niedziela, 5 sierpnia 2012

Nagrobek 2

Pożycz odwagę - ja gdy wstaje mam problem:
Bo wiem, ile mam mocy. Nie chcę rozmienić jej na drobne.
~ Eldo, „Pożycz mi płuca

~ * ~
I rzeczywiście wstałam następnego dnia specjalnie wcześniej, aby zakręcić się w bibliotece i natknąć na kogoś, kto wytłumaczy mi chiromancję albo nawet odrobi za mnie wakacyjną pracę domową z wróżbiarstwa. Choć może „wstałam” jest nieodpowiednim słowem. Zacznijmy od tego, że w ogóle nie kładłam się spać. Nie mogłam. Nie potrafiłam. Nie chciałam. Całą noc myślałam o Turnieju Trójmagicznym. Nie ciągnęło mnie do tej rywalizacji. Owszem, gdybym nie musiała składać swojej kandydatury, cieszyłabym się z organizacji takiego przedsięwzięcia na terenie Durmstrangu. Jest to w końcu idealna okazja, żeby poznać nowych ludzi. Może nareszcie spotkałabym jakieś dobre koleżanki, z którymi mogłabym pogadać o wszystkim, co przyniosłaby mi na język ślina? Dziwnie to brzmi, ale, niestety, cały czas dorastałam w towarzystwie samych mężczyzn. Wychowywał mnie samotnie ojciec, mieszkałam w szkole, do której kobiety nie miały wstępu, rzadko wyjeżdżałam poza teren Durmstrangu. Czasem odwiedzała mnie babcia, raz na jakiś czas jechałam z tatą na Pokątną albo Ukrytą na zakupy i zamieniłam parę słów ze sprzedawczyniami, ale na tym moje kontakty z przedstawicielkami płci pięknej zaczynały się i kończyły. Śmiechu warte, prawda? A prawdziwe za cholerę.
Wstydziłam się tego. Tego, że nigdy nie miałam przyjaciółki albo chociażby koleżanki. Było mi z tego powodu naprawdę głupio. Ale z drugiej strony, taki obrót spraw nie zależał ode mnie. To nie ja wybrałam sobie taki tryb życia. To nie ja zadecydowałam, gdzie będę mieszkać. Nie wybrałam sobie ojca, matki ani narodowości. Wszystko zależało od kogoś innego. Tylko od kogo?
Na pewno od tego, kto skazał mnie także na Turniej Trójmagiczny. Na największą katastrofę, jaka mogła się teraz wydarzyć w moim życiu. Przez całą noc myślałam, jak mam się z niej wyplątać. Rozmowa z ojcem była wykluczona. Nie zgodziłby się nawet, gdybym głodowała pod jego gabinetem i ciągle krzyczała, że popełnię samobójstwo, jeśli nie da mi spokoju z tym wszystkim. Doszło nawet do tego, że planowałam zrobić sobie jakąś w miarę drobną krzywdę. Tak, żebym mogła wyłączyć się z życia szkolnego na czas dwóch-trzech miesięcy. Niestety, skoczenie z tarasu na czwartym piętrze oznaczało śmierć, podtapianie się w jeziorze również, a gdybym pozwoliła rzucić komuś z mojego wydziału na siebie klątwę, to pewnie wykluczyłabym się z życia szkoły dożywotnie. Mogłabym co najwyżej oglądać zdjęcia z Turnieju Trójmagicznego w szpitalu. Oczywiście jeśli zachowałabym po tej klątwie przynajmniej minimalną świadomość umysłu.
Niepotrzebna była mi sława, niepotrzebne były mi znajomości, niepotrzebne były mi wpływy, niepotrzebne były mi galeony. Nie chciałam wychylać się ponad normę. Pragnęłam ginąć w tłumie. Robić za szarą masę. Dlaczego nie mogłam? Ile osób chciało się wybić ponad przeciętność? Bardzo chętnie bym się z nimi zamieniła.
Siedziałam teraz w bibliotece i kończyłam odrabiać zadanie domowe z wróżbiarstwa. Przed chwilą jakiś chłopak tłumaczył mi skomplikowane mechanizmy rządzące chiromancją, mówiąc tak naprawdę wszystko, czego potrzebowałam. Wystarczyło to tylko ubrać w ładne słowa i spisać. Chłopak był raczej młodszy ode mnie, ale pochodził z wydziału wróżbiarsko-astronomicznego, więc nie zdziwiłam się jego wiedzą oraz tym, z jaką pasją opowiadał o liniach, które występują na naszych dłoniach.
Pisałam pracę w głównej części biblioteki, siedząc przy największym stoliku razem z chłopakami z mojego wydziału, którzy próbowali naskrobać cos jeszcze na transmutację. Co chwila podnosiłam głowę znad swojego pergaminu, aby patrzeć z bólem, jak wyrywają sobie wzajemnie mój esej na temat animagii. Miałam ochotę zabrać im go jak najszybciej, gdy widziałam całkowicie pogniecioną moją ciężką pracę.
- Postarajcie się tego nie zniszczyć, nie pognieść i nie zjeść, okey? – W końcu nie wytrzymałam. – Bo rąbnę w was tą nową klątwą z czarnej magii– mruknęłam jeszcze, próbując skupić się na opisywaniu linii Merkurego. Kompletnie nie mogłam sobie przypomnieć, od czego ona zależała. Dlatego też wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do okolicznego regału, by wziąć z niego odpowiednią książkę.
- Maryś, spokojnie. Już kończymy – zaśmiał się Albert, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu i oceniając miejsce aktualnego pobytu bibliotekarza. Nie widząc go nigdzie na horyzoncie, władował sobie do ust wielki kawał ciasta.
W Durmstrangu panowała jedna zasada – jedzenie i porządek musiał zapewnić ci twój skrzat. Każdy z nas miał jednego, którego otrzymywaliśmy od naszych rodziców przed rozpoczęciem nauki w szkole. Ze zdobyciem tych stworzeń nie było żadnego problemu – wszystkie arystokrackie rodziny mogły je nabyć bez większych utrudnień. Taki skrzat gotował w głównej kuchni Instytutu posiłek właścicielowi, który w późniejszym czasie dostarczał do pokoju swojego pana.  A kiedy my mieliśmy lekcje – skrzaty sprzątały w naszych sypialniach. Chłopaki dość często wykorzystywały te stworzenia – zostawiały specjalnie bałagan w pokojach, przewracając meble albo wysypując zawartości szuflad, oraz wylewały coś zupełnie przypadkowo na podłogę. Jaki był w tym sens – nie wiem. Bo mimo faktu, iż wychowałam się wśród samych mężczyzn, do dziś nie zrozumiałam filozofii ich myślenia. I mówiąc szczerze, nie śpieszyło mi się do tego.
Przez chwilę słychać było tylko pióra moich znajomych, które szybko przesuwały się po pergaminie.  
- Mary, startujesz w Turnieju Trójmagicznym? – Dźwięk biegnącej po papierze stalówki nagle się urwał. Wszystkie wcześniej pochylone nad stołem głowy skierowały się teraz w moją stronę, a oczy wpatrywały się we mnie, oczekując odpowiedzi. Zamarłam.
- Nie wiem jeszcze – powiedziałam po chwili wolno i wyraźnie. Pytanie lekko zbiło mnie z tropu. – Czemu pytasz, Aleksiej? – dodałam. Nikt z zebranych nie zaczął na nowo pisać.
- Zastanawiam się czy jest w ogóle sens się zgłaszać. Jeśli ty złożysz swoją kandydaturę, to oczywiste, że wezmą ciebie. – W jego głosie wyczułam złośliwość, ale i jakąś… bezsilność. Najgorsze było to, że nie miałam pojęcia, co mogłabym mu odpowiedzieć. Zwyczajnie wpatrywałam się w Aleksiejego z szeroko otwartymi ustami. Ponadto czułam na sobie wyczekujące spojrzenia chłopaków.
- Nie chcę brać w tym udziału – odpowiedziałam w końcu głosem wypranym z emocji. Wstrzymałam na chwilę oddech.
- Naprawdę? Nie…
Nie pozwoliłam mu skończyć.
- Nie chcę, ale raczej nie mam wyjścia. Cieszę się, Aleksiej, że ciebie rodzice do niczego nie zmuszają, ale ja nie mam tak dobrze. Jeśli mój ojciec będzie chciał, abym zgłosiła swoją kandydaturę – zrobię to. Z tym, że później będziecie obwiniać o wszystko mnie. – Nie wytrzymałam. Chłopaki z mojego wydziału nie wiedziały, że jestem bardzo podporządkowana ojcu i nie wyobrażam sobie, aby się mu przeciwstawić, nie wiadomo, o co by mnie nie poprosił. Myśleli, że czuję do niego zwykły żal o to, że muszę chodzić do Durmstrangu i to właśnie jest powodem naszych słabych więzi i trudnych relacji.
Nie zważałam już na to czy mój referat jest skończony, czy też nie. Nie miałam ochoty dłużej siedzieć w towarzystwie tych, którzy myślą o mnie tylko jak o takiej, która żyje sobie spokojnie na opinii tatusia i dzięki temu wszystko ma i wszystko jej wolno. Wstałam, odłożyłam wziętą przedtem książkę na półkę, a następnie wręcz porwałam swoje pióro i niedokończony esej, by w końcu wyszarpnąć z rąk Alberta moją pracę na transmutację.
- Miłego dnia życzę panom – burknęłam jeszcze w ich kierunku, a następnie, wymijając bibliotekarza, który nagle pojawił się ni z tego, ni z owego w głównej części biblioteki, skierowałam swe kroki w stronę wyjścia. Trzasnęłam drzwiami z przekonaniem, że chłopaki pochylają się teraz nad stołem, by przedyskutować całą sytuację dotyczącą mnie i Turnieju Trójmagicznego. Ale miałam już gdzieś to, co oni myślą. Bo tak naprawdę, nie mieli o niczym pojęcia.
- Dziękuję, tato – mruknęłam jeszcze do siebie, idąc rannymi godzinami wzdłuż jednego z korytarzy Durmstrangu. – Bardzo ci dziękuję.
~ * ~
Nauczyciel wróżbiarstwa, profesor Siemianow, przepytywał właśnie Aleksiejego, jednak ten ostatni niczego nie umiał. Cały czas plątał się w swojej wypowiedzi i jąkał, próbując ułożyć w całości choć jedno poprawne zdanie. W pomieszczeniu zapadła taka nuda, że zauważyłam, iż większość uczniów korzysta z okazji, by położyć się na książkach i choć na chwilę przymknąć powieki.
- Idiota! – warknął nagle nauczyciel, rzucając w stronę Aleksiejego jakimś ciężkim podręcznikiem. Książka przeleciała tuż obok barku chłopaka i trafiła z głośnym hukiem na ścianę. Wszyscy zgromadzeni od razu podnieśli głowy znad swoich ławek i zaczęli interesować się zaistniałą sytuacją. Aleksiej stał ze spuszczoną głową parę kroków od katedry i mówił coś niedosłyszalnego pod nosem. – Głośniej, Kuzniecow! Chciałbym usłyszeć choć jeden powód, dla którego nie będę musiał pisać listu do twoich rodziców.
- Jestem pełnoletni – burknął Aleksiej, wciąż nie podnosząc głowy znad swoich butów.
- Jaki jesteś? – Profesor zaśmiał się i stanął przy chłopaku. – Dupa jesteś. Panienka. Niezdara – wyzywał go Siemianow. Czasami zdarzało się tak, że kiedy ktoś z nas nie potrafił zupełnie nic przy pytaniu, profesorowie nie zostawiali na nas suchej nitki. Niektórzy grozili nam nawet jakimiś zaklęciami, ale za moich czasów w Durmstrangu nikt nie przeszedł ze słów do czynów. Kiedyś Siemianow powiedział nam, że Durmstrang to elitarna szkoła. Nie dla debili, jakimi jesteśmy. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy prosili rodziców, by ci przepisali nas do zapchlonego Hogwartu. Wszyscy nauczyciele nabijali się z tej brytyjskiej szkoły. Mówili, że chodzi tam więcej panienek niż do Beauxbatons. Na wyścigi wymyślali coraz to gorsze kawały, które serwowali nam na lekcjach. Twierdzili, że w Hogwarcie nawet charłaka na siłę uczą magii.
- Przepraszam, panie profesorze. – Czasami w takich momentach miałam ochotę głośno się śmiać. Widząc tych wszystkich „twardych chłopaków” (którzy za plecami rady pedagogicznej robili i mówili co im się żywnie podobało, obrażając ją niemiłosiernie) w chwili, kiedy potulnie jak baranki przepraszali i opuszczali zawstydzeni głowę, chciałam wytknąć im język, a najlepiej zrobić zdjęcie. Teraz Aleksiej był skulony jak najbardziej potrafił, ale na przerwie z jego ust miały lecieć pod adresem profesora ostre przekleństwa, których chłopak nigdy nie wypowiedziałby w jego pobliżu. Wolałby chyba zginąć.
