Trudne sytuacje
powinny hartować, ale mnie coraz bardziej pogrążały w grząskim piasku, z
którego trudno się było wydostać. Miałam ochotę krzyczeć z prośbą o ratunek,
ale wiedziałam, że jej nie otrzymam. Kto mógł mi pomóc? Kto chciał?
- Krum!
Doskonale znałam ten głos, ale nie
słyszałam go od bardzo dawna. Tak naprawdę od momentu naszej kłótni we wrześniu, już w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, a
wręcz staraliśmy się siebie unikać. Nie spoglądaliśmy nawet w swoim kierunku, o
wspólnym spędzaniu czasu już, oczywiście, nie wspominając.
- Frey? – Odwróciłam się,
przecierając prędkim ruchem swoje oczy, aby nie było widać w nich śladów łez.
Wciąż jednak pozostawały zaczerwienione.
Przez jedną krótką chwilę
zastanawiałam się, czy może Kurt chce jeszcze raz mnie przeprosić i w końcu się
pogodzić. Mimo podłego humoru od początku definitywnie powiedziałam sobie
„NIE!”. Zawiódł moje zaufanie, które kiedyś otrzymał, a ja nie rozumiałam
pojęcia drugiej szansy. Potem jednak okazało się, że…
Kurt nie jest sam. Więc nie chce
się godzić.
Koło niego stał Aleksiej, Albert,
Sasza, Borys i Olgierd. Wszyscy pochodzili z mojego wydziału i chodzili ze mną
na lekcję. Cała szóstka była zgraną paczką, do której kiedyś dopuszczali
jeszcze mnie, najprawdopodobniej po to, aby mieć od kogo spisywać lekcje, ale
to tylko moje przypuszczenia. Po jakimś dłuższym czasie stali się znośnie
obojętni na moją urodę, więc nie widziałam problemu, aby spędzać z nimi przerwy
czy czas na naukę w bibliotece. Można uznać, że trochę ich lubiłam.
Choć ich dzisiejsze miny nie
pokazywały, że są do mnie pogodnie nastawieni.
- Pierwszy raz powiedziałaś do
mnie po nazwisku – zauważył.
- Bo nie przypominam sobie, abym
miała na imię Krum – odparłam, mrużąc zaczerwienione i opuchnięte oczy. Wpatrywałam
się pytająco w całą grupę, która stała parę metrów przede mną. Nie był to dobry
dystans do rozmowy, ale ja ani śniłam go zmniejszyć. Wolałam podnosić głos, niż
zrobić kilka czy kilkanaście kroków do przodu.
- Po prostu potwierdziły się nasze
przypuszczenia… - zaczął Aleksiej, gdy Kurt ani śmiał się już odezwać. Od
początku wiedziałam, że jest zwykłym tchórzem. Może i takim jak ja, ale nie
potrafiłam go inaczej nazwać.
- Przepraszam bardzo, ale chyba
ten idiota – wskazałam dłonią na Freya – wygadał wam, że…
Nie pozwolili mi skończyć.
- Tu już nawet nie o to chodzi!
Zobacz, jak się zachowujesz!
- Jak ja się zachowuję? – Nie
wytrzymałam. Nie rozumiałam, do czego piją. Pewnie zaraz miałam się dowiedzieć
o jakichś niestworzonych historiach, które mnie dotyczyły. Aż nie mogłam się ich
doczekać.
- Cały czas spędzasz tylko czas z
Hogwartem! Kiedyś nabijaliśmy się z nich, śmialiśmy z tych debili, w końcu
Durmstrang to Durmstrang. Jesteśmy najlepszą szkołą w Europie.
- I najbardziej zadufaną w sobie –
dodałam. Owszem, nigdy nie przypuszczałam, że mogłabym znaleźć wspólny język z
Hogwartczykami. Wcześniej to był jak inny świat. Ale musiałam przyznać, że…
polubiłam ich towarzystwo. Nawet jeśli musiałam zdzierżyć durne wygłupy i
poczynania Jamesa. – Jaki jest problem w tym, że nie nienawidzę Hogwartu tak
jak wy?
- Zmieniłaś się.
- Nie wątpię. – Spojrzałam mu
prosto w oczy, próbując nie mrugać. Aleksiej przyjął wyzwanie, myśląc, że zaraz
oderwę wzrok. Nie zrobiłam tego, co znacznie zaskoczyło nie tylko chłopaka, ale
i mnie samą. Z tego tez powodu Aleksiej z powrotem otworzył usta, z których
popłynęło krótkie:
- Chcielibyśmy mieć na nazwisko
Krum. Wszyscy bez wyjątku.
- Myślałam, że to już sobie
wyjaśniliśmy!
- Nie przypominam sobie. Może i to
nie twoja wina, ale pomyśl, jak się czujemy! Dodatkowo spoufalasz się z
wrogami! Myślisz, że cię lubią? A zaprosili cię chociaż na swoją dzisiejszą
imprezę? – uśmiechnął się do mnie złośliwie. Myślał, że zaboli mnie druga część
jego wypowiedzi. Nie mógł bardziej się mylić. Spojrzałam na niego z pełnym
wyższości spojrzeniem i podniosłam dumnie podbródek do góry.
- Zaprosili – odpowiedziałam.
Przez chwilę Aleksiej wyglądał na zmieszanego. Szybko mu jednak przeszło, bo
zaatakował mnie po raz kolejny.
- To czemu tam nie jesteś? –
spytał.
- Bo nie chcę – nie skłamałam. Uważałam,
że nie mam czego świętować. Zresztą czas spędzony w towarzystwie pękających z
dumy i przekonanych o własnej świetności baletnic z Beauxbatons nie wydawał się
dla mnie atrakcyjnym. Zdecydowanie bardziej wolałam wrócić do swojego pokoju
oraz wylać złość i smutek dzisiejszego wieczoru na dotychczas śnieżnobiałe
płótno naciągnięte na moją sztalugę. Nie malowałabym nic konkretnego, po prostu
chciałam pobiegać pędzlem po bazie, robiąc na niej różnorakie ciemne plamy.
Moi rozmówcy, choć powinnam raczej
powiedzieć: mój rozmówca i jego towarzysze, parsknęli sztucznym śmiechem na
moje słowa, kręcąc przy tym przecząco głowami.
- Przyznaj się, że cię nie
zaprosili, i po sprawie. Po co masz kłamać – odezwał się końcu Albert, wkładając
nonszalancko dłoń w kieszeń swojej szaty i opierając się o ścianę, przy której stał.
- Kiedy ja nie kłamię – odparłam
hardo, przenosząc na niego wzrok. Miałam ochotę uderzyć w niego teraz jakimś
naprawdę dobrym i mocnym zaklęciem. Zresztą chciałam wypróbować swoje
umiejętności nie tylko na nim, ale i na czterech pozostałych chłopakach.
-To idź tam. – Sasza wymownie
spojrzał na zakręt korytarza za moimi plecami, który prowadził do auli, a co za
tym idzie – sypialni Hogwartu i Beuaxbatons, w której organizowana była zabawa
na cześć reprezentantów owych szkół. Jego rozkaz strasznie mnie zdenerwował.
- Bo co? Bo mam wam udowodnić, że
ich rzeczywiście lubię, a oni naprawdę lubią mnie? I że nie potrzebuję was do
szczęścia? – warknęłam.
- Właśnie tak – odezwali się
chórem Aleksiej i Albert. Śmiejąc się z ich zgodności, spojrzałam na nich
zażenowana. Nie miałam żadnej ochoty nic im udowadniać, ale wiedziałam, że nie
dadzą mi potem w tej sprawie spokoju. Podejrzewałam, że zaczną się ze mnie
naśmiewać, że liczyłam na przyjaźń Hogwartczyków, a ci wcale nie przejmują się
moim istnieniem. Poza tym, poczułam, że miło byłoby im pokazać, że nie
potrzebuję ich do szczęścia i mogą sobie o mnie myśleć, co im się tylko rzewnie
podoba.
- W takim razie zapraszam szanowną
wycieczkę za mną! – rzuciłam i odwróciłam się tyłem do kolegów z wydziału. Ruszyłam
szybkim krokiem w stronę auli, momentalnie słysząc za sobą kroki
współrozmówców. W połowie drogi zagryzłam ze zdenerwowaniem dolną wargę,
uświadamiając sobie, że w sumie nie mam najmniejszej ochoty przywitać się z
imprezą, która rozpoczęła się jakiś czas temu w pomieszczeniu, do którego
zmierzałam. Zmniejszałam więc odległość do drzwi, gorączkowo zastanawiając się,
jak mogłabym się jeszcze wymigać. Niestety, nic nie wpadło mi do głowy.
