Ciężko oddychałam,
biegnąc cały czas przed siebie. Do objęcia prowadzenia zabrakło mi tylko
kilkunastu metrów. Na daną chwilę pierwszy biegł Aleksy, a drugi pewien
blondyn, z którym nigdy nie miałam okazji zamienić zdania. Nieważne, że
chodziliśmy przez sześć lat na te same lekcje i mieszkaliśmy w tej samej wieży.
Znacznie
przyśpieszyłam, starając się wyprzedzić chłopaka, jednak ten, widząc, że się
zbliżam, również zwiększył tempo swojego biegu, nie pozwalając mi się nawet do
siebie zbliżyć. Zrezygnowałam więc z objęcia prowadzenia, zadowalając się
trzecim miejscem, które na pewno byłam w stanie utrzymać, i zaczęłam znów
zatapiać się w swoich rozważaniach.
Moi znajomi z
Durmstrangu rzeczywiście przestali interesować się moim istnieniem i traktowali
mnie zupełnie jak powietrze. Starali się mnie nie zauważać, nie słuchać i nie
czuć mojej obecności. Nie smuciło mnie, choć mogło się innym wydawać, że jest
zupełnie inaczej. Nigdy nie czułam, aby pomiędzy nami była jakaś nić
koleżeństwa. Po prostu znaliśmy się na tyle, aby spędzać ze sobą przerwy i czas
przed lekcjami. Mogłam zamienić z nimi parę nic nieznaczących w moim
późniejszym życiu zdań albo delikatnie i subtelnie obgadać jakiegoś
nauczyciela. Ale nic poza tym. Owszem, przedtem Kurt należał do wąskiego – bo
jednoosobowego – grona moich przyjaciół, jednak to już od jakiegoś dłuższego
czasu było sprawą zakończoną. Nie czułam więc żalu, kiedy chłopaki oznajmiły
mi, że zwyczajnie się ode mnie odwracają, bo sposób wybrania mnie na reprezentanta
szkoły wydaje mi się mniej sprawiedliwy niż fakt, że szlamy i czarodzieje
czystej krwi są traktowani w świecie magii praktycznie jednakowo.
Poza tym – jeśli
pozwolili mi zamienić swoje towarzystwo na towarzystwo Hogwartczyków, musiałam
przyznać, że ta zmiana mogła wyjść mi tylko na dobre. Polubiłam charaktery
Brytyjczyków, a co na najważniejsze – i oni chyba polubili mnie. Lily była
zawsze wesołą optymistką, rozluźniającą atmosferę i zawsze podtrzymującą
ciekawą rozmowę. Rose ostudzała jej zapał, choć nie zawsze się jej to udawało.
Mimo wszystko wprowadzała do relacji szczyptę niezbędnej powagi. Fred i Ian nie
pozwalali na nudę, sypiąc pomysłami jak z rękawa. James… James po prostu
należał do osób, których wolałabym przemilczeć. A Albus… Z Albusem można było
porozmawiać o wszystkim. Czułam, że naprawdę mnie rozumie, a ja rozumiem jego.
To on zmusił mnie
do refleksji na temat Turnieju Trójmagicznego, poprosił, bym spojrzała na niego
pod innym kątem. Wskazał drogę do dostrzeżenia plusów, których… rzeczywiście
zaczęłam szukać. Miał rację, że to wszystko może być szansą na uwolnienie się
od dotychczasowego życia. Wystarczy tylko krzta odwagi i wiara w swoje
możliwości. Niestety, na daną chwilę nie posiadałam ani pierwszego, ani
drugiego, jednak miałam nadzieję, że wkrótce się to zmieni.
- Pietrovy, nie
ociągaj się! Marybeth, przyśpiesz! – Mój zapał do wyszukiwania plusów turnieju
został na daną chwilę skutecznie ostudzony przez mojego ojca, który stał na
środku stadionu i bacznym wzrokiem obserwował, jak biegamy dookoła boiska. Miał
surowy wyraz twarzy i zerkał na wszystkich krytycznym spojrzeniem. Co jakiś
czas komentował poczynania swoich uczniów, zapominając zupełnie, że ma jeszcze
pod swoją opieką paru Brytyjczyków, którzy ledwie co truchtali już po drodze,
trzymając się ogona biegu. Francuzki, które chodziły ze mną na zajęcia, już
dawno poddały się i usiadły na murawie, obgadując kogoś zawzięcie.
W końcu Aleksy
zatrzymał się i łapiąc powietrze wykrzyknął:
- Pierwszy!
Mój ojciec
spojrzał na niego z zadowoleniem.
- To już było
dwudzieste okrążenie? – upewnił się, zbliżając się w stronę swojego ucznia. Ten
potwierdził jego słowa szybkim ruchem głowy. Zaraz po tym do dwójki mężczyzn
dołączył kolejny chłopak, który na mecie pojawił się jako drugi, a chwilę później
ja. Kiedy zatrzymałam się, wzięłam do ust wielki wdech, a następnie wypuściłam
powietrze, pokazując, jak bardzo się zmęczyłam. Tata nie skomentował mojego
dotarcia do końca.
Gdy już wszyscy
uczniowie, nawet Hogwartczycy, znaleźli się przy moim ojcu, mężczyzna odczekał
moment, aby dać odsapnąć swoim uczniom, a następnie spojrzał wymownie w stronę
śmiejących się wciąż w niebogłosy Francuzek, które siedziały kilkanaście metrów
od nas.
- Jeśli nie
zamierzają panie uczestniczyć w zajęciach, to prosiłbym zmienić wydział –
oznajmił krótko. – To nie kierunek dla panienek – dodał, czekając na ich
reakcję. Przerażone baletnice wstały szybko z ziemi i, nawet się nie
otrzepując, podbiegły do naszej zbitej grupy. Przez chwilę można było dosłyszeć
cisze „przepraszam” wypowiadane po kolei przez każdą z nich. – Dobrze,
Beauxbatons i Hogwart idą teraz do szatni numer dwa – w tym miejscu ojciec
wskazał na mały budynek po swojej lewej stronie – gdzie zaraz przy wejściu
mieści się szafa z miotłami. Są tam tylko Nimbusy 2001, wszystkie identyczne,
więc proszę nie przebierać, a brać pierwsze lepsze. Starczy dla każdego –
wyjaśnił tata. – Oswójcie się trochę z nowymi miotłami, polatajcie trochę, a
zaraz potem podzielimy się na dwa zespoły i rozpoczniemy treningową grę – zakończył,
robiąc wymowną pauzę, która dała gościom do zrozumienia, że już więcej do nich
mówić nie będzie. Skierowali więc swe kroki do szatni, mówiąc coś między sobą
przyciszonymi głosami. – A my musimy ustalić skład drużyny na mecz z Hogwartem
– zaczął mówić do Durmstrangczyków, gdy ostatnia Francuzka zniknęła za drzwiami
szatni. Pomiędzy naszą grupą można było usłyszeć pomruki podniecenia. Każdy
miał nadzieję, że to on zagra w składzie podstawowym z przeciwną szkołą.
- Zastanawiałem
się długo nad tym i uważam, że drużyna, nie licząc rezerwowych, zostanie
utworzona z waszego wydziału z wiadomych przyczyn. W roli obrońcy widzę,
oczywiście, Worobiowa – spojrzał wymownie na Alberta, który pękał w tym
momencie z dumy – a pałkarzami będą Iwanow i Parkow. Szukający to Marybeth –
czułam na sobie spojrzenia całej drużyny, ale wiedziałam też doskonale, że
zgadzali się z wyborem mojego ojca. W szkole nie było lepszego zawodnika ode
mnie na tej pozycji – a jeśli chodzi o ścigających, wybrałem Kuzniecowa i
Ulgierta. Trzecie miejsce wciąż jest wolne. Waham się pomiędzy dwoma z was –
oznajmił, a wszyscy chłopcy, którzy grali na pozycji ścigającego, zaczęli
patrzeć po sobie i zastanawiać się, który z nich ma jeszcze szansę na zagranie
w meczu. Natomiast niewybrani pałkarze, obrońcy i szukający zrobili kwaśną
minę, patrząc na tych, którzy zabrali im miejsca i mając nadzieję, że załapią
się chociaż na rezerwowych. – A teraz biegiem po miotły! Tworzymy drużyny i
chcę widzieć, jak udowadniacie Hogwartowi, że ma godną pożałowania kondycję.
Tylko nie poturbujcie zbytnio baletnic! Ignorujcie je, same zejdą wymęczone po
pierwszych dziesięciu minutach meczu.
~ * ~
Przebierałam się z
powrotem w szatę w szatni numer dwa, która należała od kilkunastu dni do
Hogwartu. Zajmowałam szafkę zaraz przy Albusie, dzięki czemu cały czas mogłam z
nim rozmawiać. Teraz chłopak stał ze skwaszoną miną.
- Chce mi się pić
– wycharczał, chowając swoje rzeczy do torby. Rozejrzałam się po pomieszczeniu
i, kiedy upewniłam się, że w szatni znajduje się już tylko mulat i blondyn o
bladej karnacji, a Huncwoci opuścili pomieszczenie parędziesiąt sekund temu,
śmiejąc się naprawdę głośno, klasnęłam w dłonie trzy razy. Ku ogromnemu
zdziwieniu Pottera i pozostałych chłopaków, zaraz przy mnie zmaterializował się
drobny skrzat w poszarpanych łachach i z odstającymi, spiczastymi uszami.
- Do usług,
madamoise! – zaskrzeczał posłusznie, schylając się prawie że do samej podłogi.
- Dwie szklanki
wody w trybie now – uśmiechnęłam się, przekrzywiając głowę. Skrzat przyjął ode mnie
zamówienie, co potwierdził krótkim, przeciągłym ruchem głowy, aby po chwili
znów zniknąć.
- To twój skrzat?
– zdziwił się Albus.
- Mhm –
oznajmiłam. – Nazywa się Ziomek. Mam go od początku swojego życia, to
staruszek. Ojciec mówi, że zostało mu już niewiele czasu. Każdy w Durmstrangu
ma swojego skrzata.