- Aleksiej Kuzniecow, tak? Siadaj. Możesz uprzedzić rodziców, że dziś pod wieczór mogą spodziewać się sowy ode mnie. Oczywiście, o ile zdążysz. – Na ustach nauczyciela krążył wredny uśmieszek. Aleksiej z rezygnacją podszedł do swojego stolika, szurając nogami. Profesor odprowadził go wzrokiem, a następnie spojrzał na całą naszą klasę. Jego oczy mówiły to, czego obwiali się wszyscy. Pytanie zbiorowe.
- Dzięki, Aleksiej. – Usłyszałam czyjś szept skierowany do Kuzniecowa. Byłam pewna, że jeśli Siemianow postawi parę nieprzyjemnych ocen na dzisiejszej lekcji, ich właściciele nie będą odzywać się do Aleksiejego przez następny tydzień.
Siemianow leniwie oblizał usta. Serca zgromadzonych waliły jak dzwony. No bo powiedzcie mi, kto się uczył w wakacje? Chyba tylko ja.
- Więc powie nam… Iwanow! Odpowiedź na pytanie, które zadałem Kuzniecowi. – Po słowach nauczyciela zapanowała cisza. Nikt się nie odzywał. Nawet Iwanow, który ograniczył się do przełknięcia głośno śliny i niechętnego rozchylenia ust.
- Ale… ale jakie było pytanie dla Aleksiejego? – zająknął się w końcu chłopak, przerywając milczenie. Jego kolega z ławki próbował mu coś szybko podpowiedzieć, jednak  już nic z tego nie wyszło.
- Troll*. Haratt? – Profesor momentalnie wyznaczył kolejnego ucznia.  
Chłopak przy kości, który został wywołany do odpowiedzi, spojrzał prosto w oczy nauczyciela. Znał odpowiedź.
- Linia Merkurego – oznajmił dumnie. Odgarnął z czoła opadające kosmyki blond włosów i czekał na reakcję pytającego. Siemianow uśmiechnął się do niego, a Haratt odwzajemnił uśmiech. Chyba oczekiwał jakiejś dobrej oceny.
- Źle, Haratt. Troll. – Wręcz krzyknął Siemianow, celując w grubego palcem. – Powtórz pytanie.
Chłopak pobladł. Był uważany na naszym wydziale za kujona. Na każdej przerwie widywaliśmy go z podręcznikiem albo pergaminem zapisanym notatkami. Zarywał noce, aby przygotować się dobrze do każdej lekcji. Do swoich celów szedł po trupach. Nikt go nie lubił. Haratt nigdy nam nie pomagał. Dbał tylko o własny tyłek i nie wiedział, co oznacza wyraz „koleżeństwo”. Nie wiedzieliśmy tylko czy nigdy nie zajrzał do słownika języka bułgarskiego, czy po prostu nie chciał znać znaczenia tego słowa.
- Ale… Ale przecież…
- Powtórz pytanie, powiedziałem! Kolejny, który kwalifikuje się do Hogwartu? Bez obaw, głuchych też przyjmują – przerwał mu brutalnie nauczyciel. Widać było, że mimo zdenerwowania czerpie z tej lekcji dobrą zabawę. Pewnie całe wakacje czekał, by poniżyć jakąś klasę.
- Jaka linia, kiedy jest niewyraźna, mówi o ludziach, którzy wykorzystują swoje uzdolnienia – odparł w końcu chłopak. Miałam wrażenie, że trzęsie się ze strachu. Tylko ja z całej klasy siedziałam spokojnie na swoim miejscu i nie bałam się tego, że pytanie może przejść na mnie.
- I uważasz, że to linia Merkurego? Powinienem ci postawić drugiego Trolla. Morozow? – Siemianow przeniósł swój wzrok na chłopaka, który siedział obok mnie. Gregorij Morozow był nieukiem. Specjalnie zajął miejsce w mojej ławce, aby w razie co otrzymać ode mnie jakąś pomoc. Tym razem nie mogłam nic zdziałać. W klasie panowała taka cisza, że nawet najdelikatniejszy szept zostałby wychwycony przez zdenerwowanego nauczyciela.
- Nie wiem, panie profesorze. Mam ciekawsze zajęcia w wakacje niż nauka wróżbiarstwa. Z całym szacunkiem – oznajmił twardo. Potrafił nie dać się poniżyć. Ale nie miał żadnych zdolności negocjacji, co zdecydowanie utrudniało mu wszelkie kontakty z nauczycielami. Już wiele razy podpadł Siemianowowi, pyskując mu, a że nauczyciel wróżbiarstwa był pamiętliwy, obiecał chłopakowi, że ten pożałuje swojego butnego nastawienia.  
- Z całym szacunkiem, Morozow, ale pozwolę ci teraz iść do sowiarni i uprzedzić rodziców, że mogą się spodziewać mojej wizyty. Mam już dość zarówno twojego nieuctwa, jak i odzywek, które możesz kierować do swoich kolegów, ale nie do mnie. – Twarz Siemianowa poczerwieniała. Wreszcie znalazł równego sobie. Choć niekoniecznie. Nauczyciel w Durmstrangu zawsze stał na wyższej pozycji. Dużo wyższej pozycji. Profesor mógł wszystko, uczeń nic. Co najwyżej miał możliwość podporządkowania się nauczycielowi.
- Chętnie bym to zrobił, panie profesorze, ale nie chciałbym, aby pan profesor tracił czas na odwiedziny u moich rodziców. Uważam to za zbędne. – Gregorij silił się na uprzejmy ton głosu, ale nie czarujmy się – wychodziło to nie lepiej, niżeliby krzyczał lub nawet darł się na całe gardło. Chłopak, który siedział za nim, kopnął go w krzesło, aby zasugerować mu, aby spokojnie przeprosił nauczyciela za przypływ emocji i przyznał się do swojego błędu. Jednak kopnięty ani myślał tak postąpić.
- Ja natomiast uważam za zbędne twoje wypowiedzi. I nie chciałbym, abyś tracił na nie czas. Masz w tej chwili iść do sowiarni, ale nie musisz się śpieszyć z pisaniem listu. Przed wizytą u twoich rodziców muszę jeszcze wstąpić do dyrektora Kruma, aby wystawił mi stosowne pismo dotyczące wydalenia cię z Durmstrangu. Nie tylko ja uważam, że nie nadajesz się do tej szkoły. Moją opinię podziela połowa grona pedagogicznego, Morozow – oznajmił spokojnie. Gregorij otworzył szeroko usta ze zdziwienia. Nie spodziewał się tego. Pozostali, w tym ja, również nie. Owszem, Morozow zawsze był dość impulsywny i zaczynał wiele kłótni z nauczycielami, ale nikt nigdy nie zagroził mu, że wyrzuci go ze szkoły. Profesorowie denerwowali się, kiedy sprawdzali jego eseje czy testy, bo twierdzili, że Gregorij nie posiada żadnej wiedzy, ale wiedzieli doskonale, że jeszcze trochę, a chłopak sam opuści Durmstrang., w końcu uczył się już w siódmej klasie. Trzeba się z nim było tylko przemęczyć. Niestety, niektórzy nauczyciele uważali, że w Instytucie nie ma miejsca dla uczniów, na których trzeba przymykać oko.
Gregorij siedział jeszcze chwilę na swoim miejscu i wpatrywał się ślepo we wrednie uśmiechniętego Siemianowa, aby po chwili wstać, złapać aa swoją torbę i wręcz wybiec z klasy, trzaskając za sobą głośno drzwiami. Zasłoniłam uszy przy huku, jaki spowodował, gdy zniknął już za z zasięgu wzroku. Współczułam mu. Miałam ochotę rzucić wszystko i go dogonić, choć tak naprawdę był jedynie moim kolegą z wydziału. Chłopakiem, który miał sypialnie na moim korytarzu. Uczniem, który zawsze spisywał ode mnie zadania na wróżbiarstwie. Byłam za dobra, to uznawałam za swój największy problem.
- Dobrze, w takim razie, głąby i panienki, posłuchajcie prawidłowej odpowiedzi. Mary, udzielam ci głosu. –Siemianow zawsze zwracał się do mnie, kiedy nikt inny nie potrafił odpowiedzieć na jego pytanie. Wiedział, że jestem dobrze przygotowana na każdą jego lekcję (a na który inny przedmiot nie byłam?) i nie zawiedzie się na mnie. Uczyłam się pilnie głównie ze względu na tatę – aby żaden nauczyciel nie musiał się na mnie u niego uskarżać. Tego bym chyba nie przeżyła. Ojciec by mnie zabił.
Westchnęłam cicho i już otworzyłam usta, by odpowiedzieć na pytanie, kiedy usłyszałam szept za swoimi plecami: „Mary zawsze wie. Mary zawsze umie. Nie ma to, jak mieć ojca dyrektora. Beztroskie życie w tej budzie. A my tu harować musimy.”
Zabolały mnie te słowa. Nie wiedziałam, kto je wypowiedział, ale były one zupełnie nieprawdziwe. Strasznie denerwowało mnie, że ludzie myśleli, iż wszystkie sukcesy odnoszę dzięki ojcu. W sumie niby była w tym jakaś część prawdy. Gdybym się tak nie bała jego reakcji na moje niepowodzenia, to pewnie zostałabym nieukiem albo uczyłabym się trochę mniej niż przeciętnie. Ale przecież to nie ojciec we własnej osobie załatwiał mi dobre stopnie! To nie on za mnie pisał sprawdziany! To nie on zakuwał za mnie do testów! To wszystko było moją ciężko pracą.
Ale wiedziałam, o co im też po części chodzi. Do chłopaków nauczyciele zwracali się po nazwisku. Do mnie wszyscy jak jeden mąż mówili po imieniu. Podejrzewałam, że unikają  wypowiedzenia nazwiska Krum, bo kojarzy im się za bardzo z dyrektorem i czują się zwyczajnie głupio, gdy mają zwracać się nim do uczennicy, nawet jeśli (albo tym bardziej) jest ona jego córką. Ale moi koledzy interpretowali to na swój sposób – po prostu dostaję fory ze względu na to, że tata jest dyrektorem. A może… Może rzeczywiście dostawałam fory, tylko nie chciałam tego zauważyć?
- Mary? – Siemianow zaczął się trochę niecierpliwić. Znałam doskonale odpowiedź na jego pytanie. Chodziło o linię Słońca. Uczyłam się o niej jeszcze dziś rano, po tym, jak wyszłam z biblioteki. Ale toczyłam wewnętrzną walkę. Do dziś nie mam pojęcia czy w niej przegrałam, czy wygrałam.
- Nie wiem, panie profesorze – odparłam potulnie. Przełknęłam głośno ślinę i spuściłam głowę w dół. Czułam na sobie wzrok wszystkich chłopaków. Byliby chyba bardziej zaskoczeni tylko wtedy, gdyby wcześniej Morozow odpowiedział na pytanie nauczyciela poprawnie.
- Won, nieuki! Idioci! Ja już lekcję skończyłem, dziękuję! – Zaczął nagle wrzeszczeć Siemianow. Nie podnosząc głowy do góry, spakowałam prędko swój podręcznik i pióro, a następnie wstałam ze swojego krzesła. – Ja wam tu kiedyś przyprowadzę uczniów z mojego wydziału! Ci, którzy chodzą tam do trzeciej klasy, biją was swoją wiedzą na głowę! Wszyscy powinniście zostać wyrzuceni! Wszyscy bez wyjątku! – darł się dalej. Każdy z nas pchał się do wyjścia, by jak najszybciej opuścić salę. Nie mieliśmy ochoty siedzieć tu ani chwili dużej. Tym bardziej ja.
- Mary, dzięki! – odezwał się ktoś za mną, gdy już wydostaliśmy się na zewnątrz. Nie odwróciłam się. Przyspieszyłam tylko kroku, aby po chwili mój marsz zamienił się w bieg. Chciałam uciec z tamtego miejsca jak najszybciej i pobyć gdzieś sama.
Co ja narobiłam?!
Bałam się, tak potwornie się bałam. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Przecież ojciec mnie zabije! Będzie musiał słuchać o tym, jak jego córka dała plamę na lekcji. Będzie się za nią wstydził. On… On…
zabije ją! Po prostu ją zabije!
Co mi strzeliło do głowy? Chciałam się nagle bawić w koleżeńską córkę dyrektora? Było mi głupio, że chłopaki myślą o mnie tak źle, ale przecież nikt nie kazał mi im niczego udowadniać! Mogą sobie uważać, co tylko chcą, nic mi do tego!
Oczy mnie piekły, serce mnie kłuło, ledwo łapałam oddech.
Pożycz mi oczy, pożycz mi serce, pożycz mi płuca! Pożycz mi swoje życie, bo ja nie chcę już tak żyć!

* uznałam, że z uwagi na fakt, iż Sumy czy Owutemy to raczej międzynarodowe dokumenty, zarówno wyrabiane, jak i honorowane w każdym kraju, to i oceny we wszystkich szkołach powinny nazywać się tak samo.