Stanęłam więc przed aulą, ale zanim otworzyłam drzwi, spojrzałam wymownie na
chłopaków.
- Jeśli teraz tam wejdziesz,
możesz się do nas nie odzywać do końca życia. Nie będziemy ci pomagać w
Turnieju! – zastrzegł szybko Aleksiej, wyciągając w moim kierunku dłoń, jakby
chciał mnie powstrzymać przed zrobieniem jakiegoś głupstwa. Zaśmiałam się na jego
słowa i, zapominając przestraszyć się jego groźby, otworzyłam usta, a następnie
powiedziałam:
- Cóż za strata! Bo gdybym nie
otworzyła, zostalibyście moimi fanami! – mruknęłam, a następnie zamaszyście
szarpnęłam za klamkę od drzwi. Momentalnie przywitała mnie głośna muzyka,
której nie było słychać poza aulą, zapewne przez zastosowane specjalne
wyciszające zaklęcie. – Do miłego zobaczenia – zakończyłam jeszcze, a następnie
zamknęłam za sobą drzwi z trzaskiem. Kiedy tylko znalazłam się całkowicie w
pomieszczeniu, pokręciłam zaprzeczająco głową, wspominając nieprzyjemne
spotkanie.
- Boli mnie głowa. – Usłyszałam
momentalnie znajomy głos. Należał do Rose Weasley, która stała bardzo blisko
mnie i trzymała dłoń przyłożoną wierzchnią stroną do czoła. Koło niej rysowała
się sylwetka Lily Potter, która rozglądała się z zainteresowaniem po
pomieszczeniu, jakby kogoś szukała. – Boli mnie głowa – powtórzyła Rose nieco
głośniej, przybliżając usta do ucha kuzynki.
- Zamknij się, Rose. Ja mam
nektosalmotezę i nie marudzę – mruknęła Lily, która po chwili odnalazła
wzrokiem jakiegoś chłopaka w żółtym krawacie, któremu pomachała z wielkim
uśmiechem na ustach, a następnie posłała mu niewidzialnego całusa.
- Co to za nektosel…? No, wiesz, o
co mi chodzi. – Rose wcale nie zrażała się postawą kuzynki. Zresztą doskonale
wiedziała, że może spokojnie uznawać Lilkę za swoją bliską przyjaciółkę. Mimo
swoich komentarzy, ruda naprawdę ceniła sobie obecność brązowowłosej.
- Uczulenie na Uperdliwus
Człowiekus – wyjaśniła uprzejmie Potter, choć minę miała dość zniecierpliwioną.
Oddychała głęboko, jakby walczyła ze sobą, aby nie uderzyć swojej kuzynki w
potylicę. Tak po przyjacielsku, aby ból głowy zniknął.
- Na co…? – Nie zrozumiała w
pierwszym momencie Rose, ale po chwili oprzytomniała. – Aaaa! – Podniosła do
góry palec wskazujący od prawej ręki, jakby wpadła na jakiś genialny pomysł. –
To znaczy, jestem na ciebie wściekła, Lily.
- Ale to naprawdę istnieje! Fred
może potwierdzić! – upierała się Lilka. W tej samej chwili stanęła na palcach,
aby wyszukać w tłumie rudowłosą czuprynę, aż w końcu wrzasnęła na całe gardło:
- Kuuuuuuzyn!
Nie otrzymywała jednak żadnego
rezultatu.
- KUUUUUUZYYYYYYYN! – rozdarła się
więc, stając się godnym przeciwnikiem dla strasznie głośnej muzyki. Jednak i
tym razem młody Weasley nie odwrócił głowy, a wciąż był zaabsorbowany rozmową z
Ianem.
- Fred! – zaryzykowała Rose, dając
popis swojego piskliwego głosu. Ku mojemu zdziwieniu, tym razem rudowłosy
zareagował na zawołanie, przerywając z kwaśną miną pogawędkę z kumplem.
Spojrzał podenerwowany w kierunku swoich kuzynek i wziął głęboki oddech.
- Zamknij się w końcu, Rose! –
rzucił w odpowiedzi, a następnie spokojnie powrócił do wysłuchiwania Iana,
który mówił o czymś z wielką pasją. Rose skrzyżowała momentalnie ręce na
piersi, robiąc obrażoną minę, a Lily nie mogła wytrzymać ze śmiechu. Musiałam
przyznać, że i ja zaśmiałam się szczerze z całej wynikłej sytuacji.
- Dobra, chodź zatańczyć! –
oznajmiła w końcu Lilka, kiedy podniosła się już w podłogi, po której przedtem
się tarzała, i otrzepała swoje spodnie szybkim ruchem dłoni. Następnie złapała
młodą Weasley za mankiet i pociągnęła ją na środek pomieszczenia, choć nikt
inny jeszcze nie tańczył. Rose z początku znacznie się opierała, a nawet
wyrywała, ale w końcu dała za wygraną, widząc, że mimo iż Lily robi z siebie
kretynkę, poruszając się w rytm muzyki, nikt nie zwraca na nią uwagi.
Tym razem to ja rozejrzałam się
uważnie po pomieszczeniu w poszukiwaniu Albusa, kiedy to znalazłam wzrokiem
kogoś innego. Był to nie kto inny jak James, na którego kolanach siedziała
Colette śmiejąca się z jego żartów. W tej samej chwili, kiedy spojrzałam na
Pottera, do jego ucha nachyliła się jakaś inna Francuzka, która szepnęła mu coś
krótkiego, a następnie prędko się oddaliła. Chłopak odprowadził ją wzrokiem,
wpatrując się szczególnie w tę część ciała, która zaczynała się po plecach.
Poczułam jakieś ukłucie w sercu. Nie, to nie była zazdrość ani nic w tym
rodzaju. Po prostu czułam się dziwnie, kiedy widziałam, jak zachowuje się
chłopak, któremu niby na mnie zależy.
Nagle zostałam potrącona przez
jakiegoś blondyna, który wpadł na mnie rozpędzony, popychając mnie na ścianę
obok drzwi. Zaraz za nim dreptał posłusznie czarnoskóry brunet, którego
kojarzyłam już z akcji „Skaczące, płonące ryby”. Nie zdążyłam nawet przyjrzeć
się blondynowi, ponieważ ten momentalnie otworzył drzwi od auli i wypadł na
zewnątrz, nie racząc nawet przeprosić mnie za swoje zachowanie. Z pewnym
oburzeniem oderwałam się od ściany i wyprostowałam, rozmasowując sobie jeszcze
obolały łokieć, który najbardziej oberwał podczas spotkania z twardą
powierzchnią.
- Mary? Naprawdę myślałem, że nie
przyjdziesz! – Nie musiałam już dłużej poszukiwać Albusa, bo zanim powróciłam
do swojego wypatrywania, to chłopak pierwszy znalazł moją osobę i ruszył w jej kierunku.
Po chwili stał już tuż obok, uśmiechając się do mnie od ucha do ucha. Widziałam
jednak, że był to nieszczery uśmiech. Taki, jaki zakwita na naszych ustach, gdy
chcemy ukryć targającą nami gorycz porażki.
- Ja też myślałam, że nie przyjdę.
Nie mam czego świętować – wyjaśniłam krótko. – Po prostu te debile z mojej
szkoły mnie podpuściły, że nikt z was mnie nie lubi, a ja się tylko łudzę.
Trzeba było im coś udowodnić, nawet jeśli rzeczywiście mnie nie lubicie –
dodałam, wpatrując się wyczekująco w Albusa.
- My ciebie nie lubimy, nie wiem,
jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że jest inaczej! To, że Lily ciągle ma ochotę cię
tu spraszać, James uwielbia o tobie pleść, Rose uważa, że jesteś całkiem
inteligentnym rozmówcą, a ja znalazłem osobę, z którą potrafię całkiem
normalnie się dogadać, wcale nie oznacza, że możesz nas uważać za swoich
znajomych – oznajmił ze złośliwym uśmieszkiem, chowając dłonie do kieszeni
swoich jeansów. Poczułam się w tej chwili dość niekomfortowo, ponieważ
odkryłam, że wszyscy, którzy są zgromadzeni w auli, mają na sobie zwykłe i
luźne ubrania, a ja chodziłam cały czas w czerwonej szacie do kostek i z
dekoltem pod samą szyję.
