprzedników. Ale czytam i czytam, żeby w końcu poczytać coś normalnego, a nie te wypociny, które czytam w papierowej formie. Dobrze, że wyczaiłam książki po 6,99zł w Realu. Nie dałabym za nie ceny detalicznej (ponad 30zł), ale kupuję je z nudów. Za 7zł mogę się poświęcić ;P
    Mam nadzieję, że wakacje są udane ;)
    Buziaki :*
    Rilla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogę Ci obiecać, że jeżeli kiedykolwiek uda mi się wydać własną książkę, dowiesz się o tym jako jedna z pierwszych i z pewnością zobliguję Cię do podesłania mi swojego adresu - z przyjemnością wyślę Ci egzemplarz ;)
      Ale teraz trzeba zejść na ziemię, bo wydanie książki to sprawa, z którą się jeszcze długo nie bd miała okazji zetknąć, niestety.
      Dziękuję Ci za tyle miłych słów! Nawet nie wiesz, jak mi miło czytać Twoje komentarze <3
      Hmm, może kopiuj sobie rozdziały do Worda? To znaczy teraz powinno być lepiej, bo jest biała czcionka na brązowej, ale mimo wszystko może Ci to sprawiać problemy ;)
      hah, też wyczaiłaś, że w Realu są niższe ceny ^ ^ To samo w Biedronce ;d jak na czymś mi wybitnie zależy, to staram się kupować tam a nie w Empiku ;D
      Moje wakacje z całą pewnością były udane, choć w sumie mogły by być ciut lepsze ;) Brakowało mi jakiejś epickiej imprezy, którą pamiętalabym do końca życia. Ale zawsze można to nadrobić w ciągu roku szkolnego ;)
      Całuję,
      Leszczyna ;*

