Przybywa wciąż pytań, źle znowu sypiam.
Odliczam godziny do dnia spokoju,
Gdy cały świat w końcu zazna pokoju.
~O.S.T.R., „Ból doświadczeń”
~ * ~
Instytut Durmstrang to elitarna szkoła dla czystokrwistych chłopców i żadna kobieta nie ma do niej wstępu. Oprócz mnie.
~ * ~
Przyznajcie się, że czekacie tylko na to, aby usłyszeć ode mnie coś niesamowitego. Doskonale Was rozumiem – Wasza ludzka natura już niejednokrotnie udowadniała mi, że jesteście co najmniej dziwni. Szukacie sensacji, zbrodni, zamachu na przeciętność. Czekacie na jakąś śmierć, jakieś intrygi, jakieś bóle, smutki i rozpacze. Lubicie dowiadywać się o czyimś nieszczęściu, prawda? Jeśli tak, to lepiej trafić nie mogliście.
Ja się może przedstawię – dziewczyna o niesamowicie pospolitym imieniu się kłania, Mary we własnej osobie. Sama nie wiem, który z rodziców nie miał w sobie za knuta oryginalności, by mnie tak nazwać, jednak stawiam na tatę. Mama zostawiła mnie u niego zaraz po porodzie i raczej ostatnią rzeczą, którą mogłaby zrobić, było zatroszczenie się o imię dla mnie. A tata… Tata pewnie wiedział doskonale, że w przyszłości będę zdecydowanie wybijała się ponad szary tłum, więc postarał się, bym choć na papierze wyglądała niczym niewarta uwagi istota. Ale mimo wszystko nazwisko Marybeth Krum stało się sławne w całym czarodziejskim świecie. Już zaraz po moim urodzeniu gazety pokroju „Czarownicy” zabijały się, aby opisać historię małej córeczki kapitana bułgarskiej drużyny quidditcha, której matka – jedna z maskotek tego samego teamu - uciekła z kraju zaraz po swoim porodzie. Brukowce zastanawiały się, co zrobi w tej sytuacji bułgarski szukający stulecia, który w swoim fachu był wprost niezastąpiony. I nie ukrywam, że znacznie się zdziwiły, gdy sofijskie Ministerstwo Magii zaoferowało ojcu posadę dyrektora Durmstrangu za szczególne osiągnięcia dla kraju (to wersja oficjalna) oraz sporą łapówkę połączoną ze znajomościami (ta znacznie mniej). Tata na to przystał, porzucając raz na zawsze swoją karierę w sporcie i, obiecując sobie, że wychowa mnie tak, jak będzie potrafił najlepiej, przeprowadził się wraz ze mną do Durmstrangu, by pełnić dwie nowe funkcje – ojca i dyrektora. Tym sposobem został najmłodszym „panem i władcą” w historii Instytutu oraz… najgorszym ojcem, jaki mógł wychować swoją córkę.
Instytut Durmstrang tytułował się jako mój dom. Było tak zawsze, nie pamiętam innego stanu rzeczy. Miałam tu swoją własną sypialnię na wydziale czarnej magii, z pudrowymi firankami, wielkim łóżkiem i sztalugą do malowania, miałam jako takich kolegów, którzy kochali spisywać ode mnie zadania domowe, a gdy nie widziałam, wpatrywać się we mnie jak w obrazek, miałam tatusia, który na każdym kroku uprzejmie informował mnie, co i jak mam zrobić.
Ciężko mi jednak powiedzieć czy lubiłam Instytut Durmstrang. Niestety, nie kojarzył mi się dobrze. Pierwsze na myśl nasuwało się zawsze „więzienie”, ale mimo wszystko uważam, że przesadzałam z tym stwierdzeniem. Zamiast tego wolałam szukać dobrych stron tej szkoły. Na przykład przepadałam chodzić samotnie po jej korytarzach. Tak jak dziś.
Musiałam przyznać, że w ogóle lubiłam samotność. Nie przepadałam za ludźmi. Według mnie byli oni jedynie fałszywi i dwulicowi – wszyscy bez wyjątku. Dlatego też zawsze czekałam z upragnieniem na wakacje. Wtedy wszyscy uczniowie wyjeżdżali do swoich domów, a szkoła pozostawała praktycznie cała dla mnie. W swoim życiu poznałam już jej każdy zakamarek, każdą opuszczoną salę. Podczas takich spacerów mogłam poczuć się jak wolna władczyni tego zamku i robić, co mi się żywnie podoba. Oczywiście, dopóki nie znalazł mnie gdzieś tata.
Jak obco brzmi to słowo w moich ustach. Jakby ktoś włożył je pomiędzy moje wargi siłą, bezlitośnie je wepchnął, nakazał mi pod groźbą śmierci, abym używała tego wyrazu, który zasiedlił się w mojej głowie niczym intruz. Najchętniej zwracałabym się do ojca per „panie dyrektorze”. „Panie dyrektorze, przepraszam, że pana kocham, choć nienawidzę.”, „Niech pan mi powie, że jest pan choć raz ze mnie dumny, panie dyrektorze”, „Może w końcu zrobimy sobie wspólne zdjęcie, panie dyrektorze, które postawi pan sobie na biurku w swoim gabinecie? Tak podobno robi każdy tatuś. Podobno każdy tatuś kocha swoje dzieci, tylko po prostu czasem po drodze się gubi, gdy je wychowuje. Dyrektor się zgubił, prawda? Niech dyrektor powie, że się po prostu zgubił!”
Czasem miałam wrażenie, że byłam nienormalna. Czy samotność może wywołać jakieś zmiany na psychice? Długi lęk też? A dążenie do perfekcji pod naciskiem kogoś z zewnątrz? Zmuszenie do ciągłej samotności? Nie musicie odpowiadać. Gdybym była normalna, potrafiłabym zachowywać się jak wila. Ale nie potrafiłam. To chyba najbardziej mnie bolało. Czułam się jak zabawka z wadą fabryczną.
Ktoś włożył do mnie baterie, nie mając pojęcia, że nie działam prawidłowo. Wysłał mnie w świat, który bezlitośnie pokazał mi, że zabawki z wadą fabryczną podlegają reklamacji tylko przez pierwszych parę miesięcy. Skoro mama wiedziała, że nie lubi się bawić nadpsutymi rzeczami, to dlaczego nie oddała mnie do reklamacji, póki jeszcze był czas? Kiedy można było mnie łatwo oddać? Choć w sumie może uznała, że to dość niesprawiedliwe, że za to nieszczęsne oddanie się dodatkowo płaci, a nie dostaje nic w zamian.
Oprócz pustego brzucha i niezmywalnych bruzd na psychice.
Ciężko spacerowało się dziś po Durmstarngu, kiedy wiedziało się, że to już ostatnia taka przechadzka w całym moim życiu. Rozpoczynałam właśnie siódmy rok w Instytucie. A potem… potem tata wyśle mnie na studia do Londynu albo postara się, aby jakaś drużyna quidditcha się mną zainteresowała. I nie będę już musiała oglądać więcej tego więz… Instytutu.
Swe kroki kierowałam teraz do szkolnej auli. Przez okno swojego pokoju zobaczyłam, że większość rodziców przeteleportowała już swoich synów do Durmstrangu. Z uwagi na fakt, że Instytut był raczej elitarną szkołą i każdy uczeń pochodził z rodziny o czystych korzeniach, tata nie musiał martwić się przetransportowaniem uczniów do budynku. Każdy rodzic posiadł sztukę teleportacji, a co za tym idzie – nie stanowiło dla niego żadnego problemu, by „dostarczyć” swoją pociechę do szkoły.
Oczywiście, Durmstang był chroniony bardzo silnymi zaklęciami, więc na teleportację została wydzielona mała część przed bramą Instytutu. Przed wejściem do szkoły stali nauczyciele, którzy po kolei odhaczali uczniów z listy i przepuszczali do budynku. Ci kierowali się do wyżej wspomnianej auli, gdzie mój tata corocznie wspominał o najważniejszych punktach regulaminu Instytutu oraz życzył miłego i owocnego roku szkolnego. Stamtąd można już było skierować się do swoich wież. Wydział czarnomagiczno-sportowy, na którym zresztą uczyłam się ja, zajmował wschodnią wieżę. Wydział nauk przyrodniczych zachodnią. Wydział wróżbiarsko-astronomiczny północną, a wydział z rozszerzonym nauczaniem zaklęć i transmutacji wieżę południową. Wstęp do każdej z wież był chroniony tak zwaną kontrolą różdżek, aby żaden nieproszony gość nie mógł złożyć nikomu niezapowiedzianych odwiedzin.
Niektórzy uczniowie, którzy dopiero co dostali się do zamku, rzeczywiście szli od razu do swoich wież, mając gdzieś mojego ojca i jego wygłoszenia. Szczerze mówiąc, ja również miałam już parę razy ochotę na to, aby nie ruszać się w ogóle ze swojego ciepłego pokoju, ale stwierdziłam, że o ile nieobecności któregoś z chłopaków nie da się wykryć w tym całym tłumie, o tyle brak jedynej dziewczyny, na dodatek wili, zostałby zauważony, zanim tata zacząłby swoją zbędną paplaninę.
Wchodziłam już prawie w auli, której drzwi zostały otwarte na oścież, kiedy zobaczyłam mojego kolegę z wydziału i roku – Kurta Freya. Był to nieliczny z chłopaków w szkole, z którym potrafiłam się dogadać. Pamiętam swój pierwszy dzień lekcyjny w Durmstrangu. Czułam się wtedy jak posadzona w ławce szmaciana lalka, od której wszyscy chłopacy nie mogli odwrócić wzroku. Ta sytuacja tak niesamowicie mnie wtedy krępowała, że myślałam, że nie dam rady przejść przez te siedem lat w Instytucie. I wtedy na przerwie poznałam Freya, który okazał się inny niż reszta.
Kurt wywodził się z rodziny naprawdę wpływowych bułgarskich arystokratów. Jego matka była ministrem Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof w Sofii, a ojciec szanowanym magomedykiem na naszym oddziale szpitala świętego Munga. Chłopak zawsze pokazywał się w nienagannie czystej i wyprasowanej szacie, która służyła zresztą za nasz szkolny mundurek. To właśnie z tego powodu chodziły po szkole plotki, że Kurt jest pedantycznym czyściochem. Do tego jego koledzy powtarzali na każdym kroku, że blondyn sprząta sam w swojej sypialni parę razy dziennie, podczas gdy oni do takich zadań wołali po prostu skrzaty. Fakt, że w Durmstangu wszyscy bez wyjątku musieli nosić swoje szaty od rana do wieczora, jednak mawiało się, że gdyby usunąć ten punkt z regulaminu, Kurt nosiłby dzień w dzień jakieś spodnie z prostymi nogawkami i sweterki, spod których wystawałyby tylko kołnierze zawsze śnieżnobiałych koszul. Frey nie komentował takowych głupstw. Zazwyczaj głośno wzdychał, a kiedy miał humor, żartował, że dobierałby tak kolory kołnierzyków, aby podkreślały jego bladą cerę i zimne, niebieskie oczy. Wtedy chłopaki odpuszczali, widząc, że nie uda im się doprowadzić chłopaka do szału. Ewentualnie próbowali jeszcze wspomnieć coś o jego odstających (podobno gejowskich, jak to je nazywali) uszach, ale Kurt był twardy. Nie dało się go łatwo sprowokować.
- Hej, Mary! Jak minęły wakacje? – spytał momentalnie, a następnie przytulił mnie mocno do siebie. Był ode mnie niższy o głowę, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Przyzwyczaiłam się do faktu, że jestem niesamowicie wysoka i czasami sytuacja zmusza mnie do tego, by patrzeć na innych z góry.
- Bardzo śmieszne. Siedziałam cały czas w szkole. Jak zresztą rok temu. I dwa. I trzy. I cztery. I pięć. I sze… - Nie pozwolił mi skończyć.
- Widzę, że w końcu nauczyłaś się poprawnie liczyć? Czyli wakacje można zaliczyć do udanych – zaśmiał się. – Chodź, wejdziemy już do auli. Mam nadzieję, że twój tata szybko skończy i pozwoli nam wrócić od razu do sypialni. Padam z nóg. Byłem jeszcze rano w Londynie na Pokątnej – dodał. Nie czułam potrzeby, by wypytywać go o jakiekolwiek szczegóły. Tym bardziej, że nigdy nie byłam jakoś szczególnie rozmowna i w większości sytuacji wolałam milczeć.