- Tak też myślałam. Przepraszam za
wszystkie wnioski, które niesłusznie wyciągnęłam – odparłam zaczepnie, próbując
sprawić, by uśmiech na twarzy Albusa nabrał choć trochę szczerości. Niestety,
chyba mi się to nie udało.
- Przeprosiny przyjęte – mruknął
Potter, a następnie odwrócił się do stołu z jedzeniem. – Chcesz się może czegoś
napić? – zaproponował, przechylając lekko głowę na bok.
- A co jest?
- Woda, woda, woda, woda, woda,
woda, sok dyniowy i herbata. Proponuję herbatę, bo woda jest z kranu, a sok
dyniowy został podkradnięty z przedwczorajszej kolacji, może być raczej… mało świeży.
Herbata parzona przed paroma godzinami. Ale dobra – oznajmił, wzruszając
ramionami.
- To poproszę… herbatę –
zdecydowałam, podchodząc do stołu. Albus sięgnął po jedną ze szklanek, a
następnie nalał mi do niej żądanego napoju. Odebrałam od niego naczynie i
upiłam z niego łyka. Smak wcale nie należał do złych.
Kiedy wypiłam całą herbatę, a
kubek po niej odstawiłam na parapet, gdzie zbierały się już inne brudne
szklanki, poszliśmy z Albusem usiąść pod ścianą. Zajęliśmy miejsce w wolnym
kącie i zamilkliśmy na moment. Podczas niego odkryłam z rozbawieniem, że Lily
wciąż zmusza Rose do tańczenia na parkiecie,
obkręcając ją dookoła własnej osi. Zaraz po tym przeniosłam wzrok na Colette,
która flirtowała bezwstydnie z jakiś Brytyjczykiem z zawiązanym luźno
granatowym krawacie. Kawałek od nich stał James nalewający teraz sok dyniowy
dla jakieś dziewczyny z Beauxbatons.
- On już taki jest – wyjaśnił
Albus, od razu odkrywając, na kogo się patrzę. – Nie chcę go bronić, bo sam go
nie rozumiem, ale…
- Właśnie to robisz – zauważyłam
trafnie, przenosząc wzrok na grupę Francuzek próbujących tańczyć Kankana do
przebojów starych Fatalnych Jędz. Ci, którzy załatwiali muzykę, podkradli ją
chyba ze skarbnicy swoich rodziców. Nikt normalny nie słuchał już teraz
Fatalnych Jędz, choć jeszcze niedawno uważano ten zespół za ponadczasowy.
- Nie zmienisz go. James już taki
jest – powtórzył się Albus, co nie miało dla mnie najmniejszego sensu.
- Potwierdzam, James już taki
jest. – Nagle stanęła nad nami Lilka, ciągnąć za sobą ledwo dyszącą Rose. –
Prosił mnie, abym z tobą o nim pogadała, ale nie uważam, bym musiała to robić.
Jesteś wilą. Nie masz kontroli nad swoimi umiejętnościami, o czym wie,
niestety, chyba każdy, kto choć raz cię spotkał, ale masz taką urodę i jesteś
na tyle ładna, aby przyciągnąć wzrok każdego faceta. Moim zdaniem, powinnaś po
prostu przeczekać stan Jamesa. Chłopak pierwszy raz porządnie się zauroczył,
ale to pewnie przez twoją genetykę. Przyzwyczai się do niej w końcu i będzie po
sprawie – zakończyła ruda, odgarniając za ucho długi kosmyk swoich włosów.
- Tak myślisz? – spytałam z
nadzieją. Rzeczywiście słowa Lilki miały jakiś sens.
- Mam taką nadzieję. James nie
jest typem chłopaka stałego w uczuciach i nigdy nim nie był – wyjaśniła miło
Lilka, uśmiechając się pokrzepiająco. – Idziesz z nami zatańczyć kankana?
Trzeba pokazać tym panienkom, jak to się robi! – podniosła głos na tyle, aby
usłyszały ją Francuzki. Niestety, te, chyba nie rozumiały jej słów. Potter nie
zniechęcała się tym jednak, jedynie spojrzała na mnie wyczekująco.
- Nie, dzięki. Padam z nóg.
Zemdleję tam na środku – wyjaśniłam grzecznie, nie mając ochoty na żadne
wygłupy tego wieczoru. Czułam się trochę lepiej po krótkiej rozmowie z Lilką,
ponieważ miałam wrażenie, że mój problem z Jamesem został logicznie wyjaśniony
i chyba zakończył się szybciej, niż zdążył się na poważnie zacząć, ale wciąż w
pamięci pozostawała mi nieprzyjemna rozmowa z kolegami z wydziału, którzy
jednym słowem odwrócili się ode mnie i nie chcieli mieć ze mną niczego
wspólnego.
- W takim razie żałuj i płacz! –
Lily znów wróciła na środek auli, ciągnąc za sobą posłuszną Rose. Uśmiechnęłam
się pod nosem. Kątem oka zauważyłam, że i Albus to zrobił.
- Jak wy wytrzymujecie z nią w
domu? – spytałam z rozbawieniem, patrząc, jak dziewczyna wytyka demonstracyjnie
język w stronę francuskich współlokatorek. Jej brat wzruszył jedynie ramionami.
- A nie zapominaj, że po domu
szaleje jeszcze James. Czasem współczuję moim rodzicom – odparł czarnowłosy,
obejmując rękoma kolana. Znów powrócił do niego melancholijny nastrój. Nie
wiedziałam, jak go pocieszyć, więc póki nie ubrałam w słowa tego, co chciałam
powiedzieć, musiałam pogodzić się z ciszą, która została zasiana pomiędzy nami.
- Masz chandrę? – zaczęłam w
końcu, spoglądając po raz kolejny już na chłopaka ze szczerą chęcią poprawienia
mu nastroju.
- A ty? – Usłyszałam w odpowiedzi.
Westchnęłam ciężko.
- Z początku myślałam, że powoli
oswajam się z myślą, że jestem reprezentantką Durmstrangu. Potem jednak doszłam
do wniosku, że oswajam się z tą myślą od pierwszego września. W mojej
podświadomości od dawno wiadomo było, że zostanę zawodnikiem Turnieju
Trójmagicznego. Jakoś to, że w końcu oficjalnie nim zostałam, nie…
- Zrobiło na tobie większego
wrażenia? – zasugerował Albus. Zaprzeczyłam na jego słowa dynamicznym ruchem
głowy, krzywiąc się przy tym, jakbym zjadła coś kwaśnego.
- Nie, skąd! Kiedy usłyszałam
wynik, byłam zszokowana. Nie wiedziałam, jak to się mogło stać, w końcu to nie
było możliwe. Ale jakiś czas temu… Po prostu zrozumiałam, że już dawno byłam
przygotowana na to, że ojciec postawi na swoim – skończyłam, nie mijając się
ani trochę z prawdą. Byłam szczera. Mówiłam w tej chwili dokładnie to, co
akurat czułam.
- A jak to się w końcu stało, że
wybrano ciebie, skoro nie wrzuciłaś zgłoszenia? – spytał Albus.
- To ojciec przygotowywał listę z
kandydatami na podstawie zgłoszeń. Po prostu mnie dopisał – westchnęłam, kładąc
dłonie na swoje kolana. Akurat w tej samej sekundzie skoczna muzyka zamieniła
się na powolniejszą, przez co Lily zarzuciła na szyję swojej kuzynki ręce i próbowała
zatańczyć walca, powstrzymując napadające ją i Rose salwy śmiechu. Gdyby nie
fakt, że na imprezie nie było alkoholu, który widocznie nie był potrzebny
Hogwartczykom do zabawy, byłabym pewna, że Lily zbyt dużo wypiła. Zdecydowanie
zbyt dużo.
- To było rozsądne z jego strony –
zauważył Albus, wpatrując się ślepo w jakiś punkt przed sobą. Zauważyłam, że
usilnie próbuje zmienić tory rozmowy na moje sprawy, abyśmy się doszli do jego
sytuacji.
- Albus, widocznie tak miało być.
Nie zmienisz świata w pojedynkę. Głupi ma zawsze szczęście. To nie twoja wina,
że James jest tym głupszym. Inteligencji się nie wybiera – odparłam,
przybliżając się trochę do chłopaka. Poklepałam go pokrzepiająco po plecach,
wpatrując się w niego z troską. W pewnej chwili myślałam, że Albus schowa twarz
w swoich dłoniach, ale zamiast tego odwrócił się w moim kierunku.