- Każdy? - Potter
znów nie krył zdziwienia. Doskonale go jednak rozumiałam. Wiele osób, które
chodziło do innych szkół, nie rozumiało naszych zwyczajów i tradycji.
- Tak. One
przygotowują nam posiłki. To znaczy – teraz robią wszystkie razem, bo
przyjechały delegacje z innych państw, ale przedtem, kiedy ktoś miał ochotę na na
przykład obiad, musiał zaklaskać trzy razy w ręce i poprosić swojego skrzata o
jakieś danie. On je wtedy przyrządzał w kuchni. Teraz brzmi to ekscentrycznie,
ale tak naprawdę takie zachowanie ma swój sens. Ja je rozumiem – wyjaśniłam
zgodnie z prawdą, wrzucając do swojej torby ułożony w kosteczkę strój do
treningów i ochraniacze. Następnie omiotłam wzrokiem pomieszczenie, aby zobaczyć,
czy czegoś gdzieś nie zostawiłam, aż w końcu zamknęłam plecak na zamek
błyskawiczny. Wyjęłam jeszcze różdżkę z kieszeni swojej szaty, żeby zatrzasnąć
swoją szafkę zaklęciem.
- Hah, Rose by to
pewnie zainteresowało! Lepiej nic jej nie wspominaj, bo od kiedy ciotka
Hermiona, to znaczy jej mama, opowiedziała jej o jakiejś wszy, Rose zaczęła
szaleć na punkcie uwolnienia skrzatów domowych… - stwierdził lekko zażenowany
Albus, zakładając już swoją spakowaną torbę na ramię. Chłopak również
skorzystał z możliwości zamknięcia swojej szafki na zaklęcie.
- Wiesz… Może to
zabrzmi dziwnie, że ja nie chcę im niczego zabraniać. To ich powinność, po to
żyją. Widzisz, myślę, że mogę tak mówić, bo sama coś o tym wiem. Nie chcę mieć
umiejętności wili, bo czułabym się potwornie źle, gdybym miała niszczyć czyjeś
związki, ciągnąć za sobą wianuszek zauroczonych chłopaków, flirtować z każdym,
kogo napotkam na swojej drodze… Ale jestem wilą i fakt, że jako nieliczna,
jeśli nie jedyna, półwila tego nie potrafię, przyprawia mnie o chandrę, bo nie robię tego, do czego byłam stworzona, nawet jeśli to coś jest okropne. Tak samo jest ze skrzatami. Gdyby zabrano im rolę niewolników
czarodziejów, one czułyby się z tym naprawdę źle i nie potrafiłyby znaleźć
sensu swojego życia. Na siłę byśmy je uszczęśliwiali w sposób, którego one nie
chcą, a nawet się go obawiają – wylałam syto swoje refleksje na ten temat.
Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że usługiwanie skrzatów powinno dobiec
końca. Uważałam, że taki ruch miałby same minusy.
Albus chciał coś
mi odpowiedzieć, jednak w tej samej chwili, kiedy ja zakończyłam mówić,
pomiędzy mną a chłopakiem aportował się Ziomek.
- Dwie szklanki
wody dla państwa – oznajmił krótko, wręczając wpierw mi jedno naczynie, a
następnie Albusowi drugie.
- Co tak długo to
trwało? – spytałam z udawanym w głosie zniecierpliwieniem. Gdybym miała na
nadgarstku zegarek, z pewnością spojrzałabym w jego szybkę, a może nawet
zastukałabym w nią dwoma palcami, co, według tradycji bułgarskiej, oznaczało,
że ktoś jest bardzo zniecierpliwiony.
- Przepraszam,
madamoise. O ile szklanki załatwiłem bardzo szybko, o tyle nie mogłem się
dopchać do kranu, aby je napełnić wodą – oznajmił Ziomek, robiąc obrażoną minę.
Poczekał jeszcze chwilę, aby upewnić się, czy nie potrzebuję czegoś jeszcze,
ale gdy z moich ust nie popłynęły żadne słowa, stworzenie pstryknęło palcami i
zniknęło z zasiegu mojego wzorku.
- Widzisz, Albus,
one żyją, aby usługiwać. Czasem można umilić im tylko życie, marudząc delikatnie,
żeby miały okazję trochę odpyskować – zaśmiałam się, biorąc ze szklanki parę na
tyle dużych łyków, aby opróżnić w zastraszającym tempie naczynie z wody.
Pocieszył mnie jednak fakt, że mój kolega pił równie zachłannie.
Gdy już
skończyliśmy, odłożyliśmy kubki na nasze szafki, aby oddać je Ziomkowi po
najbliższym treningu, kiedy znów go zawołamy, a tymczasem wyszliśmy jako
ostatni z szatni. Już nie rozmawialiśmy o skrzatach, w tej chwili milczeliśmy,
zastanawiając się nad swoimi ważnymi sprawami. W pewnej jednak chwili
zobaczyliśmy idących przed nami chłopaków, którzy opuścili szatnię zaraz przed
nami. Kiedy tylko zobaczyłam spodnie mulata, wybuchłam nieopanowanych śmiechem.
Albus strasznie zdziwił się moim nagłym przypływem radości, ale kiedy podniósł
swój wzrok, zrozumiał, co mnie tak rozbawiło.
- Pewnie to
James, Fred i Ian nie mogli się powstrzymać, aby nie zrobić jakiegoś kolejnego
kawału – wyjaśnił Albus.
- No a kto inny!
– odparłam od razu. Doskonale wiedziałam, że za różowymi spodniami w fioletowe
paski stoją po prostu Huncowci. I musiałam przyznać, że dowcip wyszedł mi
rzeczywiście przedni. – Zastanawiam się tylko, czemu ten chłopak nie widzi, co
ma założone!
- Pewnie rzucili
na to jakieś obronne zaklęcie… Albo po prostu ten kolor jest tylko z tyłu.
Raczej ta druga opcja, bo gdyby była pierwsza, to Malfoy mógłby powiedzieć
Zabiniemu, jak ten się błaźni. – Albus cały czas uśmiechał się pod nosem. Byłam
pewna, że gdyby miał ze sobą aparat, zrobiłby zdjęcie niecodziennemu wyglądowi
spodni idącego przed nami chłopaka. Tym bardziej, że już wcześniej udało mi się
wyczuć, że Albus niekoniecznie za nim przepada. To samo tyczyło się jego
kumpla. Jak Potter go nazwał? Malfoyem? Tak, dokładnie. A ten drugi, z różowymi
spodniami, to Zabini. Nazwy nie wyglądały na imiona, musiały być nazwiskami.
- Genialny kawał
– skwitowałam na koniec, musząc oddać z bólem serca wyższość geniuszowi
Huncwotów, którego istnienie nie zostało jeszcze w żaden sposób potwierdzone. –
Właściwie to po co wam te kolorowe krawaty? Co one oznaczają? – zmieniłam
temat, widząc powiewający element ubioru idącego wciąż przed nami Malfoya. Już
od jakiegoś czasu interesowała mnie ta kwestia i obiecałam sobie, że zapytam o
nią przy najbliższej okazji Albusa albo Lilkę. Na całe szczęście nurtujące
pytanie przypomniało się właśnie wtedy, gdy jedna z tych osób znajdowała się w
pobliżu.
- Przynależność
domową. Domy to coś na wzór waszych wydziałów, ale nie zależy od nich, jakich
przedmiotów będziesz się uczyć, ale to, jaki… jesteś. Mamy cztery domy, których
nazwy pochodzą od nazwisk założycieli – Gryffindor, krawat czerwony, Slytherin,
krawat zielony, Ravenclaw, krawat niebieski, Hufflepuff, krawat żółty. Każdy
dom charakteryzuje się jakimiś cechami. Ogólnie to sprawa jest strasznie durna,
bo nie da się przecież na pierwszy rzut oka określić, jaki jesteś i jaki
będziesz, ale wiesz, tradycja to tradycja. – Albus wywrócił oczami.
- Ty, Lilka i
Huncowci jesteście w Gryffindorze – odkryłam Amerykę. – Dlaczego więc Rose jest
w Revan… no, ma krawat niebieski? – spytałam jeszcze, gdy prawie zbliżaliśmy
się do wejścia do szkoły. Nie potrafiłam ukryć, że temat rzeczywiście mnie
zainteresował. Kiedyś myślałam, że zarówno w Hogwarcie, jak i w Beauxbatons, są
takie same wydziały jak u nas.
- Bo jest kujonką
– zaśmiał się Albus. – Inteligencja i pragnienie wiedzy to główna cecha
Ravenclawu. Prawie cała nasza rodzina była w Gryffindorze, więc ja, Lily, James
i Fred też tam trafiliśmy. To już raczej z tradycji niż przez charakter, tak
myślę – wyjaśnił, otwierając przede mną drzwi do szkoły. Przeszłam przez nie,
wycierając buty o wycieraczkę, którą postawił już parę lat temu nasz woźny,
ponieważ miał dość zabłoconych do granic możliwości korytarzy. Wycieraczka była
wtedy jednym z najnowszych wynalazków na czarodziejskim rynku i oferowała
odsysanie całego błota z butów uczniów, gdy ci tylko na niej staną. – Dobra,
będę leciał, bo muszę napisać pracę na zaklęcia na jutro – wyjaśnił krótko
Albus.
- Ja zaraz muszę
iść do ojca – jęknęłam, spoglądając błagająco na chłopaka, jakby ten mógł mnie
bezproblemowo wybawić z nieprzyjemnego obowiązku. Potter zrobił jednak tylko
współczującą miną i klepnął mnie w plecy po przyjacielsku, jakbym była jego
kumplem. Jednocześnie nieświadomie zniszczył wszystkie moje nadzieje na to, że
może jednak uda mu się coś genialnego wymyślić i nie będę musiała odwiedzać
mojego ojca w jego gabinecie.
- Będę z tobą
sercem – zaśmiał się Albus, teatralnie składając dłonie po swojej lewej stronie
mostka, a następnie unosząc je lekko do góry. Otrzymał za takie zachowanie
kuksańca w bok.