Śladem Freya weszłam do przepełnionej już auli i zajęłam miejsce blisko drzwi. Chłopaki, które przypadkowo stały obok mnie, od razu zwróciły na mnie swoją uwagę. Niektórzy z nich uśmiechnęli się głupio, a inni puścili do mnie oczko. Udałam, że ich nie zauważam i wbiłam wzrok w swoje paznokcie.
Nie musieliśmy czekać długo na ojca. Wszedł chwilę po moim pojawieniu się w auli. Rozejrzał się demonstracyjnie po pomieszczeniu, a następnie pokonał drogę dzielącą go do środka sali. Odkaszlnął nieco głośniej, niż zamierzał, a po chwili wyjął różdżkę i skierował jej zakończenie w stronę gardła. Wyszeptał pod nosem zaklęcie Sonorus, aby w końcu przemówić do nas swoim potężnym, ciężkim i nieco ochrypłym głosem:
- Witam was serdecznie w Instytucie Durmstrang w kolejnym roku szkolnym! Szczególne przywitanie kieruję do uczniów klas pierwszych, którzy od dziś będą mogli uważać naszą szkołę za swój drugi dom. Każdego pierwszaka proszę o udanie się po oficjalnym rozpoczęciu semestru pod gabinet swojego wychowawcy wydziału, który poda mu numer sypialni oraz hasło do niej. Jednocześnie wyda wam obowiązujący przez następne parę miesięcy plan lekcji oraz odpowie na każde nurtujące was pytanie. Wraz z całym gronem pedagogicznym cieszymy się, że nasz Instytut cieszy się nadal tak dużym zainteresowaniem i że nadal wy oraz wasi rodzice wybieracie Durmstrang! – Co roku słyszałam tę samą gadkę. Przypuszczałam, że napisał sobie jedną, kiedy został dyrektorem, a następnie powtarzał ją rok w rok bez najdrobniejszej zmiany słów. Nie dziwiłam się, że jego wygłoszenia stały się dla uczniów przykrym obowiązkiem. – Przypominam, że do waszej dyspozycji jest biblioteka, dwa stadiony quidditcha, Jezioro Durmstrandzkie oraz tereny górskie, które wchodzą w skład obszaru szkoły. W tym roku będą one jednak trochę ograniczone z powodu wielkiego wydarzenia, jakie nasza szkoła ma zaszczyt przeprowadzić. – W tym miejscu wszystkie głowy podniosły się znad czubków swoich butów, a oczy uczniów skierowały z żywym zainteresowaniem w stronę mojego ojca. Musiałam przyznać, że i mnie zaintrygowała wstawka związana w nadchodzącym wydarzeniem. Nic o żadnym nie słyszałam. – Mam wielką przyjemność poinformować was, że w tym roku odbędzie się w Durmstragu kolejna odsłona Turnieju Trójmagicznego!
Po auli przebiegły okrzyki podniecenia. Oczy zebranych rozszerzyły się na dźwięk tej wiadomości. Cisza po chwili przerodziła się w szum szeptów, które stawały się coraz głośniejsze. Podniosłam głowę i spojrzałam zdziwiona na ojca. Nasze spojrzenia spotkały się. Przez moment jedynym, co widziałam, były jego brązowe tęczówki. Po chwili mężczyzna delikatnie, aczkolwiek znacząco, zamrugał. Wiedziałam, co to znaczy. Przełknęłam głośno ślinę. Bałam się.
Ojciec chce, abym złożyła swoją kandydaturę.
- Z uwagi na fakt, że parę lat temu Czara Ognia nie okazała się dobrym rozwiązaniem, wraz z dyrektorką żeńskiego* Beauxbatons i dyrektorem Hogwartu postanowiliśmy, iż to grona pedagogiczne poszczególnych szkół będą wybierać swoich reprezentantów. Tym sposobem uczestnicy Turnieju zostaną idealnie dobrani przez osoby, które doskonale znają ich umiejętności i zdolności. Zgłaszać będzie się można od dnia, w którym grupy uczniów z Beauxbatons i Hogwartu przybędą do Durmstrangu. A będzie to dokładnie jedenastego października.
I znów wiedziałam, co to znaczy. I znów przełknęłam głośno ślinę. I znów bałam się.
Ojciec dołoży wszelkich starań, by rada pedagogiczna Instytutu Durmstang doszła do wniosku, że najlepszym reprezentantem ich szkoły będzie nie kto inny jak Marybeth Krum.
~ * ~
Piłam gorącą herbatę i oglądałam swój plan lekcji. Cały czas wzdychałam, widząc, że praktycznie codziennie zaczynam od godziny czarnej magii. Mój wspaniały wydział. Gdyby moje życie zależało ode mnie, siedziałabym teraz na przyrodniczym. Zawsze uwielbiałam zielarstwo i opiekę nad magicznymi stworzeniami. Nie przeszkadzał mi fakt, że po tym pierwszym byłam cała ubrudzona od mokrej ziemi, a po drugim wykończona potyczkami z coraz to dziwniejszymi zwierzętami. Niestety, to tata wybierał mi przedmioty, których miałam się uczyć. Życzył sobie czarnej magii i quidditcha – otrzymał to. Wydawało mi się, że głównie podjął taką decyzję przez wzgląd na to ostatnie. Niespełnione marzenia rodziców często gonią ich dzieci. Od małego ćwiczyłam więc grę. Czasem podczas treningów z oczu ciekły mi łzy jak grad, ale tata nie dawał za wygraną. Kazał mi się ulepszać, a nie lubił, gdy się sprzeciwiałam.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się czyjąś grzecznością, gdyż większość chłopaków z wydziału zwyczajnie ładowała mi się do sypialni, gdy byłam w środku. Najczęściej siadała bez pozwolenia na moim idealnie pościelonym łóżku i zaczynała jakąś drętwą rozmowę, czasem tłumacząc się, że się przed kimś chowają. Oczywiście, nigdy nie wyrażałam swojego sprzeciwu po takim zachowaniu. Choć niejednokrotnie miałam ochotę pogrozić im swoją różdżką.
- Proszę – odparłam zdezorientowana i spojrzałam w stronę wejścia do pokoju. Ktoś nacisnął na klamkę, a po chwili drzwi zaczęły się otwierać. W nich pokazał się nie kto inny jak… mój tata.
- Mogę, Marybeth? – spytał, choć nie czekał na moją odpowiedź. Zanim zdążyłam się odezwać, zamknął za sobą drzwi i usiadł na fotelu przy ścianie. Rozejrzał się jeszcze po pokoju tak, jakby go nigdy wcześniej nie widział, a następnie wbił we mnie swój wzrok.
Nie odpowiadałam już. Nie czułam takiej potrzeby. Zresztą nawet tata nie wymagał, bym udzieliła mu odpowiedzi. Przecież nie na darmo mówią, że milczenie oznacza przyzwolenie. Ludzie słabi się nie odzywają. Silni walczą o swoje.
- Gotowa na jutrzejszy dzień? – spytał. Miałam wielką ochotę prychnąć śmiechem. Przez całe wakacje nie miał czasu do mnie zajrzeć. Przez całe wakacje nie chciał nawet, bym to ja odwiedziła go w jego gabinecie czy sypialni. Przez całe wakacje nie wysłał chociaż do mnie listu sową! Nie zrobił nic, aby ze mną zwyczajnie porozmawiać. Kiedy spotykałam go na korytarzach, wygłaszał tylko swoje krótkie kazania, zabraniając mi odpowiadać, bo myślał, że gdy tylko otworzę usta, przyjdzie mi na myśl pyskowanie. Od czasu do czasu zwracał mi na coś uwagę i marudził przy mnie, jaka to ja jestem niezorganizowana i leniwa. A teraz… Teraz miał powód odwiedzin. A umiał być miły, gdy potrzebował coś załatwić.
- Tak – mruknęłam cicho. Nie chciałam mówić: „Tak, tato. Odrobiłam wakacyjne eseje z zielarstwa, transmutacji i eliksirów. Choć mam problem z wróżbiarstwem, wiesz, że nigdy tego nie rozumiałam. Pomożesz mi?” Nie potrzebowałam jego pomocy. Wystarczy, że jutro z rana zakręcę się w bibliotece i na pewno znajdę jakiegoś chłopaka, który wytłumaczy mi skomplikowaną chiromancję. Fakt, że nigdy nie potrafiłam korzystać z uroków wili tak, jak chciałam, ale to nie zmienia faktu, że byłam jedyną dziewczyną w tej szkole. A na dodatek wszyscy upierali się, że byłam ładna.
- To bardzo się cieszę… - odpowiedział. Po tych słowach zapadła w pokoju krępująca cisza, której nie mogłam znieść.
- Coś… coś chciałeś? – Przerwałam ją. Ledwo co z nią wytrzymywałam. To prawda, że nie z każdym człowiekiem potrafi się milczeć.
Tata uśmiechnął się.
- Słyszałaś przecież o Turnieju Trójmagicznym – zaczął. – Mam nadzieję, że zgłosisz swoją kandydaturę. – To nie była sugestia. To nie była prośba. To był rozkaz.
Tak bardzo chciałam krzyknąć „nie!”. Pierwszy raz pokazać, że potrafię walczyć o swoje. Że nie będę tańczyć tak, jak mi zagrają. Chciałam się przeciwstawić, udowodnić, że nie jestem niczyją marionetką i sama decyduję o swoim losie.
- Ja… - zaryzykowałam.
- Cieszę się, Marybeth. Postaram się, aby rada pedagogiczna wybrała ciebie. Myślę, że nie będzie z tym żadnego problemu – przerwał mi. Widziałam, że jest dość ucieszony. Zastanawiałam się, czy zdawał sobie sprawę z tego, że pierwszy raz chciałam mu się przeciwstawić. Pewnie tak. Nie był taki głupi. Ale nie chciał, bym się buntowała.
Mało brakowało, by po moim policzku pociekła samotna łza. Miałam ochotę pokazać swoją słabość. Czułam się okropnie, gdy na każdym kroku ojciec prezentował mi własną wyższość. Nie mogłam znaleźć w sobie siły na cokolwiek innego prócz płaczu. I nawet nie miałam ochoty, by udawać, że nie jest mi przykro.
- Z Hogwartu na pewno będzie startował któryś z Potterów. Jestem o tym przekonany – rzucił nagle tata. Nie interesowało mnie, jakich reprezentantów wystawią inne szkoły. Jednak nazwisko Potter wyrwało mnie z przemyśleń. Każdy znał Harry’ego Pottera. To dzięki niemu mogliśmy liczyć na w miarę przyzwoity czarodziejski świat.
- Któryś? – Nie mogłam się powstrzymać. Ojciec wybuchł śmiechem.
- Obydwaj są w ostatniej klasie mimo rocznej różnicy wieku. Bo wyobrażasz sobie, że ten jego najstarszy oblał siódmą klasę z eliksirów? Tamtejsza nauczycielka powiedziała, że za nic go nie przepuści. Stary Potter prosił nawet o egzamin przed komisją z Ministerstwa, ale jego syn wręcz błagał go na kolanach, by tego nie załatwiał. To jakieś chore układy i układziki… Ale faktu nie zmienia: Hogwart wystawi któregoś z synów Chłopca-Który-Przeżył. – Ostatnie trzy wyrazy ojciec wyrzucił z pewną kpiną. Zawsze zastanawiało mnie, jakie ma poglądy. Czy wolałby na przykład, aby Czarny Pan nadal żył? Kiedy jeszcze jeździłam do mojej babci, ta zawsze powtarzała, że czysta krew jest najważniejsza, a w świecie magii nie ma miejsca dla szlam i charłaków. Z tego też powodu przypisywałam tacie podobne zdanie.
Znów obydwoje zamilkliśmy. Wydawało mi się, że słyszę czyjeś przyciszone głosy na korytarzu.
- To będę się zbierał, Mary. Miłej nauki – odparł w końcu ojciec i wstał z fotela, trochę się ociągając. W odpowiedzi spotkał się tylko z moim ciągłym milczeniem. W tej samej ciszy otworzył drzwi i wyszedł z pokoju.
Miłej nauki. Tylko to potrafił powiedzieć. Miłej nauki pierwszego dnia września.
Teraz, kiedy byłam sama, mogłam pozwolić sobie na potok łez. Wstałam z fotela i rzuciłam się na łóżko, zakrywając głowę poduszką. Jak ja miałam serdecznie dość tego wszystkiego!