- Mary, obiecaj mi jedno.
Wystartujesz w Turnieju Trójmagicznym, dając z siebie wszystko. Pokażesz na co
cię stać i wygrasz go, pokonując mojego brata. Dostaniesz pieniądze i zyskasz
sławę, która nie będzie już zwykłym podziwianiem sławnego nazwiska. Przemęczysz
się te parę miesięcy, skończysz szkołę, a w dniu otrzymania świadectwa, powiesz
ojcu, co o nim myślisz, następnie uciekając z pieniędzmi wygranymi w turnieju.
Może utrapienie da się zamienić w szansę wyzwolenia? – zasugerował chłopak.
Spojrzałam na niego, jakby był nienormalny.
- Może – wybełkotałam tylko. Nie
byłam w stanie niczego obiecać. Albus chyba to zrozumiał, bo przytaknął na moje
słowa krótkim, aczkolwiek znaczących ruchem głowy. Jego kąciki ust lekko
uniosły się do góry.
- Tyle mi wystarczy. Na
obiecywanie jeszcze przyjdzie czas.
~*~
Jednym słowem: również dołączyłam
do akcji „Obserwuję, nie spamuję”.
Tzn… Sprawa wygląda tak, że ja nadal chcę być informowana o notkach u Was, bo, niestety,
mogę sobie pozwolić na czytanie blogów tylko w weekendy i ładne przedstawienie
zaległości w spamowniku jest dla mnie korzystniejsze, aczkolwiek z uwagi na
fakt, iż większość z Was przystąpiła do tej akcji i nie chce być już z mojej
strony informowana o rozdziałach, stwierdziłam, że ja też do niej „jednokierunkowo”
przystąpię. Kasuję aktualną listę powiadamianych – jeśli ktoś chce jednak mimo
wszystko otrzymywać informacje o nowościach – nie ma problemu, pisać mi pod tą
notką xD
Nowy rozdział standardowo za dwa
tygodnie w piątek ^ ^
Ja jestem staroswiecka i nie przystępuję do tej akcji! Ha, może to śmieszne, bo w końcu na blogspocie działam od kwietnia, ale nigdy nie zgłębialam tych wszystkich tajników obserwowania, po prostu wchodzę w miarę możliwości często na ulubione blogi - that‘s all :)
OdpowiedzUsuńWięc jakby co to nie jestem przeciwna temu, byś nadal informowała mnie o nowościach u siebie :)
Rozdział był dużo weselszy od poprzedniego, chociaż przyznam, że przez kolegów Mary ogarnął mnie istny bulwers i dobrze, że w końcu dziewczyna pokazała im. cztery litery w odwecie, że tak się wyrazę ;)
Ja rozumiem, zazdrość zazdrością, ale wszystko ma swoje granice.
Za to opis imprezy rewelacyjny, włączając w to oczywiście wszystkie dialogi. Martwiłam się oczywiście jak będą wyglądać po ogłoszeniu wyników relacje Albusa i Mary, ale na szczęście nie spotkała mnie jakaś przykra niespodzianka :)
Kocham Twoją kreację Lilki, muszę przyznać, że już od dłuższego czasu zwracałam na nią szczególną uwagę, co rzadko zdarza się w moim przypadku jeżeli chodzi o nowe pokolenie, bo dużo blogerów najbardziej widoczne przedstawia postacie Jamesa i Albusa - przynajmniej w większości blogow o nowym pokoleniu, które do tej pory przeczytałam ;)
Jestem ciekawa czy córka Kruma będzie w stanie spełnić choć część prośby młodszego Pottera... :)
Całuję i pozdrawiam serdecznie :*
Ja też jestem staroświecka, żółw <3 Tym bardziej, że bloguję raczej tylko w weekendy. W tygodniu mam zbyt dużo obowiązków i dodatkowych zajęć. Łatwiej mi wejść w spamownik, zobaczyć, gdzie, co i ile mogę przeczytać, a po nadrobieniu zaległości, skasować informacje ;D Naprawdę jest mi tak superwygodnie. Ale że ostatnio bardzo dużo osób dołączyło do tej akcji i nie chce być już informowana, to okey, też dołączyłam, bo w końcu fajnie zredukować ilość informowanych do tych, którzy naprawdę chcą czytać, a nie poprosili o informowanie, a już nawet nie pamiętają, że to zrobili ^ ^ Na informowanie poświęcam ostatnio z 40 minut ;D Tak będzie mi o wiele lepiej ;D
UsuńDlatego nie ma sprawy - informować Ciebie będę, już sobie zapisuję ^ ^
hah, mi się ten rozdział fajnie pisalo <3 Lubię, kiedy się pojawia Lilka - tak lekko mi się wtedy opisuje sceny i w ogóle ^ ^
Albus nie jest jak Ron w czwartej części kanonu. Zrozumiał Mary, na szczęście.
Również całuję ;*
Leszczyna
Witam, witam.
OdpowiedzUsuńJuż od dawna czytam Twoje opowiadanie, choć nigdy nie miałam czasu, żeby skomentować. Ale oto nadeszło pewne niedzielnie przedpołudnie, które teoretycznie powinnam przeznaczyć na naukę biologii, ale... Nie lubię biologii, przynajmniej z moją nauczycielką xD
Na początku powiem, że moja ulubiona postać to zdecydowanie Lilka, tak pozytywna i pełna wigoru, że aż się miło robi. Twoja kreacja tej bohaterki jest cudowna, bo przecież nie każdy potrafiłby ją równie genialnie stworzyć. Również Marybeth (zakochałam się w tym imieniu :)) jest bardzo realistyczna, czasem czuję się po prostu jak ona, trochę zagubiona i wykorzystywana przez ojca... Pana Kruma omijam szerokim łukiem, nie lubię go O.o O dziwo, choć pewnie większa część czytelników uwielbia Albusa, we mnie nie wzbudził on ani grama współczucia czy sympatii. Taka obojętna mi postać, trochę tajemnicza i irytująca, bez której nic nie byłoby takie samo. I muszę Ci jeszcze podziękować - dzięki Tobie polubiłam Rose! W tym opowiadaniu jest genialna! Pozostaje jeszcze męska część Drumstrangu (mam nadzieję, że dobrze to napisałam, aczkolwiek głowy bym nie dała), w tym rozdziale bardzo irytująca, ale sądzę, że Mary prędzej czy później zatęskni za nimi. Zna ich w końcu aż siedem lat.
W ogóle pomysł pisania o Turnieju Trójmagicznym sam w sobie jest niebanalny... Kiedy ja osiągnę choć namiastkę takiego poziomu, jaki Ty już dawno osiągnęłaś?
Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału, kompletnie nie mam pojęcia, o czym mógłby być... To chyba dobrze, prawda? :D
Pozdrawiam,
Ladrona.
Dżem dobry, dżem dobry! Witam w moich skromnych progach ;)
UsuńO, ja lubię biologię, biologia jest fajna ;) Choć doskonale rozumiem, że nauczyciel potrafi wspaniale zepsuć przedmiot - mam tak z chemią. Tak strasznie lubię chemię, a mam tak beznadziejną nauczycielkę... Że aż normalnie mnie "szczyka" jak mam iść na tę lekcję ;)
Cieszę się, ze spodobała Ci się postać Lilki - ja również bardzo ją lubię, a niektórym czytelnikom niezbyt przypadła do gustu przez swoje odchyły. Jednak jest ona najmłodsza z wszystkich bohaterów - niedługo skończy 15 lat, więc nie wymagajmy od niej zbyt wiele, skoro przebywa cały czas z osobami starszymi od niej o 2-3 lata ^ ^
Jesteś chyba pierwszą osobą, która polubiła Rose, bez kitu ;) Dla mnie samej Rose jest nieciekawą postacią z charakteru. Może trochę ją lubię, ale jak dla mnie jako persona jest niezmiernie nudna i w życiu realnym nie chciałabym mieć z nią nic wspólnego ^ ^
Naprawdę dziękuję Ci za tyle komplementów! <3 Wiele one dla mnie znaczą i zagrzewają mnie do dalszego pisania! ;)
Całuję,
Leszczyna
Cieszę się, że Albus nie obraził się na Mary. To znaczy, ze jest inteligentny i wie, że to nie jej wina.