~ * ~

Z dedykacją dla wszystkich czytelników, którzy zdecydowali się śledzić losy Marybeth Krum. Wasz przemiłe komentarze naprawdę dodały mi siły do pisania, choć ja cierpię niesamowicie na chroniczny brak samozadowolenia ze swojej twórczości, więc mam wrażenie, że zawiodę Was tym, jak poprowadzę dalej fabułę. Dlatego też mam prośbę – nie bójcie się czasem zmieszać mnie w komentarzu z błotem, jeśli jest to konieczne. Jeżeli robię coś źle, to chciałabym o tym wiedzieć. Z góry dziękuję ^ ^

88 komentarzy:

  1. Jeej, ta notka była świetna *.*
    W każdym razie mi się podobało, a z tej sytuacji na lekcji to normalnie ryłam tak, że chwilę trwało, zanim uspokoilam się na tyle, by sklecić ten komentarz. Bardzo zabawnie wyszło, nie wiem, czy takie było twoje zamierzenie, no ale podobało mi się ^^.
    Mary nie ma łatwo, nauczyciele traktują ją inaczej niż innych, co się chłopakom niespecjalnie podoba. W sumie wiem, jak to jest... Ona chce dobrze, pozwala im spisywać lekcje, a na wróżbiarstwie udaje, że nie wie, żeby jeszcze bardziej nie narazić się kolegom.
    W sumie fajnie zarysowałaś realia życia w tej szkole, tam jest inaczej niż w Hogwarcie, większe wymagania i wgl... A o Hogwarcie mają tam dość złe zdanie, w sumie się nie dziwię, bo w nowym pokoleniu to jest miejsce pełne tęczy ;P.
    A Wikuś na swojej córce wyładowuje własne niespełnione ambicje... ciekawe, czy faktycznie zgłosi swą kandydaturę.
    Podobało mi się i czekam na więcej, masz fajny styl ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Cieszę się, że Ci się podobało ;D
      W sumie to nie miało być jakieś szczególnie komicznie ;D Trochę komizmu owszem, miało się wkraść, ale takiego luźnego, bardziej, żeby przedstawić, że nauczyciele są tak straszni, że aż z boku komiczni ;)
      Chciałabym zrobić z Durmstrangu taką... swoją szkołę. Tak naprawdę wiemy o nim tylko tyle, że nazywa się Durmstang i jest w nim zimno. A reszta jest niewiadoma, więc chciałabym wykreować Durmstrang z krwi i kości ;D
      Ty nie lubisz nowego pokolenia, prawda? Ja Ci powiem, że je uwielbiam, bo pozostawia szerokie pole do popisu ^ ^
      Ja nie wiem, co bym zrobiła, gdyby mój ojciec uczył w mojej szkole. Najprawdopodobniej skoczyłabym z mostu xD
      Naprawdę cieszę się, że mój styl Ci się podoba ^ ^

      Usuń
    2. Naprawdę było bardzo dobrze ^^.
      Fajnie, że kreujesz Durmstrang po swojemu. W książce w sumie niewiele wiadomo o nim, tylko że jest tam zimno i że uczą tam czarnej magii. Ale ja lubię opowiadania o innych szkołach i moja Evelyn też przecież do Hogwartu przybyła z innej szkoły (jej akurat wymyśliłam szkołę w Salem, o której była krótka wzmianka w 4. części HP). Ale to kreowanie fajnie ci idzie, przynajmniej trochę inne klimaty niż Hogwart. Oryginalnie ^^.
      Nie lubię młodego pokolenia. Może to wina blogów grupowych, ale byłam na grupowcach o naprawdę różnych czasach i najbardziej polubiłam te o czasach huncwotów, co przełożyło się na moją własną twórczość. Uwielbiam czasy huncwotów i lata 1995-1998 (lata działalności Voldzia), bo wtedy jest mrocznie, a więc i ciekawie. Może i jestem trochę skrzywiona, ale lubię, jak postaciom źle się dzieje, natomiast młode pokolenie to sielanka, a czytanie o sielance mnie nudzi ^^. A jak ktoś pakuje do Hogwartu telefony, MP3 i mugolskie używki to mnie normalnie krew zalewa, nie lubię takiego niszczenia klimatu, poza tym jestem pewna, że nawet w 2022 roku nie pozwolonoby uczniom na takie ekscesy ;P. Troszkę mnie korci opowiadanie o latach 40. XX wieku, może kiedyś się skuszę, bo mój ukochany rok 1997 daje małe pole do popisu, ale i tak czasy Huncwotów są moimi ulubionymi ^^.

      Usuń
    3. Ja też uwielbiam, jak się bohaterom źle żyję. Jestem fanką opowiadań i książek (tu już mi nie chodzi oczywiście o ff potterowskie), kiedy tłem jest wojna albo reżim totalitarny, choć wolę pierwszą wersję. Ja w ogóle uwielbiam tematy wojny, znajomi uważają mnie za osobę mało normalną, ale moim wręcz marzeniem, choć tym z tych nierealnych ala "chcę iść do Hogwartu", jest to, żeby przenieść się w czasy II wojny światowej. Tak strasznie chciałabym walczyć w okupowanej Warszawie, że to po prostu nie mieści mi sie w głowie. To uczucie, żyć potem w kraju, dla którego ryzykowałam życie. Albo to uczucie... umierania za kraj.
      A czas 1997 roku też uwielbiam ^ ^ (hah, wtedy się urodziłam <3333)
      Ja też nie lubię żadnych urządzeń w Hogwarcie. W końcu nie można było ich wprowadzać, a ludzie z nimi przeginają. Jeśli chodzi o używki - ja tam nie uważam, żeby już w tym 2022 uczniowie byli święci i nie przynosili sobie alkoholu do szkoły. W sumie do DW wprowadziłam mudolski alkohol, ale z perspektywy czasu żałuję. Sama nie lubię takie Hogwartu, a sama go tak wykreowałam.
      Tak, właśnie to mi się podoba, że o Durmstrangu mało wiemy. Nawet nie mamy pojęcia, gdzie on dokładnie jest ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
    4. Chyba jesteś pierwszą znaną mi osobą, która chciałaby się przenieść w takie czasy ;P. Mi dobrze jest w obecnych, choć jeśli chodzi o książki, i tak najbardziej lubię czytać te z akcją w Ameryce.
      Co do ff HP, ja uważam, że obojętnie w jakich czasach, uczniowie w Hogwarcie nie ćpali i nie upijali się na umór. Może jakieś nieliczne jednostki, ale na pewno nie było tak, że wszyscy chodzili pijani. Rozumiem, że wszystko jest dla ludzi, jednak niektórzy z tym przeginają, a mi takie rzeczy nijak nie pasują do hogwarkiej atmosfery. W mojej opinii Hogwart jest zacofany i niewiele się zmienia przez wieki.
      Co do Durmstrangu, według mnie mieści się on gdzieś na dalekiej północy, bo w książce pisane było, że jest tam zimno (a w Bułgarii jest strasznie gorąco, wiem, bo kilka razy byłam), ale w sumie można to kreować po swojemu ;P.

      Usuń
    5. Tak, ja też nie znam osób, którym nie pasują dzisiejsze czasy, bo wolą te II wojny światowej. Ja się czuję w dzisiejszych czasach... nieswojo. Okey, lubię swoje życie, pasuje mi, ale jednak...
      Wolałabym zdecydowanie czasy, kiedy nie jest bezpiecznie. Moja przyjaciółka zawsze mówi, że marzę o tym, co jest jej największą obawą: chciałabym, aby wybuchła wojna (choć wiem, że teraz to są takie bomby, że nie byłoby zupełnie walki. Ten, kto ma więcej bomb wygrywa, dlatego wolałabym czasy drugiej wojny światowej).
      Wiem, że w Bułgarii jest gorąco jak cholera, byłam w połowie czerwca tego roku, to po piasku nie szło iść xD Moja siostra płakała, że jej się nogi poparzyły zanim zdążyła dojść z morza do ręcznika xD Ale ja kojarzę, że Karkarow strasznie chronił miejsce zamku (kojarzysz coś takiego, czy tylko ja sobie to ubzdurałam? xD), np. jak Wiktor opowiadał Hermionie o Durmstrangu. Dlatego też stwierdziłam, że... to że w Bułagrii jest gorąco, a w Durmstrangu zimno, nie przeszkadza temu, aby Durmstrang był w Bułgarii. Mam to dokładnie opisane w rozdziale piątym i do tego czasu chciałam zachować moją koncepcję w tajemnicy, ale własnie wiele osób mi zarzuca, że Durmstrang nie był w Bułgarii. Tak naprawdę Durmstrang może być wszędzie, a jego miejsce możemy wnioskować jedynie po wydźwięku nazwisk (rosyjskie i bułgarskie są bardzo podobne, tak samo jak język)i temperaturze, której sprawę zamierzam wyjaśnić ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
    6. Ja lubię czytać o czasach, w których nie jest bezpiecznie, ale żyć chyba wolę w naszych czasach ;P. Np. w czasach moich rodziców nie chciałabym żyć, bo wtedy wszystkiego brakowało. A rok 2012 jest spoko, choć nieco mnie przeraża to, co się wyrabia.
      W Bułgarii byłam bodajże 4 razy ;P. Ale jakoś tak sobie myślałam, że Durmstrang może być gdzieś w Rosji, a Krum po prostu tam dojeżdżał, bo może miał najbliżej albo po prostu tam mu się łatwiej było dogadać ;PP. No, ale to jest twoja wizja i u ciebie może być w Bułgarii ;). Tylko zamierzasz uwzględnić fakt, ze tam jest gorąco?
      No, ciekawa jestem, jak to rozwiążesz ;P

      Usuń
    7. Hah, pamiętam jeszcze, jak wszyscy wierzyli, że w 2012 r. będzie koniec świata xD
      Ja byłam tam, niestety, tylko raz, ale mam nadzieję, że tam jeszcze wrócę ;D Podobało mi się ^ ^
      Zamierzam rozwiązać, mam nadzieję zgrabnie, problem temperatur. W Bułgarii jest gorąco, w Durmstrangu lodowato. O tyle, co czuję, że mam moc pokłócenia się z kanonem o szkoły damskie, męskie i koedukacyjne, o tyle nie śmiałabym nawet zmieniać klimatu Durmstrangu (według mnie, w tym cały urok tej szkoły xD), a tym bardziej Bułgarii! ;D

      Usuń
  2. Hej! Notka mi się podoba, jednak przestaje podobać mi się Krum, którego Ty kreujesz. Jest taki... bezuczuciowy, nie zdaje (a może zdaje?) sobie sprawy z tego, że jego własna córka się go boi. Poza tym... żal mi Mary. Musi wziąć udział w Turnieju, choć tego nie chce. Koledzy uważają, że tak, czy siak zostanie wybrana... To takie niesprawiedliwe. Jednak moim zdaniem to dobrze, że nie odpowiedziała na pytanie nauczyciela... Powinnaś sprawić, by ta bohaterka była trochę bardziej odważna. Bo póki co jest krucha.
    Jednak to tylko moje odczucia ;)
    Pozdrawiam!
    [iluzja-zla.blogspot.com]

    Ps:. Zmieniłam nick - Tajemnicza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nie chcę, żeby Mary przestała być na razie krucha. Ona taka miała być - mało odważna, ostrożna na każdym kroku, dojrzała aż nadto, opanowana. Są różni bohaetrowie - jedni są radosnymi optymistami, inni są kruchymi, bardzo uczuciowymi i tchórzliwymi szarymi myszkami ;D
      W sumie fakt, że Mary nie odpowiedziała na pytanie nauczyciela nie był przejawem wzrastajacej w niej odwagi, a zwykłego strachu przed reakcją kolegów. To nie był bunt a chwilowe załamanie.
      Wiedziałam od początku, że Krum nie będzie odbierany przez czytelników zbyt dobrze. Ale i czasem takich bohaterów potrzbuje opowiadanie. Mam nadzieję, że gdy do Durmstrangu przyjedzie Hogwart, będę mogła wam zaprezentować gamę trochę bardziej optymistycznych bohaterów ;D Choć każdy będzie się od siebie różnił ^ ^
      Dzięki za komentarz i opnię ;)
      Całuję,
      Leszczyna
      PS Okey, zaraz przemienię w swoich zakładkach ^ ^