* w moim opowiadaniu Beauxbatons, identycznie jak w filmie Harry Potter i Czara Ognia, jest wyłącznie żeńską szkołą.
~ * ~
Jeśli mam być szczera, pierwsze trzy rozdziały zostały napisane w moje ferie zimowe (a prolog w zeszłe wakacje, ale jest on taką formą literacką, że chyba nie widać większej różnicy pomiędzy nim a moim dzisiejszym pisaniem). Tak sobie za nimi przepadam, zdecydowanie wolę kolejne. No a mogę być z siebie dumna, bo zapas ośmiu notek się do mnie uśmiecha ;) Choć straciłam wenę… Mam tyle czasu na pisanie, a nie potrafię skleić nawet jednego zdania.
Moje pierwsze wrażenie, kiedy tutaj wpadłam to "O Boże, jak tu smutno", na szczęście, pierwsze wersy rozdziału zachęciły mnie do, wręcz pochłonięcia, całości notki.
OdpowiedzUsuńKocham teksty pisane w pierwszej osobie ;)
Tak szkoda mi Mary... Mam wrażenie, że drzemie w niej zupełnie ktoś inny - jakaś wesoła, ciepła istotka zduszona przez niezbyt ciekawą przeszłość i pobyt w Instytucie.
Apropo, bardzo ciekawie opisałaś panujące tam zwyczaje.
Nie zazdroszczę dziewczynie uczestnictwa w turnieju... Zwłaszcza że, widzę, jej tatuś ma chrapkę na upokorzenie Potterów.
Ale cóż to za przyjemnośc brać w czymś udział na siłę?
No, jestem ciekawa czy `dziewczyna o oryginalnym imieniu` rzeczywiście weźmie w tym udział i jak sobie poradzi.
Pozdrawiam serdecznie ;)
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Dziękuję ;D Właściwie to chciałabym stworzyć w tym opowiadaniu Durmstrang, o którym w końcu przecież nic nie wiemy (nawet kwestią zastanawiającą jest fakt, czy Instytut jest w Bułgarii czy w Rosji, choć oczywiście bardziej prawdopodobna jest ta druga wersja), z krwi i kości. Opisać jak najwięcej z jego wyglądu, zwyczajów i tradycji.
UsuńMnie w sumie obojętne jakie teksty czytam, jesli chodzi o narracji, jednak jeśli chodzi o pisanie, too zdecydowanie wolę w pierwszej osobie. Niezbyt dobrze czuję się w trzeciej. Jeszcze lubię w drugiej, ale wiadomo, że to tylko jakieś miniaturki, bo długie opowiadanie w drugiej osobie wychodzi nieco... tandetnie. Przynajmniej moim zdaniem.
Masz rację - branie w czymś udziału na siłę jest zupełnie bez sensu. A Mary chce bronić się rękoma i nogami przed uczestnictwem w Turnieju Trójmagicznym.
Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem! ;D
Całuję,
Leszczyna
Rozumiem Cię. Bohaterka mojego opowiadania uczęszczała do Beauxbatons, zanim przeniosła się do Hogwartu i też w pierwszych rozdziałach musiałam jakoś opisać, tak mniej więcej, zwyczaje w tej szkole, chociaż nie tak dokładnie jak, zapewne Ty będziesz robić to w swoim opowiadaniu.
UsuńZ chęcią przeczytam Twoje wyobrażenie Durmstrangu, bo mi, szczerze, zawsze się tak jakoś... Sztywno kojarzył. Może Ty to, akurat zmienisz? ;)
Hm... Nigdy nie pisałam w drugiej osobie. Teraz zaczęłam pisać po dwóch latach przerwy, wcześniej pisałam w trzeciej osobie, trudne to nie było, teraz pisze w pierwszej, ale, dla większej trudności, tworze w czasie teraźniejszym ;)
W sumie dobrze by było, gdyby Mary, po prostu, powiedziała NIE ojcu, aczkolwiek... Nie jest to wcale łatwa sprawa, choć czuję, że stać by ja było na taki czyn.
W sumie mi się takie kreowanie szkoły podoba - fajnie, że Rowling pozostawiła Durmstrang i Beauxbatons w tajemnicy. Zostawiła wolną rękę fanficowcom. Teraz czuję się, jakby to była, choć to głupio zabrzmi, moja szkoła, którą kreuję ;D
UsuńWiesz, powiem Ci, że mnie również Durmstrang sztywno się kojarzy. Taka szkoła z dyscypliną, zasadami i tradycją.
Właśnie uwielbiam opowiadania w czasie teraźniejszym! Sama piszę tylko takie miniaturki, ale uwielbiam tak pisać ;D I uwielbiam takie opowiadania czytać!
Mary bardzo chce potrafić powiedzieć NIE! ale nie umie...
Całuję,
Leszczyna
PS NAdrobiłam właśnie przed chwilą Twoje opowiadanie ;D
Muszę przyznać, że moje wyobrażenie obu szkół uległo zmianie po pierwszym obejrzeniu filmu HP i CO. Widząc (dalej w filmie) przedstawicieli Durmstrangu byłam wręcz przerażona (samego Kruma inaczej sobie wyobrazalam).
UsuńJa też lubię czas terazniejszy aczkolwiek o wiele trudniejszy od przeszlego i czesto oba mi się plączą, gdy piszę notkę na brudno czym zyskuję sobie mnóstwo poprawek.
Po tego typu relacjach z ojcem nie sposób jej się nie dziwić.
*Z góry przepraszam za literowki w komentarzach czy inne błędy, ale piszę z telefonu, a ten kocha mi robić psikusy :)
Całusy ;*
Tak, na mnie również film wywarł takie wrażenie, że odeszło zupełnie w niepamięć wyobrażenie książkowe. Dla mnie na zawsze Beauxbatons pozostanie szkołą żeńską, a Durmstrang męską. Tak mi jakoś pasuje i moja głowa nie dopuszcza wersji, aby te szkoły mogły być zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn ;D
UsuńA ty piszesz w zeszycie wpierw notki czy od razu na komputerze? ;D
Nie ma sprawy z tymi błędami i literówkami. Musiałabyś zobaczyć jak ja piszę na gg. Tak szybko wystukuję te litery, że dziwię się, że moi znajomi potrafią to rozczytać ;D Mam bardzo dobrą koleżankę Niemkę, z którą widzę się, niestety, raz w roku w wakacje, i która nie mówi aż tak dobrze po polsku. Ogółem rozmawiamy ze sobą pol-englishem, czasem wrzucając niemieckie słowa, bo trochę ich znam, co wyglądać musi z boku komicznie. Ale własnie zmierzam do tego, że w ciągu roku możemy tylko i wyłącznie gadać na skype, a nie pisać, bo kiedy ja zaczęłam pisać swoim "tajemnym językiem" z masą błędów i literówek, to ona powiedziała, że jej się tranlator buntuje i nie ma szans na przetłumaczenie czegokolwiek. A że ja wolno pisac nie umiem... No to podarowałyśmy sobie rozmawianie przez pisanie ^ ^
Ja, szczerze mówiąc, na początku też uznałam Beauxbatons za szkołę tylko i wyłącznie żeńską, tak mi to jakos pasuje, nie wiem czemu nie potrafie "pięknych różdżek" z facetami skojarzyć, aczkolwiek w moim opowiadaniu, jest to szkoła damsko-męska ;)
UsuńAle Durmstrang to tylko i wyłącznie dla młodych mężczyzn ;)
Co do notek... Od zawsze byłam staroświecka osobą. Pisac zaczęłam od czwartej klasy podstawówki, zawsze coś tworzyłam, spodobała mi się jakaś bajka, film to zawsze musiałam swój ciąg dalszy ułożyć ;)
Jeżeli chodzi o mój obecny blog to jest tak - wszelkie pomysły, jakie mnie najdą, spisuję w specjalnym zeszycie - nosze go ze sobą, dosłownie, wszędzie. Gdy nachodzi mnie pomysł na jakaś scenę, po prostu siadam i pisze (szczęśliwym ołówkiem ;)).
A potem siadam przed komputerem i tworzę. Ze swoją małą `ściągą`. Jest może to też spowodowane tym, że do komputera rodzice dosyć długo nie pozwalali mi podchodzić, teraz też nie mam własnego i mam wraz z rodzeństwem wydzielany czas (tutaj to już raczej chodzi o rachunki za prąd), więc muszę zapisywać gdzieś, by pomysły nie wyparowały i nie zmarnowały się ;)
Ja z moją ciocią z Niemiec również porozumiewam się po niemiecku - niestety, ale, odkąd dowiedziała się, że uczę się tego języka, zupełnie nie dopuszcza do siebie myśli, by miała teraz ze mną rozmawiać po polsku. Ja, niestety, lepiej jednak czuje się w angielskim, więc taka `mieszanka` językowa jest mi dobrze znana ;)
Tak to staram się nie robić byków, ale, szczerze, polskie znaki to już sobie po części odpuściłam, po aż mnie oczy bolą od sprawdzania czy wszędzie są te `ogonki`, to samo tyczy się przecinków ;)
Ja pisałam jak byłam mała, ale moje "książki" kończyły się po paru zdaniach - zawsze miałam słomiany zapał ;D Tak "na poważnie" piszę od chwili odkrycia blogosfery. Wiesz, nauczyło mnie to jakiejś tam systematyczności, więc pisałam w miarę regularnie. Fakt, że moje pierwsze blogi były porażką, ale gdyby nie one, najprawdopodobniej nie pisałabym dziś tego komentarza ;D
UsuńCzyli 'w miarę na poważnie' piszę od chwili, gdy ukończyłam szóstą klasę podstawówki - wow, już minęły dwa lata ^ ^
Ja do kwietnia również miałam taki zeszyt, w którym wszystko notowałam. Ale potem stwierdziłam, że robię sobie podwójną robotę, bo mi się trudno piszę w zeszycie, a potem, jak to przepisywałam, to nie mogłam się rozczytać, co pisałam, przez się podłamywałam xD (mam dysleksję i moje pismo jest... no cóż, do pięknych nie należy ^ ^). Więc od kwietnia/maja piszę od razu w Wordzie ^ ^
Ja na szczeście jestem od dwóch lat posiadaczką swojego starego grata. Odziedzczyłam go po tacie, ale jest calkiem dobry. Sypie się, ale jest laptopem, więc wybaczyłam mu wszystkie winy ^ ^
Ja też jak mam jakiś pomysł, to nie ma zmiłuj. Biorę czystą kartkę i piszę szkoc, schemat ;)
Całuję,
Leszczyna
Hmm. Jak już Ci pisałam na GG, nie podoba mi się ta wersja Kruma. Nieczuły. Zimny. Wyprany z jakichkolwiek uczuć. Może masz rację, że przez Mary stracił swoje życiowe szanse, ale zawsze, no dobra, w jakiś 90% przypadków, jest jakieś wyjście.
OdpowiedzUsuńA Mary... Szkoda mi jej. Ma tylko ojca, a zarazem nie ma nikogo. Od dziecka skazana na odrzucenie. ; <
Informuj ; *
No nic, do następnego!
PS. Usuń antyspam! ; )
[serce=pelne-nienawisci]
Pozdrawiam,
Apocalypsis
Okey, biegnę usunąć, zupełnie o nim zapomniałam! ;D Mam nadzieję, że go gdzieś tam znajdę w ustawienieniach... Ale to chyba nie tak trudne w porównaniu do wstawienia szablonu, co nie? ;D Mam nadzieję ^ ^
UsuńTak, rozumiem o co Ci chodzi z tym Krumem. Ale tak naprawdę to opowiadanie jest oparte na jego charakterze, bo ciągnie za sobą wianuszek przyczyno-skutkowy. Gdyby Mary się nie urodziła, Krum grałby teraz w quidditcha i najpradopodobniej nie spocząłby na laurze najlepszego szukającego stulecia, a piął się jeszcze w górę. Ale nieprzewidziana ciąża zniszczyła jego plany. Tak jak napisałaś - w 90 procentach zawsze znajdą się rozwiązania. Krum nie znalazł i został przydzielony do grupy tych 10 procentów. I wtedy, kiedy nie potrafił sobie poradzić z wychowywaniem córki i ze stratą raz na zawsze quidditcha, stał się taki, jaki jest.
