Wrzuciłam do torby wszystkie podręczniki, jakie miały być mi na dziś potrzebne, swoje pióro i jakiś notatnik, a następnie podeszłam do lustra i zdjęłam z półki gumkę do włosów, aby upiąć sobie koka na czubku głowy. Kiedy fryzura była już gotowa, zaczęłam spokojnie sprzątać swój pokój, miałam jeszcze w końcu dużo czasu. Ułożyłam książki na regałach, wyrzuciłam zbędne papiery i pościeliłam łóżko. Właśnie gdy rzucałam na nie poduszkę, usłyszałam pukanie do drzwi. Zaskoczona spojrzałam na zegarek. Chłopaki nigdy nie przychodzili do mnie tak wcześnie. Poza tym, ostatnio w ogóle nie rozmawialiśmy. Turniej Trójmagiczny dostatecznie pozwolił im trzymać mnie na dystans, dodatkowo wydawało im się, że wolę Hogwartczyków od nich. A i oni w końcu zaczęli korzystać z przyjazdu Francuzek, preferując ich towarzystwo – przecież mnie mieli na co dzień.
Mimo wszystko podbiegłam szybko do drzwi, aby otworzyć niespodziewanym gościom.
- Słucham? – Zamaszyście szarpnęłam za klamkę.
- Mogę wejść?
Byłam pewna, że w tej chwili otworzyłam szerzej usta ze zdziwienia, a mój wzrok zamienił się w pytające spojrzenie. Gość uśmiechał się lekko do mnie, potrząsając w dłoni znajomym opakowaniem.
- Ja-jasne – mruknęłam, przepuszczając go w drzwiach. Unosił się za nim lekki zapach perfum. Chłopak bez pytania podszedł do mojego okna i otworzył je na oścież, wystawiając za nie głowę. Gdy ocenił, że na dole nikogo nie ma, znów wyjął ze swojego opakowania jednego podłużnego papierosa i zapalił go zaklęciem. Następnie włożył go do ust i zaciągnął się nim. Chwilę przyglądałam się Potterowi, aż w końcu zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżko.
- Nie rozgaszczaj się tak. I nie czuj się jak u siebie – zastrzegłam od razu, czując jak przyjemna woń perfum zamienia się w odór dymu tytoniowego.
- Lubię cię, wiesz? – zaśmiał się Albus, wychylając się za okno.
- Nie wiem, czy mam się zacząć bać… - mruknęłam. Zaczęłam zastanawiać się, czy ja też go lubiłam. Wydawał mi się… inny. Taki żyjący w swoim świecie. Zamknięty w sobie. Nie dający jednak sobą rządzić. Nie przejmował się cudzą opinią, żył tak, jak chciał. Choć gnębił go brak sprawiedliwości.
- Możesz zacząć. Lubię niewiele osób. Ale rzadko się też przywiązuję.
- To tak jak ja – odpowiedziałam, nie wiedząc, w co wbić swój wzrok. Ostatecznie starcie wygrały czubki półbutów, rozkładając paznokcie na łopatki.
- Ale zupełnie inaczej niż James. – Na wspomnienie brata Albusa po moim ciele przeszedł dreszcz. Starałam się omijać chłopaka jak tylko mogłam i nawet mi to wychodziło, choć spotykaliśmy się zawsze na posiłkach. Siedział naprzeciwko mnie i głupio się do mnie uśmiechał w przerwach na gadanie ze swoimi przyjaciółmi i obmyślanie z nimi jakichś głupich planów. Cała trójka ogłosiła się samozwańczymi Huncwotami Hogwartu.
- On jest dość… - zaczęłam, ale nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego słowa.
- Jest dość bezpośredni. Mówi otwarcie o swoich uczuciach, o sobie. Nie martwi się o przyszłość – skończył za mnie Albus, wydmuchując dym przez okno. – Czasem mam wrażenie, że ma taki mały kajecik, w którym liczy dziewczyny, które zdobył. Kiedyś słyszałem o takim czarodzieju z Włoch, który na ścianie wieszał…
- Nie kończ. Też o tym słyszałam – uprzedziłam, nie mając ochoty słuchać tej obrzydliwej opowieści o facecie z Rzymu, którą uraczył mnie kiedyś Aleksiej.
- No, tym lepiej. Więc czasem mam wrażenie, że tak samo jest z Jamesem. Choć wiesz, nie chcę nic mówić, ale teraz… Wiedziałaś, że poprosił Lily, aby ta trochę o nim z tobą pogadała? Lilka odpowiedziała mu, że nie będzie się mieszać w jego podboje miłosne, bo ma ich zwyczajnie dość, ale fakt faktem, że ją spytał. Nigdy tego nie robił.
- Jeśli chciałeś mnie zdenerwować, to ci się udało. – Rzeczywiście zrobiło mi się trochę gorąco na jego słowa. Czułam się niezręcznie. Miałam ochotę rąbnąć Jamesa jakimś mocniejszym zaklęciem czarnomagicznym, aby myślał o mnie jak o największej idiotce i kretynce.
- Myślałem, że dobrze by było, gdybyś wiedziała. On już uważa, że ty też na niego lecisz, tylko się wstydzisz – odparł Albus.
- Niedoczekanie… - bąknęłam jedynie cicho, chowając twarz w dłoniach.
- To typ takiego pieprzonego podrywacza. Flirt tu, flirt tam. Tym bardziej, że jest idolem dziewczyn w Hogwarcie razem z Ianem. Ale o tobie chyba myśli inaczej… Może wkurwia go trochę, że nie odwzajemniasz jego zalotów? A może się zwyczajnie zauroczył? - kontynuował swoją wypowiedź czarnowłosy. Chciałam, aby zakończył już ten temat, ale z drugiej strony James wydawał mi się problemem, którego sama nie dam rady rozwiązać. Potrzebowałam chyba czyjejś pomocy. – Wiesz, on ma jakiś kompleks i chce robić zawsze to samo, co jego dziadek. Nasz dziadek i jego kumple nazwali się Huncwotami, ale tylko oni operowali tą nazwą, stanowiła ona tajemnicę. Byli tak jakby ponad prawem, nic ich nie ograniczało, nic nie interesowało, tylko głupie tematy i żarty. Ach, no i dziewczyny, które wzdychały za nimi na każdym kroku. James też tak chce. Tym bardziej, że nasz dziadek był jego imiennikiem; mój brat odziedziczył po nim imię i chyba czuje się zobowiązany do kultywowania jego obyczajów.
Dziadek też się kiedyś zakochał. Raz w życiu. W rudowłosej Lily. Ale ona miała go serdecznie dość. Nienawidziła tej całej ideologii Huncwotów, nie podobało jej się, co oni robili. No i też nie podobał jej się fakt, że koło dziadka krążył zawsze wianuszek wiernych fanek. Ale dziadek nigdy się poddawał, był wytrwały, bo strasznie ją kochał. W końcu się pobrali. I strasznie kochali – zakończył swoją historię Albus. Spojrzałam na niego przerażona. Czy on tylko potrafił mnie straszyć? Nienawidziłam żadnych głupich sytuacji, w które byłam zamieszana ja. Zawsze próbowałam się z wszystkiego wyplątać.
Albus wyrzucił wreszcie końcówkę papierosa za okno i zamknął je, opierając się całym swoim ciężarem ciała o parapet.
- Ale spokojnie, to tylko historia, którą ci opowiadam. James może traktować cię tylko jako kolejną dziewczynę do zaliczenia, a że nie odpowiadasz na jego zaloty, prosi o pomoc Lilkę. Chcesz na odstresowania papierosa? – spytał, wystawiając w moją stronę dłoń z kartonikiem. Przypominając sobie ostatnią akcję, która miała miejsce w moim pokoju, zaprzeczyłam szybkim i zdecydowanym ruchem głowy. Uznałam jednak, że to dobry moment do zmiany tematu i próby zapomnienia o Jamesie. Przynajmniej na chwilę.
- Dlaczego właściwie palisz u mnie? – spytałam, bo to rzeczywiście mnie interesowało.
- Nie chcę, żeby mnie ojciec złapał, bo miałbym nieciekawą sytuację… W Hogwarcie to co innego, znam miejsca, w których mogę spokojnie zapalić. A w Durmstrangu, niestety, nie. Tym bardziej, że tu ojciec często się kręci po terenie szkoły, a u mnie ma dużo roboty i siedzi w gabinecie – wyjaśnił chłopak. Przytaknęłam na jego słowa ruchem głowy, jakbym chciała potwierdzić, że go zrozumiałam.
- Skąd masz te papierosy? – dorzuciłam kolejne pytanie.
- Kupuję u siebie w mieście, w mugolskim sklepie koło domu. Ja naprawdę nie palę regularnie, tylko jak czuję taką potrzebę. Więc jakieś cztery paczki starczają mi do świąt, jeśli kupię je w wakacje. Potem wezmę kolejne cztery, które wystarczą do następnych świat. I tak dalej – zaśmiał się. – A co cię to tak interesuje? – spojrzał na mnie podejrzliwie, ale wciąż z uśmiechem.