      Usuń
  3. Jej, to dobrze, że odzyskałaś konto xD Moich haseł nie zna kompletnie nikt. Raz podałam mojemu bratu, ale to było dawno i chyba nie pamięta.
    Tak sobie czytałam i pomyślałam, że Krum nie jest taki, żeby zrobić coś takiego swojej córce. Tak mi się przynajmniej zdawało, bo zawsze sprawiał wrażenie takiego trochę... zagubionego, ale miłego faceta. Ale potem przypomniało mi się, że przecież on w młodości też był w podobnej sytuacji. Mając jakieś 17 lat był światowym mistrzem quidditcha, a Karkarow pokładał w nim wszelkie nadzieje i także pchał go wszędzie, gdzie popadło. Nie wiadomo, czy był z tego zadwolony. No i przypomniało mi się także, że istnieje coś takeigo jak koło czasu. Ponoć wiele dzieci w przyszłości, gdy ma swoją rodzinę, powtarza błędy swoich rodziców, jest ich kopią (tego się boję osobiście, chciałabym to zrobić po swojemu, ale przecież... yh, nie ważne). No i mamy Mary Krum.
    Nie wydaje mi się, żeby Viktor był na nią aż tak wściekły, jak ona uważa. Myślę, że trochę się zezłości, ale zrozumie. Wbrew pozorom są do siebie podobni.
    No i nie zazdroszczę jej sytuacji w szkole, ale na miejscu jej kolegów też miałabym o niej takie a nie inne zdanie. Trudno myśleć inaczej o dzieciach nauczycieli z tej samej szkoły. Chociaż wg mnie większość dzieci nauczycieli ma wiele cech wspólnych, porównując moich znajomych, haha. Nie żeby coś... xD ale tak jest. ;pp
    Ciekawa jestem na jakiej zasadzie uczestnicy będą wybierani. Bo gdyby ktoś znowu wpadł na pomysł Czary Ognia, to Krum raczej miałby zadanie utrudnione jeśli chodzi o upchnięcie tam córuni. Ale to Twoja wyobraźnia zna tylko odpowiedź :D
    Pozdrawiam
    [lombard-st]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, na mojego bloga też nikt nie zna. Poza tym, nawet jeśli komuś bym podała, nie podejrzewałabym tego kogoś o włamanie. Google podało mi informacje, że ktoś dostał się na moje konto po wielokrotnych podejściach (tak, aż sama byłam zdziwiona, że mówią o czymś takim, oczywiście, ułożyli to jakoś bardziej patetycznie w słowach), więc ktoś, kto do mnie wszedł, nie mógł znać mojego hasła.
      Tak, dokładnie. Krum też zawsze był dla mnie miłym i sympatycznym człowiekiem, który potrzebował trochę… miłości i przyjaźni, a nie ciągłego uwielbienia i fanek. Dlatego tez zwrócił uwagę na Hermionę, która jednak… no wolała Rona. Później Krum spotkał na swojej drodze atrakcyjną wilę, której natura oplotła go sobie wokół palca. Zamiast otrzymać wielką miłość, Krum oprzytomniał nagle z dzieckiem na rękach, że działał pod wpływem uroku i to, czym darzył wilę, nie było prawdziwym uczuciem, mógł się nawet czuć oszukany. Ale mimo wszystko z tego czegoś powstało dziecko, które ma tylko jego, bo matka uciekła, postępując zgodnie ze swoją naturą i bojąc się rozpocząć stateczne życie. I nagle Krum sobie uświadomił, że musi podporządkować wszystko pod nowego członka rodziny. Oczywiście, mógł oddać Marybeth do sierocińca, ale… Ale Wiktor to naprawdę dobry facet pod tą całą powłoką. Zrezygnował z kariery i zamieszkał w Durmstrangu. Od zawsze był zagubiony, a w tamtym momencie jego życie zmieniło się aż zbytnio. Nie miał żadnej pomocy, był zdany tylko na siebie. Dodatkowo, tak jak mówiłaś, w dzieciństwie Karkarow uważał Kruma za złote dziecko i traktował go wręcz przedmiotowo: „Idź, pokaż im, że jesteś najlepszy.”, „Pójdź im udowodnij, że Durmstranczyk potrafi!”. I w końcu Krum obrał jakąś tam swoją drogę wychowania córki, próbując zrobić z niej najlepszą uczennicę i zawodniczkę quidditcha, znającą swoje miejsce w hierarchii dziewczynę, odpowiedzialną i rozumną czarownicę. Wiem, że się niechcący rozpisałam, nie chciałam. Ale po prostu lubię „mojego” (że pozwolę go sobie tak nazwać) Kruma i właśnie nie chciałabym, aby czytelnicy go opatrznie zrozumieli. On w głębi duszy nie jest zły. Zagubił się już dawno temu, a teraz zagłębia się dalej w labirynt, myśląc, że zmierza ku wyjściu.
      Tak, ja też identycznie myślałabym o Mary. Zawsze inaczej patrzy się na dzieci nauczycieli: „Super, piszemy teraz kartkówkę, bo xyz nie wyciągnął wczoraj wieczorem naczyń ze zmywarki” albo „Dzięki xyz sprawdziła zadanie domowe, bo pewnie nie pomył garów i musiała odreagować.” itd. Dzieci nauczycieli mają prze je ba ne.
      Tzn. w ostatniej notce napisałam, że z uwagi na fakt, że podczas ostatniego Turnieju Trójmagicznego Czara Ognia zawiodła, tym razem zawodnicy zostaną wybrani przez nauczycieli poszczególnych szkół, którzy najlepiej znają ich umiejętności, i są w stanie określić, który z uczniów nadawałby się najlepiej na reprezentanta ^ ^
      Całuję i przepraszam, że się tak rozpisałam,
      Leszczyna <3
      PS Całe szczęście, że skopiowałam sobie ten komentarz (ze względu na mój wywód o Krumie), bo mój poprzedni się nie dodał ;D A tak bez bólu wrzucam znów ^ ^

      Usuń
    2. Ja tam wychodzę z założenia, że nikt nie jest w pełni zły, o. No i w sumie to miałam na myśli, co napisałaś :) Poświęcisz mu jeszcze więcej uwagi w opowiadaniu?
      Aaach, no tak, pewnie przeoczyłam tę informację, zdarza mi się :P

      Usuń
    3. Tak, chciałabym wpleść w to opowiadanie również historię Kruma. Pamiętam, że zupełnie na początku rozplanowałam to opowiadanie na jakieś 40-50 rozdziałów. A ostatnio mi się tak fabuła rozrosła (z czego się, mówiąc szczerze, bardzo cieszę ;D), że no coż... będzie troszku więcej, ale na razie nawet sama nie wiem ile ;D
      Hah, mi też się zdaża takie rzeczy przeoczyć ;D Dlateczgo czasem jak u kogoś innego zobaczę, moim zdaniem rażący błąd w jego fabule, to wolę siedzieć cicho, bo zazwyczaj jest tak, że to ja czegoś nie zauważyłam gdzieś ;D No, chyba że jestem stuprocentowo pewna. Ewentualnie dziewięćdziesięcio dziewięcio xD

      Usuń
  4. Rozdział niesamowity!
    Czuję bijące z Mary emocje, tak żywo potrafisz oddać towarzyszące jej uczucia. Lekkość, z jaką przebrnęłam przez rozdział jest równie imponująca. :)
    Nie podoba mi się to, co może spotkać Mary ze względu na nieudzielenie odpowiedzi nauczycielowi. Dlaczego to zrobiła? Rozumiem, że chciała choć trochę zmniejszyć ten dystans między uczniami, ale czy trochę nie przesadziła? Szczerze jej współczuję, chociaż pewnie gdybym to ja była na jej miejscu, postąpiłabym ponownie. Następnie uciekając ze szkoły ;)
    Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejną notkę :)
    Pozdrawiam i życzę masę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Mary zadziała pod impulsem chwili, nie przemyślała tego, co robi. Usłyszała za samą szepty innych, postanowiła udowdnić im, że się mylą. Dopiero kiedy to zrobiła, dotarło do niej, że postąpiła głupio, bo wcale niczego nie musiała udowadniać.
      Ja, znając swój charakter, też bym pewnie uciekła ze szkoły ;D Może wtedy coś bym udowodniła Wiktorowi Krumowi i on by zmienił swoje postępowanie?
      Dziękuję, masa weny się przyda! ;D
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  5. Jestem zachwycona. Po prostu oczarowana. Uwielbiam czytać o Durmstrangu, o jego zasadach, o uczniach, o realiach. Po prostu chłonę te wszystkie informację i podziwiam Twoją wyobraźnię ^^
    Fajnie też czyta się o relacji Mary - koledzy z wydziału.
    Lekcja wróżbiarstwa też była genialna. Sam przedmiot pokazałaś z innej perspektywy. Pokochałam klasę Mary momentalnie. A szczególnie Morozowa. Mam nadzieję, że go nie wyrzucą, bo będzie mi smutno!
    Szkoda mi Mary. Takie życie mają właśnie dzieci nauczycieli (a co dopiero dyrektora!). Nie da się tego uniknąć. Ona nie powinna się tym tak przejmować, no. A ten jej ojciec mnie denerwuje. Jak to się mogło stać, że Mary tak się go boi? Nie mogę sobie tego wyobrazić.
    Jak mam Cię mieszać z błotem, jak na razie jestem tak zachwycona treścią, że nie dostrzegam niczego innego? ;D
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
    Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Tak , też właśnie chodziło o to, że tu nie ma Sybilli, która prowadzi luźno swoją lekcję, każąc wszystkim korzystać ze swojego trzeciego oka. W Durmstrangu wychodzą z założenia, ze wróżbiarstwa można się nauczyć (nie trzeba mieć trzeciego oka), wkuwając właśnie dane zasady np. związane z chiromancją (wróżenie z ręki).
      Morozow już jest wyrzucony ^ ^ Profesorowie w Durmstrangu nie rzucają słów na wiatr ;D Ale i tak kiedy przyjadą już delegacje z Hogwartu i Beauxbatons, koledzy Mary z wydziału zostaną potraktowani przeze mnie trochę po macoszemu, co zresztą widać już po zakładce "Bohaterowie" - nie ma w niej ani jednego ucznia Durmstrangu ;D
      Tak, tak mają dzieci nauczycieli ;D Gdyby mój tata uczył w tej samej szkole, co ja się uczę (nie jest nauczycielem, ale jakby był), byłabym pierwszą osobą, która zmieniłaby szkołę. Podejrzewam, że koledzy i koleżanki, choć nie mówiłyby tego na głos, za plecami tłumaczyłyby sobie moje oceny moim tatom.
      Cieszę się, że Ci się podobało ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna <3

      Usuń
  6. Wiesz no... Nie wiem co mam powiedzieć, bo aż mnie zatkało...:P

    Ach... Kocham przemyślenia Mary [nie wiem czy nie obraziłaby się na mnie gdybym tak do niej mówiła:P], one są tak świetnie opisane, najbardziej podobało mi się to w którym Mary planowała popełnić samobójstwo [ale proszę, nich tego nie robi! *_*] Szkoda mi jej, ja sama przebywam od czasu do czasu z chłopakami, czasem z dziewczynami, [no trochę więcej z chłopakami, nie myśl o mnie źle:P], no ale cały czas z nimi! Mam nadzieję, ze kiedyś wprowadzisz jakąś dziewczynę, która znajdzie wspólny język z Mary.
    Haha, teraz przyszedł czas na skomentowanie mojej ulubionej części rozdziału:* Czyli lekcji z Siemanowem [nie pomyliłam się?]. Muszę powiedzieć, że trochę komizmu się tu wkradło:P Szczególnie śmiałam się po tych wyzwiskach:D Chociaż jakbym stała na ich miejscu, to bym się bała:P Klasa Mary jest świetna!:* Nie jestem pewna czy Mary [przepraszam, ze ciągle nadużywam tego słowa:*] postąpiła słusznie nie odpowiadając na pytanie Siemanowa. No ale bardziej jest ciekawa co Krum zrobi gdy dowie się, że jego córka opuściła się w nauce:( [bo podejrzewam, że Siemanow tak mu to wyjaśni:(]

    Obrzucić cie błotem?!!! 0_0 Wiesz, nie przypominam sobie, żeby zbliżał się Prima Aprilis... I nawet jakbyś bardzo chciała to cie nie obrzucę, bo rozdział jest świetny!