Z pewnością będę informować ;D
Całuję ;*
Leszczyna
To raczej twój adres bloga przyciąga uwagę.:D Na pierwszy rzut oka jest tu bardzo smutno, a jednak pozory mylą. Mary wydaje się być pokryta takim jakby płaszczem ze smutku, żalu [tak wiem moje porównania są do niczego, a jednak rzucam nimi na prawo i lewo:P] ale w każdej chwili może go zdjąć, chyba tylko musi się przemóc. Ciekawe, że jej ojciec Wiktor Krum chcę aby to ona reprezentowała Drumstrang. Ale widocznie bardzo mu zależy na wyrównaniu rachunków z Potter'em, albo samym Hogwartem. I ciekawe czy Mary w ogóle weźmie udział w Turnieju Trójmagicznym. Byłabym wdzięczna jeśli informowałabyś mnie o nowych notkach. Mogłabyś? Ślicznie proszę:P Natychmiast dodaję do linków. Mam nadzieję, że swoim komentarzem cię nie obraziłam :P)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dziękuję ;)
UsuńWłaśnie kiedyś zauważyłam, że smutne i mroczne szablony mniej zachęcają do pozostania na blogu niż te wesołe z optymistycznymi barwami. Niestety, nie widzę tu żadnych żółci, pomarańczów, różów czy fioletów. Po prostu nie pasują mi tu zupełnie. Ale masz rację, może Mary kiedyś zdejmie płaszcz smutku i odsłoni jakiś bardziej optymistyczny wygląd bloga? Kto wie? ;P
A ja lubię, jak ktoś mówi z porównaniami. To takie... fajne, nie mogę znaleźć innego słowa, choć wiem, że wyraz "fajne" nie istnieje w języku polskim, niestety. I wcale Twoje porównanie nie jest do bani ;D
Powodów, które przemawiają za tym, aby Mary wystartowała w Turnieju, jest wiele. Między innymi chodzi właśnie o to, żeby wyrównać rachunki z Hogwartem. Z drugiej strony skoro Wiktor ma możliwość wprowadzenia Mary do Turnieju to z niej skorzysta. Jest w końcu dyrektorem. Ale tak naprawdę chodzi o to, że wiktor, co będzie też do zauważenia w późniejszych rozdziałach, cierpi przez to, że sam miał szansę tyle osiągnąć, a nie zrobił tego, więc chce, aby coś osiągnęła jego córka.
Pewnie, z wielką przyjemnością będę informowała o nowych notkach ;D
Ja również za moment dodam Twojego bloga do linków ;D
Obraziłaś? A dlaczego? Wcale nie! ;)
Całuję,
Leszczyna
Chciałaś, aby ci powiedziała jak usunąć ramkę "O mnie"
UsuńTo tak: wchodzisz w "Układ" potem szukasz tej zakładki i klikasz w nią i powinno ci wyskoczyć na samym dole "Edytuj", a obok będzie "Usuń" i kliknij, a potem na górze masz "zapisz rozmieszczenie" I koniec:P
Mam nadzieję, ze zrozumiale napisałam, jak będziesz miła dalej problem to napisz.
Ach przepraszam, że cały czas robię ci kłopot, ale... Chciałabym się ciebie o coś zapytać. Czy chciałabyś zostać "Betą" mojego opowiadania? Widzę, że świetnie radzisz sobie z ortografia, stylistyką i interpunkcją. Jak się nie zgodzisz to nic się nie stanie. :D
UsuńDziękuję serdecznie za pomoc! Niby takie banalne, a ja jak zwykle ni epotrafiłam tego zrobić ;D I dzięki za zaoferowanie pomocy, z pewnością będę pisać ^ ^
UsuńJeśli chodzi o pytanie o betowanie, to odpiszę Ci na Twoim blogu, bo własnie tam idę, aby przeczytać nową notkę ^ ^
Całuję,
Leszczyna
To jak zgadzasz się, czy odmawiasz? :D Bo napisałaś, że napiszesz w komentarzu na moim blogu, ale żadnego od ciebie nie widzę:D
UsuńNapisałam Ci rzeczywiście i naprawdę się zdziwiłam, kiedy okazało się, że komentarza nie ma. To już nie pierwszy raz, kiedy jakiś komentarz mi się nie opublikował, nie wiem od czego to zależy. Może od słabego Internetu?
UsuńW kazdym razie - serdecznie przepraszam za kłopot. Teraz koemntarz na pewno jest - sprawdzałam dwa razy, odświeżając stronę ^ ^
Och, jestem zachwycona początkiem Twojej historii! To jeden z najlepszych pierwszych rozdziałów, z jakimi zetknęłam się na blogach ^^ Ale mam tyle do napisania, że już nie będę się rozpływać nad tą notką ;)
OdpowiedzUsuńWow, Krum nauczycielem. Nie spodziewałam się, że gracz Quidditcha będzie pedagogiem, ale cóż, dla pieniędzy wszystko. W każdym razie wykreowany przez Ciebie Wiktor ma okropną, nieczułą naturę. Mam nadzieję, że jakieś wydarzenie da mu kopa w tyłek ;)
Historia Marybeth jest przejmująca i szczerze współczuję tej dziewczynie. Brak matki, zimny ojciec, wianuszek natrętów...Okropność.
Zaciekawiło mnie, że mieszkała w szkole, to trochę nietypowy dom. No ale w wakacje miała dużo ścieżek na samotne spacery. Ona jest jedyną dziewczyną?! No pięknie i to jeszcze taką ładną dziewczyną...
No, widzę, że puściłaś wodze wyobraźni i tworzysz Durmstrang na swoich zasadach. Nie zrobiłaś z niego kopii Hogwartu, tylko wprowadziłaś coś takiego jak wydziały, wieże i pewnie coś jeszcze ;)
Polubiłam Frey'a. Może i jest schludny, ale wydaje się jak najbardziej w porządku.
Turniej! Już nie mogę się go doczekać. Biedna Mary, ojciec ma co do niej plany i prawdopodobnie to ona będzie reprezentować jej szkołę...Została w to wrobiona tak jak kiedyś Harry. I też stawiam, że z Hogwartu dadzą któregoś Pottera i mam jakąś cichą nadzieję, że któryś z nich namiesza Mary w głowie... ^^
Twój pomysł jest tak świeży, Twój styl jeszcze lepszy niż na opowiadaniu o Rose...Jestem zaintrygowana tym blogiem ;)
Jeny, naprawdę dziękuję za tyle miłych słów! Aż karmi to moją wenę ;D Mam nadzieję, że to ją przekona do powrotu, bo chcę pisać! ;D
UsuńW sumie Krum wciąż jest w pewnym stopniu powiązany z quidditchem, bo oprócz tego, że jest dyrektorem, naucza Latania na Miotle w Durmstrangu ;D
Tak, bo Durmstrang jest typową szkołą męską i nie przyjmuje się tam kobiet. Mary w szczególnych okolicznościach zaczęła chodzić do Durmstrangu - przez ojca dyrektora. Jest na uprzywilejowanej pozycji ^ ^
Z pewnością nie zrobię z Durmstrangu kopii Hogwartu. Chcę go wykreować po swojemu. Nie chcę domów i ceremonii przydziału - w Durmstrangu wybiera się wydziały, które przygotowywują już do dorosłego życia. Nie chciałam też pokoi wspólnych w różnych urkytych i tajemniczych miejscach - każdy wydział ma swoją wieżę ;D Mam nadzieję, że zaskoczę was również moją wersją "wypadów do Hogsmeade", które nie będą "wypadami do Hogsmeade" oraz sposobem... nazwijmy to spożywania posiłków ;D
Co do Potterów i Mary - milczę jak grób! ;D
Cieszę się, że blog Ci się spodobał. Mam wielką nadzieję, że rzeczywiście jest oryginalny - na tym mi chyba najbardziej zalezy ;D
Całuję,
Leszczyna ;*
I pomimo tego, że nie podoba mi się postać Kruma, to po prostu stwierdzam, że ten rozdział jest arcydziełem! ;D Powiedz mi, dlaczego zrobiłaś z Wiktora takiego zimnego drania? A może w przyszłości będzie miało miejsce jakieś wydarzenie, co da mu do zrozumienia, że źle postępuje, trzymając Mary w takich ryzach?
OdpowiedzUsuńWspółczuję jej. Kim była jej matka? Oprócz tego, że wilą. No i dlaczego uciekła? Rozumiem, że Krum po urodzeniu się dziewczynki, mógł już zapomnieć o karierze szukającego w bułgarskiej drużynie, ale dlaczego, na Merlina, nie potrafi się odnaleźć jako ojciec? ;p
Zaciekawiła mnie postać Frey'a. Wydaje się być sympatyczny, lepszy od innych chłopaków pod względem charakteru i podejścia do Mary.
O, Turniej! Ciekawe, jakie zadania wymyśliłaś :D Kurczę, będę o tym myśleć przez cały dzień. Gdybyś wiedziała jak mnie ciekawość zżera! :D
Tak, pewnie zostanie wybrany ktoś z Potterów, tylko ciekawe który... :) A moja chora wyobraźnia już knuje plany, co do któregoś z nich i Mary... ;D
Ściskam,
Taa Zwariowanaa (Rika) ^^
Uciekła, bo jak na prawdziwą wilę przystało - odpowiedzialność i stabilizacja nie były jej najmocniejszą stroną. Była nastawiona jedynie na przelotne romanse. A pech chciał, że... no, urodziła się Mary.
Usuńpowiem ci, że zadania są z jednej strony podobne do tych rowlingowskich, ale z drugiej nie. Na pewno nie będzie żadnych walk ze smokami, odnajdywania swoich przyjaciół wśród trytonów ani labiryntu. Myślę, że jednak moje i rowlingowskie zadania bardziej się różnią niż są podobne, ale mogę się mylić ;D
Wszyscy o to pytają, więc tak, potwierdzę to jawnie: Hogwart wystawi Pottera. W końcu i tak jest teraz po 50% szans dla Albusa i 50% dla Jamesam, więc nie zdradziłam zupełnie, kto wystąpi ^^
Dzięki za Twoją wizytę, komentarz i opinię. Naprawdę cieszę się, że Ci się podobało! ;D
Całusy! ;***
Leszczyna
PS Zmieniasz nick na Rikę? Już od dawna miałam Cię zapytać ;D
Stawiam na Jamesa, choć oczywiście mogę się mylić ;D Pierwszy mi przyszedł do głowy ;)
UsuńTak, zmieniam na Rikę ;D
To pierwszy zakład już mam! ;D
UsuńCzemu? ;D Taa Zwariowanaa już Ci się nie podoba? Według mnie jest całkiem spoko ^^
Tą Zwariowaną miałam tylko dlatego, że kiedy byłam mała i głupia to wzięłam taki nick na zapytaj, no i na bloga od razu też pozostało. Przez dłuuugi czas żałowałam, aż w końcu na zapytaj zmieniłam nick na Liberté ♥, chciałam na taki sam zmienić w blogowaniu, ale jakoś tak przyjęło się Rika. ^.^ Jak skończę pisać Lily&Rogacza to nick zmienię na Liberté ♥ :D
Usuńhahaha, ja miałam na zapytaju "Zaczarowana" tymi dziwnymi literkami. Nie wiem po co założyłam sobie tak durne konto. Wcześniej miałam jeszcze mil-kusia, ale szybko je usunęłam. A na "Zaczarowanej" pisanej dziwnymi literkami długo siedziałam ;D Teraz nie mam konta na zapytaj, a ty jeszcze tam wchodzisz? ;D
UsuńRika też ładnie ;D I fajnie, że od imienia pochodzi ;D Ale fakt, że Liberte lepsze ;D Takie oryginalne i fajne ;D
Ja mam "Leszczynę" już od dwóch lat i sama się sobie dziwię, bo jestem raczej zmienna i szybko nudzącą się osobą, ale "Leszczyna" ciągle mi się podoba ;D Tzn. po drodze oceniałam pod dwoma innymi nickami, bo nie chciałam się ujawniać (Greengrass i Śpij Spokojnie), ale opowiadania wszędzie publikuję zawsze pod swoim nickiem ;D
A co, ty planujesz tak szybko skończyć tego bloga?! Ej, tam jeszcze jest cały rok do opisania! I to, co się będzie po nim działo, chyba że nie chcesz opisywać poczynań absolwentów ^ ^
Haha ;D Tak, wchodzę jeszcze na zapytaj, jakoś nie mam serca go opuścić ;D Zbyt długo pracowałam na eksperta w kategorii lekkoatletyki, żeby teraz to wszystko porzucić ;p
UsuńNo w sumie to racja, jeszcze cały rok do opisania. Przyznaję, że długo myślałam czy opisywać ich życie po Hogwarcie, ale zdecydowałam, że jednak nie. Wstawię tylko kilka dodatków z co ważniejszymi wątkami z ich dorosłego życia, bo mam kilka, wydaje mi się, że fajnych, pomysłów. ;)
Ja miałam ekspertów w prezentach ;D I jeszcze byłam tam szeryfem ;D Jakoś tak podeszły mi te kategorie, więc często tam odpowiadałam ;D I praktycznie tylko tam ^ ^
UsuńW sumie zrobisz, jak uważasz. Ja myślę, że takie pojedyncze miniaturki z ich najważniejszymi watkami z dorosłego zycia to też jest fajny pomysł ^ ^
A chcesz jesz cze kiedykolwiek powrócić do histori Nimfadroy Tonk czy to już zamknięty rozdział?