- To nie jest
zabawne! – zastrzegłam, bo nie było mi do śmiechu. Brytyjczyk zrobił przepraszającą minę, choć
doskonale wiedziałam, że wcale nie zamierza żałować tego, że naśmiewa się z
poważnej dla mnie sytuacji. – Ach, życzyłabym ci powodzenia z zaklęciami, ale…
Chyba wystarczy, jeśli powiem, że moja odrobiona już praca leży na moim biurku
w pokoju… - zasugerowałam cicho, zauważając momentalnie pojawiający się błysk w
oku chłopaka.
- Jesteś
genialna! – Chłopak stanął na palcach, aby pocałować mój policzek, co musiało
wyglądać komicznie, a następnie bez słowa na pożegnanie odwrócił się w kierunku
schodów na mój wydział i przyspieszył kroku. Zaśmiałam się pod nosem z tego, że
jednym tak głupim gestem udało mi się komuś poprawić humor.
Przynajmniej
komuś, skoro sama sobie poprawić humoru nie potrafiłam.
Z głośnym
westchnieniem odwróciłam się w przeciwnym kierunku niż Albus i zaczęłam
zmierzać w stronę gabinetu mojego ojca. Korytarz był raczej pusty, raz czy dwa
razy minęłam tylko pojedynczych uczniów Durmstangu, których nie kojarzyłam z
imienia i nazwiska. Oni jednak znali mnie aż za dobrze, bo gdy przechodziłam,
spoglądali na mnie spode łba i mogłabym się założyć, że gdyby szli z kimś w
parze albo w grupie, pozwoliliby sobie na jakiś komentarz dotyczący mnie i
Turnieju Trójmagicznego.
Kiedy w końcu
dotarłam pod drzwi prowadzące do gabinetu dyrektora, spojrzałam na nie z pewną
irytacją zmieszaną ze zniechęceniem, i głośno zapukałam. Spojrzałam jeszcze
szybko na zegarek i odkryłam, że przyszłam o pięć minut za szybko – to dobrze,
tata nie lubił, kiedy ktokolwiek spóźniał się na umówione przez niego
spotkania.
- Proszę. –
Usłyszałam po chwili, więc ostrożnie nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Bez
zbędnych czynności, jakimi mogło być rozglądanie się po pokoju albo zadanie
pytania „Mogę wejść wcześniej?, podeszłam do krzesła ustawionego dla gości i
usiadłam na nim.
- Dzień dobry –
odezwałam się dopiero po chwili, obserwując tatę, który siedział naprzeciwko
mnie i wydawał się być pochłonięty jakimiś papierami. Dopiero kiedy mężczyzna usłyszał mój głos,
oderwał się od swojej pracy i przeniósł swój wzrok na mnie.
- Witaj, Mary.
Dobrze, że jesteś wcześniej – zaczął, składając kupkę papierów w nienaganny
plik i odkładając ją na bok. Następnie splótł palce obu dłoni ze sobą,
opierając na nich swoją brodę, a łokcie położył na blacie biurka. – Dostaliśmy
zaproszenia na obiad w przyszłą niedzielę do państwa Malfoy z Wielkiej
Brytanii. Ich syn chodzi do Hogwartu i przyjechał do nas na czas Turnieju
Trójmagicznego. Na pewno go kojarzysz,
jest wyższy od ciebie i ma blond włosy.
Kojarzyłam. Już
od dawna zwróciłam na niego uwagę. Głównie ze względu na to, że Huncwoci
chronicznie utrudniali mu i jego przyjacielowi życie, ale musiałam też
przyznać, że młody Malfoy wybijał się z kręgu swoich rówieśników przystojnym
wyglądem.
- Jak to na
obiad? Po co mamy tam jechać? – zdziwiłam się. Nigdy nie odwiedzałam z ojcem jego
znajomych. Poza tym przenigdy nie słyszałam, żeby tata miał jakąś zaprzyjaźnioną
rodzinę w Wielkiej Brytanii.
- Poznałem pana
Malfoya pod koniec ubiegłego roku szkolnego. Został wysłany z głównego gmachu
Ministerstwa Magii, aby ustalić ze mną sposób przyjazdu Hogwartu i Beuaxbatons.
To naprawdę świetny facet. Myślę, że polubisz zarówno go, jak i jego rodzinę –
oznajmił ojciec. Nie wierzyłam własnym uszom. Mój ojciec nigdy nie był
człowiekiem zbytnio towarzyskim i rzadko wyściubiał nos poza Durmstrang, jeśli
nie chodziło o sprawy służbowe. Jego najbliższymi znajomymi byli głównie
nauczyciele ze szkoły, ale i również paru zawodników quidditcha, których znałam
z imienia i nazwiska praktycznie od urodzenia, i którzy byli ciągle w stałym i
niezmiennym składzie kolegów ojca.
Cisnęło mi się na
usta: „Nie odpowiedziałeś na moje pytanie”, ale cudem udało mi się powstrzymać
przed nieprzyjemnym zwrotem. Zaryzykowałam natomiast, aby wyrazić swoje myśli
nieco uprzejmiej. Moje rozmowy z ojcem zawsze opierały się na przemyśleniu
każdego słowa, jakie miałam zamiar użyć.
- Czyli pan
Malfoy zaprosił cię na obiad, tak? Żebyście… mieli okazję do kolejnego
spotkania, bo lubicie swoje towarzystwo?
Tata spojrzał na
mnie zaskoczony, ale przytaknął na moje słowa ruchem główy.
- Więc… Więc po
co ja mam tam jechać, skoro zupełnie nie znam ani pana Malfoya, ani pani
Malfoy, ani ich syna? – spytałam w końcu, przygryzając lekko dolną wargę.
Patrzyłam wyczekująco w stronę mężczyzny, który układał sobie w głowie
odpowiedź. Chyba nie miał pojęcia, co chce w ogóle w niej zawrzeć.
- Jesteś moją
córką czy nie jesteś? – odpowiedział w końcu głosem nieznoszącym sprzeciwu,
podnosząc znacznie ton. Przełknęłam
głośno ślinę, otrzymując odpowiedź w postaci retorycznego pytania.
Zapowiadała się
miła przyszła niedziela, z której nie miałam jak uciec. Już teraz pragnęłam,
aby jak najszybciej się skończyła. Skoro młody Malfoy bardzo nie lubił się z
Albusem i jego rodzeństwem oraz znajomymi, mogłam jedynie przypuszczać, że i ja
nie znajdę z arystokratą wspólnego języka.
- Dobrze, skoro
już to mamy załatwione i uzgodnione – zaczął na powrót ojciec – możemy w końcu
zrealizować dzisiejszy temat. Po prostu powtórzymy sobie wszystkie przydatne
zaklęcia z zajęć profesora Lubianovego, który pożyczył mi swoje plany nauczania
na całe siedem lat. Myślę, że dziś przepytam cię z zaklęć od pierwszej do
czwartej klasy, natomiast…
Zacisnęłam mocno
zęby i starałam się słuchać każdego słowa płynącego z ust taty. Coraz bardziej
zrozumiały był dla mnie fakt, iż, mimo swojej niechęci, startuję w Turnieju
Trójmagicznym i przymierzam się do tego, by obiecać Albusowi, że go wygram,
choć sama nie byłam co do tego przekonana. Miałam raczej niskie mniemanie o
sobie i swojej wartości. Jedynie wiedziałam, że nie mam sobie równych na boisku
quiditcha, bynajmniej w Durmstrangu. W innych kwestiach stawiałam siebie na
szarym końcu wszystkich możliwych, ale nieistniejących w rzeczywistości
rankingów, których tematy przewodnie mogłyby brzmieć „Najlepszy uczeń
pojedynkujący się” czy „ Najinteligentniejszy uczeń w zakresie transmutacji.
Tak więc sami
rozumiecie, że zaciśnięcie mocno zębów wydawało mi się teraz najlepszym
rozwiązaniem. Przynajmniej zapomniałam o obiedzie z tymi całymi Malfoyami, na
który czułam się, jakbym się wprosiła, choć to mnie zmuszono, abym na niego
poszła.
~*~
Wiem, że przesadziłam z tą
przerwą. Wszystko ziściło się przeciwko mnie (pozwoliłam, aby ziściło się
przeciwko mnie). W każdym razie, rozdział jedenasty prezentuję. Wiem, że jest
taki sobie, ale obiecuję, że dwunasty (pojawi się 4. stycznia) jest lepszy. Osobiście
strasznie podoba mi się następna notka, a to rzadkość – zawsze jestem
niezadowolona.
I’m Sherlocked! Pamiętam, jak na
początku wakacji Ros namawiała mnie, abym obejrzała Sherlocka BBC. Broniłam się
wtedy, że na pewno mi się spodoba, a już nie mam czasu na następne
uzależnienia. Dokładnie w zeszły wtorek mój anglista włączył nam ten serial na
lekcji.
I jestem jasnowidzem. Uzależniłam
się od niego. Poprawka: stałam się psychofanką Sherlocka. Ostrzegam: mówię o
nim w każdej chwili. Mam nadzieję, że to minie jak najszybciej. Ale
przynajmniej są dobre strony tego serialu: zaczęłam pisać bliżejniezidentyfikowanegatunkowo opowiadanie (w planach ma mieć
najwięcej wątków detektywistycznych, ale nie mam pojęcia, jak to wyjdzie),
które przynosi mi wieeeeeeelką frajdę ;)
A, i jeszcze jedno: NAWZAJEM! Nie
potrafię składać życzeń. Tylko trzymam kciuki, żeby sylwester Wam się udał
<3
Całusy,
Leszczyna
PS Przepraszam, ze się rozpisałam,
ale dawno mnie nie było i wiecie… stęskniłam się ^ ^
Bardzo się cieszę, że dodałaś rozdział i lecę czytać ;)
OdpowiedzUsuńJa też się strasznie cieszę - jak się już przegina z nieobecnością, to tak jakoś ciężko wrócić, niestety :/
UsuńPrzeczytalam ale skomentuje zaraz :-)
OdpowiedzUsuńokokokokokookokokokokokokokokokokokokokoko ;P
UsuńW pewnym momencie, gdy Mary zaczęła w zasadzie porównywać się do skrzata domowego mnie zmroziło. Kurczę, ktoś musi podreparować jej niską samoocenę. Innymi słowy: chłopa jej trza! :P
OdpowiedzUsuńNa początku wydawało mi się, że Malfoyowie zaprosili Kruma do siebei, żeby zmanipulować Turniej. A potem przypomniało mi się, że to Nowe Pokolenie i ojcem Scorpiusa jest Draco. I wydaje mi się, że Draco raczej nie będzie chciał być dokładnie taki sam jak jego ojciec. W końcu piętno wojny odcisnęło się na nim jak chyba na nikim innym w Hogwarcie. Czasami jest mi go mega żal. I w tym momencie przypomina mi się, że kiedyś bardzo chciałam napisać coś o Narcyzie (jedna z moich ulubionych postaci damskich w HP hehe)... Muszę się kiedyś za to wziąć.