    Przepraszam, że komentarz taki krótki, ale mam dzisiaj szlaban na komputer[ buchahaha! :P] ale udało mi się dorwać więc komentuję na szybko. Ja mi się jeszcze uda dorwać to jeszcze coś dopiszę:P I dorzucę w pakiecie moje porównanie [haha no chyba, że nie masz na nie ochoty, bo ja mam po nich niestrawności:P]

    Pozdrawiam i do napisania wkrótce:*
    Eileen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki? No coś ty! Właśnie długość fajna - lubię taką ;D Komentarze karmią Wena ;D
      Hah, dobrze znam ten ból xD Ja w roku szkolnym często łapię szlabany za niesprzątanie ^ ^ Przez to zazwyczaj opóźnia sie publikacja notek, bo ja mam zazwyczaj szlabany na cały tydzień xD
      Jeśli chodzi o obrzuceniu błotem - oczywiście, nie mówię o czepianiu się wszystkiego, co popadnie - irytuje mnie cos takiego. Ale po prostu mówię, że jeśli kiedykolwiek Ci się coś nie spodoba (albo bardzo nie spodoba. Albo bardzo bardzo nie spodoba xD) to mów mi to koniecznie ;D Ja zawsze widzę swoją twórczość bardzo skrajnie. Czasem mam tak, że coś wydaje mi się tak genialne, że muszę ogłosić to swiatu (prolog tego opowiadania napisałam na początku zeszłego września na jakimś zastępstwie i pamiętam jak na przerwie czytałam go z dumą moim znajomym ), albo słabe. Nigdy nie potrafię niczego swojego obiektywnie ocenić, wyciagając plusy i minusy.
      Hah, ja zawsze w komentarzach mam pełno powtórzeń i doskonale o tym wiem, że mi się nigdy nie chce myśleć nad synonimami ;D W komentarzach nie zwracam też uwagi na interpunkcję, co wygląda czasem komicznie, np. jak tłumaczę komuś jakieś błędy z przecinkami, a sama interpunkcji nie używam (oczywiście, korzystam z niej tak automatycznie, ale się nigdy nie zastanawiam, gdzie wsadzam przecinek).
      Mary nie chciała popełnić samobósjtwa ;D Ona wielką miłością darzy życie. Nawet z początku chciałam, aby na belce był cytat "Wola przetrwania jest dla nas Boga darem", bo, według mnie, dobrze opisuje Mary, ale przeszkadza mi tam to "Bóg". W końcu czarodzieje w niego nie wierzyli. Muszę niedługo przesłuchać parę piosenek i wybrać jakiś odpowiedni cytat na belkę, bo choć ten aktualny mi się podoba, to chyba tutaj nie pasuje.
      Fajnie, że scena w klasie wydała się komiczna, o ile oczywiście nie jest drętwa ;D Bo kiedy ją pisąłam, to aż tak bardzo nie skupiałam sie nad tym, aby ona bawiła ^^
      Całuję i dzięki za wizytę mimo szlabanu,
      Leszczyna ;*

      Usuń
    2. Wiesz ja też nie lubię jak ktoś na siłę próbuje doczepić się czegoś i szuka nawet najmniejszych błędów. Oczywiście jeśli mi się coś nie spodoba to napiszę ci o tym ,ale ten rozdział jak najbardziej przypadł mi do gustu:P
      Haha, ja też zawszę krytykuję swoją twórczość, a w szczególności gdy mój tata mówi, żebym zajęła się recenzją "Pana Tadeusza", a nie pisała jakieś głupie historyjki.-_- On nie ma pojęcia, że ja bloga biorę na poważnie, a odkąd założyłam pierwszego [bloga]moja umiejętność pisania znacznie się poprawiała. Wszyscy myślą, że jak ktoś prowadzi bloga, to żali się innym bloggowiczom, a co ja jestem jakaś emo, czy co? Strasznie mnie to denerwuje!
      No oczywiście, że akcja w klasie była komiczna. Możesz mnie uznać za niezrównoważoną psychicznie, ale gdy nauczyciel na kogoś krzyczy, lub nawet na mnie to tak mi się chce śmiać, ze nie potrafię wytrzymać, więc wszelkie akcje mające miejsce w klasie i takie w których nauczyciel krzyczy na uczniów są dla mnie prze zabawne:P
      Jesteś jasnowidzem?! *_* Tak dostałam szlaban za nie sprzątanie:P Moja mama złapała mnie jak wczoraj siedziałam :* i mam go jeszcze dzisiaj, haha, ale nie ma jej teraz w domu:P

      Ale się rozpisałam:p
      Pozdrawiam:*
      Eileen :P

      Usuń
    3. Tak, dokładnie. Jak blog to od razu wylewanie żali! Dlatego jak ja opowiadam ludziom o moim blogu, to staram się jak najrzadziej używać samego słowa "blog" zastępując go często "stroną".
      Wiesz, powiem Ci szczerze, że moi rodzice z początku (mamo, tato, jeśli to czytacie, to serdecznie was pozdrawiam i całuję! <3 <3 I wcale nie korzystam z sarkazmu czy ironi) też sceptycznie podchodzili do całego mojego pisania. Jak było "muszę napisać w trybie now rozdział", to patrzyli trochę... z pobłażaniem? A ostatnio, kiedy zaczęłam wysyłać swoje prace na konkursy i pokazywałam je mamie (choć nigdy wcześniej nie pokazywałam swoich prac "nieszkolnych" mamie), a potem wygrałam jeden, to się cieszę, że traktują moją pracę na poważnie ;D Fajnie tak, jak mama się pyta "I jak Ci tam idzie? Co ostatnio napisałaś?".
      Wystarczyło tylko pokazać swoje prace i udowodnić, że traktuję pisanie na poważnie ;D
      Hah, no ja jasnowidzem bym chciała być ;D Fajna umiejętność xD
      Całuję,
      Leszczyna ;*

      Usuń
    4. Ja tam trochę się wstydzę pokazywać to rodzicom:P
      Tak, moje koleżanki myślą, ze blog to jest jedynie do wyżalania się! Albo jakieś bzdurne pamiętniki, "O a dzisiaj to złamałam nogę, a potem mnie chłopak rzucił", bla, bla bla! Żenada. Chwała temu kto wymyślił własne strony internetowe, bo dzięki blogowi znacznie poprawiłam umiejętność pisania:*
      Rozważę pokazanie moim rodzicom moich prac, ale chyba by się posikali ze śmiechu, naprawdę! :*

      Pozdrawiam:*

      Usuń
    5. ja w sumie też się wstydzę ;D Szczególnie ff potterowskie!
      Mówiąc szczerze, jak mówię, że piszę ff potterowskie na blogu, to ludzie robią takie oczy, że szok. Pewnie myślą, że piszę sobie opowiadanko z serii "Mój romans z Draconem Malfoyem: poszłam dziś do mojego Dracona i zaprosiłam go na randkę. Było uroczo!!! Choć w kawiarni spotkaliśmy mojego byłego - Fernando Torresa. To już nie było urocze..!!!". Dlatego, mówiąc szczerze, jak już mam patrzeć na ich reakcję na coś takiego, to wolę powiedzieć: "mam stronkę internetową, gdzie publikuję swoje prace. Aktualnie piszę opowiadanie fantastyczne, wiesz, magia i te sprawy" <- serio, zauważyłam, że ludzie inaczej patrzą ;D Od razu podchodzą z takim... szacunkiem do mojej pracy?
      Ja, gdyby nie blogi, to nie wiem, czy bym dziś pisała xD Ja byłam zawsze zbyt leniwa, blogi nauczyły mnie systematyczności w pisania.
      Całuję,
      Leszczyna ;*

      Usuń
  7. ogólnie podoba mi się pomysł na córkę Kruma, ale to już wiesz, bo Ci mówiłam jak zdradziłaś mi ten pomysł. Jednak Turniej Trójmagiczny wydaje się być nieco oklepany i taki... no jak by to ująć? Nie wnoszący nic nowego. We wszystkich turniejach kończy sie na tym, że autorki powielają schematy z powieści. mam nadzieję, że ty mnie jednak zaskoczysz.
    Kolejna sprawa. Rozmyślałam nad tym, jak wykreujesz szkołę i... nie zbyt mi sie to widzi. Ale już mówię, co dokładnie. Mianowicie, że jest to szkoła męska z jednym wyjątkiem w postaci głównej bohaterki. To takie filmowe. Akademia Magii Beauxbatons - żeńska, Instytut Magii Dumstrang - męska. Z tego co wiem w tej szkole był zasada - przyjmujemy uczniów czystej krwi a nie przyjmujemy samych facetów.
    To by było na tyle. A! jeszcze jedno moim zdaniem skoro główna bohaterka jest w szkole z samymi chłopakami to ta jej kruchość mi tutaj jakoś nie pasuje...
    Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chodzi Ci o to, że we wszystkich blogowych turniejach kończy się na tym, że zadania są identyczne jak w kanonie? Tego z pewnością nie zamierzam powielać. To nie miałoby sensu pisać o tych samym zadaniach - w końcu zawodnicy by je znali, jaka to dla nich trudność się z nimi zmierzyć?
      Na pewno wiele rzeczy będzie podobnych, bo tego wymaga kanon. Np. zorganizuję bal bożonarodzeniowy (choć nienawidzę bali na blogach, są takie oklepane... Na co drugim blogu sie pojawiają. Ale jeśli chodzi o Turniej Trójmagiczny, to czuję się wręcz w obowiązku zorganizować bal), ale nie chcę powielać wielu przykładów z książki. Zdaję sobie sprawę, że mogłoby być to niesamowicie nudne, zarówno dla mnie jak i (tym bardziej!) dla czytelników. Chciałabym, aby opowiadanie mimo wszystko czasem zaskakiwało.
      Ja własnie bardziej byłam przekonana do wersji filmowej. Nie chcę ingerować w kanon, raczej dobrze się ze sobą dogadujemy, ale ten fakt koedukacyjnego Durstrangu i Beauxbatons postanowiłam zmienić.
      Całuję,
      Leszczyna ^ ^

      Usuń
  8. Chciałam skomentować po ukazaniu się pierwszego rozdziału (nie lubię komentować prologów w takim stylu, bo nie wiem, co napisać), a tu wracam i pojawiły się dwa rozdziały. Miłe zaskoczenie ;)
    Podoba mi się postać panny Krum, chociaż miejscami jej charakter nie pasuje do towarzystwa samych facetów, jest zbyt dziewczęca, a nie miała kobiecego wzorca, który mogłaby naśladować. Współczuję jej jednak takiego ojca. To nie on powinien decydować o jej życiu, a ona sama. Zarówno w kwestii nauki jak i przede wszystkim Turnieju Trójmagicznego. Aż nie poznaję tego książkowego Wiktora.
    Jednak sama szkoła nie przypadła mi do gustu. Durmstrang nie był szkołą męską, a jedynie przyjmowano tam tylko uczniów czystej krwi. W końcu w każdym kraju to mugole stanowią większość i gdzie podziałyby się czarownice nie znające języka. Taki podział instytutu jest ciekawy, tylko sektor sportowy powinien być osobno, jako ten piąty, czytając miałam wrażenie, że szkołę budujesz dla głównej bohaterki. I jeszcze Durmstrang nie mieścił się w Bułgarii, a gdzieś na północy Europy, prawdopodobnie na Syberii.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że bardzo prosiłabym o informowanie o nowych postach, jeżeli to nie problem.

      Usuń
    2. Miejsce Durmstrangu też postanowiłam wykreować po swojemu, nie narusząc tym samym kanonu. Szukałam długo informacji, czy mogę tak zrobić, i w sumie odnalazłam, że w książce ani razu nie było wspomniane dokładnie, że Durmstang jest szkołą rosyjską. Wnioskujemy tak tylko przez nazwiska bohaterów i piekielne zimno. Tak więc Durmstrang może być tak naprawdę wszędzie. A że język bułgarski jest bardzo podobny do rosyjskiego, problem tkwi jedynie w temperaturze. I myślę że w następnych rozdziałach (bodajże w piątym)uda mi się Was przekonać do mojego pomysły ;D Bo ja ciągle kojarzę fakt, może błędnie, że dyrektorzy Durmstrangu chcieli chronić informacje o położeniu swojej szkoły. Fakt, że panuje w Instytucie zimno, skutecznie odciąga uwagę innych od Bułgarii w której panują gorące temperatury.
      Tzn. z tymi wydziałami to tak, że w końcu trochę głupio brzmiałby "wydział czarnomagiczny", to wywołałoby kontrowersję. Sam Draco mówi w którejś części, że "podobno w Durmstrangu uczą czarnej magii", ale nie są to potwierdzone informacje. Trzeba było pod jakimś wydziałem ukryć tą naukę czarnej magii. Masz rację, że lepiej by może było ukryć czarna magię pod, na przykład, wydziałem z rozszerzoną nauką transmutacji i zaklęć, ale w sumie stwierdziłam, że właśnie pod tym podejrzewające coś osoby mogłyby się doszukiwać tej czarnej magii, więc ukryłam ją pod sportem. Oficjalnie wydział nazywa się "sportowy". I tak, też dlatego czarna magia jest na sportowym, bo Mary jest na sportowym, nie będę ukrywać ^ ^
      Dziękuję za wizytę, komentarz i opinię ;) Naprawdę dziękuję za to, że jesteś ze mną szczera i mówisz, co Ci się nie podoba ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna ^ ^

      Usuń
  9. Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam! Ale nie przeczytałam :( Przeczytam jak wrócę - 16 sierpnia, ok? Mam nadzieję, że mi wybaczysz :'(
    Buziaki,
    zakręcona przez wyjazd Rilla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, przecież nic sie stało! ;) Oczywiście, że się nie gniewam ;* Miłego wypoczynku!
      Kocham,
      Leszczyna ^ ^

      Usuń
  10. Rewelacja! Bardzo oryginalny pomysł, aby akcja działa się w Dumstrangu. Lekcja wróżbiarstwa świetnie napisana. Rany. Nie chciałbym mieć takiego nauczyciela, jakim jest Siemianow. Kosa po prostu. Podoba mi się to opowiadanie, czekam więc na kolejny rozdział. Pozdrawiam. http://pieczecie--magii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i słowa pochwały. Powiem Ci szczerze, że cieszę się, że postanowiłaś powrócić na mojego bloga, już nie aby zaspamować ;) Nigdy nie wchodzę na adresy pozostawione w spamowniku, bez czytania usuwam komentarze ;D
      W każdym razie jeszcze raz dziękuję i idę zapoznać się z twoim blogiem ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  11. Notka bardzo mi sie podobała. Pobudki Krum do nauki mogą być rożne, ale zdecydowanie jej to wychodzi, stad przyszło mi na myśl, ze jej matka może być Hermiona.... Ciekawi mnie,co si okaże... Cora bardziej utwierdzam sie w przekonaniu, ze została zamknięta w bardzo elitarnym więzieniu.o pierwsze, jest jedyna kobieta. Po drugie nauczyciele ja faworyzuja, a koledzy nie są ślepi. Po trzecie nie ma sie komu wyzslic. Czwarte nikt jej nie pomoże sprzeciwic sie woli ojca, szczególnie jeśli taki jest tu regulamin. Bo zdecydowanie nie podoba mi sie to, jak duża władze maja tutaj profesorowie. I ja zdecydowanie wykorzystują. Obrazanie w sposób tak chamstwo uczniów nie świadczy dobrze... Ponadto wszystko wskazuje NA to, ze nauczania jest tam czarna magia, nie obrona... A HogwArt jest szkoła wspaniała, i czuje sie w obowiązku t tutaj napisać :) mysle, ze jakby kogoś tam oddelegowali, to zrobiłby mu duża przysługę hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dumstrang był a Syberii?

