Strach z wiekiem przybiera inne barwy.
Im jesteś starszy - tym jesteś twardszy.
Jemu coraz bliższy jest kolor czarny.
Teraz śmiejesz się, wtedy wolałeś być martwy.
~Ten Typ Mes, „Strach”
~ * ~
Płacze się w samotności. Z dala od innych. Tam, gdzie nikt cię nie zauważy. Tam, gdzie nikt cię nie pocieszy. Bo jeśli się płacze, uważa się, że słowa otuchy od innych są zbędne.
I ja nie chciałam, aby ktokolwiek znalazł mnie w niezbyt pachnącej stajni dla zwierząt, która znajdowała się zaraz za zamkiem. Wiedziałam doskonale, że sama muszę znaleźć dla siebie złoty środek. Zastanowić się na spokojnie nad tym wszystkim.
To było żałosne, zdawałam sobie z tego sprawę. Bo kto widział użalać się nad jednym marnym Trollem? Takie sytuacje zdarzają się chyba tylko w książkach, kiedy autor nie potrafi wykreować swojego bohatera. Wtedy przesadza z jego zachowaniem. Nadawałam się po prostu do jakiejś powieści. Z całą swoją historią. Ktoś zaprzeczy?
Pewnie Siemianow już naskarżył na mnie u ojca. Znając mojego profesora wróżbiarstwa, zdążył on podkoloryzować kilka faktów i zwymyślać mnie okrutnie. A tacie jest głupio, nie spodziewał się czegoś takiego. Jego ambicja ma mnie teraz ochotę dorwać, bo doczekała się momentu, kiedy musi się za mnie wstydzić.
To wszystko było takie chore. Bałam się każdej pierdoły i podporządkowywałam życie pod ojca tak, żeby nie miał się do mnie o co przyczepić. Oczywiście i tak znalazł zawsze jakiś pretekst. W końcu to on. Jak od zawsze powtarzał – był najlepszy we wszystkim i tego samego wymagał ode mnie. Tak naprawdę chyba nie wiedział, jak wiele żąda.
Czasami zastanawiałam się, jak by to było, gdybym nigdy się nie narodziła. Za punkt wyjściowy brałam fakt, że Juliette Sheridian nie przyjechała ze swojej rodzinnej Francji do Bułgarii i nigdy nie została kapitanką tamtejszej drużyny maskotek quidditcha. Wtedy tata by jej nie poznał. Nie zakochałby się w niej. Ona by mnie nie urodziła.
Czasami zastanawiałam się, jak by to było, gdyby mama została w Bułgarii po moim urodzeniu. Za punkt wyjściowy brałam fakt, że Juliette Sheridian rzeczywiście kochałaby tatę, a nie leciałaby na jego sławę i pieniądze. Wtedy nie mieszkałabym w Durmstangu. Tata grałby w quidditcha i byłby szczęśliwy. Mama wychowywałaby mnie na piękną, arystokracką damę. Wiedziałabym, co to radość.
Czasami zastanawiam się, jak by to było, gdyby tata oddał mnie do sierocińca. Za punkt wyjściowy brałam fakt, że Wiktor Krum wolałby nade wszystko swoją karierę quidditcha. Wtedy zamieszkałabym gdzieś w Bułgarii w wielkim domu dziecka. Potem skończyłabym jedenaście lat i dyrektor Hogwartu wziąłby mnie do swojej szkoły. Miałabym tam przyjaciółki i kolegów. Czułabym się wspaniale.
Czasami zastanawiam się, jak by to było, gdybym pokazała, że potrafię być silna i niezależna. Za punkt wyjściowy brałam fakt, że Marybeth Krum, zaraz po całej akcji na lekcji wróżbiarstwa, zamiast mazać się i użalać nas sobą, poszła do swojego ojca i powiedziała mu, że ma tego wszystkiego dość i chce przenieść się do Beauxbatons albo Hogwartu. A jeśli jej pragnienie nie zostanie spełnione, to obiecuje, że sama ucieknie. Wtedy żyłabym daleko od taty. Tak, jak bym tylko chciała. Byłabym szczęśliwa.
Ale od razu odrzuciłam od siebie tę ostatnią opcję. Była wykluczona! Nigdy nie podjęłabym się czegoś takiego. Nie potrafiłam znaleźć w sobie odpowiedniej siły i odwagi, mimo że byłam już pełnoletnia i miałam siedemnaście lat.
~ * ~
Ukrywanie się przed światem nie ma sensu. Odkładanie rzeczy, które i tak będą musiały się zdarzyć - również. Każdy o tym wie, ale w obliczu strachu o tym zapomina. Myśli, że kiedy będzie starał się uciec od konsekwencji, one znikną. Ale świat nie jest różową kulą, poruszającą się w rytm takiej muzyki, jaką wygrasz. To ty tańczysz według jego schematu. I albo się z tym zgadzasz, albo do wiedzenia. Nikt cię tu nie zatrzymuje.