      Usuń
  21. Cześć i czołem! Zmobilizowałam się w końcu do napisania komentarza. Dzień przed Twoim przyjazdem, ale nic to, ja zawsze robię wszystko na ostatnią chwilę... To czasem trochę uciążliwe.
    DZIĘKUJĘ! Dziękuję prześlicznie za dedykację, bo, ujrzawszy ją, chodziłam pół dnia - ba, cały! - z szerokim uśmiechem. Miło mi szalenie! Zazwyczaj ludzie, czytając moje czepialskie komentarze, wyzywają mnie od chamskich i niedojrzałych, więc tym bardziej mi miło. :D
    "Koledzy Aleksiejego" - no i znów. :3
    Więcej błędów chyba nie ma, ale nie dam głowy - ciemno i oczy już zmęczone. :c
    Ktoś wyżej chyba już zwrócił na to uwagę: Mary kocha quidditch, choć teoretycznie to rzecz, która powinna kojarzyć jej się wyłącznie z ciężkimi, żmudnymi treningami, pretensjami ojca, jego zasadniczością, ostrymi karami. Była do tego zmuszana chyba przez całe życie i nagle kocha ten sport? Nie sądzę. W każdym człowieku wykształca się reakcja obronna: coś, do czego jesteśmy zmuszani, budzi w nas odrazę, niechęć. Dlatego też tutaj radziłabym się zastanowić i coś zmienić.
    Nawiasem, oto, co znalazłam na Harry Potter wiki: "Twierdzenie jakoby Durmstrang był w Bułgarii, jest prawie na pewno błędne. Nie znamy dokładnej jego lokalizacji. Futra oraz nazwisko dyrektora wskazuje na Syberię. Można przychylać się również ku Norwegii lub Rosji. Jednak z całą pewnością pochodzenie Wiktora Kruma nie warunkuje położenia zamku". Klimat w Bułgarii: "umiarkowany ciepły, kontynentalny, suchy, nad morzem podzwrotnikowy, wilgotniejszy. W górach występuje piętrowość klimatyczna. Średnia temperatura powietrza w styczniu wynosi od -6 °C (w terenach górskich), -3 °C (w centralnej części kraju) do 2 °C (na południu kraju), w lipcu odpowiednio od 18 °C, 23 °C i 25 °C. Średnia suma roczna opadów od 450 mm na północy, do 1200 mm w terenach górskich. Średnia temperatura powietrza i średnia suma opadów w stolicy kraju Sofii wynoszą: w styczniu -2 °C i 42 mm, w lipcu 22 °C i 60 mm". Ty twierdzisz, że wkrótce u nich spadnie śnieg, a goście z Anglii i Francji przyjadą w krótkich rękawkach. Jakim cudem, skoro zima w Bułgarii ani nie zaczyna się wcześniej, ani nic - Bułgaria leży przecież na południu Europy, o ile w ogóle poprawne jest twierdzenie, że Durmstrang jest w Bułgarii.
    Rozumiem, że Mary jest pamiętliwa i nie chce wybaczyć Kurtowi, ale moim zdaniem powinna się nad tym zastanowić. Przede wszystkim: Kurt na pewno nie chciał jej w ten sposób zaszkodzić, może wręcz pragnął wytłumaczyć ją przed kolegami, którzy mogli posądzać ją o to, że "jedzie na opinii ojca", kolokwialnie mówiąc. Czy ona o tym nie pomyślała? Kręcę nosem na jej zachowanie, które umniejsza moją sympatię do tej dziewczyny. Kurta zaś bardzo lubię i coś, coś podejrzewam, że Marybeth mu się podoba i chciałby, żeby była kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Mam nadzieję, że się pogodzą. Jak długo Mary wytrzyma tę samotność, stronienie od ludzi? Nie da się tłumić wszystkiego w sobie. Myślę, że w końcu albo wybaczy Kurtowi, albo pozna kogoś innego. A może kogoś z Hogwartu/Beauxbatons? No, zobaczymy! :3
    Radziłabym jeszcze zastanowić się nad tym klimatem i w ogóle umiejscowieniem Durmstrangu w Bułgarii. Sama nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, ale przypadkiem znalazłam Harry Potter Wiki i... No, tę kwestię pozostawiam Tobie. Rozumiem, że trochę trudno wszystko gruntownie zmieniać w opowiadaniu, ale mam nadzieję, że albo jakoś sobie z tym poradzisz, albo innym sposobem wyjaśnisz tę sprawę.
    Całuję i życzę dużo, dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też robię wszystko na ostatnią chwilę, żółw <3 Ostatnio siebie rozszyfrowałam i odkryłam, że chyba po prostu uwielbiam nie wiedzieć w co mam wsadzić w pierw ręce, żeby nadążyć ze wszystkim, co muszę zrobić. Wspaniałym przykładem tego może być fakt, że odpisuję Ci dopiero teraz ;)
      A za dedykację nawet nie dziękuj <3 To ja dziękuję Ci za nieopisaną pomoc ^ ^
      Dzięki za takie rozpisanie się i wyszukiwanie informacji dotyczących temperatury w Bułgarii, aczkolwiek takie mrozu są celowe i zostaną wyjaśnione w następnym rozdziale (nagrobek 5). Byłam w Bułgarii w te wakacje, więc przekonałam się, że mrozu i Bułgaria ze sobą nie współgrają ^ ^
      Na pewno zmienię dane Kurta i wgl nawiska wszystkich uczniów Durmstrangu, które nadałam... zbyt rosyjskie. Trochę namieszam, ale postanowiłam, że ten krok jest bardzo ważny i lepiej zrobić go teraz - póki jest dopiero kilka rozdziałów, niż żeby zabrać się za niego kiedy notek będzie kilkańacie lub nawet kilkadziesiąt.
      Nad tym stosunkiem Mary do quidditcha się jeszcze z całą pewnością zastanowię, Ty i inni czytelnicy zwróciliście mi uwagę na własnie ważną kwestię. Jakoś ją spróbuję rozwiązać.
      Całuję i jeszcze raz dziękuję!
      Leszczyna ;*