      Usuń
    2. Tutaj profesor jest najważniejszy. Występuje hierarchia, która ma nauczyć Durmstranczyków szacunku. Poza tym - gdyby nauczyciele byli tu łagodni i ugodowi, już widzę jak grupa siedemnastoletnich chłopców wchodziłaby im na głowę ;D
      Może by i komuś zrobiliby przysługę, ale rodzice tego kogoś z pewnością byliby wściekli, że wyrzucono ich syna z Durmstrangu ;D Ale w późniejszym czasie też mi się wydaje, że wyszłoby to temu komuś na dobre.
      Nie było w książce powiedziane, gdzie dokładnie leży Durmstrang. Miejsce szkoły było owiane tajemnicą. U mnie Durmstrang jest w Bułgarii ;)
      Całuję,
      Leszczyna ^ ^

      Usuń
  12. Zmieszać cię z błotem nie mam najmniejszego zamiaru, bo rozdział najzwyczajniej w świecie mi się podobał :)
    Bardzo fajnie kreujesz Durmstrang - tak całkowicie inaczej od Hogwartu. Praktycznie nic o nim nie wiemy, a ty zasypujesz nas tyloma świetnymi pomysłami. Podziwiam twoją wyobraźnie ;)
    No cóż, nauczycieli zbyt miłych to tam nie mają. Szczególnie ten Siemanow... Łagodny jak baranek? No może w innym wymiarze :P Jednak cała sytuacja na lekcji nieco mnie rozbawiła. Momentami przypominała mi incydenty w mojej byłej szkole xD
    Biedna Mary, nie dość, że musiała dorastać w takim środowisku, to jeszcze nikt nie szanuje jej zdania. Ciekawa jestem czy w końcu dojdzie do jej udziału w tym Turnieju. Pewności nie mam, ale wydaje mi się, że tak ;)
    Poza tym ci jej znajomi z klasy... Nieznośni i okropni. Patrzą na nią przez pryzmat ojca dyrektora, a to nie jest dla niej miłe. Współczuję jej.
    No to czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci szczerze, że gdybym i ja była w klasie Mary, również patrzyłabym na nią przez pryzmat ojca dyrektora. Jednak tak się mówi, ale krew by mnie zalewała, gdyby do mnie mówiono po nazwisku, a do córeczki dyrektora po imieniu.
      Wszyscy nauczyciele w Durmstrangu są surowi - inaczej klasa chłopaków weszłaby im na głowę. Rada pedeagogiczna jest starannie wybierana przez dyrektora ;D
      Dzięki za wizytę, komentarz i opinię ;D
      Całusy!
      Leszczyna

      Usuń
  13. Przeczytałam rozdział jednym tchem - jest świetny. Podoba mi się Twoja wizja Durmstrangu - nie jest to kopia Hogwartu, tylko nowy, stworzony przez Ciebie świat, idealnie pasujący do opinii tej szkoły. Brawo za to, naprawdę brawo.
    Cóż, ciężko musi się żyć z tak wymagającym ojcem. Nie zazdroszczę Mary, a jeszcze pewnie będzie miała kłopoty przez to, że nie chciała udzielić odpowiedzi na pytanie. Brakuje w niej radości, chociaż nie ma się co dziwić. Ciągle wierzę, że będzie mogła jeszcze być szczęśliwa.
    No i znów będę czekać na niedzielny wieczór :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę i opinię ;) Cieszę się, że Ci się spodobało ^ ^
      Mary na razie nie ma jeszcze powodów do jakiejkolwiek radości, ale kto wie? Może ktoś z delegacji Hogwartu albo Beauxbatons zmieni jej zycie?
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  14. Nie wiem, czy to odpowiednie miejsce na takie pogaduszki, ale innego pomysłu nie mam, chcę tylko zakomunikować, że obejrzałam V jak Vendetta i jestem zachwycona, świetny film ^^,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, nie, nie ma problemu ^ ^ Możesz pisać tutaj ;) (a ja własnie zauważyłam, że nie dodała mi się odpowiedź na Twój komentarz, przez co jestem bardzo zła, bo trafia mnie, jeśli rzeczy martwe nie są mi posłuszne xD Jeśli klikam "opublikuj" to chcę, żeby się opublikowało xD)
      To cieszę się, że Ci się spodobał ;) W sumie ja też teraz nabrałam ochotę na oglądnięcię jakiegoś filmu... Ostatnio nic nie oglądałam fajnego, chyba że liczymy "Pamiętniki z wakacji" ;D

      Usuń
    2. A no właśnie, bo aż poczułam się pominięta, haha :D
      Zależy co lubisz. Poleciłabym Ink, Tajemnicę Brockeback mountain, Prestiż czy Iluzjonistę, ale co kto lubi :)

      Usuń
    3. Przepraszam, naprawdę ;) To wina mojego modemu, widocznie przerwało mu się połączenie czy coś... Choć zwykle ja mi się pojawia, że przerwało łącze, to wystarczy, że je naprawię i odświeżę stronę, a komentarz się dodaje ;D
      Tajemnicę Brockeback Moutain oglądałam, jak byłam jeszcze bardzo mała, ale już wtedy mi się podobało. Bardzo, bardzo wzruszące!
      A mówisz o iluzjoniście z 2010 czy z 2006 roku (wiem, że głupie pytanie, ale filmweb się mnie pyta, którego z filmów recenzję chcę przeczytać)? ;D
      Spodobał mi się opis filmu "Ink". Uwielbiam inteligentne kino, w trakcie którego trzeba myśleć i łączyć fakty ^ ^ No i moim ulubionym gatunkiem jest "Dramat" ;D
      A ty często oglądasz filmy? ;)

      Usuń
    4. Oj taaak, często, jedno z moich ulubionych zajęć *.* Tylko ostatnio jakoś nie mam na to czasu, ale też za bardzo wciągnęłam się w serialu (to uzależnia, cholera). Na podstronie o sobie mam link do swojego filmweba jakbyś była zainteresowana :) Iluzjonista z 2006.
      Oj tak, w takim razie Ink Ci się spodoba. Lubię wynajdywać takie perełki, o których nikt nie słyszał, a szkoda.

      Usuń
    5. To wejdę sobie potem ^ ^
      Ale kupujesz wtedy filmy/wypożyczasz/ściągasz?
      Ja ci powiem, że lubię oglądać filmy, ale takie... jakby to ująć... sprawdzone. Oglądam tylko takie, jakie są mi polecone przez znajomych albo kiedy przeczytam jakąś dobrą receznję/ciekawy opis. No i ja w sumie mam trochę... dziwny gust ;D Filmy, które podobają się innym, nie wywołują na mnie szczególnego wrażenia (np. Stowarzyszenie Umarłych Poetów było moim zdaniem... takie strasznie zwyczajne. A Sucker Punch, który dla wielu jest słabym i nudnym filmem, poza tym podobno skutecznie odtrąca tytuł , oczarował mnie całkowicie *,*)

      Usuń
    6. Nie powinnam tego pisać chyba na forum publicznym, ale ta trzecia opcja xD Lub idę do kina. Statystycznie najwięcej osób, które ściągają filmy, chodzą także najczęściej do kina :D
      Hyhy, mi się Stowarzyszenie podobało, a tego Sucker Punch nie widziałam i nie słyszałam. Ja przez takie wyszukiwanie filmów nieznanych, albo oglądanie głównie dla aktorów (co się zdarza, oj zdarza) mam zaległości w takich "klasykach". Np Matrixa w całości do dziś nie widziałam.
      Ja najbardziej lubię dramaty i thrillery, ale elementy fantasy/magiczne też mnie okropnie kręcą, ale muszą być zrobione z należytą klasą, o :D

      Usuń
    7. ja też raczej ta trzecia opcja ;D Książki (powieści) też rzadko kupuję - mam może maxymalnie 10, jakie sie nazbierały przez moją cąłą ezgystencję na półce (wstyd się przyznać)?
      Ja przez Matrixa nie mogłam przejść, przyznaję się bez bicia. Do dziś nie wiem, o czym to coś jest ;D
      Ja, jak już mówiłam, też głównie dramaty, ale też do kryminału lubię przysiąść ;D No i sporadycznie obyczajowe. Np. jest taki polski film (tak, wiem, fraza "polski film" zniechęca na wstępie każdego, komu to mówię) "Pogoda na jutro" (nie trwa więcej niż półtora godziny i można go obejrzeć w całości na YT, dlatego, jak mam ochotę popłakać, to go sobie raz na jakiś czas włączę) - według mnie genialny. Też z czystym sercem mogę polecić, choć w sumie nie wiem, jak się zapatrujesz na obyczajowe ^ ^
      Tak, znam to oglądanie dla aktorów ;D
      Wiesz, nie mogę nigdzie znaleźć tego linku do filmwebu. Gdzie go tam pochowałas? ;D

      Usuń
    8. No jak no, tam na dole xD
      http://www.filmweb.pl/user/Legilimencja prosz ;p
      Ja też nie kupuję, korzystam z gminnej biblioteki, aż mnie się już o kartę ani nazwisko nie pytają xD
      Haha, no "polski film" nie kojarzy się dobrze ;p Ale np "Sala samobójców" mnie powaliła na kolana. Może kiedyś przysiądę do "Pogody..." jak będę miała nastrój na płakanie i takie tam. Obyczajówki w sumie trochę mnie nudzą, ale to też wiele zależy od scenariusza.

      Usuń
    9. Nie widziałam, ja ślepy człek jestem w ogóle ;D
      Mnie też nie pytają ;D Choć ostatnio zaniedbałam czytanie, to się pani upewnia, pytając czy napewno nazywam się tak i tak, bo już nie kojarzy ^ ^
      Hah, ja jak szłam na salę samobójców to pamiętam że nie miałam jeszcze wymaganych 15 lat (chyba dopiero jeszcze 13 miałam xD) i toczyłyśmy z koleżanką bój, żeby nas w puściła na ten film. Same nie wiemy, jakim cudem go w końcu wygrałyśmy xD Ale rzeczywiście sala samobójców była świetna ;d
      Ja zarówno nie lubię obyczajówek w książkach (jeny, mam dość tych ciągłym problemów nastolatek, które są w nich przedstawiane) jak i w filmach, ale "Pogoda..." mi się podobała ^ ^
      O, widzę, że bardzo lubisz też Shutter Island ;D Kurcze, ja obejrzałam cały film oprócz końcówki! Bo my oglądamy często filmy na angielskim i Shutter Island nasz nauczyciel rozłożył chyba na trzy lekcje. I oczywiście byłam na pierwszych dwóch, a na trzeciej nie! A podobno końcówka niesamowita i zaskakująca! ^ ^

      Usuń
    10. oj tak, końcówka świetna, dlatego tak mnie ten film zachwycił :D
      Nie lubię oglądać na lekcjach, chyba, że jest kilka pod rząd i zmieścimy się czasowo. Bo z przerwami to już nie to samo.
      Haha, poczekaj, aż będziesz musiała przeczytać "Nad Niemnem"... Naprawdę, nie wiem jakim cudem przez to przebrnęłam i nawet dostałam 5 z odpowiedzi z tej lektury xD
      Yyy... ja mam wrażenie, że ostatnio utrwalił się jakiś idiotyczny wizerunek nastolatek. Nie wiem, ale no ej nie wszystkie są tipsiary itd. Jasne, dziwne rzeczy się teraz dzieją z ludźmi, ale... Tak, też wkurzają mnie te "dylematy" nastolatek xD