- Podtrzymuję rozmowę – odpowiedziałam chyba dość sucho, a następnie spojrzałam wymownie na zegarek. – Ale chyba musimy już schodzić na lekcje – dodałam niemal od razu, wstając ze swojego łóżka i łapiąc torbę, która leżała na stole. Następnie wzięłam swoją różdżkę i otworzyłam drzwi. Poczekałam chwilę na Albusa, który niechętnie oderwał się od mojego parapetu i wolnym krokiem ruszył w moją stronę. Kiedy jednak w końcu znalazł się obok mnie, zamknęłam drzwi zaklęciem i ruszyłam w stronę sali od zaklęć, w której mieliśmy mieć pierwszą lekcję wraz z wydziałem wróżbiarskim. Na tym oddziale uczyło się najmniej chłopaków – pewnie dlatego, że po skończeniu Durmstangu ciężko było znaleźć pracę z takimi nabytymi umiejętnościami. Najwięcej osób kształciło się na rozszerzonej nauce zaklęć i transmutacji.
Z początku dziwiłam się, że Albus idzie dokładnie za mną. Nie miał żadnych książek, notatników, pióra. Szedł beztrosko nieprzygotowany w kierunku sali lekcyjnej, w której miał poznać swojego nowego nauczyciela. Dopiero potem stwierdziłam, że w sumie ma prawo tak robić – to w końcu pierwsza lekcja, nikt nie wymaga od niego zupełnego przygotowania.
Kiedy dotarliśmy na trzecie piętro, drzwi od sali były otwarte, a w środku czekało na zajęcia już kilkunastu uczniów. Hogwart stawił się w komplecie. Razem ze mną na zajęcia mieli uczęszczać Huncwoci, co bardzo mi się nie podobało, Albus i dwójka chłopaków, o których moi znajomi nie potrafili się wypowiadać bez jadu w głosie. Jeden był tym, któremu Fred i Ian wrzucili parę dni temu płonącą rybę na talerz; miał bardzo krótko ostrzyżone czarne włosy i ciemną skórę. Drugi jednak mógł się pochwalić faktem, iż uznawano go za przystojnego. I ja uważałam, że miał świetną urodę. Był bardzo szczupłym blondynem, co podkreślały wystające kości policzkowe. Jego dłuższe włosy opadały lekko na wysokie czoło, a nos wydawał się zgarbiony. Wczoraj odkryłam ze zdziwieniem, że jako nieliczny chłopak, jakiego znałam, cieszył się większym wzrostem niż mój. Nasz wzrok na szczęście jeszcze nigdy się nie spotkał, ale podczas mojej krótkiej obserwacji jego osoby zauważyłam, że ma bardzo jasne szare tęczówki.
Lily ani trochę nie ubolewała, że przez następne pół roku będzie chodziła sama na zajęcia. Ucieszyła się tylko strasznie, że pozna wielu nowych ludzi, tym bardziej chłopaków. Podejrzewałam, że klasa, do której miała dołączyć ruda, cieszyła się nie mniej niż ona.
Rose wraz z innymi ludźmi w granatowych krawatach oraz dwójką chłopaków w żółtych została przydzielona do wydziału przyrodniczego.
- Ej, czytaliście już to w jadalni? – odezwał się na powitanie Fred, kiedy weszliśmy z Albusem do pomieszczenia. Położyłam torbę na swoim stałym miejscu i, zanim odpowiedziałam rudemu, zaproponowałam Albusowi, by usiadł ze mną w ławce, ponieważ od czasu, gdy wyrzucili Grigorija Morozowa po akcji na wróżbiarstwie, nie dzieliłam z nikim stolika. Młodszy Potter bez słowa zajął miejsce obok mnie.
- Coś wywieszono na Ścianie Marud? – spytałam, spoglądając w stronę Freda. Siedział razem z Jamesem i Ianem w jednej dwuosobowej ławce. Wiedziałam, że profesor Lubianovy od razu zgani ich za ten pomysł, ale nie odezwałam się ani słowem na ten temat.
- Na jakiej ścianie to ja nie wiem, ale pojawiła się ogromna informacja o Wielkim Turnieju Quidditcha – uśmiechnął się chłopak. Od razu zauważyłam poruszenie po swojej lewej stronie.
- Jeny, czyli się udało! Namawiałem Kruma od tygodnia, żeby coś takiego zorganizował! A on cały czas mnie zbywał! Upierdliwsto się opłaca! – wykrzyknął podniecony Aleksiej, szarpiąc Alberta za ramiona. Od zawsze wszyscy wiedzieliśmy, że był niepoprawnym fanem quidditcha. Mimo wszystko nie grał tak dobrze, choć zawsze zapewniał, że w przyszłości zostanie zawodowym graczem. I ja chciałam pojawić się w drużynie narodowej Bułgarii oraz jakimś znanym klubie. Moje marzenia podzielał również ojciec, trenując mnie do łez, bólu i mocnego przemęczenia.
- Dyrektora Kruma, Kuzniacow – poprawił chłopaka profesor Lubianovy, wchodząc właśnie do swojej sali i uderzając swoimi ciężkimi obcasami o kamienną posadzkę.
- Tak, przepraszam bardzo, panie profesorze – wydukał szczerze Aleksiej, robiąc się trochę czerwony, jakby złapano go na jakimś strasznym gorącym uczynku. Znów śmiałam się w duchu, jak chłopaki zmieniali się w obecności nauczycieli Durmstrangu. – I co, będzie wielkie starcie pomiędzy Durmstrangiem i Hogwartem? – dodał po znaczącej chwili w stronę Brytyjczyków.
- Mhm – przytaknął chłopakowi Fred. – Półtora tygodnia po pierwszym zadaniu. – Beauxbatons kontra Durmstrang jest po drugim, a po trzecim Francja przeciwko nam.
- Hogwart wygra ten turniej! – zawołał entuzjastycznie James, który walczył chyba ze sobą, czy stanąć na swoim krześle, czy też nie. W końcu ocenił, że nowy profesor nie wygląda na takiego, który by mu na to pozwolił, więc zaniechał swojego pomysłu.
- Marzenia nie bolą – burknął niemiło Albert.
- Mamy świetnego szukającego, to wygramy. – Ian poklepał Pottera po plecach z dumą wymalowaną na swojej twarzy.
- Jakbyśmy my nie mieli! – krzyknął w odpowiedzi Aleksiej, ale nawet na mnie nie spojrzał, bo wciąż pamiętał, że jest przecież na mnie obrażony. Mimo wszystko było mi tak… miło, kiedy wspomniał o mojej osobie. Musiałam przyznać, że czułam się na siłach zmierzyć z każdym. Na boisku stawałam się zupełnie inna niż poza nim. Bardziej pewna siebie, energiczna, otwarta. Jak ryba w wodzie. Dlatego z przyjemnością słuchałam tego, że w Durmstrangu odbędzie się Wielki Turniej Quidditcha towarzyszący Turniejowi Trójmagicznemu.
- Cicho już, panowie! – Zakończył nagle rozmowę profesor, który spojrzał w tej chwili na zegarek. – Widzę, że mamy wszystkich oprócz gości z Beauxbatons – oznajmił trochę podirytowany. Odwróciłam się za siebie i rzeczywiście zauważyłam, że wszystkie stoły uczniów z Durmstrangu i Hogwartu były już zajęte, a te przeznaczone dla Francji świeciły pustkami. – Chyba w Beauxbatons nie uczą dyscypliny – dodał z nieukrywaną wyższością.
- Mogę iść po nieobecne, panie profesorze Lubianowy. – Do głosu poderwał się nasz klasowy pupil, który podlizywał się chyba każdemu nauczycielowi.
- Sam po nie pójdę, nie ma takiej potrzeby. Przy okazji przydzielę każdej z nich odpowiedni szlaban. Jeśli Beauxbatons nie potrafi ich wychować, zrobi to Durmstrang. Mam ostatnio dużo papierkowej roboty. Słyszałem też, że wielu nauczycieli potrzebowałoby jakiejś pomocy przy ich sprawach – odrzekł surowo, wychodząc z pomieszczenia. Hogwartczycy spojrzeli po sobie.
- Dziwny facet – mruknął Albus.
- Jeden z najłagodniejszych – wyjaśniłam od razu. – Lubię go nawet – dodałam.
W pomieszczeniu zapadła cisza przerywana jedynie czasem przez drobne i ciche szepty jakichś uczniów. Durmstrang rzeczywiście mógł się pochwalić nie byle jaką dyscypliną, która powstała głównie przez respekt i strach do nauczycieli. Gdyby Lubianovy wpadł tu teraz w czasie trwania lekcji, a zastałby hałas, każdy z nas, bez względu na to czy się odzywał, czy też nie, zarobiłby jakiś porządny szlaban.
Poprawiając swój podręcznik i notatnik na ławce, doszłam do wniosku, że jestem trochę szczęśliwa. Turniej quidditcha rzeczywiście wydawał mi się genialnym pomysłem, już nie mogłam doczekać się jego realizacji. Był w końcu idealną możliwością sprawdzenia się z najlepszymi zawodnikami danych szkół.