OdpowiedzUsuńAh ta Lilka i Rose, hehe ;D
Zdenerwowałam się na byłych kolegów Mary. Typowe gbury, którzy muszą postawić na swoim. A jeżeli ktoś się sprzeciwi to koniec. Dobrze, że Mary im pokazała ;) Podziwiam ją, że mimo takiego ciosu, który dostała od ojca szybko się pozbierała i pokazałam kolegom kto tu rządzi ;]
Propozycja Albusa jest kusząca i Mary powinna ją przemyśleć ;)
Tak, Albus doszedł już do takiego momentu, w którym ufa Mary i wiedział, że to nie ona wrzuciła swoje zgłoszenie. Nic by to mu nie dało, gdyby zaczął się na nią gniewać, bo lubi ją i nie chce zaprzepaścić szansy na fajną znajomość już na starcie. A poza tym... mówiłam to już wiele razy, że... zwyczajnie nie chcę powielać sytuacji z kanonu. Okey, trochę przekopiowałam to, że Mary nie wrzuciła swojej karteczki, ale to już wyatsraczy ;D Nie chciałam jeszcze robić kłótni pomiędzy Albusem i Marybeth.
UsuńJa tam za Rose nie przepadam, ale o Lilce szczerze lubię pisać <3
Całuję!
Leszczyna
W sumie on nie jest synem Rona, by się obrażać,za takie rzeczy ^^
UsuńPS Kiedy do mnie zawitasz? :>
dziś lub jutro, obiecuję ;) Będę starała się dziś, ale nie obiecuję, bo muszę sprawdzić dwa swoje rozdziały i opowiadanie na konkurs, a jeszcze na mszę zaraz idę ^ ^
UsuńFajny blog:) Wielki szacunek XD Strasznie podoba mi się ta historia. Szczerze powiedziawszy to jeszcze nie znalazłam opowiadania o takiej tematyce jak twój blog, ale lubię poznawać to co mi jeszcze nieznane :D W tym odcinku strasznie zdenerwowali mnie koledzy Mary z wydziału. Zapatrzeni w sobie idioci. Jak oni nie mogę kimś się za kumplować to ich sprawa. Psy ogrodnika. :P Już nie mogę się doczekać co wyniknie w dalszych odcinkach. Ciekawi mnie jak dalej przedstawisz trójkąt Mary, James i Albus. Mam taką cichą nadzieje, że nie zakończysz tego opowiadania na Turnieju Trójmagicznym. Szkoda by było:) Już nie przynudzam.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i do napisania.
Catalleya Carmen.
Dziękuję serdecznie za tyle komplementów <3
UsuńMoże nie tyle co nie mogą, a nie chcą, bo uważają, że Hogwart, to coś złego, gorszego i nie warto się z czymś takim zadawać - zresztą takie przekonania były im wpajane przez samych nauczycieli, więc nie ma się co dziwić - ponad sześć lat takiej edukacji robi swoje.
Nie zakończę, z pewnością ;) Na początku planowałam, ale teraz mój pomysł nieco się rozrósł, przez co to opowiadanie również znacznie się rozrośnie.
Całuję,
Leszczyna
Co za ludzie z tych kolegów z klasy Mary. Nie ogrania, ich myślenia, naprawdę. Cieszę się, że może chociaż liczyć na Hogwart, i tam znalazła sobie kogoś, z kim może normalnie pogadać. James rozwala system, ale spoko. W sumie to jest nawet normalne, takie kręcenie z wszystkimi, ale nie wtedy, gdy jest się podobno "zauroczonym" w innej. Albus jest taki uroczy, bardzo go lubię. Szkoda, że nie został reprezentantem. No a Lilka i Rose zabójcze, naprawdę zachowywały się jakby coś wypiły. Pozytywnie, bardzo pozytywnie. No i pojawił się Scorpius, epizodycznie, ale był. Nie wiem czemu ale przemknęło mi przez chwilę przez głowę, że Mary i Scorpius będą mieli w przyszłości do czynienia ze sobą. Nie mam pojęcia czemu tak pomyślałam ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Kochana, Mary i Scorpius będą mieli z sobą jeszcze wiele do czynienia ;) Na razie jest on tak subtelnie wprowadzany, nie wspominany z imienia i nazwiska, ale już niedługo... Już niedługo... ;)
UsuńCieszę się, że moi bohaterowie przypadli Ci do gustu. Naprawdę pokochałam ich i chciałabym, aby i czytelnicy ich choć polubili ;D
Całuję,
Leszczyna ;*
Hej:) Rozdział przeczytałam już wczoraj w nocy, ale powieki tami mi opadały, że nie byłam wstanie skomentować :) Rozdział mi się podobał. Nie dzieje się w nm za wiele, ale takie notki są potrzebnę. Ach... Kurt mnie wkurzył! Niby przyjaźnił się z Mary, a każe jej udowadniać, że Hogwartczycy ją lubią. Ciekawe po co! I na dodatek koledzy z klasy panienki Krum.... Ach. Szkoda gadać o facetach ;D Lily i Rose! Moje kochane < Hahha. Nawet nie wiesz jak przypominają mi mnie i moją najlepszą przyjaciółkę ( a jednocześnie kuzynkę) :) Sądzę, że taka relacja też jest między nimi. Ach no i nasz kohcany Scor się pojawił ^^ Ubóstwiam tego gościa i szczerze mówiąc nie wyobrażam go sobie inaczej niż Alexa ( *.*) ;D Jestem ciekawa z kim go sparujesz. Ach... Jak ja uwielbiam roamntyczne wątki. I mój Aluś ;* Hahah. No dobra pani Rowling, w tym opowiadaniu twój :P Ale kocham tego gościa <3 W Epilogu wydał mi się bardzo interesującą postacą i w twoim ff także. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTeż tak często mam, że przeczytam, a skomentować już nie daję rady, a chcę jak najlepiej napisać opinię, więc planuję to na drugi dzień. Z tym że w moim przypadku zazwyczaj na drugi dzień zapominam to zrobić... Oto cała ja ;)
UsuńDziękuję serdecznie za opinię ^ ^
Ja też wyobrażam go sobie tylko i wyłącznie jako Alexa! Tak samo jak dla mnie Mary nie byłaby Mary jakby nie miała wizerunku Oli Chraboł (którą zresztą serdecznie pozdrawiam! xD) ;).
Ja Albusa po epilogu pokochałam <3 Był taaaaaaaaki słodki. I w filmie takie śliczny chłopczyk go grał ;)
Ja też bardzo lubię romantyczne wątki. Tak swoją drogą to uwielbiam pisać obyczajówki połączone z romansami, choć nie specjalnie lubię książki w takiej wersji ^ ^
Całuję!
Leszczyna ;*
Uwielbiam twoją kreację Lilki :) Jest tak pozytywnym bohaterem, że aż chcę się piszczeć z radości :D Lubię ją zdecydowanie bardziej niż Rose, a nawet bardziej od Albusa. A James... Cóż, mam do niego ogromny sentyment i nie mogę powiedzieć, że jestem na niego zła z powodu jego zachowania. Po prostu nie przejdzie mi to przez gardło. ^^
OdpowiedzUsuńNiesamowicie irytowali mnie w tej notce chłopcy z Durmstrangu. Zachowują się, jakby mieli Mary na własność, jakby ona nie miała prawa spotykać się z innymi uczniami, oprócz nich. Cieszę się, że Marybeth w końcu postanowiła dać im nieco popalić. Podoba mi się taka zdecydowana wersja tej spokojnej dziewczyny. :)
Aaa! Pojawił się Scorpius! Niby tylko taka mała namiastka, a jak cieszy :) Niecierpliwie czekam na więcej jego udziału :D
Ściskam,
Jeny, ostatnio dostaję tyle komentarzy na temat bohaterów, że się normalnie jaram jak głupia <3 Bo to znaczy, że wywołują jakieś emocje, skoro na przykład piszesz, że Lilka jest fajniejsza od Rose, ma lepszy charakter niż Albus... To takie miłe <3 Nie wiem, cieplej mi się na serduchu robi ^ ^
UsuńWięcej Scorpiusa będzie już niebawem. Kocham tę postać (głównie dlatego, że ma ona na nazwisko Malfoy... Ale pomińmy ten fakt xD) i zamierzam wprowadzić ją z bardzo dużą rolą do opowiadania ;)
Całuję,
Leszczyna ;*
Witaj :)
OdpowiedzUsuńW końcu nowy rozdział. Nie mogłam się już doczekać.