      Usuń
    11. Ja też nie przepadam za ogladaniem na lekcjach, jednak w zeszłym roku byliśmy o tyle w dobrej sytuacji, że mieliśmy dwa języki pod rząd, a potem godzinę wychowawczą (mój wychowawca uczy angielskiego), więc czasem jak wypadał niemiecki przed angielskim, co zdarzało się dość często, to mieliśmy złączenie grup i bite trzy godziny ogladania filmu ;D Gorzej jak niemiecki nie wypadał... Wtedy to już trzeba było z przerwami oglądać ;D
      Aż tak straszne? Ja myślałam, że po "Panu Tadeuszu" (którego 10 ksiąg przeczytałam w jeden dzień! Czuję, że powinno się mnie wpisać do kręgi rekordów! To przez adrenalinę, zaczęłam czytać dzień przed sprawdzianem z tej lektury) nic mnie nie zaskoczy ;D
      Tak, zazwyczaj tylko ciąże, zdrady, romanse i dragi. Oszaleć idzie ;D

      Usuń
  15. O, Mary jest niesamowicie wrażliwa jak na osobę, która wychowywała się w otoczeniu mężczyzn. A tak poza tym, czuję się w obowiązku poinformować Cię, że odkąd jakiś czas temu przeczytałam Dowieść Niewinności, jesteś przyczyną moich wiecznych kompleksów. Uwielbiam to, co piszesz! I do pięt Ci nie dorastam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i jest racja, że Mary to osoba zbyt wrażliwa. Jakoś tak zawsze była zamkniętą osobą i podporządkowaną innym, więc właśnie sie nie wybiła w tym towarzystwie chłopaków, a jedynie jeszcze bardziej skuliła w sobie. Ale może i racja, że zjechałam ten temat, po prostu mnie sie wydawało, że tak będzie dobrze, jak wykreuję Mary ^^
      Bez przesady ;D Aż mi teraz głupio ;D Cieszę się, że moja twórczość aż tak Ci się podoba ;D
      Caluję,
      Leszczyna ;*

      Usuń
    2. Ee, w porządku, podoba mi się taka. Wprawdzie to rzeczywiście mało możliwe, no ale różne rzeczy się zdarzają, to może i taka by mogła. :)
      Nie ma powodu, żeby Ci było głupio. :D
      I oczywiście czekam niecierpliwie na następny rozdział.

      Usuń
    3. Różni są ludzie ;D ale dziękuję za zwrócenie uwagi na charakter Mary, popracuję nad nim ^ ^

      Usuń
    4. W porządku. :) Aha, i informuj mnie o nowych notkach, bo chciałam, ale o tej mnie nie poinformowałaś. ;)

      Usuń
    5. Właśnie! To dlatego, że nie mogłam znaleźć Spamownika, a nie jestem z tych, co powiadamiają pod notkami, bo sama wiem, że to dość drażniące.
      Posiadasz spamownik? ^ ^

      Usuń
  16. Hmmm. Hm. Hm. Hmmmm
    Dobra, może za dużo tych "hm". Nie wiem, czy mówiłam Ci to już wcześniej, ale trochę ciężko mi czytać o twoim Durmstrangu. Mam w głowie swoją własną wizję ten szkoły i jest ona zupełnie inna, niż twoja. Czytając, porównuje je sobie i nie mogę powstrzymać myśli "to nie tak powinno być!" albo zupełnie odwrotnych "tak, właśnie tak!". Miejscami skupiam się na tym bardziej, niż na głównej bohaterce, co jest złe ; ) Nie jest to jednak twoja wina, tylko moja, bo kiedyś poświęcałam zdecydowanie za dużo czasu na myślenie o tej szkole.
    Może skończę gadać bez sensu i przejdę do właściwego komentarza. Prosiłaś o szczere opinie, dlatego mam nadzieję, że nie obrazisz się, jak zacznę od minusów. Nie do końca rozumiem strach Mary. Panicznie boi się swojego ojca, ale ja tego nie czuję. Nie dałaś żadnych poważnych powodów, żadnych wydarzeń, które pozwoliłyby mi również się bać. Jak na tę chwilę, mam wrażenie, że główna bohaterka wszystko wyolbrzymia. Może zamiast opisywać tylko uczucia, warto pokazać czytelnikowi ich źródło? Bardziej konkretnie, bardziej opisowo.
    Co do samej Mary, to musisz uważać, by nie zrobić jej zbyt... słabej. Mimo wszystko jest arystokratką,jedyną dziewczyną w szkole, córka dyrektora! Powinna mieć w sobie więcej siły i pewności siebie - choćby udawanej, choćby przybieranej tylko wśród innych.
    Plusem na pewno są wyraziści bohaterowie i świetne dialogi. Strasznie podobała mi się sprzeczka nauczyciela z uczniem. Czuć było w tym energię, złość i dumę. To niesamowite, że potrafisz tak dobrze ukazywać emocję.
    Uwielbiam twoje opowiadanie i nic nie zmieni mojego zdania. Twój styl pisania, lekkość i wyrazistości historii urzeka mnie i sprawia, że nie mogę doczekać się kolejnych części. Piszesz świetnie, a moje zastrzeżenia są tylko dlatego, że wymagam od Ciebie więcej, niż od innych. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem. Nigdy nie czytałam żadnego opowiadania o Durmstrangu, więc nic nie wpłynęło na moją decyzję wyobrażenia sobie tej szkoły, i też nigdzie nie musiałam porównywać czyichś wyobrażeń ze swoimi. Zdaję sobie sprawę, że gdybym znalazła się w takiej sytuacji, co chwila bym porównywała swoje myśli z cudzymi ;D
      Oczywiście, że się nie obrażę. Dwa wspomnienia Mary, które dotyczą również jej ojca, pojawią się w dwóch następnym rozdziałach. A jeśli chodzi o wyolbrzymianie; Mary zdarza się wyolbrzymiać całą sytuację. Np. prolog od początku do końca pisany był, korzystając z takowego "wyolbrzymienia".
      Masz rację, ze może bardziej powinnam skupić się na psychologii Mary. Z pewnością się nią jeszcze zajmę.
      Jeśli chodzi o wyrazistość bohaterów - poświęciłam bardzo dużo czasu na wykreowanie takich postaci jak James, Albus, Lily czy Rose. Chciałam ich dopieścić, jak tylko mogłam ;D Mam nadzieję, że w następnych rozdziałch uda się coś o nich powiedzieć.
      Dziękuję Ci serdecznie za tak wnikliwą i dokładną opinię! Cieszę się, że podoba Ci się mój styl pisania ;)
      Miałabym Ci mieć za złe jeden z najlepszych komplementów, jaki podczas isteninia tej historii usłyszałam? ^ ^ "Wymagam od Ciebie więcej niż od innych" było naprawdę jednym z nich. Jakoś tak... miło mi się zrobiło ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  17. Taki komiczny był ten rozdział ;) Jedno zastrzeżenie: Oni nie mogą do niej mówić Maryś bo tam nie występuje 'ś' przynajmniej w teorii ;) Ogólnie jestem pod wrażeniem twojej weny i , jakby nie patrzeć, talentu. Dlaczego? Nigdzie nie spotkałam takiego rodzaju opowiadania. Zawsze to był Hogwart, gdzie na opowiadaniu Rowling można było się wzorować. Tak więc wielki szaczun i gratki. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam, Ever(ka) P.S. Teraz będę występować pod nickiem akolorowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie się zastanawiałam, czy mogę napisać "Maryś" jako że to tłumaczenie na polski. Ale jeśli to tak rzuca się w oczy, to lecę poprawić ^ ^
      Właśnie nie mam teraz weny, od soboty piszę jeden rozdział i nie potrafię go skończyć... Może dziś zarwę noc i mi sę uda xDDD
      Dziękuję za opinię ;*
      Całuję,
      Leszczyna
      PS Okey ;D W sumie "akolorowa" jest ładniejsze od Ever(ka) ;D

      Usuń
  18. Tu Lizenne. Ja tylko kilka słów, kochana:
    Fenomenalne. Wiesz co? To pobija NAWET dowieść niewinności. Jesteś genialna. Moja idolka ever. *****

    ; *

    Lizz/Śmierciożerczyni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, mówiąc szczerze, mam naprawdę nadzieję, że to jest lepsze od Dowieść Niewinności, bo Dowieść Niewinności mi się nie podoba ;D Chyba napiszę to w roku szkolnym jeszcze raz ^ ^
      Kocham ;*

      Usuń
  19. Cześć. Przepraszam, że tak późno, ale byłam na wyjeździe i po prostu otrzymałam sporo powiadomień, a Ty mnie jeszcze na dodatek nie poinformowałaś :)
    No to tak :

    Tworzysz naprawdę przyjemne opisy, kogo, że jestem ich miłośniczką, to mogę Ci podziękować :) Bardzo do gustu przypadły mi również dialogi, które były inteligentne i naturalne. Oczywiście dużym plusem tego rozdziału była paleta emocji, jaką pokazałaś po naszej bohaterce. Był strach, był ból, ale także złość, pokazana w scenie ze sprzeczką.
    Muszę szczerze przyznać, że współczuję Mary, za to, że inni oceniają ją przez wzgląd na ojca, który jest dyrektorem. On też zresztą miał w kwestii zdrowia psychicznego dziewczyny sporo do powiedzenia. No, może nie rzucał się na nią z nożami, ale było blisko xD
    Mary jest młodą, atrakcyjną ( I think so xD ) kobietą, a przez troskliwego ojca ( powiało sarkazmem ) , zupełnie nie docenia radości tego wieku. To naprawdę przykre, zwłaszcza, gdy widzi, że inne osoby mają lepiej.
    _______________

    Pozdrawiam serdecznie i z góry przepraszam, że mój komentarz nie może pochwalić się dużymi rozmiarami, ani twórczą treścią, jednak mam jeszcze trochę zaległości blogowych po urlopie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie poinformowałam? Serio? Naprawdę przepraszam! Informowałam o tym poście w trybie bardzo szybkim, bo akurat po automatycznym dodaniu nad jeziorem nad którym mieszkam, rozszalała się burza. Osobiście nie boję się jej, nawet ją lubię, ale z kwestii bezpieczeństwa wolę zawsze odłączyć modem, żeby nie ściągał sygnału. Tak więc naprawdę przepraszam, jeśli podczas tego wyścigu z czasem, ominęłam Twojego bloga! ;*
      Hahaha, Mary jest strakcyjna, jest ;D Choć chyba nie powinnam tego mówić, bo chyba podświadomie wykreowałam jej wygląd na podstawie swojego xDD Tzn. na pewno z pełną świadomością odziedziczyła po mnie lekko zgarbiony kark ^ ^
      Tak naprawdę, Turniej Trójmagiczny to najlepsze, co mogło się zdazyć Mary - w końcu pojawia się jakaś szansa na nowe życie i znajomości.
      Dziękuję Ci za tyle miłych słów i pochwał! Z pewnością zachęcają one do dalszego pisania! ;3
      Całusy!
      Leszczyna

      Usuń
  20. Jej, ile Ty masz tu komentarzy...Gratuluję ^^ Mam nadzieję, że uda mi się w moim komentarzu wtrącić swoje 3 grosze ;)
    Co do rozdziału - piszesz jak rasowa pisarka. Twój styl naprawdę jest jednym z najlepszych, jakie czytałam.
    Treść rozdziału za to była dość...smutna. To takie niesprawiedliwe, że ludzie oceniają Mary przez pryzmant jej ojca. Strasznie mi jej żal, ale w tym rozdziale udało mi się z nią nawiązać taką jakby...więź. Polubiłam ją, naprawdę i gdybym mogła, z chęcią zostałabym jej przyjaciółką. Cóż, widać wykreowane przez Ciebie postacie głównych bohaterek wzbudzają niezwykłą sympatię :)
    Bardzo mi się podobała ta lekcja wróżbiarstwa. Dobrze ukazałaś surowość Durmstrangowych nauczycieli. A ten Siemianow to już w ogóle okropieństwo. Ale uśmiechnęłam się przy tym przepytywaniu - jakbym widziała moją lekcję fizyki ^^
    Na końcu jednak miałam ochotę potrząsnąć Mary, aby tego nie robiła. Ale rozumiem, że chciała udowodnić, iż nie jest wszystkoumiejącym pupulkiem nauczycieli. Cóż, mam nadzieję, że opinia chłopaków ją nie zdominuje. Ona jest zupełnie inna, niż Narc z Twojego poprzedniego opowiadania. Nie jest pustą blondynką, przykłada się do nauki i ma barwną osobowość. Naprawdę ją lubię :P
    Podobał mi się też fragment z tym, że Mary uczy się wszystkiego dla ojca, że to on w okrutny sposób ją motywuje.
    Kurczę, mam nadzieję, że nie będzie na nią zły za ten incydent z Siemianowem. Przecież raz na całe życie można czegoś nie umieć! Ona jest naprawdę biedna...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest ich wcale aż tak dużo, bo przecież połowa należy do mnie ^ ^ Ale mimo wszystko dziękuję za gratulacje ;)
      Jeny, dziękuję, że tak uważasz! Cieszy mnie, że podoba Ci się mój styl pisania ^ ^
      Hah, serio moje główne bohaterki wzbudzają sympatię? Ja ich własnie nie lubię ;D Tzn. nienawidziłam Rose, Mary nawet polubiłam ;d Ale innych bohaterek też raczej nie lubię ^ ^
      To dlatego, że Narcisse czuła się wilą i była całkowicie świadoma swoich wartości. Z Mary jest zupełnie inaczej, nie ma czaru, nie może uważaś się za prawdziwą wilę. Kiedyś się okaże, dlaczego ^ ^
      Całuję i dziękuję za tak miły komentarz ;*
      Leszczyna