O, gratuluję! ;D Ja miałam jeszcze kiedyś eksperta w Zdrowie - Ogólne, ale później jakoś zaniedbałam tę kategorię i inni mnie wyprzedzili ;p
UsuńNimfadora to już całkowicie zamknięty rozdział. Chyba zbyt spontanicznie go założyłam, nie miałam w zapasie żadnej notki, a pomysły jakoś uleciały mi z głowy.
Ja pamiętam, że jak byłam młodsza, to moim wielkim marzeniem, było mieć eksperta <3 Więc się starałam z całych sił xDD Teraz nie wiem, po co tyle zachodu mi było XD ale masz rację - jak już posiadasz tytuł w garści, to go pilnuj ;D
UsuńPowiem Ci, że ja na Dowieść Niewinności też nie miałam żadnej notki zapasu. Jednego dnia wpadłam na pomysł, drugiego zalożyłam bloga i DOPIERO PO ZAŁOŻENIU (jaka ja 'gUpia' byłam xD) napisałam prolog ;D Tak więc brawa dla mnie za inteligencję ^ ^
Teraz już planuję fabułę z wyprzedzeniem i staram się mieć zapasy ^ ^
Szkoda, bo lubię Tonks, a historia zapowiadała się fajie ^ ^
Usunęłaś już Dowieść Niewinności? Szkoda, bo jeszcze chętnie bym powróciła do tego opowiadania ;)
UsuńTeraz też już sobie robię zapasy na Lily&Jamesa, bo mam świadomość, że w ciągu roku szkolnego mógłby skończyć podobnie do Ścieżkami (...) xd Zawsze to lepiej mieć coś napisane na przód :)
Co?! Nie usuwałam ;D U mnie wciąż istnieje, pewnie załapałaś się na błąd onetu ^ ^ Ale pod koniec sierpnia wrzucę całe DW na blogspota, żeby można było do tego wrócić ;D Szkoda mi mojej pracy, która miałaby być skasowana w najgorszym przypadku przez onet.
UsuńJa teraz sobie obliczyłam ile notek potrzebuję do końca lutego jeśli dodawać je regularnie co dwa tygodnie w ciągu roku szkolnego, i wyszło i bodajże równe 20. Wydaje mi się, że jestem w stanie zrobić taki zapas (dziś pisałam tutaj 15 rozdział ;D), więc jeśli mi sie to uda - będę spać spokojnie ^ ^ Chcę w tym roku zostać laureatem konkursu wojewódzkiego z biologii i historii, a więc też obawiałam się, że nie starczy mi czasu, aby wszystko pogodzić ;D
A ile już masz zapasu? ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Tak, teraz weszłam i Dowieść Niewinności się ukazało ;D Znowu wina Onetu -,-
UsuńWow, to nieźle ci idzie! ;D 15 rozdziałów to cała masa! Mi idzie gorzej, ostatnio miałam jakiś zastój. Mam dopiero dwie notki, nie licząc tej, co zostanie dodana za tydzień. ;/ Ale wena powoli wraca, więc mam nadzieję, że jeszcze się poprawię ;)
U mnie własnie wygląda to tak, że pisanie idzie mi tak sobie - piszę jedną notkę po parę godzin, zazwyczaj pieć-sześć, podczas gdy posiadając wenę, jestem w stanie napisać rozdział w połowę tego czasu. Poza tym bardziej podobają mi się moje notki kiedy ta wena jednak jest - wychodzą one pełne środków stylistycznych i wgl ;D a tak to mam wrażenie, że są one arcyzwyczajne xD
UsuńJa, kiedy jestem teraz na działce, to mam taki system, że piszę jedną notkę dziennie i jedną trochę starszą sprawdzam. Tak więc jeśli ten system się powiedzie, to w następną sobotę powinnam mieć te upragnione 20 rozdziałów ;D Strasznie się wtedy będę cieszyć, bo chciałabym wtedy skupiać się na Polach Kamiennych. Chcę od września do końca roku napisać je całe, a potem wnosić sobie poprawki i tak dalej. Wiem, że nie potrafię pisać dwóch opowiadań jednocześnie, więc tak sobie postanowiłam, że je pogodzę ^ ^ Na razie na Polach skończyłam cały trzeci rozdział xDDD
Życzę Ci żeby powróciła Ci wena ;*
Dziękuję ;*
UsuńPodziwiam cię, serio :D Ja bym nie dała rady napisać całej notki w ciągu jednego dnia, a najgorsze jest to, że najciekawsze pomysły nachodzą mnie nocą, kiedy próbuję zasnąć -,- Rano, kiedy się obudzę, pamiętam tylko połowę z tego.
Ja mam największą wenę w nocy ;D Teraz jak są wakacje, to zazwyczaj siadam do notki około 22 i piszę do 3 nad ranem bez przerwy ;D A w ciągu dnia trochę posprawdzam jakieś notki, trochę poczytam itd ;)
Usuńhah, najgorsze jest, jak sie na coś wpadnie, a potem się tego nie pamięta ;D Ja sobie pierwsze zadanie TT rozpisałam dokładnie na kartce, bo się bałam, że zapomnę ^ ^
Fajny rozdział, tylko baaaardzo długi ^^.
OdpowiedzUsuńNo, ale w sumie fajnie, choć mi osobiście nie podobała się filmowa wersja, w której Durmstrang był szkołą wyłącznie męską, a Beauxbatons wyłącznie żeńską. Ogólnie nie lubię czwartego filmu ;).
Ale lubię czytać o uczniach innych szkód magii niż tylko Hogwart. No i fajny pomysł z tym Turniejem Trójmagicznym, w sumie rzadko jest coś takiego na ff.
Nie zazdroszczę Marybeth (fajne imię, hehe ^^) pokręconych relacji z ojcem. Musi jej być niełatwo żyć w takiej szkole i bez normalnej rodziny.
I do tego ojciec wymaga, żeby też startowała, pewnie jakieś chore ambicje? Sam został pokonany przez Pottera, to teraz może chce, żeby jego dziecko spróbowało się zmierzyć z dziećmi Harry'ego.
No, ale styl fajny. Podobało mi się ^^.
Ja Ci powiem, że mnie filmowa wersja bardziej przekonała niż ta książkowa. Właśnie tak mi najbardziej pasowało - Durmstrang jako elitarna szkoła dla czystokrwistych chłopców, bardzo surowa i wymagająca - Beauxbatons jako akademia kształcąca czarownice czystej krwi (ewentualnie te półkrwi), bardziej lekka od Durmstrangu - no i Hogwart, który uczy tak naprawdę każdego, kto przejawa umiejętności magiczne.
UsuńJa nienawidzę sżóstego filmu. Tam prawie nic nie jest dokładnie zrobione. Oglądałam go kiedyś z koleżanką, która nie czytała HP, ale oglądała wsyztskie pozostaje części i ona nic praktycznie nie rozumiała, o co chodzi w niektórzych rzeczach.
Z filmów najbardziej lubię te pierwsze trzy części - tako jakoś fajne były. Książkę zresztą też najbardziej trzecią lubię.
Cieszę się, że mimo długości Ci się podobało. ale powiem Ci, że długość wcale nie jest dużo większa od tej z Dowieść Niewinnośći. Ten rozdział ma 5,5 strony w Wordzie. postanowiłam, że wszystkie tutejsze rzdziały będą miały po 5-6 stron. Na Dowieść Niewinności miały tak po 4-5 ;D
Całuję,
Leszczyna ;*
5 i pół strony? To czemu mi się wydawał długi, jak ja czasem pisze na 8? Sama nie wiem, to pewnie przez duży rozstaw linijek ^^.
UsuńNoo, ale fajnie wyszedł. Na pewno bd wpadać na kolejne, możesz mnie informować ^^.
Co do filmów, ja najbardziej lubię piąty i dwa ostatnie. Czwarty był zdecydowanie najgorszy wg mnie - wszystko tak pozmieniane, połowy scen z książki nie było w nim. Wolałabym, żeby filmy były zgodne z treścią książki ^^.
A szósty też mnie momentami wkurzał, szczególnie w chwilach, gdy pojawiała się przesłodzona Lavender lub wątki miłosne - wtedy miałam ochotę rzy.gnąć tęczą :/. Nienawidzę nadmiaru wątków miłosnych :/.
A książki najbardziej lubię 5,6 i 7 - bo najmroczniej było ^^.
Tak, mam włączoną interlinię 1,5. Ostatnio na wielu konkursach jej wymagają, więc się do niej przyzwycziłam praktycznie tak jak do akapitów i wyjustowanego tekstu. Mam wrażenie, że z interlinią tą wygląda schludziej.
UsuńOkey, z przyjemnością będę informować ^^
Ale praktycznie żaden film nie jest taki jak książka... A szkoda.
Ja też nienawidzę, jak jest za dużo wątków miłosnych!
Ja Ci powiem, że siódmą część czytałam tak strasznie smutno, bo już wiedziałam, że to koniec. Tak opornie mi szła, bo chciałam jak najdłużej przeciągać chwile z Harrym ;d
Wiem, jestem głupia ^^
Aha ^^. Ja nie piszę w wordzie, więc nie mam żadnych interlinii itp ;P. gdybym miała, to moje rozdziały by się ciągły pewnie kilometrami, skoro niektóre mają po 8 stron. Akapity robię spacją, a tekst na szczeście da się justować w blogspocie.
UsuńNo szkoda, bo zwykle filmowe wersje mniej mi się podobają niż książki :/.
Wątki miłosne mnie irytują i aż się dziwię, że w moim "Marmurowym sercu" jest ich aż tyle. To bardzo nie w moim stylu, ale spodobała mi się ta historia, więc ją ciągnę ^^.
Tez mi było strasznie żal kończyć HP :((. Zawsze tak czekałam na nowe części, a tu już nie ma nic, buuuu ;((. Wgl 7 część była super i mogłaby być dłuższa... Ale często wracam do HP, no i teraz, jak sama piszę, nie odczuwam tak dotkliwie braku nowych cześci.
Ale wtedy kopiujesz sobie gdzieś rozdziały, chociażby do głupiego notatnika? Bo wiesz, ja się głównie boję o to, że kiedyś może się wydarzyć jakaś sytuacja losowa i blog zostanie usunięty przez jakąś pomyłkę, albo ja to zrobię przypadkiem i wtedy.. No cóż, trzeba mieć jakieś zabezpieczenie. Ja, kiedy jeszcze pisałam wszystko w zeszycie (to tak było do kwietnia) miałam trzy zabezpieczenia. Ale teraz przynajmniej jak mi usuną bloga - mam wszystko w Wordzie, jak mi się komputer kiedyś nie włączy (a mam baaaaaardzo stary, ale jest tylko mój i jest laptopem więc go kocham <3), mam na blogu ;D
UsuńPowiem Ci szczerze, że ja sama nie potrafię opisywać zbytnio wątków miłosnych. Nigdy nie potrafię się w nie dobrze wczuć i wgl. Pewnie dlatego, że jeszcze nigdy nie przeżyłam prawdziwej miłości. Ale mimo wszystko próbuję opisywać te wątki ;D
Tak, ja też sama czytam tyle ff potterowskich i w końcu sama piszę, że również nie czuję dotkliwie braku kolejnych częsci HP. A wgl jak to się stało, że zaczęłaś pisać fanfictiony? Jak je znalazłaś? Przez grupowce?