Zastanawiałam się jednak, co z wyjazdami na Ukrytą, które zazwyczaj zaczynały się w październiku. Była to ulica, na którą jeździliśmy około cztery razy w roku w soboty. Ukryta mieściła się nad wybrzeżem Morza Czarnego i wiele osób uważało ją za zwykłą kopię słynnej Pokątnej z Londynu. Sądziłam jednak, że w końcu i my w Bułgarii musimy jakoś kupować magiczne przedmioty, nie możemy przecież cały czas teleportować się do Anglii w razie potrzeby jakiegoś asortymentu, choć wiedziałam, że wielu czarodziejów z innych krajów tak robiło. Z tego, co wiedziałam, magiczne ulice posiadały jedynie Wielka Brytania, Bułgaria, Francja, Norwegia i Niemcy. Reszta krajów musiała daleko kursować po zakupy.
W każdym razie, wyjazdy na Ukrytą były w pewnym stopniu rozrywką, takim oderwaniem się od codzienności. Przemieszczaliśmy się na nią dzięki sieci Fiuu i spędzaliśmy tam cały dzień. Uczniowie od szóstej klasy wzwyż mogli nawet oddalać się poza magiczną ulicę i przejść się mugolskimi straganami, choć niewiele osób korzystało z tej propozycji.
Miałam nadzieję, że mimo tegorocznego Turnieju Trójmagicznego, wyprawy będą mieć miejsce. W końcu dlaczego niby nie? Przecież cztery soboty spokojnie dałoby się podporządkować pod tak uwielbiane przez uczniów wypady.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i przeszedł przez nie profesor zaklęć, prowadząc za sobą szóstkę czarownic w upiętych wysoko włosach. Wszystkie dziewczyny miały nieciekawe miny i spoglądały znacząco po sobie. Lubianovy już wcale się nie odzywał, musiał strzelić baletnicom niezłe kazanie po drodze.
Francuzki zdążyły zaledwie zająć nowe miejsca i rozpakować swoje torby, kiedy w pomieszczeniu rozległ się odgłos pukania. Gość nie czekał jednak na aprobatę ze strony rozzłoszczonego Lubianovego, a zwyczajnie otworzył drzwi i wsadził głowę pomiędzy nie a framugę. Z niemałym zaskoczeniem odkryłam, że jest to mój ojciec.
- Przepraszam, profesorze, mogę prosić do siebie Marybeth na sekundę? – spytał, a ja ze wstydem ukryłam twarz w dłoniach, mając głupią nadzieję, że Lubianovy się nie zgodzi.
- Naturalnie, nie ma problemu. – Moje niedoczekanie.
- Dziękuję – odpowiedział ojciec, a ja niechętnie podniosłam się z krzesła i, nie spoglądając na nikogo, a jedynie wbijając wzrok w posadzkę, zrobiłam parę kroków do ojca, by opuścić salę.
- Tato… - zaczęłam, gdy już zamknęłam drzwi za sobą, ale ten jak zwykle nie pozwolił mi skończyć.
- Przestań mi tatować! – Użył swojego stałego fragmentu rozmowy ze mną. – Unikasz mnie, Marybeth – dodał niemal od razu. Spojrzałam na niego bardzo zaskoczona i aż nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- To nieprawda! – odezwałam się po dłuższej chwili. Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby go unikać. Zresztą nie miałam w tym żadnego interesu. Co on sobie znowu wymyślił?!
- Owszem, prawda. Próbuję z tobą porozmawiać od piątku, ale nigdzie nie mogę cię znaleźć. Widuję cię jedynie na posiłkach. Wczoraj byłem nawet dwa razy pod twoim pokojem, ale również ciebie tam nie było!
- Oczywiście, przewidziałam, ze przyjdziesz, więc uciekłam – prychnęłam śmiechem, bo już nie wytrzymałam. Czasami miałam wrażenie, że ojciec jest naprawdę przewrażliwiony na swoim punkcie.
- Jeszcze raz usłyszę, jak pyskujesz, a pożałujesz! – warknął tata, skutecznie mnie uciszając. Znów spuściłam wzrok, nie mając najmniejszej ochoty na niego patrzeć. Chciałam już wrócić na lekcje. W tej chwili było to moje największe marzenie. – Na początku chciałem cię znaleźć tylko po to, aby oznajmić ci, że będziesz miała ze mną indywidualne lekcje, abym mógł cię przygotować odpowiednio do każdego z trzech zadań, ale teraz…
- Uważaj, bo ściany mają uszy – szepnęłam, a następnie zacisnęłam szczęki ze zdenerwowania. JAKIE INDYWIDUALNE LEKCJE?! Czułam, że jeszcze trochę i nie wytrzymam. Byłam już chyba na granicy wilowatego wybuchu wściekłości.
- Nie przerywaj mi – syknął ojciec, ale zauważyłam, że rzeczywiście znacznie zmienił ton głosu po mojej uwadze, mówił już bardzo cicho – bo teraz chciałbym cię zapytać, dlaczego nie chcesz wrzucić swojego zgłoszenia do urny? – spytał chyba nie mniej zdenerwowany jak ja, wpatrując się we mnie wyczekująco.
Moje źrenice musiały się w tej chwili rozszerzyć z paniki, bo serce zabiło mi trzy razy mocniej. W gardle zrobiło się sucho, a żołądek zdecydowanie się skurczył.
- Jak to nie chcę? – Chciałam odpowiedzieć twardo i zdecydowanie, ale zupełnie mi to nie wyszło.
- Gdybyś chciała, dawno byś to zrobiła. Powiedz, obawiasz się czegoś?
- Tato, spokojnie, wrzucę, obiecuję – skłamałam. Od czasu rozmowy z Albusem przemyślałam wszystko. Wiedziałam, że nie napiszę już swojego zgłoszenia. Postanowiłam być silna przez ten jeden tydzień. Musiałam dać radę. Jeśli udałoby mi się przez te dni nie wrzucić pod presją swojego zgłoszenia, cały rok miałabym wolny od problemów. Jedynym kłopotem byłby tata, który nie wybaczyłby mi chyba tego do końca życia, ale jeśliby mnie nie zabił po upływie czasu przeznaczonego na zgłoszenia, to może nawet brak jego wybaczenia stałby się dla mnie zbawieniem i łaską?
Jednym słowem, ten tydzień stał się dla mnie naprawdę ciężką próbą, ale nie wiedziałam, jakim cudem tata przewidział mój plan.
- Jeśli nie wrzucisz, zobaczysz, jak może wyglądać mój gniew – ostrzegł mnie. W duchu prychnęłam śmiechem na jego słowa. To może być gorzej?, pomyślałam, ale bałam się cokolwiek odpowiedzieć. – Do zobaczenia, Marybeth. Po piątkowej kolacji przyjdź do mojego gabinetu ze swoim planem lekcji, ustalimy godziny naszych dodatkowych zajęć – dodał i odwrócił się od razu na pięcie, śmiesznie zarzucając swoim płaszczem. Nie bawiło mnie to jednak. Nic nie było mnie teraz w stanie rozbawić. Miałam dość wszystkiego. Zaczęłam wątpić w swoją silną wolę. Przygryzłam sobie dolną wargę i odprowadziłam ojca wzrokiem do ostatniego zakrętu. W końcu ze łzami w oczach skierowałam się do drzwi od sali lekcyjnej i otworzyłam je. Zanim zdążyłam zamknąć je za sobą, poczułam, jak moja warga pęka od nacisku zębów. Przeklęłam cichutko pod nosem, nie przejmując się czerwoną cieczą płynącą mi teraz bardzo wąskim pasmem po brodzie.
Tak oto moja wilowata złość przerodziła się w totalną rozpacz. Znalazłam się na dnie smutku.
Nie wrzucę tej pieprzonej kartki, nawet jakbym miała z tego powodu zginąć, pomyślałam, starając się dumnie unieść głowę.
~*~
Z dedykacją dla Dusii. Trzymam kciuki, abyś znalazła dobrą betę. Dzięki, że ze mną wytrzymujesz, bo czasem mam wrażenie, że ze mną ciężko przetrwać.
Ostatnio zaniedbuję wszystkie możliwe obowiązki. Będę się w tym trudnić zawodowo.
JEST I WZMIANKA O PIĘKNYM SCORPIUSIE, O DZIĘKI CI LESZCZYNO <3
OdpowiedzUsuńDobra, poważnie.
Ubóstwiam Albusa. Zawsze kojarzył mi się z jakimś dziamdziakiem, który ciągle smarkał w rękaw, nie miał prywatnego życia i....a dobra, tego nie napiszę. U ciebie jest inny, jak już pisałam, ale się jednak powtórzę: intrygujący, mądrze gada i ogólnie jest taki pociągający no! Nic na to nie poradzę. DYREKTOR Krum jest za to cholernie irytujący, jak mój budzik dzwoniący codziennie o 5;55 w dni powszechne. Albo gorzej. Za Merybeth trzymam kciuki, żeby miała silną wole i pokazała, że umie wytrwać przy swoim zdaniu. Liczę na to. James niech się cmoknie w pupkę i zajmie się baletnicami, a ona niech wiecej czasu spędza z Albusem.(nie wiedzieć czemu, ale w mojej głowie jest naprawdę przystojny....^^)
I jeszcze dwie sprawy, o których nie napisałam pod Nagrobkiem 6:
*adres bloga jest genialny
** tak jak zawsze Harry mnie wkurwiał, tak u Ciebie jest po prostu zajebisty. (ciekawe jakby wyglądał ujarany skacząc po surowych korytarzach konserwatywnego Durmstrangu??:D)
Kończę wywód i jakby cie to zainteresowało, to wrzuciłam nowy rozdział.