      Usuń
  22. Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę stwierdzić, że bardzo mi się spodobały. Marybeth jest bohaterką, którą od razu polubiłam, może ze względu na to, że troszeczkę się z nią utożsamiam. Ta jej nieufność wobec innych i ostrożne dobieranie powierników... W każdym razie bardzo jej współczuję. Kto by pomyślał, że Krum jako ojciec będzie taki surowy i zasadniczy.
    Podobają mi się opisy zamku i zaklęć. Musiałaś sporo wymyślić, ale myślę, że ta wolna ręka w tworzeniu Durmstrangu z własnej perspektywy jest wygodna i daje pewną satysfakcję.
    Szczerze mówiąc, na początku chciałam, by Mary wybaczyła Kurtowi, bo w końcu chciał dla niej dobrze, ale z drugiej strony... Skoro widział jak płacze, czemu jej nie pocieszył? No i tajemnica jest tajemnicą, to fakt. Mary zawiodła się na nim i niestety tego nikt nie cofnie.
    Nie mogę doczekać się delegacji. Jak ta chłodna szkoła przywita obcokrajowców? Swoją drogą, nie wiem, czy to jakiś głupi patriotyzm pod względem Hogwartu, ale gdy tutejsi nauczyciele nazywają go szkołą dla głąbów moje myśli stają się bardziej wojownicze ;D
    Pozdrawiam i wierzę iż wyjazd się udał ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu ^ ^
      Ja mam własnie wrażenie, że trochę różnię się od Mary. Nie potrafię też jasno powiedzieć, czy za nią przepadam czy nie, ale jednak myślę, że bardziej ją lubię ^ ^
      Tak, to naprawdę miło stworzyć swój Durmstrang od początku do końca ;) W sumie w Durmstrangu pisze mi się chyba lepiej od Hogwartu. Czuję się bardziej... oryginalna, bo w sumie nigdy opowiadania o Durmstrangu nie czytałam ;)
      hah, to kiedy wyruszamy na hogwarckie powstanie? ;D
      Udał się, udal. Dziękuję serdecznie ;*
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  23. ostatni akapit wywołał usmiech;) Co do Kurta to myślę że Mary mu wybaczy ;) No bo w końcu i tak we xmie udział w Turnieju i bd jej potrzebny przyjaciel... chociaż może znajdzie kogoś z innej szkoly?? Rozdział jak zwykle extra- i nie pisze tego za każdym razem bo tak trzeba tylko ja poprostu kocham twoją twórczość ;) Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, mam nadzieję ze zobaczymy go jeszcze w wakacje ;) Pozdrawiam, Akolorowa.
    ps. przepraszam za błędy ale ta klawiatura mnie wkurza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, ja nie potrafię pisać na klawiaturze normalnej, tylko na laptopie potrafię. Na dodatek ja mam bardzo małego, starego laptopa, który ma tak malutką klawiaturę, że jak ja łapię za taką standardową, to ledwo co słowa wklepuje. A tutaj to bez problemu z zamkniętymi oczami piszę w zastraszającym tempie XD
      Z pewnością Mary nie będzie próżnować i spróbuje poznać kogoś z innych szkół ;d
      Dziękuję za tyle miłych słów, naprawdę nie wiesz, jak się cieszę, czytając Twoje słowa.
      Całuję,
      Leszczyna ;)

      Usuń
  24. Strasznie mi się podoba te opowiadanie, chociaż chyba DN było lepsze. Ale może to dlatego, że mam do DN sentyment? Oby, bo to opowiadanie jest świetne.
    Krum jest taki... Dziwny. Apodyktyczny i zły. Ale i tak go lubię :)
    Ciekawa jestem, jak poradzi sobie Mary na Turnieju. I kto będzie reprezentować Hogwart. Znaczy, jestem na 100 % pewna, że będzie to któryś z Potterów, pytanie tylko: który?
    Ciekawy pomysł z tym oblaniem przez Jamesa eliksirów. Obaliłaś tradycję idealnego i złotego chłopca! Chwała Ci! :)
    Pozdrawiam,
    Lacrett
    harry-hermiona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z jednej strony mam do DN sentyment, ale z drugiej strony... Z drugiej jednak strony zdecydowanie wolę Cmentarz ;) Jakoś tak lepiej mi pasuje to opowiadanie, lepiej mi się je pisze.
      Tak, nie zaprzeczam już, że na 100 % reprezentantem Hogwartu będzie któryś z Potterów. Tylko właśni, teraz jest zagadka który ;)
      Dziękuję za wizytę, komentarz i opinię ;)
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  25. Idę szybko czytać dalej bo jestem ciekawa przyjazdu ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. No Nareszcie coś o turnieju ;)
    Szkoda mi tylko tego Kurta, wydaje się w porządku, ale czasem jak baba się uprze to nie ma rady ( nie ujmując innym kobietom rzecz jasna ;)). Ciekawa jestem jak im się ułoży;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, Mary nie wie, co to odnowione zaufanie, więc się uparła na dobre. Pewnie by się pogodzili, ale do Durmstrangu przyjedzie Hogwart i w sumie... Mary znajdzie sobie lepsze towarzystwo ;)

      Usuń
  27. Niw iem dlaczego, ale jakoś nie potrafię się wczuć w sytuację mary. Mną nigdy tka nie pomiatał. Niby mogłaby zwiać, ale jej pozycja córki Kruma pozostałaby wszędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krum na pewno by ją szukał i zapewne odnalazł. Mary nie ma w końcu pieniędzy, a tym bardziej nie zna nikogo, u kogo mogłaby zamieszkać. Ta sytuacja zmieni się jednak zapewne po Turnieju Trójmagicznym, który rzeczywiście jest wielką szansą dla dziewczyny, choć ona tego nie docenia.
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń

ZNICZE