Więc, wracając do tematu spotkania Krumów i Malfoy'ów - nie mam naprawdę pojęcia o co mogłoby chodzić. Bo jakoś nie przypomianm sobie żeby Draco i Wiktor byli najlepszymi kumplami.
Generalnie to Mary mnie tutaj trochę irytowała. I w zasadzie nie wiem dlaczego.
Faceci z Durma dziwnie się zachowali. Nadal się dziwnie zachowują. I to w sumie bezpodstawnie. Przykre. Zastanawia mnie tylko - czy normalnie takie coś też jest możliwe...? Hmm, chyba tak... Tylko że wydawało mi się, że skoro Mary jest jedyną dziewczyną w szkole, w dodatku pół wilą, to chciaż pewna część wyłamie się z ogółu i nawet jeśli nie będize chciała się z nią zaprzyjaźnić to wiesz... Nie wiem xD To było głupie co napiasłam w sumei hahaha xD co święta ze mną robią...
Łaaaa, ja też jestem Sherlocked! :D Co prawda nie mogę się zdecydować kto jest lepszy: Moriarty (geniusz zła w moim prywatnym rankingu villainów na drugim miejscu!) czy Sherlock, bo uwielbiam ich oboje! Sherlock ma takie ładne oczy, a Moriarty jak wjedzie na wysokie dźwięki to po prostu ah! xD Cudowni, w każdym calu. Teraz zaczęłam oglądać jeden serial z Andrew Scottem i dziwnie się ogląda, jest tam taki dobry i cholernie spokojny xD ale facet ma talent i to ogromny.
Wesołych! :)
A ja powiem szczerze: czasami wydaje mi się, że jestem Sherlocked przez Benedicta... Tzn. w życiu realnym jest paskudny. Ale w serialu... Jeny, uwielbiam jego głos, jego oczy, wgl jego całego! I ten charakter... Po prostu mogę się nim zachwycać godzinami. A Moriarty... Z wyglądu według mnie jest paskudny. Jedyne co, to lubię jego szatańskie plany ^ ^
UsuńOstatnio chciałam obejrzeć Doktora Who, bo mój facet od angielskiego (tym razem inny, nie ten, co włączył nam Sherlocka... Choć zauważam pewną zależność - angliści oglądają dobre filmy/seriale xD) mi dużo o nim opowiadał, tylko boję się, że wpadnę w ten sam stan co przy Sherlocku. A zdecydowanie nie chcę, tym bardziej, że Doctor Who ma mnóóóóóóóóstwo odcinków, nie to co Sherlock 6 ;)
A Ty oglądałaś Doctora Who?
buhhahaha, zgadzam się: Chłopa jej trza! ;)
Narcyza? Ja ci powiem szczerze, że za nią nie przepadam... Jakoś tak... Choć rozumiem, że wyszła za Lucjusza bez swojej woli, musiała się podporządkować i w ogóle... To trzymam kciuki, żebyś miała wystarczającą ilość weny i czasu, żeby się za to wziąć ;)
Draco i Wiktor rzeczywiście nie są najlepszymi kumplami i od razu mogę powiedzieć, że nie chodzi o zmanipulowanie Turnieju. Ten Turniej i tak już jest wystarczająco zmanipulowany przez innych. Chodzi o coś zupełnie innego ;)
Całusy,
Leszczyna
Taak, jak zobaczyłam, że normalnie ma rude włosy to prawie bym spadła z krzesła, SZOK. Ale w serialu go świetnie zrobili ^^ powinien nosić czarne włosy przez cały czas!
UsuńNo co ty?! Andrew jest uroczy ^^ I te nieogarnięte włosy ^^, Plus świetnie prezentuje się w marynarkach :D
Nie, nie oglądam Doctora Who, też miałam takie plany, ale ma dużo sezonów, więc może w wakacje znajdę czas i chęci, teraz oglądam te, co mają mniej odcinków. No, wyjątkiem są Kości, które zaczęłam oglądać. Ale to przez słabość do kryminałów :D
Znalazłam świetny serial z Radcliffem! Nie myślałam, że on potrafi grać, ALE NAPARWDĘ, POTRAFI xD Szok. Jest w tym akpitalny. Co prawda widziałm tylko jeden odcinek, ale jest świetny. Więc jakbyś była zainteresowana to obejrzyj "A young doctor's notebook". Na podstawie Michaiła Bułchakowa to jest :) A ja mam jeszcze słabość do literatury rosyjskiej, więc w ogóle jestem w niebie :)
O, no to teraz mnie zaciekawiłaś :D Czekam na następny w takim razie! :D
Tak, dlatego ja też nie potrafię zrozumieć, dlaczego on się nie przefarbuję :/ Przecież on w tych czarnych loczkach jest taaaaaaaaki przystojny ; )
UsuńAndew w marynarkach, a Benedict w garniturze ;) Wgl Sherlock bez garnituru to nie ten sam Sherlock xD
Też ostatnio mam słabość do kryminałów ;) Na mojej półeczce leży własnie mnóstwo książek Christie z biblioteki, a na biurku lista przeróżnych kryminałów wszelkich autorów do wypożyczenia i przeczytania. To wszystko dziwi mnie tym bardziej, że ja naprawdę rzadko czytam książki, a teraz przechodzę samą siebie.
O, a Pamiętnik Młodego Lekarza chętnie obejrzę, skoro polecasz. Tym bardziej, że jest on na kinomaniaku, więc sprawa z obejrzeniem jest załatwiona ;) A Ty gdzie oglądasz seriale? Jak wiesz, gdzie obejrzeć za darmo Sherlocka w oryginale (bez polskich napisów i tym bardziej lektora), to też możesz mi napisać, bo jak będę chciała obejrzeć to drugi raz (a na pewno będę chciała), to już bym wolała w oryginale xD
na iitv.info albo zalukaj.tv
UsuńJa bym na twoim miejscu pobrała torrenta i stamtąd ściągnęła oryginał i w razie co zawsze można ściągnć napisy xD ale to już wyższa szkoła jazdy ;]
ja jak wchodziłam na iitv.info to mi wyskakiwało, że trzeba mieć konto premium, żeby obejrzeć Sherlocka o.O
UsuńTo sobie kiedyś pokombinuję z tym oryginałem, bo w sumie ostatnio mam fazę na angielski, którego nigdy wcześniej nie lubiłam. Normalnie angielski był dla mnie istną katorgą - tzn. umiałam go, ale uczyłam się go strasznie niechętnie.
Ziomek ;p No jebłam po prostu xd. Świetne to imię ;D
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie w Krumie to, że nie daje żadnego wyboru Mary. Już z góry zakłada, że jego córka w podskokach ruszy za nim, bo wszystko co robi jej cudowny tatuś jest dla niej przykładem. -.- Nie wiem czy pamiętasz, jak kiedyś ci mówiłam, że go lubię. ;p A więc - nadal go lubię. Ach, nie wiem czemu. Może dlatego, że jest bardzo oryginalnym bohaterem :3
Już coraz więcej Scorpiusa... <3 Ale nie mogę się doczekać, aż dasz go jeszcze więcej :D
Strasznie przepraszam za tak krótki komentarz, ale póki co nie mam czasu naskrobać niczego więcej.
Życzę wesołych świąt i mocno ściskam :)
Nie miałam pomysłu na skrzata, a wszystkie skrzaty u Rowling miały takie idiotyczne imiona... ;d
UsuńObiecuję, że będzie go coraz więcej <3 Lubię o nim pisać. Choć na pewno nie będzie taki sam jak w Dowieść Niewinności. chyba żaden bohater stamtąd nie jest taki, jak na Cmentarzu.
Nie ma sprawy ;D A ja dziś pobiegnę przeczytać rozdział u Ciebie ;)
WESOŁYCH! I HUCZNEGO SYLWESTRA! ;D
Całuję,
Leszczyna ;*
Bardzo... ale to bardzo się cieszę, że wróciłaś i dodałaś kolejną notkę. Bardzo lubię Twój styl pisania i aż usta "rozdziabiłam" gdy ujarzałam nowy rozdział^^
OdpowiedzUsuńPodobał mi się. Uwielbiam sceny Mery z Albusem. Zawsze mam uśmiech od ucha do ucha, gdy czytam ich wypowiedzi, a z tym kawałem Humcwotów to nawet niezłe... choć żal mi Zabiniego.