Pozdrawiam, życzę dobrej nocy.
[tracac-siebie]
Hah, tak, Scorpius jest przystojny <3 Za bardzo go kocham, aby zrobić z niego inną osobę ;)
Usuńja tam wstaję o 6:30 i też mnie mój budzik niesamowicie irytuje. A piosenkę, którą sobie ustawiła, zdążyłam znienawidzić po pierwszym tygodniu. A tak ją lubiłam!
Dziękuję ;) Przyznam - nieskromnie, niestety - że ja również bardzo lubię ten adres.
Serio Harry jest fajny? Przyznam że ja za nim też niezbyt przepadam i, niestety, nie poświęcam mu jakiejś większych uwagi. Ale cieszę się, że jego postać się spodobała ^ ^
W mojej głowie zarówno James, jak i Albus są przystojni ; ) Ale nic nie pobije Scorpiusa ;3
Całuję i dziękuję za opinię,
Leszczyna
Rozdział mi się podobał, choć czułam pewien niedosyt akcji i jakichś mrocznych wydarzeń, ale to w końcu jest młode pokolenie, sielanka, radocha, te sprawy. Na razie niewiele się dzieję, ale liczę, że kiedyś rozkręcisz akcję ^^. A jak będzie się coś mrocznego działo, to będe zachwycona ;P.
OdpowiedzUsuńLubię Marybeth, ale jakoś tak odrobinę irytują mnie dzieci Harry'ego, ale nie twoja kreacja tych postaci, bo uważam, że dobrze ich opisujesz, ale ogólnie ich nie lubię, bo trochę za dużo myślą o różnych miłostkach itd., a przynajmniej w fickach, które czytałam.
Krum jak zwykle jest upierdliwy, pewnie bardzo by chciał, żeby córka się zgłosiła, i jest taki pewny, że w tym przypadku to ona zostałaby wybrana, skoro już chce mieć z nią lekcje. Nie zazdroszczę jej tych lekcji, sama w gabinecie z takim upierdliwym, niesympatycznym ojcem.
Ogólnie było fajnie, tylko troszkę za dużo obyczaju ;P. Wybacz, że tak z rana walę krytyką, ale chyba mi sama kiedyś napisałaś, że u ciebie mogę być szczera. Bo niektórzy to niestety bardzo źle reagują na nawet najmniejszą krytykę. A mi się twoje opowiadanie podoba, masz oryginalny pomysł i wgl (gdyby mi się nie podobało, to bym nie czytała, proste ;P), ale czasem znajdzie się coś, co nie do końca mi spasuje. Wobec opowiadań o młodym pokoleniu zawsze jestem o wiele bardziej krytyczna, bo rzadko kiedy je lubię.
W sumie masz rację... To Młode Pokolenie. Oczywiście, dałoby się dać tu mroczne akcenty i tak dalej, ale jeszcze nie ma Turnieju Trójmagicznego, a oprócz zadań nic tutaj zagrażającemu życiem raczej nie będzie ;) Dzięki jednak za uwagi i postaram się to jakoś ogarnąć, bo też nie chcę, aby mi nagle obyczaj z tego wyszedł ;)
UsuńTak, u mnie możesz być szczera, bo lubię szczerość i wyrosłam już z wieku, w którym chciałam mieć dużo komentarzy, w których by mnie tylko chwalono ; )
Dzięki mimo wszystko, że to opowiadanie wciąż Ci się podoba i uważasz je za oryginalne ; )
Rozumiem Twoją awersję, ja mam podobną do czasów Huncwotów, bo mam wrażenie, że tam każde opowiadanie jest prawie o tym samym. Choć oczywiście zdarzają się wyjątki ^ ^
Dzięki za wizytę, komentarz, opinię i, co najważniejsze, za szczerość!
Całuję,
Leszczyna
Rozdział naprawdę fajny i ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się relacje pomiędzy Mary, a Albusem. Może i nie są przyjaciółmi, ale rozmawiają ze sobą zbyt często, by nazwać to tylko znajomymi, czyli podążają w dobrym kierunku do zakochania :P
Zaintrygowało mnie porównanie obecnej sytuacji do tej z czasów Huncwotów. Teraz faktycznie widzę sporo podobieństwa. Czyżby Mary była nową Lily? To kim w takim razie będzie Al? Snape'm? Przy takim obrocie sprawy liczę na inne zakończenie.
Durmstrang faktycznie posiada niezłą dyscyplinę, Hogwartczycy musieli się nieźle zdziwić takim rygorem.
No, brawo dla Mary, w której zapłonęła iskra buntu. I to wszystko dzięki Albusowi, więc tym bardziej mi się to podoba ;) Ale coś czuję, że i tak stanie do Turnieju.
Pozdrawiam serdecznie ^^
Dziękuję ;)
UsuńMi to porównanie wyszło tak na dobrą sprawę dość spontanicznie, ale spodobało mi się, tym bardziej, że bardzo lubię wątek Severus-Lily-James ;)
Ale w sumie to dość luźne nawiązanie, bo, eh... Ja jeszcze się w żadne miłości mieszać nie chcę ; ) Na razie pozostańmy przy tym, że jedynie James jest zauroczony w Mary ^ ^
Tak, Durmstrang jest surowy, mam nadzieję, że uda mi się to jeszcze pokazać.
Całuję!
Leszczyna ;*
Fajny ten rozdział ;)
OdpowiedzUsuńSpokojny, mało akcji, ale mi i tak się podobał. Szczególnie interesujące są te rozmowy między Albusem, a dziewczyną. A no właśnie... Młody Potter. Jejku, ależ go tutaj polubiłam ^^ Tzn. palenie papierosów jest bee i mnie osobiście odrzuca, ale pomijając ten drobny szczegół jest genialny :)
Ciekawi mnie czy Mary wytrwa w swoim postanowieniu i nie zgłosi swojej kandydatury, a może jednak pęknie i znowu posłucha ojca? No, no... Ciekawe.
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki ;)
UsuńRozdział rzeczywiście w zamiarze miał być przejściowy ^ ^
Cieszę się, że postać Albusa przypadła Ci do gustu, mimo jego niezbyt zdrowego nałogu. Fajnie, że dobrze wychodzą mi rozmowy.
Co do dalszych poczynań Marybeth - milczę jak grób ^ ^
Całuję,
Leszczyna <3
No, jestem ciekawa, czy Mary da radę przeciwstawić się ojcu. Wbrew pozorom tydzień do dość duży odstęp czasu, zwłaszcza, jeśli osoba, która odejmuje jej pewność siebie jest tuż obok i widzi go dość często. Ale chwilami mam wrażenie, że ona odczuwa potrzebę zgłoszenia się do Turnieju... Poza tym... gdyby tego nie zrobiła to jak poprowadziłabyś opowidanie? :D Pewnie nie tylko ja, ale wszyscy czytelnicy, którzy przeczytali, że szykuje się TT, pomyśleli "no, to Marybeth się dostanie". Swoją drogą: dlaczego Krum nie wrzuci jej imienia za nią?
OdpowiedzUsuńI był Albus, jeeej :D
Pozdrawiam :)
Albus <3
UsuńHah, w sumie jestem pewna, że wszyscy, którzy przeczytali o TT wiedzieli, że Marybeth będzie w nim uczestniczyć. W końcu rzeczywiście można by się zastanawiać, jak dalej pobiegnie fabuła opowiadania, jeśli dziewczyna nie ozstanie reprezentantką...
Ja myślę, że przynajmniej na razie nie chce tego robić, aby ją sprawdzić. Nie będę ukrywać, że ma swoje ewentualności przygotowane w miarę jej sprzeciwu ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Intrygujące są spotkania Albusa i Mary, chociaż możnaby to oczywiście wytłumaczyć jego chęcią zapalenia papierosa. Póki co nie wybiegam zbytnio wyobrażeniami w tym kierunku, bowiem mogę sobie zbyt wiele dopowiedzieć. :D
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie także powód spóźnienia Francuzek. Dziewczyny trochę przegięły, nadwyrężając cierpliwość profesora Durmstrangu. W końcu są tam gośćmi mimo wszystko.
Indywidualne lekcje Kruma? Padłam, ale nie ze śmiechu, lecz rozpaczy. Nie potrafię sobie wyobrazić ogromu rozpaczy, jaki spadł na Mary. Biedna nie potrafi postawić na swoim, co sprowadza się do tego, iż zawsze ulega ojcu. To straszne. Oby jak najszybciej pozbierała się i pokazała swoją siłę! No i trzymam kciuki za nadchodzący tydzień.
Pozdrawiam serdecznie.
hah, zdecydowanie mogłabyś sobie zbyt wiele dopowiedzieć, bo już wiem, co Ci chodzi po głowie! ;)
UsuńOne myślą właśnie, że jak są gośćmi, to im wszystko wolno ;) A do lekcji to w ogóle mogą mieć olewawczy stosunek xD
Ja również nie potrafię sobie wyobrazić, choć chyba powinnam, jak okropnie czuję się Mary. Krum coraz bardziej mnie irytuje i aż nie potrafię uwierzyć w to, że ja sama go przecież wymyśliłam ;d Ja też trzymam za dziewczynę kciuki ^ ^
Całuję!