Aż się zdziwiłam, że na ich imprezie nie było alkoholu. No, ale jak widać niektórym nie potrzeba procentów do dobrej zabawy ( Patrz Lily). Bardzo lubię Twojego Albusa, wiesz? Idealnie pasuje do naszej głównej bohaterki. Podsunął jej również dobry pomysł po skończeniu szkoły. Trochę rozumiem chłopaków, którzy naskoczyli na Mery. Zazdrościli jej pewnie.
Pozdrawiam :)
Alkoholu nie było, bo to Durmstrang (chciałam napisać Hogwart xDDD) i ma swoje zasady, a poza tym... świat magii... Wiem, że niektórych rzeczy nie powinno się łączyć, więc chyba ff potterowski i mugolski alkohol (czy nawet Ognista Whiskey) nie współgrałoby zbyt dobrze. W moim poprzednim opowiadaniu, również o Nowej Generacji, popełniłam ten błąd, i obiecałam sobie, że nigdy więcej go już nie zrobię ;)
UsuńCieszę się, że postać Albusa przypadła Ci do gustu ;)
Całuję,
Leszczyna
No! A więc nie musiałam długo czekać na nowy rozdział ;d A właśnie wczoraj, jak pisałam tamten komentarz, czułam taki niedosyt... W sumie dalej go czuję! Ale nie dlatego, że mi się nie podobało! Czuję niedosyt, bo mi mało -.- Ten rozdział niby długi, a i tak za mało jak dla mnie. Kurcze, strasznie to wciągające o.O
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że strasznie polubiłam Albusa? Jejku, jego osobowość mnie wręcz zachwyca. Nie wiem czemu, ma w sobie coś, co mnie po prostu do niego przyciąga! I ta jego relacja z Marybeth. Oni są ze sobą taką dziwną, intrygującą parą. Jakby przeznaczone im było, aby się poznali. Jakby to wszystko, ten Turniej, odbywał się, aby Albus i Mary się poznali. Może to właśnie on zaważy na jej przyszłości, on pomoże jej się uwolnić od ojca? Kurcze, wysnuwam takie wnioski, a kto wie, co Ty tu jeszcze im zgotujesz! Ale naprawdę, bardzo podoba mi się kreacja Albusa w Twoim wykonaniu. Nawet nie wiem, czy on nie zaważył jakoś na moim postrzeganiu Marybeth. Jakoś, kiedy czytam o niej samej to jest trochę inaczej, niż kiedy są razem. Tak jakby w jakiś dziwny sposób się zmieniała wówczas.
Bardzo mi się podoba.A nie piszę tego, jeśli tak nie jest, uwierz mi. Po prostu... To jest coś, opowiadanie, po które z chęcią sięgam.
Dobra, nie będę już tak pisać, bo czuję się , jakbym się podlizywała, czy coś!!!
2 tygodnie na nowy rozdział? :(( No, cóż, poczekam chyba. :D
Pozrawiaaam i wena życzę!!! :D
Cieszę się, że moje opowiadanie Cię wciągnęło ;) Naprawdę miło mi się to słyszy ;D
UsuńI okazało się, że na nowy rozdział trzeba było czekać nie dwa tygodnie, a pięć.. Brawo ja <3 Powinno się mi postawić pomnik ;)
Dziękuję, wena się przyda ;)
Nawet nie wiesz, jak mi się miło zrobiło, jak czytałam o Albusie i o Mary... Tak jakoś, no kurde no... I ja, głupia, nie dodawałam aż tyle rozdziału? Nie pisałam niczego...? Czasem czuję się, jakbym oszukiwała samą siebie...
Nie wiem, co powiedzieć - zatkało mnie po Twoim komentarzu... Po prostu strasznie miło i pozytywnie mnie zatkało. Dzięki! <3 ;*
Całusy,
Leszczyna
Impreza bez alkoholu? No to jednak na tym świecie, istnieją ludzie, którzy potrafią się bawić bez procentów ;p.
OdpowiedzUsuńCi Bułgarczycy są jakoś ograniczeni umysłowo, ale i tak nikt nie przebije starego Kruma. Jedynie Mary jest jakaś normalna w tym całym dumstrangowym towarzystwie. Pewnie po matce ;).
Lilka jest zajebista. Fajnie, że ją tak fajnie wykreowałaś.
Z kolei Albus to bardzo dobry przyjaciel, dobrze, że Mary go ma.
Rozdział fajny, czekam na następny.
Pozdrawiam.
PS. Jeśli chodzi o tą akcje, to kliknij tam u na Obserwatorzy, żebym nie musiał ci spamować, jakby u mnie coś nowego się pojawiło :).
hahaha, gdy pisałam ostatnie opowiadanie, bardzo zarzucono mi, że zorganizowałam w nim alkoholową imprezę w Hogwarcie. Wszyscy pisali, że w Hogwarcie panuje magia i że zrobiłam wielki błąd, mącąc tą magię alkoholem. Osobiście nie mam nic przeciwko łączeniu magii i procentów (może dlatego, że, wstyd się przyznać i sama to za chlubę nie uważam, jak to niektórzy się lubią z takich faktów chwalić, ale ja bardzo procenty lubię).
UsuńHah, też uwielbiam Lilkę <3 Taka optymistyczna i pogodna dziewczyna, mimo że najmłodsza ze wszystkich, świetnie czuje się w towarzystwie bohaterów tego opowidania.
Całuję,
Leszczyna
PS Kliknięte.
Ach, Mary nie ma łatwego życia. Jak nie Turniej, to ojciec, jak nie ojciec, to koledzy ze szkoły. Ta nienawiść do Hogwartu jest w nich tak zakorzeniona, że nie mam słów, aby to opisać. A szkoda, bo przecież mogliby otworzyć się na świat.
OdpowiedzUsuńLubię Twoją kreację młodego pokolenia. Mało jest w blogosferze opowiadań, które kreowałyby bohaterów tak dobrze, czym często zniechęcają czytelników. Twoja historia z pewnością jest inna, za co Cię podziwiam, bo stworzyłaś genialny świat i bohaterów z osobowościami, a nie kopie postaci z serii Rowling. Tym zjednałaś sobie moje serce :)
Nie wiem, co mogę napisać więcej, słowa jakoś ode mnie uciekły. Jestem w Obserwatorach, więc informować mnie nie musisz. Pozdrawiam serdecznie, czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!
w sumie tę nienawiść do Hogawrtu można trochę porównać do nazistów, a przynajmniej ja tak to odbieram. Wmawiało się od młodego ludziom, że Żyd jest zły i potem Ci ludzie naprawdę tak myśleli. Przez to, że od pierwszej klasy wmawiają w Durmstrangu, że Hogwart jest be, chłopaki, którzy uczą się w Bułarii, gardzą brytyjską szkołą.
UsuńDziękuję bardzo ^ ^ Miło mi to słyszeć. Naprawdę uwielbiam moich bohaterów; w sensie, że strasznie chciałabym poznać ich na żywo ; > Jakoś tak wydają się strasznie sympatyczni i przemili ^ ^
Przeczytałam ^^. Bloga oczywiście obserwuję, jako że sama przystąpiłam do akcji już dawno, więc nie musisz mnie informować, na pewno do ciebie dotrę ;).
OdpowiedzUsuńNa początku obawiałam się, czy nie zrobisz tu jakiejś popijawy z litrami alkoholu, ale pod koniec odetchnęłam z ulgą. Nie było wódki! Nareszcie jakieś opowiadanie o młodym pokoleniu, gdzie była impreza bez procentów. Bo strasznie mnie irytuje, jak niektórzy w taki sposób psują kanon (jakieś piwo kremowe czy miód pitny jeszcze rozumiem, ale jak niektórzy piszą o mugolskim alkoholu czy trawce to zaczynam się szybko rozglądać za najbliższą ścianą). Może dlatego tak nie lubię młodego pokolenia, bo niektórzy mają przykrą tendencję do niszczenia hogwarckich klimatów nadmierną nowoczesnością i postaciami postępującymi według zasady "róbta co chceta".
Wiem, hipokrytka ze mnie, bo sama dość poważnie łamię kanon swoim opowiadaniem, no ale wiesz, jak jest.
I cieszę się, że u ciebie Lilka nie jest wredną małpą, a normalną dziewczyną jak w kanonie. Albus i James też wydają się dość kanoniczni, aczkolwiek nie dziwię się Mary, że irytuje ją postawa starszego z Potterów.