Kolacja Malfoyów... hymmm... Sądzę, że za tym kryje się jakiś podstęp dorosłych. Myślę, że będą chcieli zeswatać Mery z młodym Malfoyem:)
Wesołych Świąt, kochana:**
I życzę udanego Sylwestra:*
Całuję:*
Dzięki <3 Nie wiem, czy zebrałabym się w końcu do powrotu, gdyby nie czytelnicy <3 Jakoś tak łatwiej, gdy się wie, że ktoś jednak mimo wszystko czeka na nowy rozdział i wcale nie obrazi się, jeśli coś opublikuję ^ ^
UsuńO kolacji u Malfoyów przemilczę, bo nie chcę zbyt wiele zdradzić ^ ^
Dziękuję i wzajemnie ;* A z Sylwestrem to nie wiem, czy u mnie bd udany, na razie się na to nie zapowiada ;)
Całuję,
Leszczyna
no, wreszcie nowa notka! Albus jak zwykle fantastyczny, Huncwoci .. jak to Huncwoci, zawsze musza coś wymyślić. W smie zgadzam się z Mary, tylko zniewolone skrzaty będą naprawdę szczęsliwe, choć nie rozumiem ich pokręconego charakteru.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tego obiadu z Malfoyami. Jak ich przedstawisz po Wojnie? Czy Mary ich polubi? Choć skoro Krum ich lubi, to ja nie jestem nastatwiona do nich zbyt pozywnie.
Wpadnij na historia-eveline-malfoy.blogspot.com. To opowiadanie o czarnej owcy w rodzinie Malfoyów, Eveline, siostrze Dracona. Nie jest ona jednak szara myszką, to twarda outsiderka z ciętym językiem. Zbliża się starcie śmierciożerców z dobrymi czarodziejami i dziewczyna będzie musiała wybierać mięzdy lojalnością rodzinie i swoimi przekonaniami. Jak postąpi? Na swojej drodze spotka i miłość, i zdradę....(Już sie reklamowałam pod poprzednim postem, ale nie wiem, czy czytałaś. Zapraszam serdecznie.)
Tak, usunęłam tamten komentarz, bo mimo wszystko wolałabym, aby spam lądował w spamowniku. Twój blog jest u mnie na długiej liście rzeczy do zrobienia jutro, więc jutro z pewnością go przeczytam i skomentuję ; )
UsuńI wreszcie nowa notka! Mnie również irytowała ta pustka tutaj xD
Całuję,
Leszczyna
Jest, nowy rozdział! Nawet nie wiesz, jak się cieszę :D
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ogólnie ci z Durmstrangu mają przerąbane. To szkoła o zaostrzonych rygorach. Gdyby mnie kazano przebiec 20 okrążeń, i jeszcze po tym grać w quidditcha... (no dobra, gdyby o quidditcha chodziło, to mogłabym nawet przeczołgać się te 20 okrążeń, ale mniejsza). Nie dziwię się, że Francuzki odpadły, hahaha... Mary była trzecia(trzecia!) i biegła z chłopakami, którzy są naturalnie lepsi, silniejsi i szybsi, czyż nie? A Gbur-Krum nawet jej nie pogratulował. No ale o czym ja mówię. On? Nawet nie wiesz, jak go nie lubię.
Miło, że Mary odnalazła w końcu przyjaciół. Świetnie dogaduje się z Brytyjczykami, a Albus stał się jej bratnią duszą. A koledzy ze szkoły niech się pukają, skoro są wobec niej tacy nieuczciwi i zarozumiali. Tępaki.
No i kurczę. Mary ma spotkać się z Malfoyami? Szczerze mówiąc, jestem bardzo ciekawa tej rozmowy, oj taaak. Nie przedstawiłaś jaki młody Malfoy ma charakter u siebie - czy bardzo przypomina ojca? Czy Huncwoci mają powody do tego, by się nad nim znęcać, czy to wynika z... tradycji rodzinnej? ;P
Pozdrawiam i składam nieco spóźnione życzenia świąteczne. Udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku, kochana :*
Jeny, walnęłam tam dwadzieścia okrążeń? Teraz mi dałaś tym do myślenia, że troszku przecholowałam. Zaraz to poprawię. Jakby nie był Durmstrang surowy i wgl, tak mimo wszystko nie dręczył chyba by aż tak swoich uczniów. Już lecę to poprawić na jakieś 3 okrążenia.
Usuńhhahaha, ja też bym strasznie chciała pograć w quidditcha... To kiedy się umawiamy? Musimy jeszcze tylko skołować ekipę ;D Ja zaklepuję sobie od razu pozycję pałkarza! ;)
Na razie delikatnie wprowadzam jedynie Scorpiusa w fabułę - pojawia się w co drugim rozdziale, Mary go zauważa, ale na razie tylko z wyglądu ;) A Ci powiem, że Potterowie i Weasleyowie nienawdzą Malfoya i Zabiniego przez tradycje rodzinne ^ ^
Dziękuję, wzajemnie! ;*
Całuję,
Leszczyna
Witaj.
OdpowiedzUsuńNo bożee, nareszcie coś nowego! :) Widzę, że ta przerwa nie była dla Ciebie ciosem, bowiem styl jakby Ci się polepszył. A, co ja gadam, to pewnie dlatego, że tak dawno nie mogłam go zakosztować ;)
Obiad z Malfoy'ami... Fajny pomysł, a ja umieram z niecierpliwości co też tam się może wydarzyć. Ciekawe, czy ta nieco ,,obślizgła" rodzinka przypadnie Mary do gustu... :)
Mówiłam już kiedyś, że ubóstwiam scenki Mary z Albusem? Nie? To muszę to koniecznie przyznać, naprawdę mi się podobają :)
Oczywiście Krum nadal irytujący, nie jestem w stanie wyobrazić sobie myśli, że mogłabym być jego córką. Blee, aż na samą myśl mnie mrozi, po prostu masakra. Strasznie współczuję Merybeth, a pewnie jeszcze wiele innych niezbyt przyjemnych rzeczy się w jej życiu wydarzy, co? ^^
________________
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę Ci wesołych, zdrowych i pełnych ciepła świąt w gronie rodzinnym :) A i oczywiście cudnych prezentów <3!
Zapomniałam : HAPPY NEW YEAR, Kochana ;**
Usuńhah, ten rozdział był napisany w wakacje - wtedy gdy szłam za ciosem - przez jakieś dwa tygodnie pisałam jeden rozdział za drugim ;)
UsuńZdecydowanie jeszcze wiele nieprzyjemnych rzeczy wydarzy się w jej życiu, przyznam szczerze, że jedną taką będzie właśnie wspomniany w tym rozdziale obiad u Malfoyów ;)
Cieszę się, że podobają Ci się te scenki, ja również bardzo je lubię ^ ^
Nazwajem! (ja jak zwykle lakonicznie :/) I HAPPY NEW YEAR! ;*
Całuję,
Leszczyna
Z braku weny twórczej i ogromnego zmęczenia napiszę tylko, iż rozdział mi się podoba, bo poza tym nic się nie zmieniło: Kruma nadal nie cierpię. A po momencie, w którym Krum informuje Mary, że jadą na obiadek pomyślałam, że on i Malfoyowie chcą zeswatać Mary i Scorpiusa. Ale to głupia myśl ;)
OdpowiedzUsuńWesołych.
hah, no głupia, głupia ;)
UsuńSpoko, też jestem paskudnie zmęczona :/ A święta są niby po to, żeby odpoczywać...
Całuję,
Leszczyna
PS Tak, wesołych! ;*
Mon Dieu, co to za głupie typy z tych Bułgarów. Niby byli przyjaciółmi, a teraz takie cyrki odstawiają, aż miałby się im ochotę porządnie przywalić w łeb. Przecież nie ma w tym nic złego, że Mary dogaduje się z Brytyjczykami, szczególnie, że towarzystwo dziewczyn dobrze jej zrobi.
OdpowiedzUsuńKrum mnie zaskoczył. Obiadek u Malfoyów? Z Draco nigdy za sobą nie przepadali, wręcz Wiktor nie znosił jego natrętnego zachowania, a tu proszę. Zastanawiam się tylko do czego to ma doprowadzić. Moje pierwsze skojarzenie to wyswatanie Scorpiusa z Mary, szczególnie, że ona też na obiadku ma się pojawić.
Jedyna rzecz, która mi się nie podobała to te dwadzieścia okrążeń wokół boiska. Boisko od quidditcha jest dość ogromne i nikt nie byłby w stanie dokonać takiego wyczynu. Dwa w polotach to chyba góra.
Pozdrawiam serdecznie :)
W sumie nigdy przyjaciółmi nie byli - bardziej bliskimi znajomymi. Jedynym przyjacielem, do tej pory, był dla Mary Kurt (wkrótce zmienię jego imię, bo już mnie irytuje, że ma brytyjskie, tylko czekam na ocenę z jednej ocenialni, bo proszono mnie, żebym już nic nie zmieniała w opowiadaniu do czasu pojawienia się recenzji).
UsuńW sumie cel obiadku jest taki, że wcale nie wymaga jakiś wspaniałych stosunków Dracona i Wiktora ;) Ale co do konkretnego celu, to milczę jak grób ^ ^
masz rację, z dwudziestoma przesadziłam. Już mi zwrócono uwagę na to przedtem - poprawię je na trzy, mimo wszystko ;) Jeszcze raz dziękuję ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Dotarłam do ciebie w końcu ;)
OdpowiedzUsuńTak bardzo czekałam na nowość u ciebie i nie zaluje ze długo kazalas nam czekać, bo warto było :)
Jedno co mi się średnio podobało to porównanie Mary do skrzatow. Poza tym jeżeli tak myśli to według mnie jest trochę w błędzie albo ja coś zle zrozumiałam. Bo ona nie podrywa, nie lamie serc i nie jest pewna siebie co wille takie są ( chociaż z tym jej widzę jest zle ze nie potrafi się postawić ojcu).