Leszczyna ;*
Ja chce jeszcze ... ;( Nie lubie Kruma, co on sb mysli że kim jest ? ... głupi, ..., stary, o kaczkowatym chodzie upierdliwiec. Mary nie wrzuci ale i tak jakimś cudem wejdzie do turnieju. Chyba napisze do cb petycje w sprawie dodawania 2 notek na miesiąc. Zdecydowanie za mało ;) Co do Albusa- jak dla mnie bardzo pozytywna postać ;) Pozdrawiam i zapraszam na mojego photobloga :http://www.photoblog.pl/akolorowaphoto
OdpowiedzUsuńUps, nie to konto ;)
Usuńhah, teraz mi się przypomniał ten kaczkowaty chód, wcześniej o nim nie pamiętałam ^ ^
Usuńniestety, nie dam rady narzucić szybszego tempa publikacji. Szkołą dostatecznie mnie zabija, niestety.
Na photobloga wbiłam i muszę przyznać, że robisz niesamowite zdjęcia! Szczególnie przypadło mi do gustu to wspomnienie z wakacji - statek.
Tylko nie mam konta, i nie mogę skomentować... :/
Całuję,
Leszczyna
Zacznę od tego, że baaardzo szkoda mi naszej kochanej Mary. Nikt nie lubi robić czegoś wbrew sobie, a ona wciąż musi podporządkowywać się ojcu i spełniać jego najmniejsze zachcianki. Zawsze mam nadzieję, że wreszcie się zbuntuje, powie stanowcze "nie", postawi na swoim, ale z drugiej strony konsekwencje tego mogłyby być straszne. Jeśli chodzi o Turniej Trójmagiczny, to jestem pewna, że Mary i tak zostanie wybrana na reprezentantkę Durmstrangu (może sam Krum wrzuci jej nazwisko?). Jeśli chodzi o Potterów, to przede wszystkim jestem pod wrażeniem Twojego Albusa. Po raz pierwszy w opowiadaniu o młodym pokoleniu spotykam się z tym, że jest wyraźnie w cieniu Jamesa i tak mu zazdrości (mówię chyba o poprzednim rozdziale, kiedy Albus mówił Mary, że James tego nie chce, a mimo wszystko to ma). Wydaje się taki nieszczęśliwy przez to, może nawet trochę zagubiony.
OdpowiedzUsuńNo i będzie quidditch? Jeeej, niesamowicie się cieszę, bo uwielbiam o tym czytać.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Tak, będzie dość sporo quidditcha. Muszę się sprawdzić w sprawach opisywania wydarzeń sportowych ^ ^
UsuńJa też jej naprawdę współczuję. Tym bardziej że wiem, do czego zdolny jest Krum i że jest w stanie wziąć sprawy w swoje ręce.
Cieszę się, że podoba Ci się kreacja Potterów, a w szczególności Albusa ^ ^
Dziękuję za wizytę, komentarz i opinię,
Leszczyna ;*
nie szkodzi, nie szkodzi. po prostu ostatnio coraz więcej osób zapomina mnie poinformować o rozdziale a ja nigdy nie robię obchodu po blogach bo zwyczajnie nie mam na to czasu.
OdpowiedzUsuńrozdział chyba podobał mi się najbardziej. Mary jest typową główną bohaterką. i może przez to zyskała odrobinę mojej sympatii nie wymyślałaś jej na siłę tylko posłużyłaś sie sprawdzonym schematem. zagubiona, niezrozumiana przez ojca, musząca się mu podporządkować.
pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
Jeszcze raz przepraszam. Postaram się, aby nigdy więcej taka sytuacja nie miała miejsca, bo zawsze jest mi niesamowicie głupio, gdy zrobię coś takiego.
UsuńDziękuję za wizytę, komentarz i opinię. Mam nadzieję, że z Mary nie wyjdzie tylko jej imienniczka - Mary Sue, choć na razie bardzo się tego wystrzegam. Wiadomo jednak, że autor nie widzi zazwyczaj, kiedy balansuje na cienkiej granicy prowadzącej do tej niezbyt chwalebnej postaci.
Całuję!
Leszczyna
Albus... Kocham go z każdym słowem opisującym jego wygląd czy zachowanie. I na reszcie coś o Scorpiusie ^^
OdpowiedzUsuńKocham Twoje pomysły. Szczególnie ten z Wielkim Turniejem Quidditcha ;)
Cóż... Współczuję biednej Mary :/ Krum wyszedł na chama i prostaka. Koniec, kropka, moje zdanie o nim.
Strasznie szybko przeczytałam ten rozdział. Mimo, iż w przeliczeniu na strony Worda zapewne ma on parę stron ;)
Przez szkołę zaniedbuję wszystko, co się da. To normalne ;P
No nic, czekam niecierpliwie na resztę Twojej twórczości.
Buziaki,
Rilla
Tak, ma bodajże całe 5 stron Worda bez sformatowania. Staram się, aby każdy rozdział miał tyle samo. Na razie mi to plus minus wychodzi ;)
UsuńJa już mam dość szkoły. Dziś wgl zarobiłam -28 pkt do zachowania i jestem tak wściekła, że szok. Aż złość przeraża się w pewnego rodzaju smutek.
Moje zdanie o Krumie jest identyczne, żółwik <3
Cieszę się, że coraz bardziej podoba Ci się Albus. Moim faworytem jest Scorpius, choć nie możesz go, oczywiście, jeszcze znać.
Ej, a słyszałaś o tym, że w listopadzie Rowling wydaje jakąś swoją nową książkę? o.O
Całuję,
Leszczyn ;* <3
-28?! Za co? Oj niegrzeczna ty, niegrzeczna... :P
UsuńŻółwik ;)
A nie słyszałam. Muszę ogarnąć temat w internecie ;D
Buźka,
Rilla
Za ucieczkę z lekcji ;) Jakoś tak w połowie dnia uciekliśmy i az tyle punktów się posypało. Maskara! Muszę to jakoś w miarę szybko nadrobić, bo chcę mieć wzorowe na koniec roku ;)
Usuńrzuf >3
No, ja tylko coś takiego podsłyszałam, nawet nie wiem, czy to prawda, bo raczej Rowling mówiła kiedyś, że nie chce już nic wydawać ^ ^
Całuję,
Leszczyna
U nas jak cała klasa się zerwała (no, prawie cała. Jest nas 33 osoby w klasie, a 4 się nie zerwały - ach, ta solidarność klasowa -.-) to babka ani listy nie sprawdziła, ani nie powiedziała wychowawczyni... Nice ^^
UsuńFajnie by było, gdyby jednak wydała. Cierpię na brak książek ciekawych autorów. Tak... Co z tego, że półki uginają się pod ciężarem książek - od cioci pożyczyłam chyba 10 książek Lucy M. Montgomery + jeszcze parę od koleżanki, ale szkoła zdecydowanie przeszkadza :/
Buziaki,
Rilla
http://kultura.onet.pl/literatura/rozmowy/jk-rowling-moze-powroce-do-swiata-harryego-pottera,1,5264386,artykul.html -> przez przypadek znalazłam to teraz na fejsbusiu. Tam też jest o tej nowej książce, jest ona jednak dla dorosłych i nie ma bodajże nic wspólnego z magią.
Usuńja też nie mam zbytnio czasu na książki teraz, niestety... W ogóle moj czas został znacznie uszczuplony.
To fajnie macie :/ U nas sie kiedyś połowa zwinęła z religii, to też ni nie było. Ale oczywiście jak ja uciekam, to muszą być konsekwencje, jakże inaczej : /
Jak pech to pech. Ja przeczytałam raz tematy na jutrzejszy mini test z chemii i liczę na to, że z okazji moich urodzin pani mi odpuści, tak jak w przypadku innych osób ^^
UsuńBuziaki,
Rilla
I jak, odpuściła Ci?
UsuńJa zawsze w takich sytuacjach liczę na szczęście ;) Albo na przelożenie, co moja klasa czyni ostatnio nałogowo ;D
Ach, dziękuję ślicznie za dedykację:* Jest mi miło^^
OdpowiedzUsuńWiesz, nie szukam już bety:) Uznałam, że to wymaga dużo pracy nad moimi notatkami, a wiem, że mój styl zostanie taki, jaki mam. Odważyłam się pokazać swoje rozdziały w takim świetle, na ile ja potrafię.
Wracam do Twojego rozdziału.
Bardzo mnie to cieszy, że Albus i Mary jakoś się dogadują. Choć wiem, że początki mogą być trudne. Po tej ich konwersacji uważam, że Albus jest chyba zazdrosny o Jamesa i dlatego takie rzeczy mówi o swoim braci i jak opowiedział historie swoich dziadków:)
Turniej Quidditcha... brzmi nieźle^^ Będę kibicować Mery z całego serca:) A opis Scorpiusa bardzo mi się spodobał:)
Bardzo, ale to bardzo mi żal Mary, że ma takiego wymagającego ojca. Ja to nie wiem, co bym zrobiła. Ja to chyba bym uległa i wrzuciła tą kartkę ze swoim imieniem i nazwiskiem, jak tego pragnie. Ale wiem, że Mary jest silniejsza:) Choć z drugiej strony boję się, że jak ona tego nie zrobi, to Krum wrzuci jej nazwisko do urny.