Fajnie, że Hogwartczycy ją zaakceptowali, choć kiedy tak poszła na ich imprezę, mogą popsuć sie relacje z jej dawnymi znajomymi, którzy w przyjezdnych widzą konkurencję i są wobec nich nieufni.
Pewnie też zazdroszczą Mary wybrania i chcieliby być na jej miejscu i nie dociera do nich, że dziewczyna pewnie chętnie by się zamieniła.
W każdym razie, podobał mi się ten rozdział, bo nie zepsułaś imprezy nadmierną mugolskością, fajnie przedstawiasz swoje postacie oraz uczucia targające Mary, która bez wątpienia jest interesującą osobą. Nie jest jakąś Mary Sue, a normalną nastolatką.
W takim razie cieszę się, że zrezygnowałam z alkoholu, gdyż jesteś kolejną osobą, która chwali mi tę decyzję. Szczerze mówiąc, mi było to bez znaczenia, czy procenty się pojawią czy nie. Osobiście umiem bawić się zarówno z nimi, jak i bez nich, choć wiadomo, że pierwsza wersja jest zawsze bardziej kusząca, uważam też tym samym, że inni potrafią się bawić identycznie. Słyszałam jednak przy poprzednim blogu wiele negatywnych opinii co do wprowadzania takiej Ognistej Whiskey do ff, dlatego z niej zrezygnowałam ; > Może macie rację, że to psuje magiczną atmosferę i niszczy opinie innych o Młodym Pokoleniu.
UsuńDoskonale to wiem, możemy sobie podać ręce ; >
W sumie w Młodym Pokoleniu mało o kaniczności można powiedzieć, bo nie znamy do końca charakterów dzieciaków Potterów i Weasleyów, aczkolwiek cieszę się, że podobają ci się cechy moich postaci ^ ^
Cieszę się, że nie uważasz jej za Mary Sue, bo ostatnio usłyszałam na jednej z ocenialni opinię, że Krum to Mary Sue jak się patrzy : / W sumie nie widzę marysuizmu, ale cóż... Więc cieszę się, że tak uważasz.
Całuję,
Leszczyna
Hej! Dawno mnie tu nie było... Przegapiłam poprzedni rozdział, więc miałam trochę do nadrobienia.
OdpowiedzUsuńZacznę od poprzedniego: za krótki! Wiem, że jakoś musiałaś ując to, jak czuła się Mary i wgl. ale tak jakoś niedosyt czułam!
Teraźniejszy:
Bardzo mi się podoba! James przypomina mi Syriusza i Jamesa za razem. Ma ich wspólnego cechy! Albus natomiast jest słodki *.* Serio, jego chyba lubię najbardziej, jego i Lily, of course. Ta dziewczyna jest po prostu jakaś pomylona!
Nie znalazłam żadnych błędów, ale to może dlatego, że nie bardzo ich szukałam (wiem, leń ze mnie).
Powiem to w ten sposób: dołączę do witryny obserwujących, ale nie wiem, czy w moim przypadku ma to jakiś sens, bo rzadko zwracam na to uwagę, natomiast bardzo często odwiedzam blogi, które czytam, więc nie musisz mnie informować ;)
Pozdrawiam serdecznie!
oj, postaram się pisać dłuższe rozdziały, choć ostatnio same mi się piszą całe czas takie same jak poprzednie ; >
Usuńhah, tak, James to połączenie dziadka i wujka, zdecydowanie ;> Cieszę się, że polubiłaś Lilkę, ja też bardzo ją lubię i uważam, ze zasługuje ona na sympatię czytelników.
Nie ma sprawy, doskonale rozumiem ten rodzaj lenistwa, sama na takowe cierpię.
Całuję,
Leszczyna
Nigdy by mi nawet do głowy nie przyszło, że koledzy Mary mogą zrobić jej coś takiego. Poróżnili się, ale teraz to przegięli i to całkowicie. Znają ją od tylu lat, iż powinni wiedzieć, że jak Wiktor się na coś uprze, to córka musi to zrobić bez mrugnięcia okiem. I jeszcze to zachowanie wobec Hogwartczyków... Rozumiem, że mogli się z nich śmiać. W moim mieście od zawsze trwa rywalizacja między dwoma najlepszymi liceami, więc wiem, że takie nagadywanie jest na porządku dziennym. Ale gdy już się pozna bliżej tamtych ludzi to okazuje się, że są całkiem fajni (wiadomo nie wszyscy). Przedstawiłaś Hogwart jako ten przyjazny, więc nie widzę problemu, aby nawet uczniowie Durmstrangu nie mieli nawiązać z nimi kontaktu. A tamta banda już szczególnie powinna zrozumieć, że Mary dobrze zrobi towarzystwo innych dziewczyn.
OdpowiedzUsuńByłam trochę zaskoczona brakiem alkoholu, bo to takie popularne w młodym pokoleniu, ale o wiele bardziej podoba mi się tak. W końcu za dobrą zabawę odpowiadają ludzie, nie procenty.
Ja bym jednak nadal prosiła o informowanie o nowych rozdziałach. Teraz mam dużo na głowie i czasem czytam wcześniej niż komentuje, bo mi na to drugie internet nie pozwala, a rozdziały zawsze mogę sobie do Worda wrzucić. A w spamowniku od razu widzę, gdzie mnie jeszcze nie było.
Pozdrawiam serdecznie :)
Cieszę się, że niewprowadzenie procentów wyszło na dobre ;>
Usuńu mnie w mieście jest to samo - ciągła nagonka jednego z najlepszych liceów na drugie. Jedno mówi na drugie dokładnie: "Bydgoszcz sra na 1 LO: bydgoską wylęgarnie hipsterów" (stworzyli im nawet taką stronę na fejsie, o dziwo bardzo popularną w moim mieście), a "wylęgarnia hipsterów" mówi na to drugie że chodża tam ludzie bez życia, same kujony z nosami w książkach i tak dalej. O dziwo, do ostatnich chwil gorąco zastanwiałam się, do którego lo złożyć na pierwszym miejscu. Obydwa bardzo mi się podobają ;D
Całuję,
Leszczyna
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbuuu : / xD
UsuńBułgarzy to jednak świnie. Przynajmniej większość z nich. Jak oni mogli tak sie zachować wobec Mary? Dziewczynie jest ciężko, a oni ani krztyny wyrozumiałości nie okażą. I Kurt też - zawiodłam się na nim teraz, mam nadzieje, że jeszcze da się to odkręcić.
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że Mary woli Hogwartczyków(fajnie brzmi ta nazwa). Cieszę się, że jej przyjaźń z Albusem nadal trwa. I podobały mi się jego ostatnie słowa. Mam nadzieję, że Mary wypełni jego prośbę, która ma w sobie wiele sensu - mądry z niego chłopak. Wygrana Mary zapewni jej furtkę do wolności.
Pozdrawiam :)
Kurt już jest na straconej pozycji i w sumie już nie ma ochoty, aby ją odzyskać. W zamian będę dla niego wredna i zmienię mu imię i nazwisko wreszcie na jakieś bardziej bułgarskie. Nawet lepiej niż bardziej. Zmienię na typowo bułgarskie ; >
UsuńWygrana Mary byłaby zbyt oczywista ; >
Całuję,
Leszczyna <3
Nie chce mi się rozpisywać, więc: Bułgarzy są podli. Lilka jest świetna - o ile w DN na jej widok chciałam ją spoliczkować, o tyle tutaj od razu się uśmiecham ;)
OdpowiedzUsuńTyle.
Buziak ;*
hah, ja też bardzo polubiłam Lilkę <3 Pamiętasz, jak podczas prowadzenia Dowieść Niewinności nienawidziłam tej Rudej Małpy i mówiłam, że zrobię w tym opowiadaniu wszystko, aby czytelnicy również choć trochę przestali ją lubić? ;D Teraz sama siebie przekonałam, że Lilka jest genialna <3
Usuńzacznę od tego (bo potem zapomnę), że chciałabym być informowana. Tylko ze już nie na Ginevrze, bo za dwa tygodnie kończę tylko na Stypie jeśli to nie problem.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się spodobał. Bułgarzy to chamy (lub szynki jak to mówił mój nauczyciel z angielskiego - tęsknię za nim :P) Znają Mary więc i Kruma, więc kurde, niech się ogarną bo jak nie to ja ich ogarnę, a wtedy zaboli. I jeszcze ich zachowanie w stosunku do Hogwarciaków... nie, no, błagam, pępki świata się znalazły. rywalizacja, ok, jest na porządku dziennym, ale jakiś umiar musi być.