Całuję,
Leszczyna
W sumie to dużo wcześniej wiedziałam, że istnieją fanfictiony, nigdy jednak sama nie pisałam, a co najwyżej czytałam twórczości innych. Dopiero po pół roku udzielania się na blogu grupowym, postanowiłam zrealizować rozpoczęty tam pomysł i tak powstało Marmurowe serce, w którym wykorzystałam pomysły, które przyszły mi do głowy na grupowcu oraz moje postacie, takie jak Simon, Rose czy Alice. Niebieskie-marzenia to też historia inspirowana moją postacią z bloga grupowego. Zresztą tak na dobrą sprawę wszystkie 3 moje opowiadania powstały tylko dzięki blogom grupowym. Bez nich pewnie nigdy bym się nie przemogła, nie mówiąc już o pomysłach na postacie i wydarzenia ^^.
UsuńZawsze gdzieś trzeba tą inspirację znaleźć ;D Ja na przykład nie ufam ludziom, którzy mówią, że nie czerpią z nikąd inspiracji. To w ogóle możliwe? ;D Ja głównie czerpię je z polskiego rapu, ale też trochę z forów rpg ^ ^
UsuńMnie na przykład wkurza, jak wpadnę na genialny pomysł, a potem się okazuje, że już coś takiego było. Przykład? Chociażby mój pomysł na córkę bogini greckiej Nike, która żyje z ojcem, nie weidząc, że ma matkę boginię. A pewnego dnia jej matka dziwnym sposobem znika i po córkę przybywa Atena z misją. I co? I oczywiście potem się dowiaduję, że istnieje taka książka jak 'Złodziej pioruna" opowiadająca o synu Posejdona ;)
Czytałam, ale tylko pierwszą część ^^. W sumie szkoda, że nie mogłaś zrealizować tego pomysłu ;P.
UsuńJeśli chodzi o ff, trudno wymyślić coś oryginalnego, zresztą przy innych opowiadaniach w sumie też... Tyle już książek jest, czy chociażby innych blogów.
Ja też nie mam 100% pewności, że nie ma już bloga o jakiejś niebieskowłosej dziewczynie albo o ekscentrycznym aurorze w nerdach ^^. No, ale na pewno jest mniejsza szansa powielenia niż w przypadku postaci kanonicznych.
Ja własnie ją sobie wypożyczyłam, ale tak sobie mi się na daną chwilę podoba (jestem bodajże na 50 którejś stronie). W ogóle ja się ciężko zachwycam książkami, żadko która podoba mi się na tyle, abym po jej przeczytaniu mogła powiedziać "tak, to było coś".
UsuńDokładnie. Choć czasem opowiadania z postaciami kanonicznymi w roli głównej mogą być bardziej oryginalne niż te nie ;D Na przykład ja bym chciała przeczytać jakieś fajne opowiadania o młodości Minevry albo Albusa. Ale nigdzie nie ma... ;D
No ja też bym chciała poczytać coś oryginalnego ^^. Większość pisze o Huncwotach, Harrym i jego paczce, Dramione albo o młodym pokoleniu. Najbardziej lubię jednak opowiadania o postaciach własnych, przynajmniej z reguły tak jest. Choć z pewnością nie pogardziłabym dobrym ff o Lunie, ale żadnego nie znam, niestety. Może jak wena pozwoli kiedyś sama coś napiszę, ale nie wiem ;P.
UsuńAle nieskromnie powiem, że moje pomysły są bardzo oryginalne xDDD. Cóż, chyba trzeba mieć troszkę nierówno pod sufitem, żeby wymyślić niebieskowłosą panienkę lub szurniętego aurora w nerdach i marynarce, uzależnionego od czekolady.
Ja właśnie uwielbiam najbardziej opowiadania o Młodym Pokoleniu ; ) Niosą one ze sobą tyle świeżości! Zresztą sama piszę już drugie ;3
UsuńJa raczej wolę opowiadania o postaciach kanonicznych, nie wiem czemu ;D Powiem Ci szczerze, że Luna to moja ulubiona bohaterka HP i od wieków marzę, aby przeczytać coś w miarę dobrego o niej i o Draconie. Niestety, do tej pory nic taiego nie znalazłam. A że zasada "chcesz coś przeczytać, to sobie napisz" jest mi doskonale znana, to chyba kiedyś rzeczywiście się tego paringu podejmę. Tym bardziej, że mam już na niego pomysł, który wystarczy spisać. No i oczywiście zobaczę, jak mi wychodzi pisanie Luną. Jesli wyjdzie mi drętwo - ff nie ujrzy światła dziennego, a zgnije na moim dysku twardym ^ ^
Czy ja wiem czy nierówno pod sufitem? Przez moją koleżankę, która regularnie farbuje włosy tonerem (ma tak zniszczone że masakra) i raz jest na różowo, raz na zielono, raz na czerowono, raz na tęczę (ale o tęczę szybko się do niej przysrali nauczyciele), uważam bardziej, że ona ma lepiej zrytą banię (mam nadzieję, że tego nigdy nie przeczyta... A jeśli jednak to... Serdecznie ją pozdrawiam ;D) niż Ty ;P
Całuję ;*
Ach, i chciałam przeprosić za mój błąd w przedostatnim komentarzu. Oczywiście wiem, że piszemy "rzadko", aczkolwiek popełniłam ten błąd z rozpędu, a jestem zbyt leniwa, aby czytać komentarz przed opublikowaniem, oraz zbyt dumna, aby korzystać z przeglądarki poprawiającej błędy ;)
UsuńJestem tutaj po raz pierwszy. Wystarczyło mi przeczytać pierwszy akapit Twojego opowiadania, żeby nie móc się od niego oderwać. Piszesz świetnie, i tak... prawdziwie. Czułam się, jakbym czytała prawdziwe wspomnienia żywej osoby.
OdpowiedzUsuńMary wydaje mi się być osobą bardzo nieszczęśliwą. W sumie - nie ma się jej co dziwić. Tak czuły tatuś nie trafia się codziennie. No i ten Turniej Trójmagiczny... Mam nadzieję, że pomimo trudu, jaki będzie musiała w niego włożyć, uda jej się znaleźć także trochę szczęścia, za wszystkie te lata w samotności.
Czy możesz informować mnie o nowych rozdziałach?
Serdecznie pozdrawiam,
Panna Nikt
[echo-naszych-slow][byc-huncwotem]
Naprawdę nie wiesz, jak się cieszę, że postanowiłaś przeczytać również mój rozdział ;D Cieszę się również dlatego, że notka Ci się spodobała.
UsuńJasne, z przyjemnością będę informowała ;D
Całuję,
Leszczyna
Cześć. Dziękuję za miły komentarz pod moim prologiem. Ale teraz wracajmy do Twojego opowiadania :):
OdpowiedzUsuńCóż, muszę szczerze stwierdzić, że ta historia jest bardzo oryginalna. Wszystko, cały Durmstrang stworzyłaś całkowicie sama, dodałaś wiele elementów, o których w Hogwarcie nie było śladu. Gratuluję bardzo sporej pomysłowości!
Także sposób pisania wydaję mi się niebanalny i świeży. Cieszę się, że narracja prowadzona jest pierwszoosobowo, bo to daje więcej opisów emocji i przeżyć.
Wiktor Krum to u Ciebie wredny sadysta, który nie żywi zbytnich uczuć do swojej nastoletniej córki. Bardzo współczuję Mary i na pewno nie chciałabym zająć jej miejsca. Zdziwił mnie fakt, że ktoś taki nieczuły jak Krum, może być nauczycielem, ale w sumie to i tacy się zdarzają.
Tak... i na domiar złego jeszcze ten Turniej. Masakra, pewnie teraz ,,per profesor Krum " zrobi wszystko, byle tylko zgłosić swoją córkę. Na pewno była to dla niego hańba, przegrać z takim - w jego mniemaniu - bachorem ( Potter), także teraz musi nastąpić rewanż w postaci Mary. Współczuję jej, że zapewne będzie musiała cierpieć za swojego ojca.
Także powiem Ci, że zainteresowałaś mnie ogromnie i oby tylko tak dalej!
Pozdrawiam ;*
[ flames-of-ice ]
Dziękuję bardzo ;D cieszę się, że moja koncepcja Durmstrangu jest świeża i oryginalna. Nie chcę robić z tej szkoły drugiego Hogwartu i mam nadzieję, że nie zrobię.
UsuńNieczułość w końcu nie jest przeszkodą ;D Może niektózy uznają, że to nie jest dobry przykład, jednak ja przytoczę tutaj Severusa, który też zbyt delikatny dla swoich uczniów nie był ;D Poza tym zawsze była jeszcze Umbringe, która też miała trudny charakter. Ja też mam zresztą takiego jednego nauczyciela w szkole, masakra ^ ^
Tak, Krum nie spocznie, dopóki nie wyrówna rachunków ^ ^
Cieszę się, że udało mi się Ciebie zainteresować. Również pozdrawiam ;*
Leszczyna
Cześć! Dziękuję za komentarz u mnie. Oczywiście, że będę Cię informowała. A teraz zabieram się do czytania Twoich notek.
OdpowiedzUsuńProlog jak najbardziej przypadł mi do gustu. Jest taki... tajemniczy, zachęca do dalszego czytania. Poza tym Twój styl pisania bardzo mi się podoba. To, co piszesz czyta się tak lekko. Przebiegałam oczami po linijkach tekstu i nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam czytać.
Przyznam, że rozdział pierwszy, zaciekawił mnie jeszcze bardziej. Więc Mary jest jedyną dziewczyną w Durmstrangu... W sumie to ciekawe. Zostaje sama na wakacje w takim dużym zamku... mogłaby opracować mapę tak jak Huncwoci. Z tego, co zrozumiałam, to ona chyba nie przepada za swoim ojcem, tak? Ha! Drugi raz czytam bloga, gdzie ponownie przywrócono Turniej Trójmagiczny i powiem szczerze, że coraz bardziej zaczyna mi się to podobać.
Proszę informuj mnie o nowych notkach.
Pozdrawiam!
[iluzja-zla.blogspot.com]
Cieszę się, że postanowiłaś zawitać również do mnie i że mój styl pisania przypadł mi do gustu. Mimo mi słyszeć, że moje teksty czyta się lekko ^ ^
UsuńZostaje sama na wakacje, bo mieszka tu jej ojciec i dziewczyna nie ma gdzie wyjechać na te dwa miesiące. Kiedy jeszcze żyła jej babcia, Mary mogła ją odwiedzić. Teraz jednak nastolatka nie ma nikogo innego prócz ojca.
Z tą mapą to nie najgorszy pomysł ;D Kto wie, może Mary się kiedyś na takie coś zdecyduje? ;P
Tak, Marybeth nie przepada za swoim ojcem ^ ^
Mam nadzieję, że całe moje opowiadanie Ci się spodoba ;D Z przyjemnością będę informować o nowych notkach.
Całuję,
Leszczyna
Już parę pierwszych zdań utwierdziło mnie w przekonaniu, iż będę tutaj częściej zaglądać. :) Całość czytało mi się lekko, swobodnie. Historia jak najbardziej ciekawa!
OdpowiedzUsuńŚwiat Mary wydaje się bardzo ponury i pozbawiony sensu. Jej życie zapewne nie było przepełnione szczęściem, a mnie samej trudno wyobrazić sobie taki los. Już dawno bym oszalała.
Cieszę się, iż Mary znalazła sobie przyjaciela, jakim jest Kurt. Zastanawiam się, czy wyniknie z ich relacje coś więcej? ;)
Ojciec dziewczyny zdecydowanie przesadza! Jest jak kat-oprawca, zsyłające na jej barki coraz to nowe, nieprzyjemne, wyzwania. Szczerze jej współczuję takiego rodziciela! Czy za takim traktowaniem stoi jakieś traumatyczne przeżycie, czy też jest on zwykłym dupkiem?
Czekam na kolejną część oraz pozdrawiam serdecznie, życząc udanego, letniego wypoczynku :)
http://www.skute-lodem.blogspot.com
Dziękuję serdecznie ^ ^
UsuńBędę szczera - ja nigdy nie widziałam Kurta w roli kogś takiego. Tak naprawdę, Kurt ma w tym opowiadaniu inną rolę do spełnienia i nie jest to nawet rola przyjaciela Mary ;)
Nie żadne treumatyczne przeżycie, ale jednak takie zachowanie nie pojawiło się bez żadnego powodu. Bardziej chodzi o fakt, że Krum dla swojej córki musiał zrezygnować ze swojej kariery sportowca, która doskonale się zapowiadała. Postanowił, że jego córka będzie najlepsza we wszystkim i, według niego, dobrze ją wychowuje. Teraz chce też, żeby dziewczyna wygrała Turniej Trójmagiczny.