      Usuń
    2. Nienawidziłaś Rose? To dlatego ją zabiłaś? Nie no żart :P W każdym razie i Mary i Rose bardzo lubię ;)

      Usuń
    3. Ja ci powiem, że morduję zazwyczaj osoby, które bardzo lubię ;D
      W Dowieść Niewinnośći postaci umierały średnio co 10 rozdziałów (Nicotine, Hugo i Rose, chyba że kogoś przypadkowo pominęłam xD) xDDDD W sumie nie wyobrażam sobie opowiadania, w którym nie zabiłabym jednego/dwóch bohaterów ^ ^

      Usuń
  21. W końcu jestem! Przepraszam, ale przez ten tydzień nie było mnie w domu no i nie miałam dostępu do internetu. ;/
    Co nieco znam sytuację Mary, bo w końcu sama wychowałam się wśród dwójki starszych braci, którzy uparcie zmuszali mnie, abym bawiła się z nimi w wojnę, grała w nogę, łaziła po drzewach i po budowlach... Ale to jednak nie to samo co życie Marybeth. ;)
    Ten Siemianow jest jeszcze gorszy od Snape'a znęcającego się nad Nevillem. -,- Nie jestem pewna czy Mary postąpiła słusznie, chłopacy szybko mogą o tym zapomnieć i znów się z niej nabijać, ale co się stało to się nie odwróci.
    Nadal jestem ciekawa, który z Potterów przybędzie do Durmstrangu ;D Już nie mogę się doczekać ich przyjazdu. Zdradzisz mi za ile notek to nastąpi? ;]
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, doskonale to rozumiem ^ ^
      Tzn. do Durmstrangu przybędzie dwójka Potterów (jakże bym mogła któregokolwiek zostawić w Hogwarcie! xD), tak w formie delegacji. Będzie też Lilka, Rose, Fred, Scorpius i paru innych hogwartczyków, ale tylko jeden z nich będzie brał udział w Turnieju. Reszta pozostanie w Hogwarcie w roli kibiców, u Rowling też tak było ^ ^
      A delegacje przyjadą w piątym rozdziale ;3 Już się nie mogę doczekać! Nie lubię pierwszych czterech notek, no ale wprowadzenie zawsze jakieś wypadało napisać ^ ^

      Usuń
  22. Moja droga, życzę powodzenia na rejestrowym konkursie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję ;* Moja praca jest już napisana, muszę tylko ją skrócić, bo na razie mam ponad 340 słów ;D A z tego co sobie policzyłam (w myślach, więc może być źle xD) może być maxymalnie 315 ^ ^ Myślę jednak że jeśli dobrze zmodyfikuję wstęp, to będzie dobrze ;D
      A Ty też bierzesz udział?

      Usuń
    2. Nie, nie biorę udziału, jakoś temat mnie nie zaciekawił, ale wyłowiłam ze spisu uczestników znajome nicki i życzę Wam wszystkim powodzenia. Pewnie przeczytam Wasze prace i zobaczę, co tam ciekawego napisaliście ^^

      Usuń
    3. Ja Ci powiem, że mi się temat opisu też niezbyt podoba... W sumie wydaje mi się, że chyba minęłam się zbytnio z celem, bo zamiast opisu wyszło mi chyba krótkie opowiadanie o bombonierce w roli głównej, ale... no cóż, czystego opisy nie jestem w stanie napisać, bo jak się zabrałam, to mi nagle mini historia wyszła przypadkowo. Wyślę ją do Jaenelle, najwyżej stwierdzi, że nie spełnia regulaminu, to zdyskwalifikuje xDDD
      Ja też jestem ciekawa paru opisów ;D Na przykład nie mogę się doczekać opisu słoiku ogórków ^ ^

      Usuń
    4. A może akurat taka historyjka będzie fajna? Zobaczymy ^^
      Ja też jestem ciekawa opisu słoiku, choć osobiście nie miałbym do tego pomysłu. Gdybym brała udział, najbardziej chyba chciałabym dostać strój balowy ;)

      Usuń
    5. Hm, a mi bukiet róż chyba najbardziej podchodzi. strasznie bym chciała bukiet ;)

      Usuń
  23. "- Maryś, spokojnie. Już kończymy – zaśmiał się Albert, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu i oceniając miejsce aktualnego pobytu bibliotekarza." - nie no, Maryś? Fajnie ją nazwał haha . Podoba mi się ;d
    "Zwyczajnie wpatrywałam się w Aleksiejego z szeroko otwartymi ustami. " - Aleksiejego? A nie przypadkiem Aleksieja? Chyba tak się odmienia :)
    Współczuję bardzo Mary. Żyje ciągle w cieniu swojego popularnego ojca ;/ Nie ważne na co ma ochotę, czego chce. Zawsze musi robić to, czego on od niej wymaga. Co to za życie, w którym musimy całkowicie podporządkowywać się swoim rodzicom? Choć raz przydałoby się przeciwstawić.
    I z kolegami też nie ma łatwo. Przecież każdy z nich będzie miał do niej żal, jeśli to ją wybiorą na reprezentantkę Durmstrangu. To takie błędne koło. Co zrobi, to i tak będzie dla kogoś źle ;/ Tylko czemu nikt nie myśli o niej? O tym, czego ona pragnie?
    Lubię Giorgija. Jest taki twardy i nie da się łatwo udobruchać ;d Chociaż, może po groźbie nauczyciela jednak zmieni swoje nastawienie? A może nauczyciel tylko się droczył? ;>

    Tak się zastanawiam, bo wszyscy myślą, że Durmstrang jest w Bułgarii, a przecież tak naprawdę tylko pochodzenie Kruma zostało potwierdzone w książce. Mi tam nazwisko poprzedniego dyrektora pasuje bardziej do Rosji, zawsze miałam takie wrażenie, że to właśnie tam jest :D A jak u Ciebie? Zdecydowałaś się na Rassije, czy Bułgarię? ;) Wiem, że pytanie nie tyczy się nijak opowiadania, ale tak z ciekawości pytam xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Durmmstrang według Rowling jest w Rosji albo w Norwegii (nie wiadomo dokładnie xD), ale u mnie jest w Bułgarii, bo to taka moja prywatna fanaberia, którą potrafiłam racjonalnie wytłumaczyć na fabule (i zrobiłam to w rozdziale piątym ^ ^).
      Z pewnością Siemianow się nie droczył, on nie z tych ;) Mówił śmiertelnie powaznie i Morozow już raczej nie pojawi się na fabule, ewentualnie zostanie gdzieś wspomniany z imienia i nazwiska. Został wydalony i tyle go widzieli ;)
      Tak, odmienia się Aleksieja - anologicznie do Macieja, jak to powiedziała mi przydatnie pieriestrojka ;) Muszę to w końcu poprawić, dziękuję za przypomnienie ;P
      Całuję i dziękuję za wizytę, komentarz oraz opinię!
      Leszczyna

      Usuń
  24. Kocham Twoje opowiadanie! Uwielbiam poczytać sobie twórczość kochanej Leszczyny, gdy jestem w trakcie brnięcia przez te wszystkie książki, które nie wiem jakim cudem dopuszczono do druku... Długi rozdział - to co kocham ^^
    Fabuła jak zwykle świetna (to już chyba wiesz, bo ciągle Ci to mówię). Ale nie jestem pewna jednej rzeczy, mianowicie ,,Aleksiejego". Moi rodzice uczyli się rosyjskiego (ja, patriotka, uczę się niemieckiego xD) więc się ich zapytałam. Według nich powinno być ,,wpatrywałam się w Aleksieja", a nie ,,w Aleksiejego". Nie jestem ekspertką więc sprawę zostawiam Tobie.
    O, właśnie zobaczyłam, że niejaka Freya też zwróciła na to uwagę ;)
    Miłej końcówki wakacji,
    buziaki
    ~Rilla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeny, dziękuję ;*
      Choć, mówiąc szczerze, rzeczywiście się czasem dziwie, jak wydawnictwa, które uważam za dobre, wydają momentami tak badziewne książki... a literatura młodzieżowa w Emipku to już wgl mnie powala... Te niektóre "bestsellery" są śmiechu warte ;)
      hah, ja też uczę się niemieckiego. Nienawidzę go ;D Z wzajemnością.
      Tak, tak, wiem, że tam jest błąd, ale nie miałam okazji go poprawić. Pieriestrojka mi już o nim powiedziała ;) Mimo wszystko dzięki za wspomnienie o tym w komentarzu! <3
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  25. Boże jak ty realistycznie opisujesz, można wszystko sobie wyobrazić. Jednak przeraża mnie ta szkoła, jakaś tragedia, jak można tak traktować uczniów? I że niby Hogwart jest zły? Uczniów można zachęcić do nauki, nie koniecznie takim zachowaniem. Czekam an to kiedy ona się sprzeciwi ojcu, chociaż naprawdę widzę postęp w ostatniej części, zaczyna żyć swoim życiem, powolutku, ale zawsze ;)
    Podziwiam Cię, że piszesz akie długie rozdziały, a masz i tak zamiar napisać ich 70 i mam nadzieję, że dotrwasz ;)
    Następna młoda osoba ( w porównaniu do mnie, mam 21 lat), która piszę dużo lepiej ode mnie i Ci tego zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również mam wielką nadzieję, że uda mi się dotrwać do tych 70 rozdziałów. Mam dużo weny i pomysłów na to opowiadanie, a prawie 1/4 historii jest już spisana, więc może sie powiedzie ;) Trzymam kciuki sama za siebie ^ ^
      Dziękuję za tyle miłych słów! <3

      Usuń
  26. Styl masz naprawdę niesamowity. Świetnie i lekko się czyta mimo, iż tematyka jest poważna. Cztyać o cudzych troskach i cierpieniach nie jest łatwo, ale twoje notki trzymają napięcie na odpowiednim poziomie. Powoli staram się nadrabiać rozdziały, zapraszam też do mnie jeśli masz ochotę. Jestem ciekawa twojej opinii.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie wpadnę niedługo do cb - już sobie zapisałam adres twojego bloga w rzeczach do zrobienia przez przerwę świąteczną ;)
      Dziękuję za takie komplementy! To naprawdę miło przeczytać, że ma się dobry styl, bo według mnie - to on jest najważniejszy. Jak nie pasują w danym opowiadaniu wydarzenia/bohaterowie - w następnym danego autora może przypadną komuś do gustu. ale styl jest zazwyczaj taki sam we wszystkich opowiadaniach.
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń
  27. Nie wiem, czy już to komentowałam jako arwen_LivTyler, ale skomentuję jeszcze raz. Durmstrang wydaje mi się tak straszny, że aż niewiarygodny. No i bez przesady, z powodu jednej złej odpowiedzi tak poważne kłopoty? Tak, wiem, bardzo trudno utrzymać w opowiadaniu pewne proporcje w dręczeniu bohaterów, ale staraj się.
    Oczywiście jest dużo rzeczy, które mi się podobają. Na przykład to, że bohaterka nie chce zostać wybawicielką Wszechświata, no i to, że opisujesz właśnie Durmstrang, anie Hogwart, jak wszyscy.
    No i mam takie skryte pragnienie: chciałabym, żeby Mary zakochała się w Albusie Severusie Potterze. ten Z rozdziału "19 lat później" zapowiadał się na takiego słodkiego chłopca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, sprawdziłam i nie komentowałaś ;)
      Ale chodzi Ci o Gregorija czy o Mary? W pierwszym przypadku chłopak wyleciał za całokształ - wszyscy nauczyciele się na niego skarżyli - nie tylko się nie uczył, ale i pyskował. Lekcja wróżbiarstwa przeważyła jedynie szalę. Jeśli chodzi o Mary - oczywiście, że nie dostanie ona żadnej kary - po prostu dziewczyna strasznie panikuje.
      Hah, powiem Ci, że też jestem fanką Albusa - był przeuroczy <3 Na pewno relacje Marybeth i Albusa będą bliskie, ale nie obiecuję, jak bardzo ^ ^
      Całuję,
      Leszczyna

      Usuń

ZNICZE