Pozdrawiam i czekam na news.
Durmstrangczyków od początku uczono nienawiści do Hogwartu, przez co teraz widać, jak bardzo opłakane jest to w skutkach. Ale wina leży po stronie zawistnych nauczycieli oraz rodziców, którzy posyłają do Durmstrangu swoje pociechy z niemałą dumą.
UsuńCałuję i dziękuję bardzo za komentarz!
Leszczyna
To było nie miłe ze strony Bułgarów, że się tak zachowali. To było podłe z ich strony. Widać, że oni traktowali ją tylko jako pomoc naukowa, a nie jako koleżankę. To przykre. Jeszcze pewnie tego pożałują!
OdpowiedzUsuńTo miłe, że Albus jednak zrozumiał dziewczynę. Tak się krótko znają, a on jednak był o wiele rozsądniejszy niż ci Bułgarzy, on jest idealnym przyjacielem dla Mery. Oby ich przyjaźń się rozwijała.
Czekam na next:)
Całuję:**
Czasem jak się kogoś poznaje, to od razu widać, że to bratnia dusza. Tak samo było pomiędzy Albusem i Mary - od samego początku się na sobie poznali ; )
UsuńA Bułarów nie lubię, buuu. Serio współczuję Mary że musiała z nimi przeżyć tyle czasu przedtem. Ale i tak ludzie bd mi zarzucać, że Krum to Mary Sue, bo od początku była ładna, miała pieniądze, talent do quidditcha i przyjaciół : /
Całuję <3
O, zaskoczyłaś mnie pozytywnie tym, że nie wcisnęłaś w ręce Hogwartczyków litrów alkoholu i nie wiadomo czego jeszcze, jak to często bywa w opowiadaniach o nowym pokoleniu :D
OdpowiedzUsuńO ile na początku Kurta lubiłam, teraz mnie wkurzył. Żeby tak szantażować przyjaciółkę?! No way.
Za to Albus i Mary rozumieją się bez słów :D
Ja też wolałabym być dodatkowo informowana na blogu. Czasami zdarza mi się zapominać o nowych notkach, które mam do przeczytania przez Obserwowanych, zwłaszcza, że Ty dodajesz czasami w tygodniu, więc już w ogóle ;p
Pozdrawiam :)
ha, poszłam za głosami, które pojawiły się na moim poprzednim blogu i tym razem nie popełniłam tego samego błędu: alkoholu nie było, zabawa przy ponczu i wodzie <3
UsuńAlbus i Mary są pocieszni <3 Tacy mi się przynajmniej wydają na daną chwile, choć wiadomo, że nic nie trwa wiecznie.
Całuję i dziękuję za komentarz,
Leszczyna
Na http://wszechstronni.blogspot.com/ pojawiła się ocena twojego bloga.
OdpowiedzUsuńkuję, kuję ;)
UsuńMyślęże uczniowie Dumstrang zrobili Mary przysługę,zmuszając ją w pewiwn sposób,by poszła na tęimprezę. chyba sobiepoprawi humor:) takiemam dzwine przeczucie:) bardzo lubię Albusa. faktycznienie dziwię się,że współczuje swoim rodzicom czasem:D szkoda,że Mary niemoże mu oddać miejsca na turnieju Albusowi.. byloby latwiej dla wszystkich.,..
OdpowiedzUsuńhah, zdecydowanie zrobili jej przysługę ; )
UsuńJestem pewna, że Albus z przyjemnością przyjąłby taką wymianę ; D
Rozdział bardzo mi się podobał. A nawet bardzo, bardzo.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że Frey i jego banda okazali się być typowymi fałszywymi przyjaciółmi, a może to tylko zwykła zazdrość? No, bo od kogo oni będą teraz ściągać. No na razie nie wiem, co mam o tym myśleć, namąciłaś mi w głowie, Leszczyno. A taką miałam nadzieję, ze Frey przeprosi Mary, a tu takie rozczarowanie i taka podła akcja.
Miło, że chociaż Albus wykazał jakąś życzliwość i w pewien sposób trochę umilił Mary czas spędzony na imprezie.
Szkoda mi tylko Mary, że musiała patrzeć na zaloty Jamesa i kilku dz**** z Francji. Aż mi się głupio zrobiło, że uczę się tego języka, wstydź się Eileen, wstydź.
Ogólnie w rozdziale nie działo się wiele, ale i tak mi się podobał. No to czekam na kolejną część i dodam, że z niecierpliwością.
Całuję:*
Eileen:*
Cieszę się, że ci się podobało ;D
UsuńMary nie była w głębi duszy jakoś specjalnie ubodzona, że James zarywa do jakichś innych lasek. Pamiętajmy, że ona najstarszego Pottera najchętniej by się pozbyła, a już na pewno nie chce się mu podobać, lub, co gorsza, stać się obiektem jego westchnień. Byłoby jej bardzo na rękę, gdyby się związał z kimś innym, choć pewnie poczułaby w pierwszej chwili ukłucie w serduchu, jak chyba każdy w takim momencie ; >
Całuję,
Leszczyna
Moja sympatia do Mary rośnie z każdym rozdziałem. Naprawdę dobrze, że się postawiła tym swoim pseudo-kolegom. Okropnie denerwują mnie tacy ludzie i całym sercem popieram Mary. No i chcąc nie chcąc trafiła dzięki nim tą imprezę.
OdpowiedzUsuńStrasznie rozbawiła mnie scena z wołaniem Freda XD. Rose i Lily mnie rozbrajają. Gdziekolwiek się pojawiają, to chce mi się śmiać.
Albus jak zwykle okazuje się bardzo w porządku. Naprawdę podoba mi się ich relacja. Nie ładujesz od razu jakiegoś głupiego zauroczenia, tylko pokazujesz rozwijającą się przyjaźń. Ich potyczki słowne naprawdę przyprawiają mnie o szeroki uśmiech ^^
No i muszę przyznać, że plan Pottera mi się spodobał. Bardzo, bardzo, bardzo spodobał. Mam nadzieję, że uda mu się namówić do tego Mary.
Co do informowania - skoro lepiej dla Ciebie będzie, jeśli będę powiadamiać, to nie ma problemu. Z kolei ja dołączyłam już do obserwujących, więc nie musisz mnie powiadamiać.
Pozdrawiam ;D
Cieszę się z tego powodu, gdyż bardzo dużo osób źle odbiera Mary i młoda Krum ich irytuje. W sumie ja ją lubię, ale też zdaję sobie sprawę, że gdybym w kółko czytała o jej użalaniach nad sobą, też by zaczęła mnie denerwować. Jednak to cała Mary i nie zamierzam jej zmieniać - ona się nad sobą użala, choć czasem nie ma powodu ; >
UsuńNie jestem dobra w komediowym klimacie, dlatego też cieszy mnie, że sceny z Potterami i Weasleyami bawią ^ ^ Zawsze z takimi scenami miałam problem.
Nie chcę ładować w nich zauroczenia, a przynajmniej nie teraz. W Mary podkochuje się już zdecydowanie za dużo osób, a wielki wielbiciel James to już dostateczny problem w tej kategorii. Na razie chcę, aby pomiędzy Mary i Albusem kwitło coś, w co większość ludzi nie wierzy, a co ja popieram z całego serca, bo sama mam wspaniałego przyjaciela płci męskiej ;)
Całuję,
Leszczyna
Leszczyno, moja droga, co z Tobą? ^^
OdpowiedzUsuńJa czekam z niecierpliwością.:*
Wracaj, kochana.
Wróciłam, wróciłam, wróciłam! I już nie planuję odchodzić ;)
UsuńKoledzy Mary zachowali się wobec niej źle, wręcz fłupio. Te ich uprzedzenia wobec Hogwartu od początku mnie dziwiły. Spośród Hogwartczyków najbardziej polubiłam Albusa. Za jego odmienność od rodziny i cięty język. Lilly też jest bardzo fajna, a Rose i James - powalający w niektórych momentach.
OdpowiedzUsuńP.S. Mam nadzieję, ze Mary zastosuje sie do planu A.S.
Mary na pewno postara się zastosować - a jak jej to wyjdzie - zobaczy się ;)
UsuńFajnie, że podoba Ci się postać Lily - zazwyczaj Ruda jest krytykowana ^ ^
Całuję,
Leszczyna