Dziękuję również za życzenia i także życzę udanego, letniego wypoczynku ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Wow! Uwielbiam Twoje teksty. To jest niesamowicie wciągające, żałuję, że nie było mnie tylko te 20 dni i nie zdążyłaś opublikować trochę więcej rozdziałów, bo bardzo chciałabym wiedzieć, co jest dalej. :D Straaasznie mi się podoba. Czekam na więcej i proszę o informowanie, dziękując jednocześnie za przemiły komentarz na moim blogu (esthersnape). ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tyle miłych słów! Aż motywują mnie one do pracy, serio ;)
UsuńZ przyjemnością będę informować ;D I nie ma za, jeśli chodzi o moją wizytę u Ciebie ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Witam :)
OdpowiedzUsuńPrzez przypadek natrafiłam na Twojego bloga, adres mnie zaintrygował, przejrzałam zakładki i uznałam "no, to może być dobre". I jestem. Mary to ciekawa postać. Współczuję jej ze względu na ojca, który za wszelką cenę chce udowodnić innym (i sobie?) że jego córka jest najlepsza na świecie. Co to za pomysł, żeby wepchnąć ją do męskiej szkoły? Nie bał się, że zgraja nastolatków z buzującymi hormonami będzie kłaść na niej łapy? Ech, zresztą pewnie i tak zadbał o to, aby nic niepożądanego się nie stało. Kto wie, może ma już wybranka dla Mary. Nie lubię takich ludzi, ugh. I bardzo współczuję Mary, zwłaszcza, że nadchodzi chyba czas Wielkiej Próby, że tak powiem. Rozumiem, dlaczego się nie buntuje. Zresztą nie ma nawet do końca jak. Staruszek dobrze to sobie obmyślił: ze szkoły nikt jej nie pomoże w buncie, bo jest dyrektorem. Cwaniak. Ale teraz... Wszystko się zmieni. A tak długo tłumione emocje - a widać, że jest ich ogrom, zwłaszcza tych negatywnych - w końcu wybuchną. I odbiją się od niego rykoszetem.
Informujesz o nn? :)
Pozdrawiam
[lombard-st.blogspot.com]
Hej ;D
UsuńA wiesz, że co do tego wybranka, to masz zupełną rację? Takowy jest już wybrany, aczkolwiek jego tożsamość zostanie przedstawiona tak około 14-15 rozdziału ;)
Może i nawet tu nie chodziło o to, żeby wrzucać ją do męskiej szkoły - gdyby Durmstrang był szkołą damsko-męską, Mary rownież by do niej chodziła z dwóch powodów - po pierwsze, jak już wspomniałaś, jest teraz pod okiem ojca i ma on całkowity wgląd w jej poczynania. No a po drugie, chodziło też o quidditch, w którym kierunku dziewczyna ma się, według Wiktora, rozwijać.
Jasne, że informuję ;D
Całuję,
Leszczyna
No dobra, zacznę od tego, że stworzyłaś bardzo logiczny świat. Wszystko do siebie pasuje, nie ma żadnych sprzeczności. No i wykazałaś się inwencją. Bardzo podobał mi się pomysł podzielenia Durmstrangu na wydziały. Wydziały, same w sobie, też są świetne. Nieco zaskoczyło mnie to, że Mary jest jedyną dziewczyną w szkole. To z pewnością musi być ciekawe.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to wprowadzenie na początku. Sprawiło, że wiem na czym stoję i znam historię Mary.
Skoro już przy niej jestem, to muszę powiedzieć, że ją polubiłam. Pomimo tego, że w prologu przedstawiona została jako "pusta powłoka", to czytając, odniosłam wrażenie, że tak nie jest. Owszem, nie potrafi sprzeciwić się ojcu, ale czemu tu się dziwić? Pan Krum jest okropny. Nie cierpię takich ludzi jak on. Ale Mary ma jakieś marzenia. Ma poglądy i uczucia.
Pomysł z Turniejem Trójmagicznym też jest interesujący. Nie dziwi mnie to, że na reprezentanta Hogwartu typują któregoś z Potterów (Harry chyba nie jest szczęśliwy z tego powodu ^^), sama stawiam na któregoś z nich. Co do reprezentantki Beauxbatons to nie mam pomysłów. No i nie mogę się doczekać zadań! Co takiego każesz wyczyniać bohaterom?
W skrócie: czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! Historia naprawdę ma potencjał.
Pozdrawiam!
To wprowadzenie właśnie bardzo dobrze mi się pisało ;D Lubię opisywać takie rzeczy, nie wiem nawet sama czemu ^ ^ Po prostu lubię wprowadzać do opowiadania ^ ^
UsuńCieszę się, że postać Mary przypadła Ci do gustu. Powiem szczerze, że ja zazwyczaj swoich głównych bohaterów nie lubię. Nie przepadałam za Rose, nie przepadam też za Apką z Pól Kamiennych (mój inny, trochę opuszczony blog). A Mary właśnie polubiłam ;D
Harry jest... dyrektorem Hogwartu. To wyjaśnia, czemu wszyscy typują jego synów. Dlaczego jest dyrektorem, oczywiście, wyjaśnię w następnych rozdziałach, bo wiele osób może ten ruch dziwić ;D I tak, nie jest szczęśliwy. On nie chciałby pchać swoich pociech do trudnego Turnieju, ale cóż zrobić - Ci co mogą w nim wziąć udział, są już pełnoletni.
Zadania są na razie mają słodką tajemnicą ;D Wszystkie trzy są już obmyślone, i mam nadzieję, że Wam się spodobają ^ ^
Dziękuję szczególnie za ostatnie zdanie! <3 Dodaje mi weny, którą szczerze mówiąc, chyba odzyskałam ^ ^
Całuję ;*
Leszczyna
Cholera jasna, napisałam taki piękny długi komentarz i mi się usunął! Ten już nie będzie taki idealny :(
OdpowiedzUsuńWszystko mi się podoba - od szablonu przez fabułę po sposób napisania. Wszystko oprócz słowa ,,chłopaki". Według mnie i moich polonistek (tak, liczba mnoga - nauczycielka od polskiego z podstawówki i druga z gimnazjum) poprawną formą jest zwrot ,,chłopcy". Wszędzie spotykam się z tym, że za użycie słowa ,,chłopaki" zamiast ,,chłopcy" odejmują za to punkty. Ale to tak dla informacji żebyś zwróciła na to uwagę i jeśli kiedyś gdzieś uznaliby ci za to błąd (oby nie - nie życzę Ci źle, broń Boże ;) ) to pamiętaj o przemądrzałej Rilli ;D
Buziaki i siły do dalszego i dalszego pisania,
Rilla :*
Znam ten ból - piszę, w moim przekonaniu, genialny i długi komentarz, a tu nagle bach! Nie ma ;D Usuwam go albo jakimś skrótem klawiszowym albo opinia się nie dodaje, najprawdopodobniej przez słabe łącze (tak to sobie przynajmniej tłumaczę). Potem tez mi się nie chce już pisać wyczerpującej opnii ;D
UsuńNie, nie, pomyliło Ci się ;D "Chłopaki" są jak najbardziej poprawne ;) Pomyliło Ci się z "chłopacy" - oni już nie występują w słowniku języka polskiego. Za to zarówno "chłopaki" jak i "chłopcy" są poprawni. A że ja jakoś sobie nie wyobrażam pisać "chłopcy" na siedemnastolatków, to piszę "chłopaki".
Mimo wszystko dzięki za zwrócenie uwagi ;D
Całuję ;*
Leszczyna
No może. Wybacz - często mi się myli dużo rzeczy ;)
UsuńSpoko, nie ma sprawy ;D
UsuńMimo wszystko jeszcze raz dziękuję ;D
Hm. Zastanawia mnie gdzie leży Durmstrang. Kurt był w Londynie na Pokątnej. Musiał się chyba teleportować z rodzicami, nie? Ale czemu? Durmstrang chyba nie leży w Wielkiej Brytanii... Czyżby Pokątna to jedyna magiczna ulica w Magicznym Świecie? To samo dotyczy Św. Munga...
OdpowiedzUsuń"Niespełnione marzenia rodziców często gonią ich dzieci" Skąd ja to znam. ;<
Turniej Trójmagiczny. Mary na pewno się dostanie. Któryś z Potterów? A może Rose? ;)
Tyle.
Życzę powrotu weny ;)
Pozdrawiam. ;*
Natalia ;)
Wiele osób spiera się czy Durmstang leży w Bułgarii czy w Rosji. Mówiąc szczerze, jestem wielką fanką kultury rosyjskiej i tegoż języka, którego zresztą się uczę, ale z drugiej strony zauroczyłam się również w Bułgarii, kiedy tam byłam, więc miałam wielki orzech do zgryzienia, na jaki kraj w końcu się zdecydować. Wybór padł na Bułgarię, jakoś bardziej mnie przekonała, ale był jeszcze problem z temperaturą. W Durmstrangu jest cały czas zimno, a w Bułgarii klimat panuje gorący. Jednak wszystko mam nadzieję dobrze wyjaśniłam w rozdziale piątym ;D Mam nadzieję, że przekonam was do mojego spojrzenia na tę sprawę ;D
UsuńŚwięty Mung rozwiązałam tak, że jest jeden, ale w różnych krajach ma swoje oddziały. Zresztą sama Mary wspomina o "naszym oddziale świętego Munga". Tak samo zrobiłam z Ministerestwem Magii, które jest jedno najwazniejsze w Anglii, ale ma podlegające sobie inne Ministerstwa w większości europejskich krajów. Jeśli zaś chodzi o Pokątną - w Bułgarii również jest magiczna ulica, jednak mówiąc szczerze, wolałam ją dokładniej opisać, a że tu nie widziałam dla takiego opisu miejsca, to po prostu napisałam, że Kurt był na Pokątnej, a bułgarska magiczna ulica zostanie przedstawiona w późniejszych notkach (bodajże w siódmej, ale łapek sobie odciąć nie dam ^ ^).
Dziękuję serdeczenie za komentarz ;*
Całuję,
Leszczyna <3
Rozdział pierwszy był dla mnie totalnym zaskoczeniem, głównie z powodu treści. Nie spodziewałam się Kruma w roli ojca. Szczerze mówiąc zawsze miałam o nim dobre zdanie i nie do końca przyjmuję do wiadomości, że stał się takim człowiekiem. Kompletnie mi to do niego nie pasuję i kłóci się z moim wyobrażeniem Victora. Jednak im dłużej o tym myślę, tym bardziej wierzę w to jego dążenie do perfekcji i chłodną postawę w stosunku do córki. Twój Krum jest bardzo ludzki i ma wiele słabości przez które, niestety, cierpi Mery.
OdpowiedzUsuńOstatnio szukałam na fanfiction.net historii o turnieju, ale nie znalazłam nic ciekawego, dlatego bardzo się cieszę, że mogę czytać twoje opowiadanie. Jestem niesamowicie ciekawa, co wymyślisz i jakie stosunki Mery będzie miała z innymi reprezentantami. Nie mogłam się powstrzymać i zajrzałam do zakładki z bohaterami - jedno, wielkie "tak"! Jest Albus, jest James i jest Scorpius (tylko czemu tak nisko? powinien być bliżej Mary! ; )) !