Czekam na next:)
Całuję:*
Nie ma za co ;*
UsuńA ja uważam, że się mylisz. Moim zdaniem, styl zawsze można wypracować, musisz znaleźć tylko odpowiednią osobę, a wierzę, że taka się znajdzie, i życzę Ci tego z całego serca.
Tak, Albus jest zdecydowanie zazdrosny o Jamesa ;) Fajnie, że podoba Ci się, że Albus i Mary zaczęli się dogadywać. Bałam się, że czytelnicy stwierdzą, że to dość naiwny wątek.
Cieszę się też, że opis Scorpiusa przypadł Ci do gustu. Czuję, że Malfoy będzie moją ulubioną postacią w tym opowiadaniu, więc chciałabym, aby też czytelnicy go polubili ;)
Tak, Krum jest gotowy na to, aby wziąć sprawy w swoje ręce, a że ma wystarczające do tego predyspozycje, na pewno zrobi wszystko po swoimi, jaka nie byłaby decyzja Mary.
Całuję,
Leszczyna ;*
Może i masz rację, lecz pisanie jest to tylko moje oderwanie się od rzeczywistości, moje hobby. Trzeba nad pisaniem trochę poświęcić czasu, a ja już jestem w takim wieku, że trzeba się skupić jednak na tym, co jest ważniejsze w życiu:) W ogóle, po Twoich radach i innych bet uznałam, że styl pisania nieco mi się poprawił. Czytając notki na Jamesie a te na Astorii, to jednak widzę ogromną różnicę. Dlatego dziękuję z całego serca za pomoc:*
UsuńA Scorpius i Albus, moi ulubieńcy, mam nadzieje, ze będzie o nich dużo:)
Całuję:*
Na nic nie jest się za starym ;) Choć jeśli wolisz mieć pisanie za jedynie oderwanie się od rzeczywistości, to doskonale to rozumiem ;) Miałam tak z teatrem ^ ^
UsuńNie ma za co ;* Cieszę się, że choć trochę mogłam Ci pomóc i że moja praca się przydała ^ ^
Będzie o nich dużo z pewnością ^ ^
Również całuję,
Leszczyna ;*
To nie tylko Turniej Trójmagiczny się szykuje, ale również Qudditcha. Rywalizacja pełną gębą. Będzie się działo.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Albus i Mary znaleźli wspólny język. Ciekawe czy przyjaźń przerodzi się w coś więcej. Tylko żeby dziewczyna nie uległa Jamesowi, bo ten z pewnością będzie do niej zarywał. W końcu poprosił Lily, aby ona z Mary pogadała. Więc może ie chodzi o zwykły podryw, aby ją tylko zaliczyć.
Krum to okropny człowiek. Jak on może grozić swojej własnej córce. To jest po prostu niesłyszane. Mam nadzieje, że nie ulegnie i nie wrzuci swojej kandydatury do tej urny.
Rozdział fajny, czekam na kolejny.
Pozdrawiam.
Mam nadzieję, że nie będzie czasu na nudę w tym opowiadaniu ;)
UsuńNa pewno mogę zapewnić, że Albus i Mary się zaprzyjaźnią. o reszcie wątków związanych z samą główną bohaterką milczę jak grób.
Brrr... Już nawet mnie Krum zaczął irytować, nie myślałam, że tak szybko się to stanie.
Dzięki za wizytę, opinię i komentarz!
Całuję,
Leszczyna
Rozdział jest genialny.<3
OdpowiedzUsuńZnowu pojawiła się rozmowa pomiędzy Mary i Albusem, a ja tak liczyłam na powtórkę z poprzedniego rozdziału. Cieszę się, że się doczekałam. Odnoszę dziwne wrażenie, że Albus jest zazdrosny o swojego brata, dlatego opowiada takie rzeczy i wspomniał o historii swojego dziadka. Może chce odciągnąć Mary od złośliwego brata. Uuu... coś tu się kroi:*
Krum jest jakiś nieokrzesany. Nie wiem jak mam to inaczej ująć. "Przestań mi tatować"? Sorry, ale tak nie zachowuje się normalny ojciec. Sprawia wrażenie, że nie interesuje go własna córka i jej potrzeby, a jedynie żądza wygranej w tym Turnieju. No błagam, on jest żałosny. Jeszcze jej grozić? To już jest szczyt. Mam nadzieję, że Mary nie podda się tak łatwo i odnajdzie samą siebie.
Całuję:*
Eileen:*
Albus jest bardzo zazdrosny o swojego brata - o to, że James ma swoje fanki, że jest bardziej popularny, że jest starszy, itd. Wyolbrzymia też niektóre rzeczy.
UsuńEj, czemu wy wszyscy już myślicie, że pomiędzy Albusem i Mary coś będzie? ^ ^ A może ja wcale takiego wątku nie planuję? ; )
Mary nie ma silnej woli, ale w tej chwili na pewno stanie na wysokości postawionego sobie celu.
Mówiąc szczerze, Krum niesamowicie mnie irytuje. Do tego stopnia, że mam wrażenie, że jest beznadziejnie wykreowany, pojawia się zbyt często i ujmuje wartości tego opowiadania.
Całuję i dzięki za wizytę! ;*
Leszczyna
Jeżeli mam być szczera, to nie podobał mi się ten rozdział. Początek o rozmowie z Albusem był niczego sobie, widać, że chłopak musiał się komuś wygadać z tego, co leżało mu na sercu.
OdpowiedzUsuńReszta... Sama nie wiem, co powiedzieć. Mam wrażenie, że ten turniej quidditcha został wciśnięty na siłę, szczególnie, że przecież w reprezentacjach nie przyjechali zawodnicy, a uczniowie zdolni w innych dziedzinach, które nie zawsze się ze sobą łączą. Jakieś nieoficjalne mecze towarzyskie jeszcze mogłyby być, ale nie coś takiego. I mam nadzieję, że Mary nie będzie uczestniczyć w obu wydarzeniach, bo to już byłoby lekkie przegięcie.
Zastanawiam się, czy Mary postawi się ojcu (który swoją drogą mógł przekazać jej przez kogoś wiadomość, że chce się z nią widzieć), czy jednak spełni jego życzenie i się zgłosi.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dzięki za szczerość ;)
UsuńMówiąc szczerze, nigdy nie zastanawiam się nad bytnością Turnieju w tym opowiadaniu. Wpadł on momentalnie wraz z tworzeniem początku całej historii. Kiedy tylko pojawiła mi się w głowie wizja Turnieju Trójmagicznego i córki Kruma, która gra dobrze w quidditcha, od razu wiedziałam, że pojawi się też jakiś drobny wątek z zawodami quidditcha. Dłużej się nad tym nie zastanawiałam, i to może rzeczywiście był błąd. Jednakowo ja na daną chwilę nie żałuję, że ten wątek wprowadziłam.
Na dzień meczu do Durmstrangu przyjadą reprezentacje danych drużyn oraz uczniowie w formie kibiców.
W jego rozumowaniu nie mógł, bo jego zdaniem Mary go unika, a więc musiał sam ją znaleźć i z nią porozmawiać.
Dzięki jeszcze raz za wizytę, opinię i komentarz, a w szczególności za szczerość, którą bardzo cenię.
Całuję,
Leszczyna
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDzięki ; )
UsuńNa samym początku dziękuję za tę krótką wzmiankę o Scorpiusie <3 Mam nadzieję, że z czasem będzie go więcej w opowiadaniu, a sądząc po tym, że jest w zakładce z bohaterami, tak też będzie :) Ubóstwiam go <3
OdpowiedzUsuńMimo że nie działo się zbyt wiele, rozdział i tak uważam za bardzo udany. Kolejna rozmowa Albusa i Mary wyszła bardzo realistycznie, uwielbiam te ich pogawędki o Jamesie. Ciekawe czy on po prostu obrał sobie Mary za kolejny cel, czy naprawdę się zauroczył ;D W sumie to trudno jest zgadnąć. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, aby ta dwójka była razem. Mary o wiele bardziej pasuje do Albusa. :) Choć nie wiem czy nie byłoby to zbyt przewidywalne, jak na twój styl pisania i to, że zawsze potrafisz zadziwić czytelników ;D No i pozostał jeszcze Scorpius... Hmm... Nie poznaliśmy go jeszcze, więc trudno jest ocenić... Ale skoro tak bardzo zmieniłaś Lily i Rose w porównaniu do dowieść niewinności, to może Scorpius także będzie inny...