Reszta wspaniala, uwielbiam jak ona rozmawia z albusem bo wtedy jest nprawde sobą.
co do malfoyow to chyba wiem o co chodzi i to wcale się mary nie spodoba. Chyba ze cię nie przejrzałam :D
Komentarz byłby jeszcze dłuższy ale pisze z teł i do tego z Anglii wiec czasami mogą być błędy czy brak polskich znaków czy mało zrozumiale za co pr,epraszam z gory;)
Spoko nie ma sprawy ;) A z jakiej to okazji jesteś w Anglii? ;D Mieszkasz tam, czy wybrałaś się do kogoś na święta? ^ ^
Usuńhahhaha, jestem ciekawa, o czym myślisz, jeśli chodzi o obiad u Malfoyów i czy Twoje myślenie się sprawdzi ;) Możesz mi pod notką, w której będzie kolacja, napisać, czy dobrze myślałaś ^ _ ^
Hmm, no właśnie o to chodzi, że ona czuje się strasznie źle, że jest wilą, a nie podrywa, nie łamie serc itd. Nie chciałaby mieć takich umiejętności, bo wie, że to jest złe, ale mimo wszystko czuje się z tym źle, że nie może tego robić, a ma genetykę wili. To tak jak ze skrzatami - jeśli zabrano by im ich obowiązki, stworzenia te czułyby się źle ;)
Mam nadzieję, że teraz zrozumiałaś ;)
Całuję,
Leszczyna ;*
Odwiedzałam swoich rodziców na święta ;)
UsuńCo do kolacji to chętnie Ci napiszę, czy dobrze myślałam, ale zapewne się mylę (chociaż nie raz udaje mi się trafić w sedno)
Dzięki za wyjaśnienie, teraz rozumiem. Wiesz, czytałam to na telefonie i lekkim harmidrem dookoła i mi to umknęło, bo na pewno dobrze wyjaśniłaś już to w notce ;)
PS Z niecierpliwością czekam, kiedy mnie mnie zajrzysz (oczywiście nie popędzam ;) )
Z jednej strony fajnie, że masz rodziców w Anglii, z drugiej mniej, bo nie masz ich blisko siebie ;)
Usuńhah, nie ma sprawy ;)
Całuję,
Leszczyna
O, jest wreszcie next ^^. Dawno niczego nie pisałaś, ale choć nie lubię młodego pokolenia, twoje opowiadanie jest jednym z bardzo nielicznych w tej tematyce, które chce mi się czytać ^^. Myślę, że jest też dużo lepsze od "Dowieść Niewinności", w każdym razie, mi bardziej do gustu przypadł Cmentarz, bo charaktery postaci wydają się być bardziej naturalne i kanoniczne.
OdpowiedzUsuńDawni znajomi Mary robią bardzo głupio, odwracając się od niej. W końcu to nie jej wina, że ojciec wpakował ją w turniej, a oni mają wąty (zapewne są zazdrośni, w sumie nie dziwię im się, ale czy to powód, żeby się tak pernamentnie obrażać?). Dobrze chociaż, że dogaduje się z delegacją z Hogwartu, a szczególnie z Alem, i widzę tutaj fajny paring, chyba że planujesz jednak połączyć Mary z młodym Malfoyem? Ten obiad, na który chce ją zabrać Krum, nieco mnie zdziwił. Ja jednak bym chyba wolała Albusa, bo fajnie go kreujesz, jest taki normalny i nieprzesadzony, ot, zwyczajny chłopak, który nie ma fiu bździu w głowie i można z nim normalnie pogadać. Ale przyjaźń między nimi też jest dobra, szczególnie, że nie lubię romansów i byłabym niepocieszona, gdybyś połączyła ich zbyt szybko, bo to zbyt tęczowe, brrr.
W każdym razie, ojciec jak zwykle nie popisał się uczuciowością wobec jedynej córki. Ale on już pewnie tak ma, może ją w głębi duszy kocha, ale nie potrafi jej tego okazać.
Podobała mi się ogólnie rozmowa z Alem w szatni, no i ten żart zrobiony Zabiniemu ^^. I cieszę się, że Mary nie jest typową wilą, a jest tak jakby "wybrakowana" pod tym względem. Ogólnie, kreujesz ją na raczej zwyczajną dziewczynę bez jakichś nadzwyczajnych umiejętności. Kiedyś, na samym początku, lubiłam tworzyć Mary Sue, ale teraz już mi się to znudziło, więc doceniam taką kreację głównej bohaterki ^^.
ja sama nie lubię teraz "Dowieść Niewinności", więc to chyba nie kwestia gustu a prawdziwy fakt - tam bohaterowie nie byli dopracowani, fabuła leżała przez olanie wielu szczegółów, a niektóre dialogi były strasznie wymuszone... Zdecydowanie napiszę to kiedyś jeszcze raz, trochę to jednak przerobię (znacznie xD Morderstwo Hugona będzie głównym wątkiem, a zabójca będzie inny xD).
UsuńZ kim będzie Mary to się jeszcze zobaczy ;D W tym opowiadaniu potworzyłam mnóstwo postaci męskich, z którymi Mary czysto teoretycznie mogłaby być ^ ^ Tak żeby się czytelnicy za łatwo nie domyślali, z kim będzie ^ ^
ja też lubiłam tworzyć Mary Sue <3 Teraz za to bardzo się pilnuję - często wciąż mam problem z tworzeniem postaci męskich, które nie będą zbyt wydealizowane. Jedna taka jest właśnie w praniu, bo piszę teraz nowe opowiadanie przygodowo-detektywistyczno-kryminalne xDDD
Całuję!
Leszczyna ;*
Nowa notka <3
OdpowiedzUsuńIntrygująca jest oczywiście kwestia Malfoy'a. Ja również podłączam się do oczekiwania na tą kolację. Na pewno nie obejdzie się ona bez echa ;)
Albus i Mary to piękna para...przyjaciół. Mówiąc szczerze, wraz z tym rozdziałem szansa na rozkwit ich uczucia zdała się pęknąć. Oni naprawdę lubią swoje towarzystwo, ale chemia między nimi opadła, teraz ich relacje są czysto przyjacielskie(a tak na nich liczyłam...:P). Nawet ten pocałunek w policzek nie wywołał w Mary żadnych emocji. No to z kim ona do jasnej ciasnej będzie? Potterowie odpadają, teraz skłaniam się ku Malfoy'owi albo ewentualnie Zabini'emu. No bo musi być jakiś romans, prawda? Mary na to zasługuje ;)
Pozdrawiam i życzę wspaniałego sylwestra :*
hahhahaha, a skąd taka pewność, że rzeczywiście z kimś będzie? Pożyjemy, zobaczymy jak to będzie ;) Chciałam coś napisać właśnie o Mary i Albusie, ale skasowałam to, bo by jeszcze ktoś to przeczytał i zaczął snuć przypuszczenia - nie będę spoilerować w kwestii związania Mary (a przynajmniej na razie nie chcę - mam nadzieję, że się nie złamię xD)
UsuńCałuję i dziękuję za życzenia ;) Również życzę hucznego sylwetsra i szczęśliwego nowego roku! ;*
Leszczyna
Ostrzegam, że to nie będzie długi komentarz, ale postaram się zawrzeć w nim wszystko, co najważniejsze. Zacznę od tego, że uwielbiam kreację Twojego Albusa. Jest naprawdę rewelacyjnym przyjacielem i wcale się nie dziwię, że Mary lubi spędzać z nim czas. Cieszę się, że właśnie z nim tak bardzo się zżyła i się wzajemnie rozumieją. Zachowania uczniów Durmstrangu i tych, którzy odwrócili się od panny Krum nie skomentuję, bo sama wolę, gdy przebywa z hogwartczykami.
OdpowiedzUsuńObiadek u Malfoyów? Och, lepszego smaczka zrobić chyba nie mogłaś. Nie mogę się doczekać jakie okażą się jej relacje ze Scorpiusem. No i co na to wszystko powie Albus...
Pozdrawiam serdecznie, czekam na 4 stycznia :)
Cieszę się, że podoba Ci się moja kreacja Albusa - przyznam się, że też go polubiłam, choć nie jakoś szczególnie. Ja mam dziwne gusta i moimi ulubionymi bohaterami w tym opowiadaniu są... Colette (tak, tak, ta wkurwiająca Francuzka przekonana o swojej wszechwiedzy xD) i Scorpius (którego jeszcze jednak Wy nie mieliście okazji poznać w tym opowiadaniu xD).