Nie mogę się doczekać nowego rozdziału : ) Na pewno wpadnę w niedzielę, aby zobaczyć, co wyczarowałaś. Pozdrawiam i życzę weny :) [Kill-them]
Cieszę się, że tematyka mojego opowiadania Ci się spodobała. Hah, nie wyobrażam sobie Młodego Pokolenia bez Jamesa i Scorpiusa - uwielbiam ich ;D Mimo że Scorpius jest dopiero przedostatni w tej zakładce - z pewnością będzie miał ważną rolę w tym opowiadaniu ;D Bardzo ważną rolę ^ ^
UsuńDziękuję za wizytę, opinię oraz za chęć zajrzenia tutraj jutro ^ ^
Całuję,
Leszczyna
oryginalny pomysł jak na HP. Nawet Dumnstrang rzadko spotykam w opowiadaniach, ale córki Kruma? nigdy... Dlatego też wielki plus za oryginalność... Dodajmy jeszcze do tego fakt, że Krum jest dyrektorem... nei spodziewałabym sie go nigdy w tak zaszczytnej roli... nie wydawał mi sie noigdy zbyt inteligentny, chyba tutaj nteż taki nie będzie... za to córka wydaje sie być sprytna... nieco zbyt dojrzała na swój wiek, przez mało ciekawe dziedziństwo, nieco zbyt ironiczna.. ale z pewnością bardzo ciekawa, dobra obserwatorka, wrażliwa... Trochę zbyt uległa, ale chyba wybuchnie w pewnym momencie... Straszna sytuacja, sama wśród rozszalałych samców:D tzn. właściwie wydaje się być to raj dla kobiety, ale tylko w teorii... nawet jęśli wszyscy byliby przystojni i ciekawi, to można by zwariować, nie mająć choć jednej osoby do omowienia takiego faktu:D dobrze, że są nieliczne jednostki, które nie uważają jej za obiekt seksualny xD ciekawe, jak jest wśród nauczycieli... pewnie się jeszcze dowiemy. jedyne, co mnie nie zaskoczyło, to Turniej Trójmagiczny. byłam pewna, że jakoś kobiety musisz tu wprowadzić hah. czekam na cd z niecierpliwością. stylistycznie b. dobrze
OdpowiedzUsuńDziękuję, naprawdę cieszę się, że moje opowiadanie okazało się oryginalne. Na tym w głównej mierze mi też zależalo - aby powiało trochę świeżością.
UsuńKrum nie musiał być inteligentny w roli dyrektora. Jak napisałam w notce, "Ministerstwo udzieliło mu tego zaszczytu za szczególne osiągnięcia dla kraju (to wersja oficjalna) oraz sporą łapówkę połączoną ze znajomościami (ta znacznie mniej)". Oprócz tego Krum jest profesorem, naucza Latania na miotle.
Mówisz, że Marybeth jest zbyt dojrzała? Może rzeczywiście dorosła zbyt szybko? Przez samotność i poleganie tylko na sobie?
Dokładnie - dobrze to sformułowałaś: "niby raj dla kobiety". Rok temu pojechałam na obóz koszykarski - jak się okazało w autokarze: NIE BYŁO NA NIM ANI JEDNEJ DZIEWCZYNY OPRÓCZ MNIE (nie żartuję). Zrozpaczona zaczęłam pisać esemesy do przyjaciółek, wylewając swoje żalu z braku dziewczyn. A one w większości pisały "Jeny, zamień się! Sami przystojni koszykarze! Trafiłaś do raju!" No a mi się to z początku zdecydowanie nie podobało, a wręcz mnie to przerażało ;D Choć potem było całkiem spoko ;D
W sumie powiem Ci szczerze, że to nie Turniej Trójmagiczny został wprowadzony do życia Mary, tylko Mary została stworzona na potrzeby Turnieju Trójmagicznego, bo to od niego powstało całe opowiadanie ;D
Całuję,
Leszczyna ;*
Szablon strasznie ponury, ale i tak skusiłam się na lekturę pierwszego rozdziału. I wcale nie żałuję, bo rozdział był po prostu świetny ;) Strasznie spodobał mi się ten zwrot do czytelnika, którym nas uraczyłaś na samym początku. Oryginalności z całą pewnością nie można ci odmówić. Chyba jeszcze nie spotkałam się z podobnym opowiadaniem, a trochę ff potterowskich już czytałam.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się również to jak wykreowałaś główną bohaterkę. Wydaje się strasznie samotna i smutną postacią, jednak i tak zyskała moją sympatię. Współczuję jej ucieczki matki, takiego ojca oraz tego, co od niej wymaga. W sumie nie spodziewałam się, że obsadzisz Kruma w takiej roli. Zarówno zimnego drania, jak i nauczyciela w szkole. No, no dziwny obrót przybrała jego kariera. No to ja już nie mogę się doczekać dalszych przygód Marybeth ;)
Dasz znać, gdy wstawisz coś nowego?
Pozdrawiam serdecznie!
Serio zwrot do czytelnika był całkiem spoko? Powiem Ci szczerze, że było go znacznie więcej, ale usunęłam prawie całą stronę z tym zwrotem, bo wydawał mi się zbyt nachalny. Zresztą wciąż to, co pozostało takie mi się takie zdaje nachalne ;D
UsuńW sumie często tak się dzieje, patrzymy na kogoś i już wiemy, co będzie robił w przyszłości. A po paru latach okazuje się, że zupełnie pomyliliśmy się co do naszego osądu, bo coś wydarzyło się niespodziewanego w życiu głównego zainteresowanego.
Pewnie, że dam! ;D Cieszę się, że postanowiłaś śledzić to opowiadanie ;D W sumie nie poinformowałam Cię o pierwszej notce, bo nie wiedziałam, czy chcesz być informowana ;D Miło mi jednak, że jednak chcesz ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Co mi się najbardziej tutaj podoba:
OdpowiedzUsuń- wgl inny typ opowiadania niż poprzedni ;)
- już od pierwszych 3 zdań chce się dalej czytać ;)
- długość notki: ją po prostu kocham ;)
- pomysł wydziałów w szkole ;)
Co mi się tak mniej spodobało:
- Turniej Trójmagiczny ale zobaczymy jak sobie z tym poradzisz ;)
Haha jak usłyszałam ( no dobra, przeczytałam) o tym że będzie Beauxbatons i Hogwart to wiedziałam że któryś Potter będzie zaproponowany, a pewnie dalej się okaże że któryś będzie reprezentantem ;) Pewnie jak zwykle o czymś zapomniałam więc pędzę czytać dalej ;) Pozdrawiam, Ever(ka)
Hah, masz rację - choć to też opowiadanie potterowskie i Młode Pokolenie, typ bloga będzie zdecydowanie inny. Tam chodziło głównie o wątek romansowy Rose&Scorpius (choć poprowadziłam go fatalnie, ale tłumaczę się tym, że to moje pierwsze opowiadanie "na poważnie"), a tutaj będzie chodziło głównie o turniej trójmagiczny, choć wątków miłosnych na pewno nie zabraknie ^ ^
UsuńCieszę się, że długość notki jest odpowiednia ;D
O, czemu Turniej Trójmagiczny mniej Ci się podoba? ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Barzdo pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Patrząc na prolog, można byłoby się spodziewać, że główna bohaterka będzie bezwolną, bezbarwną szarą myszka. A tu proszę! Skrywany, al;e jednak charakterek! Barzdo oryginalny pomysł z córka Kruma. I dobre zagranie z Turniejem Trójmagicznym - uwielbiam dzięki niemu 4. część Harry'ego Pottera.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć ;D Ja również uwielbiam czwartą część HP i bardzo polubiłam Turiej Trójmagiczny, dlatego też u mnie będzie ;D
UsuńCałuję,
Leszczyna
Wiktor Krum ma córkę? Ooo.. i jest w Durmstrangu. Dość dziwne hahha xd Naprawdę byłam przekonana, że tylko chłopcy będą mieli zawsze tam wstęp! Naginasz zasady, moja droga! ;d
OdpowiedzUsuńI znajdą się synowie Harry'ego! Szczerze mam nadzieję, że to James da się tutaj we znaki, a nie Albus ;d Będzie śmieszne ! ^^
I nawet jeden z Twoich bohaterów ma na nazwisko tak, jak ja mam w nicku. No coś pięknego ;d Nie wyobrażasz sobie mojej miny, jak to zobaczyłam xd
UsuńNaginam zasady, ale w inną stronę - własnie Durmstrang był szkołą koedukacyjną, a ja zrobiłam z niej uczelnię typowo męską, przez co niektórzy czytelnicy chcą mnie zjeść ;)
Usuńhah, tak, będą synowie Harry'ego i jego córka, oraz Rose Weasley i Scorpius Malfoy - nie wyobrażam sobie bez nich nowego pokolenia <3
Uwielbiam imię "Freya", dlatego też bardzo podoba mi się Twój nick ^ ^
Całuję,
Leszczyna
O mój boże, wspaniale ;)
OdpowiedzUsuńZawsze właśnie miała Kruma za takie gbura, nie lubiłam go strasznie...
a Mary mnie wkurza tym, że nie chce mu się przeciwstawić, chociaż wiem, że wtedy nie byłoby zapewne opowiadania ;)
Już dawno nie spotkałam się z tak długą notką (ja chyba nigdy w życiu nie dam rady napisać tak długiego rozdziału)
Staję się stałą czytelniczką i wstawiam do linków ;)
PS. Zapraszam do mnie jeżeli tylko masz ochotę ;)
Dziękuję ;)
UsuńJa nie miałam go z początku za gbura - raczej za zagubionego chłopaka, który nie miał wzorca nad soba, więc stał się tym, kim się stał :/
Gdyby mi ktoś dwa lata temu powiedział, że napiszę tak długą notkę, to też bym zapewne nie uwierzyła - wyśmiałabym go prosto w twarz ;)
Serdeczenie dziękuję! Ja również wkrótce zajrzę do Ciebie ^ ^
Ekstra! Jednak nie zgadzam się z jedną sprawą, że Krum wolałby, żeby czarny Pan wygrał i, że ta czysta krew jest najważniejsza, przecież za młodu umówił się ze "szlamą"? Ja wiem, że to przemyślenia Mary, ale skądś to wzięła. Nie przeszkadza mi to bo to twój świat i twoi bohaterowie, pogodzę się ze wszystkim.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dodaję do linków! Agata
Dziękuję ;)
UsuńMary wysnuła takie przypuszczenia z toku rozumowania swojej babci, która jak na czystokrwistą czarownicę z doskonałego rodu przystało, nienawidziła szlam i popierała idee Czarnego Pana. To, że Mary nie ma pojęcia, jak uważa jej ojciec, podkreśla, że nie mają raczej dużo rozmów za sobą.
Całuję,
Leszczyna
Chciałabym odnaleźć w sobie taką lekkość pisania jaką prezentuje Twój tekst. To niezwykle trudne i na prawdę interesujące, aby być w stanie napisać coś tak spójnego i lekkiego jednocześnie.
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu dla Ciebie i Twojej pracy. Trochę mnie inspiruje i może popędzi do skończenia w końcu mojej opowieści. Choć wmawiam sobie, że jeszcze muszę z tym poczekać. ;)
Szczerze nie wiem czy będę dalej czytać tą opowieść - skupiłam się za bardzo na formie pisania całości, niż na treści, przez co mnie to trochę nie wciągneło. Jednocześnie oczywiście nie odbiera to Twojej pracy żadnego uroku. :)
Być może jeszcze kilka razy się tu pojawie.
A jak na razie pozdrawiam Cię serdecznie!
Jenissa
jeny, jak się zdziwiłam, widząc na moim blogu Twój komentarz ; >
UsuńDziękuję Ci serdecznie za tyle miłych słów! ; >
Cieszę się, że choć trochę Cię zainspirowałam i jest szansa, że dzięki temu skończysz w końcu Twoją opowieść. Czyżby też było to opowiadanie potterowskie?
Całuję i serdecznie zapraszam,
Leszczyna
Ja tez sie zdziwilam ze zainteresowalam sis czyms wiecej niz tylko soba. :p Nie no, zartuje. Ale ciesze sie ze trafilam tutaj. ;)
UsuńMoje opowiadanie w pierwszej intencji mialo byc Potterowskie, potem zaczely byc pomysly na napisanie czegos nowego i swojego. Ale w tym momencie raczej skupie sie na dokonczeniu tego Potterowego, bo trudno mi tak po prostu zostaeic fabule ktora stworzylam.
Jedynie teraz brak motywacji aby to wszystko glebien rozpisac.
Jak na razie chyba skusze sie i przeczytam Twoje dzielo dalej. Zapowiada sie dobrze! :)
Caluje,
Jenissa
dobrą motywacją są właśnie blogi ; ) Załóż bloga i zacznij tam publikować, a zobaczysz, jaką wielką motywacją są komentujący czytelnicy ; > Jak ja czasem czytam ich opinie, to po prostu aż mi skrzydła rosną, więc lecę do Wroda, otwieram nowy arkusz i piszę kolejny rozdział ; > Poza tym, do szuflady nie spieszysz się, pisząc, bo nikt Cię nie goni, a na blogach dopytują się, kiedy pojawi się następny rozdział i to jest fajne ^ ^
UsuńJa właśnie poprawia to całe opowiadanie i wysyłam do bety, więc na razie są karygodne błędy w treści (jak czytam to dopiero widzę jakie kffiatki popełniałam ponad rok temu xD) przepraszam z całego serducha ; 3