Mary wrzuci swoje nazwisko czy nie...? Jest w bardzo trudnej sytuacji, to nie ulega wątpliwości. Z jednej strony ojciec - presja, oczekiwania z jego strony, wymuszanie wzięcia udziału w Turnieju; z drugiej ona - niechęć, obawa... Nie wiem jaką drogę wybierze... Choć wydaje mi się, że jednak je wrzuci. Lub ktoś zrobi to za nią ;p
PS. Śliczny szablon! ;*
Rozpisałam się trochę... Ale cóż. ;p
Ściskam,
Ja się za rozpisanie wcale nie gniewam, właśnie za nie dziękuję, bo bardzo lubię, kiedy ktoś chce się wypowiedzieć dłużej na temat mojego bloga ;*
UsuńTak, zdecydowanie Scorpius odegra dość dużą rolę w tym opowiadaniu. BARDZO DUŻĄ ROLĘ, choć zakładka "bohaterowie" tego nie ukazuje. Po prostu wszyscy na tej podstronie są ważni (no, może oprócz Rose, ale ją dałam chyba tylko z sentymentu xD) i nie miałam pojęcia, jak uporządkować tam te postacie.
Scorpius również będzie inny niż ten z Dowieść Niewinnośći. Tamto opoiwadanie i to to zupełnie inne światy ^ ^
Cieszę się, że szablon Ci się spodobał ^ ^
Całuję,
Leszczyna ;*
Bardzo ładny szablon ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję dopiero teraz, no, ale jakoś tak wyszło. Jestem ostatnio strasznie zalatana.
Rozdział mi się podobał, jak zwykle. Coraz bardziej lubię Twojego Albusa, jest taki... oryginalny? I poza tym - uwaga, uwaga, fanfary proszę! - zaczynam lubić Mary! Po tym rozdziale zaczyna mnie do siebie przekonywać i mam nadzieję, że tego 'nie zepsujesz'. ;D Poza tym trochę mi jej szkoda, ja też za nic nie wrzuciłabym tej kartki. I jeszcze te indywidualne lekcje... (wspominałam już, że nienawidzę Kruma?).
Wybacz, że tak krótko, postaram się zrewanżować to komentarzem pod następną notką. Życzę weny <3
Pozdrawiam!
Dziękuję ;)
UsuńNie ma sprawy, ja również nie mam ostatnio na nic czasu, co mnie zdeka przeraża.
Hah, no to fanfary specjalnie for u! Cieszę się, że zaczęłaś w końcu lubić Mary i postaram się tego nie zepsuć, choć nie obiecuję, bo w sumie dokładnie nie wiem, za co ją lubisz ^ ^
hah, tak, wspominałaś.
Całuję i jeszcze raz dziękuję,
Leszczyna <3
Nowe pokolenie HP. Coś co lubię. Mimo, że przeczytałam tylko twój najnowszy rozdział, sądzę, że twoja historia mi się spodoba. Masz bardzo przyjemny styl, a rozdział czyta się jednym tchem.
OdpowiedzUsuńWiadomo, nowe pokolenie, więc nie ma mrocznych, pełnych grozy zdarzeń, jednak to nie odbiera przyjemności z czytania. :)
Dodaję do linek i jak najszybciej postaram się nadrobić zaległości.
Zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam opowiadanie i być może przypadnie ci do gustu.
http://atramentowa-milosc.blogspot.com
No, jakoś szczególnie mrocznych momentów rzeczywiście nie będzie ;) Ale ukochałam Nowe Pokolenie i bardzo lubię o nim pisać. Mam też nadzieję, że nie będzie tutaj tylko sielanki ^ ^
UsuńDziękuję serdecznie ^ ^
Chętnie do Ciebie wpadnę. A Ty również piszesz ff potterowski? Czy coś własnego?
Pozdrawiam,
Leszczyna ;)
Nie jestem pewna, czy skomentowałam ostatnią notkę ;/. No cóż... pogubiłam się już w tym, a natłok nauki wcale nie ułatwia mi zadania, ot co. Boże. UWIELBIAM, NORMALNIE KOCHAM ALBUSA! Jest taki słodki <3. Bo, jak dla mnie, Jamesa kreujesz na takiego dupka ;p. Jedynym minusem notki jest to, że jest za krótka ;(. No i będzie turniej quidditcha? No, no, ciekawe, jak oni to wszystko pogodzą. No... Krum jest debilem, wrednym wrzodem na dupie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie ma sprawy, doskonale rozumiem natłok nauki, który, niestety, dopadł również w moje progi. Dziś wyjątkowo miałam dzień trochę wolniejszy, bo powrót do dodu już po 18, a jutro tylko jedna kartkóweczka ;)
UsuńNo bo James ma być dupkiem ;
D Przynajmniej dla mnie w tym opowiadaniu jest ^ ^
Tak, pojawi się Turniej Quidditcha i postaram się opisać dwa mecze ;)
Całuję,
Leszczyna
Piękny rozdział, kochana, zwłaszcza początek mi się podobał (rozmowa z Albusem) i koniec (rozmowa z Krumem).
OdpowiedzUsuńŚwietnie wykreowałas charakter mlodszego z Potterow, nie wiem czy pisałam Ci już to poprzednio, ale z chęcią się powtórzę :)
No i bardzo ładnie wplotlaś historię miłości Lily i Jamesa, a także piękne opisalaś magiczną ulicę w Bulgarii.
Nie lubię jednak tych Francuzek. Wybacz, kochana, ale kojarzą mi się one z takimi pustymi laleczkami z gimnazjum, do którego uczeszczalam :)
Pod koniec byłam trochę zła na Mary. mogła powiedzieć ojcu, że nie wrzuci zgłoszenia, gdy ten zapytał jej się czy czegoś się obawia.
Ale pewnie ‘nie‘ dziewczyny i tak by nic nie dało..
Pozdrawiam serdecznie :*
A, no i przy okazji już tutaj w komentarzu poinformuje o nowej notce u mnie. Wybacz, że piszę z tygodniowym opóźnieniem, ale brak czasu wolnego coraz bardziej mi doskwiera...
Caluję :**
Dziękuję serdecznie ;*
UsuńWątek magicznej ulicy w Bułgarii jeszcze rozwinę ;) Na pewno pojawi się też parę wypadów na Ukrytą ze szkoły ^ ^
w sumie można uznać, że potraktowałam Francuzki dość ogólnikowo i w sumie wszystkich narzuciłam takie spojrzenie na świat. To w sumie jak mówienie, że wszyscy z Gryffindoru są odwazni, a ze Slytherinu źli... Ale ja chyba lubię stereotypy i lubię uogólniać takie rzeczy ;)
Całuję,
Leszczyna
Mnie sie wydaje, ze niezależnie od woli mer, bedzie brała udział w turnieju.mze nawet jakby nie wrzucila albo ze tiara wylosowalaby kogoś innego,to krum chyba stanąłby na głowie,żeby coś z tym zrobić. Po drugie to chyba ma być taka tradycja, ciekawe, czy beauxbatons wystąpi potomek fleur delacour.. Właściwie krum chybanie ma miłych wspomnień ze swojego turnieju,a harry to juz w ogóle... Ale spoko, to chyba w pierwszym przypadku ambicja, a w drugim poczucie obowiązku. Ponadto coraz bardziej lubię albusa. Moze on bedzie chłopakiem mary?
OdpowiedzUsuńNie, dzieci Fleur skończyły już szkołę ;) Ostatni syn, Louis, właśnie rok przed prologiem ;) Louis pojawi się również w moim opowiadaniu, ale z pewnością nie jako zawodnik ^ ^
UsuńWiktorowi się nie udało w Turnieju i odniósł porażkę z o wiele młodszym i mniej doświadczonym Harrym, więc teraz chce dołożyć wszelkich starań, aby jego córka obroniła jego dawny honor ^ ^
A co do Albusa milczę jak grób ;3
Całuję,
Leszczyna
myślałam, że przeczytałam twój rozdział, a tu jednak nie.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, podoba mi się to, że utrzymuje jakikolwiek kontakt z Albusem,który bardzo podoba mi się w twoim opowiadaniu. Podoba mi się też to, że Mary chce postawić na sowim i nie wrzucić kartki do urny, boje się, ze ulegnie lub jej ojciec wymyśli coś, że nawet gdy nie wrzuci kartki to weźmie udział w Turnieju. Tak nie lubię Kruma, że normalnie... eh. Nie potrafię wyrazić tego słowami.
Dziękuję Ci za komentarz na moim blogu, za miłe słowa i rady. Jeżeli chcesz dłuższej odpowiedzi to zapraszam na swojego bloga, bo tam odpowiedziałam, nie będę Ci tutaj zaśmiecać bloga ;)
Oczywiście będę Cię informować o nowych notkach, jeżeli masz takie życzenie ;)
Zapomniałam dodać, że odpowieć znajduje się pod postem z numerem 10.
UsuńWspaniały szablon ;*
Okey, odpowiedz u Ciebie już przeczytałam ;) I już wiem, o co chodzi xD Dodałam komentarz pod 10 rozdziałem, ale kiedy go pisałam, ty dodałaś już rozdział 11. A ja tego nie zauważyłam, głupia wchodzę od strony głównej i komentarza nie ma, więc dodałam jeszcze raz. Przepraszam. Rozdział 11 u Ciebie równiez już nadrobiłam ^ ^
UsuńDzięki za wizytę, komentarz i opinię ;)
W Mary zaczyna się budzić dusza buntownika, bo dociera do niej, co się stanie, jeśli stanie się reprezentantem Durmstrangu. A że ona tego nie chce, to trochę zaczyna walczyć.