UsuńCałuję,
Leszczyna ;*
Zacznę od samego końca, jako iż to na mnie najbardziej jakby wpłynęło, że tak powiem ;d
OdpowiedzUsuńNo, więc kiedy Wiktor mówił o Malfoy'u, że jest to miły facet, że Marybeth go polubi i w ogóle, ja sobie pomyślałam tak:"Mhmmm... na pewno! Lucjusza się nie da lubić, jest kretynem!" I nagle wtedy dostałam szokującego olśnienia, dzięki któremu odkryłam Amerykę! Mianowicie zrozumiałam, że to przecież NIE TE CZASY! Opowiadanie jest o MŁODYM POKOLENIU! Dlaczego więc w głowie utkwił mi obraz Lucjusza, rozmawiającego z Wiktorem jak dobry przyjaciel? Jejku, na początku się skrzywiłam, że Krum z nim przystaje, ale kiedy uświadomiłam sobie, że przecież to może być tylko i wyłącznie Draco, zwłaszcza, że synem przebywającym w Durmstrangu jest Scorpius, nawet się uśmiechnęłam! A powody ku temu są dwa. Jeden, zauważyłam swój karygodny błąd i odkrycie go mnie rozśmieszyło ;d Dwa, nie wiem ile osób jest za, a ile przeciw Draco, ale ja osobiście bardzo go lubię. Nie tak jak Freda, George'a, Syriusza itp., ale go naprawdę lubię. Doceniam go za to wszystko jak walczył ze samym sobą, kiedy musiał stanąć po stronie Voldemorta. Doceniam go za to, że mimo naciskania na niego nie zabił jednak Albusa... Po prostu doceniam go za taką niebagatelną, nieczęsto spotykana postawę. Bo w gruncie rzeczy był przecież dobrym człowiekiem i gdy przyszło co do czego, nie potrafił tak łatwo zdławić w sobie tego dobra. Heh... Wiem, że to nie ma nic wspólnego z Twoim opowiadaniem, ale musiałam to napisać ^^ Po prostu bardzo się cieszę, że zamieściłaś i Draco w opowiadaniu. Uważam, że jako niesamowita osoba drugoplanowa ma rację bytu u Ciebie. I mam nadzieję, że rzeczywiście okaże się kimś wspaniałym także teraz, gdy zagrożenie ze strony Voldemorta zniknęło i wiedzie on swoje własne życie :)
A co do Albusa, to mimo tego, że pali, i tak go bardzo lubię! ( nie no, nie przeszkadza mi, że pali ;d ) I ta jego reakcja na wieść o tym, że Mary już napisała pracę. Hahah, myślę, że tę niechęć do odrabiania zadań odziedziczył po tacie. Tak samo intuicję do wybierania przyjaciół ;d W końcu Harry wybrał Hermionę, która mu zadania dawała odpisać , a Albus wybrał Marybeth xd Wiedział, co robi chyba ^^
A co do tego obiadu, to mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, aczkolwiek liczę na drobne niechęci ze strony Sorpiusa, które po jakimś czasie może zostaną usunięte, albo jeszcze bardziej się wzmogą, gdy Mary wróci do szkoły. Aczkolwiek biorąc pod uwagę fakt, że jest przystojny i wyższy od niej, tylko jedno nasuwa się na myśl ^^ Pytanie tylko, ile będą czekać, żeby się połączyć ;d
Hah, pewnie wyobrażasz sobie Lucjusza, bo jak się słyszy: "Pan Malfoy" to w ogóle się Dracona nie bierze pod uwagę. Przecież Draco to zwykły Malfoy, Lucjusz to Pan Malfoy xDDD Ale tak, Młode Pokolenie rządzi się swoimi zasadami ^ ^
UsuńA ja Ci powiem, że baaaaaaaardzo lubię Dracona - to moja ulubiona postać męska (damską oczywiście jest moja Luna <3). Jednak nie dlatego on się pojawia w tym opowiadaniu - pojawia się, bo potrzebuję Scorpiusa ^ ^ A Ty już widzę masz niecne plany, żeby połączyć go z Mary. Przyznam szczerze, że zaskoczyłaś mnie faktem, że wyłapałaś, że Scorpius jest wyższy od Mary - w sumie myślałam, że nikt nie zwróci na to uwagi, nawet jeśli to napiszę. Ja sama mam czasem tak, że czytam takie rzeczy u innych, i wylatują mi one po chwili z głowy ^ ^
hahaah, tu masz rację, że Albus pod tym względem to wykapany tatuś ; ) Z tym, że Hermiona dawała swoje prace niechętnie, a Marybeth jest to w sumie obojętne - sama z siebie nie darzy nauki jakąś wielką miłością ^ ^
Całuję i dziękuję za tak długi komentarz! Uwielbiam takie czytać ;3
Leszczyna <3
jestem zainteresowana, jasne że jestem, ale narobiłam sobie ostatnio takie zaległości w komentowaniu, że już nie pamiętałam co nadrobiłam, a co nie. dobrze, że się przypomniałaś.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam jak opublikowałaś i mam nadzieję, że jeszcze coś pamiętam :P no to do dzieła.
Boziu, jacy Ci Bułgarzy są głupi. Że niby Mary trzyma z wrogiem? Ech, ech. ale to przecież jej sprawa skoro to ona jest reprezentantem.
no i obiadek u Malfoyów się szykuje. miło, miło. ciekawe co z tego wyniknie. z tego co pamiętam z książki Draco nie przepadał za Krumem. więc zżera mnie ciekawość, do czego tam dojdzie. Ten nasz Draco ma pomysły.
jedyne co mi się nie podobało, że Mary jest trochę nazbyt idealna. Reprezentantka i jeszcze szukająca? nie, nie, o coś tutaj jest za dużo.
pozdrawiam.
PS: kiedyś tam, jak Elfaba umierała w sobie, prosiłaś o szablon. Jeśli to nadal aktualne daj znać (najlepiej jak najszybciej bo mam fazę) na Stypie pod notką i napisz mi raz jeszcze jak nazywa się ta dziewczyna.
mam! podgląd: http://s4.ifotos.pl/img/241png_xwxwahn.png
Usuńmam nadzieję, że się podoba.
do ściągnięcia tutaj: http://www.sendspace.pl/file/5fe36d8271fdc1ac74460c6
umiesz wstawić? ściągasz z tamtej strony. potem wchodzisz w projekt, utwórz/przywróć kopię zapasową, prześlij szablon, przekaż.
jasne?
To cieszę się, że jeszcze jesteś zainteresowana! ;d
UsuńHmmm, Mary zbyt idealna? Jednak mimo wszystko nie dzieje się to po jej myśli. Owszem, w quidditcha grać jak najbardziej chciała, zresztą jest utalentowaną szukającą. Za to na miejscu reprezentanta Durmstrangu powinien znaleźć się ktoś inny, lepiej do tego przygotowany i wgl... Ona nie chciała tam być, a została w to wplątana. To jak Harry ;) Też był reprezentantem, a oprócz tego przejawiał niesamowity talent do quiddtcha, który pozwolił mu grać w drużynie od 1 klasy, a potem objąć kapitaństwo ;D
Szablon bardzo mi się podoba! Naprawdę za niego dziękuję! ;* Jedyne to, co jednak mimo wszystko mam problem z pobraniem go. Tzn. pobrałam, ale jak klikam w ten pobrany plik to mam problemy z jego otworzeniem... Napiszę do cb jeszcze na stypie, jak będę komentować Twoją nową notkę.
Całuję!
Leszczyna ;*
a'propos szablonu. U C. znalazłam instrukcję, która Ci się może przydać: http://christelowa-graficiarnia.blogspot.com/2012/09/16-wstawianie-szablonu-z-pliku.html
UsuńO, o, dziękuję bardzo! Tylko muszę i tak się wstrzymać, niestety, jeszcze z tydzień ze wstawieniem, bo czekam na ocenę ze "szczerych-i-sprawiedliwych". A już mnie korci żeby go wstawić, bo naprawdę strasznie mi się podoba ;D No ale cóż, mus to mus xD
UsuńCałuję,
Leszczyna
Przepraszam,że dopiero teraz komentuje, przeczytałam już dawni, ale wrodzony leń i natłok zajęć nie pozwoliły mi na dodanie komentarza. Oczywiście nie muszę mówić, że kocham Albusa? ^^ Jest wspaniały. Ma kilka wad, jak każdy, ale dobry z niego przyjaciel. Sądzę, że Marry jest utalentowana, ale nie jestem pewna czy ktoś zwróciłby uwagę na jedynego osobnika płci żeńskiej, gdyby dziewczyna nie była córką Kruma. Widać, że tak w Durmstrangu myślą, że chłopcy są lepsi i może dlatego to, że panna Krum jest reprezentantem tak uraziło ich dumę. Nawet Kurt się od niej odwrócił, ale dobrze, że ma Albusa. I uczniowie Durmstrangu mówią, że trzyma się z wrogiem ( co jest naprawdę głupie z ich strony) a sami się od niej odwrócili więc czego się spodziewali? A poza tym Mary ma prawo lubić kogo jej się żywnie podoba. Ziomek ^^ Cóż za zacne imię ;D Wiktor zbyt naciska na córkę. Widać, że chcę dla niej dobrze i chce aby przynosiła mu dumę, lecz nie baczy na jej potrzeby i nie okazuje miłości. A to źle. Jestem ciekawa jak minie spotkanie z Malfoyami. Pewnie będzie trochę niezręcznie pomiędzy Mary a Scorpiusem. Coraz częściej zastanawiam się czy z nim nie planujesz spyknąć Krum ^^ W końcu go lubisz, tak słyszałam ;P I zaczyna być go coraz więcej w opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :***
P.S. Z okazji nadchodzącego nowego roku, życzę ci wszystkiego co najlepsze i wiele radości na każdy dzień <3
hah, doskonale rozumiem - też tak mam, że czytam, a dopiero po paru dniach komentuję, bo jestem zbyt leniwa lub zwyczajnie nie mam czasu ;)
UsuńMary jest rzeczywiście utalentowana, aczkolwiek rzeczywiście w szkole znajduje się parę chłopaków lepszych od niej, którzy bardzo zasługiwali na zostanie reprezentantami szkoły. Jednak nie czarujmy się - Krum maczał w tym paluchy i chłopaki mają prawo mieć jakiś żal do młodej dziewczyny, choć pewnie nie taki jaki teraz prezentują ^ ^
hahahhaa, też się śmiałam, jak wymyślałam to imię "Ziomek" xDD
hah, tak, lubię Scorpiusa i zdecydowanie w opowiadaniu będzie go jeszcze więcej ;D Nie powiem jednak od razu w jakiej roli, niech bd jakaś niespodzianka (choć pewnie niektórzy się jego roli już spodziewają xD)
Całuję,
Leszczyna ;*
PS Również życzę szczęśliwego nowego roku! ;* <3
Tak długo czekałam na ten rozdział, ale nie powiem - warto było.
OdpowiedzUsuńKocham rozmowy Albusa z Mary, ale podejrzewam, że uwielbia je większość Twoich czytelników. Tak czy siak - cieszę się, że było go tutaj tak DUUUŻO^^
Sama teoria o domowych skrzatach bardzo ciekawa, prawdziwa z resztą. Tak ładnie ujęłaś ją w słowa, że mam wrażenie, iż to również Twoje własne zdanie na ten temat. W sumie mogę je potwierdzić, nie powinno się skrzatom odbierać ich roli, jedyne gdzie można zaingerować to może rodzinny, do których trafiają - bo kto lubi pracować dla jakiegoś chamskiego, agresywnego brutala?
Nie zazdroszczę tak poza tym Mary szkolnego otoczenia. Ech, ci faceci... Po zakończeniu Turnieju Trojmagicznego w zasadzie albo jeszcze bardziej ją znienawidzą, albo ujrzą swoje błędy i polubią dziewczynę. Chyba, że planujesz ją uśmiercic (tylko spróbuj! :)), to może zaczną ją jakoś czcić :)
No i zastanawiam się jakie masz plany z Malfoyami. Zaskoczył mnie pomysł z tym obiadem, prawdę mówiąc. Nie umiem sobie wyobrazić Kruma na takiej wizycie. Ciekawa jestem zarówno Twojej kreacji Dracona Malfoya jak i relacji między Mary i Scorpiusem.