Ja też nienawidzę Kruma, zaczyna mnie już irytować ta postać.
Całuję,
Leszczyna
Przepraszam, że komentuje dopiero teraz ;c Rozdział przeczytałam już dawno, ale nie miałam weny na żaden sensowny komentarz. Postaram Ci się to wynagrodzić.
OdpowiedzUsuńZacznę więc od Albusa, którego zaczynam coraz bardziej lubić. Za jego spokój wycofanie i to ironiczno-gorzkie podejście do życia. Wydaje mi się, że pasują do siebie z Mary, a przynajmniej się rozumieją. Oboje cierpią wątpliwą sławę, dzięki znanemu nazwisku. Podobał mi się również jego wywód o Jamesie, który wypada rażąco niedojrzale. Jeśli chodzi o "Huncwotów" to jak na razie bardziej przypomina mi ich Albus. Czy to właśnie on nie stoi ponad prawem?
No więc, liczę, że Albus będzie pojawiał się coraz częściej ^^
Jak jak kocham Twoich nauczycieli! Są po prostu genialni. Ta ich mściwa satysfakcja i pogarda w stosunku do innych szkół! Są świetnie wykreowani, aż się szczerzę, czytając o nich.
Pomysł z Turniejem też fajny. Uwielbiam quidditcha i chętnie poczytam o meczach. Zapewne ciekawe okażą się same pozaboiskowe starcia szkół ^^
Krum oczywiście mnie nie zaskoczył swoim zachowaniem, za to Mary bardzo. W końcu pojawia się jakaś iskierka buntu! Trzymam za nią kciuki, żeby wytrwała w swoim postanowieniu.
Ogólnie to bardzo mi się podobało. Twoje rozdziały czyta się lekko i z czystą przyjemnością. Aż jesteś zaskoczona, że już się kończą.
Pozdrawiam ;*
Nie ma sprawy, ja ostatnio mam takie zaległości wszędzie, że głowa mała.
UsuńZdecydowanie Albusa będzie bardzo dużo. Jeśli miałabym wybrać postać kanoniczną, której bd najwięcej w tym opowiadaniu, to bez wątpliwości wskazuję na Albusa. W następnej kolejności na Jamesa i Scorpiusa ;)
Hmm, ciekawa koncepcja. Ja, nie zabijajcie mnie fani Huncowtow, uważam, że Huncwoci byli niedojrzali, dlatego też bardziej z nimi identyfikuję Jamesa ;)
Dziękuję serdecznie! ;)
Całusy! ;**
Na początku trochę się poczepiam a na koniec pozachwycam, okej? Nie będziesz miała mi tego za złe?
OdpowiedzUsuńNo, a więc. Nie podoba mi się, że wraz z Harrym do Dusrmstrangu sprowadziłaś całą jego rodzinę. Wystarczyłby sam Albus, jako kandydat do Turnieju Trójmagicznego, a Jamesa jak i Lily uważam za zbędnych. Zresztą fakt, że James nie przeszedł siódmej klasy też sam w sobie wydaje mi się naciągany. Zwłaszcza, że nie przeszedł razem z innymi uczniami, owymi Huncwotami. Nie przemawia do mnie ten pomysł, bo James wydaje się wepchnięty na siłę, a według mnie zamiast niego mógłby być jakikolwiek inny bohater, równie dobrze wymyślony przez Ciebie.
Po drugie postać Mary. Jak na osobę, która wychowała się w towarzystwie samych mężczyzn, nie mając praktycznie kontaktu z osobami swojej płci, wydaje się być zbyt wrażliwa, płaczliwa i delikatna. Powinna raczej przypominać swoich kolegów z klasy.
Po trzecie drobne literówki. Moją ulubioną jest ta, w której zamiast o wojnach goblinów napisałaś o wojnie gobelinów ^^
Tyle z czepiania się, teraz przejdę do konkretów. Muszę Cię zmartwić, jako że nawet nie doszłam do rozwinięcia tego komentarza. Właśnie kończę początek. ;))
Jestem naprawdę zachwycona oryginalnością Twojej historii, jako że jeszcze nie spotkałam się z niczym podobnym. Czytało mi się bardzo szybko, choć wydawało się z początku, że Twoje notki są dłuższe niż napisałaś w którymś z komentarzy (4-5 stron w Wordzie to przecież całkiem mało). Nie wiem w zasadzie czemu, ale nie mogłam pozbyć się tego wrażenia. No, ale miałam napisać, że bardzo lubię postać Mary. Głównie polubiłam ją po sytuacji z Kurtem. Jestem pewna, że na większości blogów, które czytam/czytałam/kiedyś przeczytam główna bohaterka po prostu wybaczyłaby chłopakowi, a na pewno nie zachowałaby się jak Mary u Ciebie. I od tego naprawdę życiowego momentu spodobało mi się jeszcze bardziej. Cóż, chyba właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że zawsze zachowuję się tak samo jak Mary. Nie ma to jak znaleźć bratnią duszę ;>
Cóż domyślam się, że Mary jednak wystąpi w Turnieju Trójmagicznym i czuję się nieco zawiedziona. Bo lubię w niej chęć buntu i jakoś nie mogę pogodzić się z myślą, że w końcu ulegnie ojcu (chyba, że planujesz jakąś intrygę ze strony Kruma, co w sumie także jest prawdopodobne).
Lubię Twojego Albusa, który chyba nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że cały czas mówi o Jamesie. Ach ta braterska zazdrość. I już się nie mogę doczekać, aż między nim a Mary nawiąże się taka grubsza nić porozumienia, która nieco bardziej ich do siebie zbliży. Bo bardzo pasują mi do siebie jako przyjaciele. Bo jako para już mniej, żeby nie powiedzieć wcale.
Ach i zapomniałam, że na początku miałam wspomnieć, iż bardzo podoba mi się Twój prolog. Jest absolutnie magiczny i niesamowity! <3
Poza tym nie sądziłam, że Twój adres z taką łatwością wpadnie mi w pamięć. Bo teraz, kurczę, cały czas chodzi mi po głowie. :))
Kończę, choć jestem pewna, że nie napisałam nawet połowy z tego, co siedzi mi w głowie po przeczytaniu Twojej historii. Ale cóż, resztę zostawię na kolejne rozdziały, których oczywiście nie mogę się już doczekać!
Pozdrawiam ciepło,
PS Wiem, miałam wspomnieć jeszcze, że nieco irytuje mnie występujący w Twoim opowiadaniu zwrot "chłopaki". Nie jest to błąd, ale zupełnie mi w tej sytuacji nie pasuje. Nie w takim opowiadaniu jak Twoje. Poszukałabym jakiegoś synonimu lub po prostu użyłabym zwykłego "chłopacy", co wydaje mi się bardziej na miejscu.
No, to już naprawdę koniec. ^^
Hej,
Usuńbardzo dziękuję za tak obszerny komentarz, jednocześnie przepraszając, że odpisuję na niego dopiero teraz.
Reszta Huncwotów nie kibluje (w sensie Fred i Ian), są oni zwykłymi uczniami 7. klasy. Oprócz nich, Huncowtem był jeszcze Louise Weasley (syn Fleur), z tym że był on rocznikiem Jamesa i on zwyczajnie zdał szkołę, a aktualnie studiuje. Ale o nim jeszcze trochę będzie w dalszej części opowiadania ^ ^
Przyznaję się bez bicia, że charakter Mary zwaliłam, ale obiecuję solennie, że postaram się ten błąd naprawić, jak najlepiej będę mogła.
hahhahahahah, masz rację, wojna gobelinów musiała wypaść zabawnie ^ ^
Bardzo cieszę się, że uważasz tę historię za oryginalną. Bardzo zależało mi na oryginalności, chciałam, aby była ona największym atutem tego opowiadania. Bo przyznam się bez bicia, że ja sama nigdy nie spotkałam się z akcją opowiadania w Durmstrangu ani z córką Kruma ;)
A powiem Ci szczerze (mam nadzieję, że nie przeczyta tego zbyt duża ilość osób), że mi również Albus i Mary nie pasują na parę. Ale na przyjaciół - jak najbardziej!
Hah, cieszę się, że adres zapada się w pamięć. Ja jak w sumie słyszę tylko słowo "cmentarz", to pierwszym skojarzeniem jest mój blog, niestety ;P
Niestety, "chłopacy" to forma błędna i nie występuje w języku polskim. Z tego też powodu używam tej "chłopaki". Mogłabym jeszcze "chłopcy", ale to dla mnie brzmi zdeka... dziecinnie.
Pozdrawiam,
Leszczyna
PS Jeszcze raz dziękuję za poświęcony mojemu opowiadaniu czas i tak obszerny komentarz!
Cóż, mam wrażenie, ze Mary mimo zachowania Kruma,ze nie wrzuci tej kartki dobrowolnie. Szykuje się jakaś awantura.. Chciałabym,żebyś pokazało na co Kruma stać.
OdpowiedzUsuńAwantura na pewno się szykuję, aczkolwiek obawiam się, że nie podołałam, nie chcąc przez przypadek przesadzić, i nie pokazałam na co stać Kruma tak, jak tego zapewne oczekiwałaś.
UsuńCałuję,
Leszczyna