Buziaki :*
Hah, będzie dużo, bo ja w sumie też je lubię i z radością i przyjemnością je piszę ;D
Usuńtak, masz rację - uważam tak samo - nie zabierajmy ludziom rzeczy, do których są stworzeni ;) Skrzaty kochają służyć i to widać chociażby po Zgredku - jeśli jest się dla nich miłymi właścicielami i potrafi się je uszanować, będą usługiwać z wielką przyjemnością ^ ^
i tak to już ostatni rok Mary w Durmstangu, więc pewnie jakoś mało szczególnie jej zależy na kolegach w szkole. Jak Hogwartczycy wyjadą, to zostanie może z miesiąc szkoły? Nw, muszę tę kwestię jeszcze przemyśleć ;D
Obiad u Malfoyów będzie za dwie notki ;)
Całuję,
Leszczyna
PS Szczęśliwego nowego roku i hucznego sylwestra ;*
Z dniem 30 stycznia na Szczerych i Sprawiedliwych pojawił się nowy regulamin Ocenialni. Prosimy o zapoznanie się z jego nową wersją. Jeśli wprowadzone zmiany nie zostaną przez Ciebie zaakceptowane, prosimy o pozostawienie pod regulaminem komentarza z informacją o rezygnacji z oceny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
smirek
http://szczere-i-sprawiedliwe.blogspot.com
Z regulaminem się zapoznałam i w pełni go akceptuję! Dziękuję za informację ;)
UsuńŚciskam,
Leszczyna
Chyba muszę się jednak zapisać do informowanych, bo dopiero teraz zauważyłam nowy rozdział ;____;
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim - cieszę się, że wróciłaś, bo Twoje opowiadanie jest jednym z moich ulubionych ^^
Uwielbiam czytać o codziennych sprawach Mary. Umiesz niezwykle ciekawie opisać takie przyziemne, na pozór nieznaczące, wydarzenia. Chociażby ta lekcja (wuefu? o.O). Niby nic się nie działo, a ja i tak szczerzyłam się do siebie, wyobrażając sobie Hogwartczyków leniwie truchtających za resztą i baletnice rozwalone na trawie(obie te grupy bardzo przypominają mnie na w-f xD)
Właściwie cały czas czuło się taki, jakkolwiek by to zabrzmiało, hogwarcki klimat - Huncwoci dręczący Ślizgonów, tryskająca optymizmem Lilka i wszystkowiedząca Rose, która idzie w ślady Hermiony w spawie wszy.
Albus jak zwykle wypadł wspaniale. Kocham jego konwersacje z Mary. No i ta jego niechęć do odrabiania zadań domowych - niczym tatuś.
Z kolei obiad u Malfoyów wprawił mnie w konsternację. Nie chce mi się wierzyć, że jest sobie ot tak, dla zapchania wolnego czasu, więc dlaczego? Tak jak inni czytelnicy dopiero potem zorientowałam się, że pan Malfoy to nie Lucjusz tylko Draco xD
Ciekawa jestem, jak potoczy się ten obiad. No i jaka będzie relacja Scorpiusa i Mary.
Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku ;3
Wiesz... muszę właśnie zdjąć tę zakładkę, bo już nie informuję o nowych rozdziałach... Zbyt dużo zachodu, skoro i tak istnieje opcja "obserwuj!". A u mnie i tak notki będą się już pojawiać regularnie, bo skorzystam z kalendarza bloggera - nawte jak się nie dorwę do komputera, blogger sam wstawi mi notkę ;)
UsuńJej, nawet nie wiesz, jak mi się miło zrobiło, jak przeczytałam, że moje opowiadanie jest jednym z Twoich ulubionych, dziękuję;*
To był trening quidditcha, choć w sumie można to było nazwać... carodziejskim wuefem, hahha ;D
Masz rację, Krum ma zbyt mało czasu, żeby z nudów się na coś zgadzać - on raczej nie ma czasu na nudę ;3
Całuję i również życzę Szczęśliwego Nowego Roku oraz hucznego sylwestra!
Leszczyna;*
Witam, na krytyczne-oceniajace.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga. Serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńJuż lecę ją przeczytać i skomentować ^ ^
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twojego bloga przypadkowo. O ile istnieje coś takiego jak "przypadek". Na początku pomyślałam, że jest to opowiadanie o wilkołakach. I tak naprawdę to zachęciło mnie do czytania. Gdy jednak zapoznałam się z pierwszym rozdziałem stwierdziłam ze smutkiem, że potworne się myliłam, ale gdy już zaczęłam wypadałoby zakończyć. Tak więc zostałam wciągnięta w życie Marybeth. Chciałam pogratulować dobrego pomysłu, który jest kluczem do sukcesu. Rzadkością są takie blogi. Śmiało więc mogę powiedzieć, że twój należy do tych nielicznych. Mam nadzieję, że więź łącząca naszą główną bohaterkę z Albusem pogłębi się. Ciekawa jestem co stanie się po zakończeniu Turnieju Trójmagicznego. Jednak tą kwestię pozostawię Tobie. Pozostaje mi tylko czekanie.
Somnia vivere
Hej ;)
UsuńO wilkołakach? Hah, a czemuż to? Choć w pełni rozumiem takie przypadki. Kiedyś wystarczyło, że zobaczyłam w nagłówku zamek i już myślałam, że to ff potterowski ^ ^
Dziękuję bardzo i cieszę się, że historia Marybeth tak cię wciągnęła, naprawdę miło mi to czytać! ;)
Weszłam na twojego bloga, aby zapoznać się z twoją twórczością, ale, niestety, nie jestem zaznajomiona z fandomem Avengers, więc nie będę mogła czytać twojego opowiadania. Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe.
Całuję,
Leszczyna
Pozwól, że zacytuję:
Usuń"Księżyc? A może to ktoś z góry patrzy na nas w przerębli."
Za złe?
Nie. Nie ma o czym mówić. Piszę, że to tak powiem, dla siebie. To, że ktoś będzie miał dostęp do mojej twórczości jest jedynie miłym dodatkiem:)
Somnia vivere
Ah, tak ;) Belka, przepraszam, nie pomyślałam o nie.
Usuńhah, no chyba że tak ;) W sumie mam podobnie z innymi blogami. Ten blog, cmentarz mojej autonomii, to jest moja taka... wizytówka (?) w blogowym świecie. A reszta jest tylko moja, prywatna, i nie zależy mi tam na czytelnikach ;)
Całuję,
Leszczyna
Jak daaaawno mnie tutaj nie było! Ale w końcu przebolałam się by nadrobić zaległości, których szczerze powiedziawszy nienawidzę mieć, ale pociesza mnie jedna myśl: kto lubi?
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie zrozumiem na jakim etapie jest aktualnie mózg mężczyzny, w tym przypadku chodzi mi oczywiście o dawnych 'przyjaciół' Marybeth, naprawdę nie kapuję o co chodzi, pewnie są zazdrośni czy coś w tym stylu, bo przecież jest tyle facetów w Durmstangu, a głupi dyrektor wybrał biedną dziewuszkę, która za wszelką cenę, nie chce wybijać się ponad szary tłum.
Bardzo dobrze idzie Ci pisanie w pierwszej osobie, serio, sama uwielbiam czytać opowiadania w tej narracji, gdyż uważam, że w ten sposób można lepiej zrozumieć charakter bohatera.
I ja mam nadzieję, że więź łącząca Ala i Mary jeszcze bardziej się pogłębi, a James zaczyna irytować także i mnie, ciekawi mnie niezmiernie kto wygra turniej, jakie zadania przygotujesz dla uczestników.
Obiad u Malfoyów, za nic w świecie nie życzyłabym Mary spędzenia kilku godzin w towarzystwie Scorpiusa, o którym tak naprawdę nic nie wiem oraz zastanawia mnie, co też kombinuje Krum. Może chce ich ze sobą zeswatać? Bo jakoś nie przypominam sobie, aby Wiktor i Draco byli dobrymi kumplami.
Nikt nie lubi ;D Na pocieszenie powiem Ci, że ja też jeszcze trochę mam - mam nadzieję, że dziś je wszystkie skończę, bo już mnie one irytują ;d Zdecydowanie wolę być na bieżąco ;d
UsuńDziękuję bardzo! Niedawno zaczęłam pisać nowe opowiadanie i chciałam tworzyć je w narracji trzecioosobowej, bo mam wrażenie, że jest taka bardziej... profesjonalna. Jednak znaczna większość książek w niej jest i wgl. Ale niezbyt się czuję w takiej narracji na dłuższych opowiadaniach. Krótsze to co innego, ale takie długie... Po prostu zbyt się do tej mojej obecnej przyzwyczaiłam, więc z ulgą odetchnęłam, gdy przeczytałam, że dobrze sobie z nią radzę.
Całuję,
Leszczyna ;*
Cześć xD
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem trafiłam na Twoje opowiadanie i...całe szczęście ;) Bardzo fajnie piszesz -masz 'lekkie pióro', a i historia, którą wymyślasz jest ciekawa. I chyba się nie pomylę mówiąc, że różni się od większości tych, które można znaleźć w internecie :)
W każdym razie życzę dużo weny w nowym roku ;) i czekam na kolejny rozdział!
Dziękuję bardzo! Wena z całą pewnością się przyda! Ostatnio wszystko jest bowiem przeciwko mnie! ;)
UsuńCieszę się, że zostaniesz na dłużej i że historia okazała isę oryginalna!
Całuję,
Leszczyna
Uprzejmie informuję, że Twój blog został oceniony pod numerem dwudziestym pierwszym. Zapraszam do zapoznania się z ocenią i pozostawiania komentarza (liczę też na dyskusję o szkołach magicznych w Europie, bo luźno wspomniałam o tej kwestii i nadal mnie on dręczy, może masz jakieś ciekawe przemyślenia). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSylville
Dziękuję za informację! Nie ukrywam, że aż boję się wejść i przeczytać tę ocenę xD W każdym razie, skomentuję ją jutro i z pewnością włączę się do dyskusji na ten temat.
UsuńŚciskam,
Leszczyna