Boli to, że po śmierci nie ma niczego. Koniec. Finisz. Meta. A to, że do niej docierasz, nie oznacza, że wygrałeś. To wszystko rządzi się własnymi zasadami, na które nie masz żadnego wpływu. Jesteś w szarej masie, trzeba się z tym pogodzić i choć próbować żyć. Bo potem może być już za późno. A wręcz na pewno będzie.
Szłam przez długi korytarz na pierwszym piętrze. Czułam, jak drżą mi ręce. Byłam pewna, że jestem niesamowicie blada. Gdyby krwistoczerwoną szatę, którą miałam teraz na siebie założoną, podmienić na białą, pewnie wyglądałabym jak personifikacja śmierci. W końcu przypominały ją również moje bardzo jasne, tlenione blond włosy i zimne, lazurowe oczy.
Wreszcie dotarłam pod gabinet ojca. Przeczytałam już po raz tysięczny metalową tabliczkę zawieszoną na drzwiach, która informowała, kto urzęduje w tym pomieszczeniu. Z trudem wciągnęłam do ust powietrze i złapałam za klamkę. Zagryzłam dolną wargę i próbowałam otworzyć drzwi, ale… nie mogłam. Strach znów mnie zjadał. Nie potrafiłam wykonać żadnego dalszego ruchu.
Wtem drzwi nagle się otworzyły, odrzucając mnie trochę do tyłu. W nich ukazała mi się postać wysokiego, muskularnego mężczyzny z krótko przystrzyżonymi czarnymi włosami.
- O, hej… To znaczy: dzień dobry, tato – wydukałam. Stanęłam przed nim wyprostowana i czekałam na jego reakcję.
- Śpieszę się, Marybeth – uciął krótko i wyszedł ze swojego gabinetu. Następnie wyjął z kieszeni płaszcza duży, mosiężny klucz i zamknął za sobą drzwi. Swego czasu zrezygnował z korzystania z zaklęć dla zabezpieczenia tego pomieszczenia, bo paru chłopaków zaczęło wymyślać coraz sprytniejsze przeciwzaklęcia, aby tylko dostać się do środka. Tata był zmuszony ochronić drzwi tak, aby były odporne na wszystkie uroki.
- Tylko że… Wiesz, jest taka sprawa… - Nie wiedziałam od czego zacząć. Słowa uciekały ode mnie, a zdania się nie składały. Byłam bezsilna.
- Wiem, Marybeth, o wszystkim. Siemianow już u mnie był – odparł ojciec. Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. Nie zdążyłam jednak nic odpowiedzieć. – Ale postanowiłem, że zapomnę o całej sprawie. W końcu reprezentantka Durmstrangu w Turnieju Trójmagicznym nie powinna się teraz stresować. Tym bardziej, że, między nami, podczas Turnieju Trójmagicznego na pewno nie przydarzą ci się żadne durne linie z chiromancji. Sam tego nigdy nie rozumiałem. A teraz: do zobaczenia – dodał i ruszył bez zbędnego oczekiwania na moją odpowiedź w swoją stronę. Chciałam jeszcze coś za nim krzyknąć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Nie mogłam nic powiedzieć. W końcu po dłuższej chwili wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam. Nic. Nic mi się nie dostało. Głupia Mary! I co z tego, że ojciec znów nawiązał do tego idiotycznego turnieju? Teraz najważniejsze było to, że bałam się na darmo.
Pogoda była okrutna. Cały czas kropiło, a na dodatek szalał ostry wiatr. Według mnie, trening quidditcha przy takich warunkach nie miał żadnego sensu. Wiedziałam, że przez taką pogodę nabawię się jakiejś choroby. Niestety, tata był zupełnie odmiennego zdania. Według niego, zapowiadały się najlepsze warunki na trening. Uważał, że trzeba dostosować się do wszelkich przeciwności i dzielnie je znosić. Inaczej można co najwyżej śnić o jakimkolwiek sukcesie.
Stanęłam na murawie boiska i odłożyłam na chwilę swoją miotłę. Ojciec uczynił to samo. Dodatkowo położył na ziemi wielką walizkę z piłkami, a następnie otworzył ją i wyjął z niej najmniejszą zawartość - złotego znicza. Obracał go chwilę w dłoni, aby po chwili wypuścić go na szalejącą wichurę. Przez moment odnosiłam wrażenie, że piłka zawahała się i nie chciała uciekać. Jednak musiał być to wytwór mojej wyobraźni, tym bardziej, że po chwili złoty znicz zniknął z zasięgu wzroku zarówno mojego, jak i ojca.
Złapałam z powrotem za swoją miotłę i spojrzałam na tatę. Ten trzymał w jednej dłoni stoper i czekał na to, aż będę gotowa. Pokiwałam w jego stronę spokojnie głową. Miałam wrażenie, że na jego twarzy pojawiło się coś na wzór delikatnego uśmiechu. Jeśli jednak coś takiego miało miejsce, to na pewno nie trwało to dłużej niż trzy sekundy. Wśród hałasu, który powstał przez fatalne warunki pogodowe, usłyszałam sygnał stopera. Czas - start.
Odbiłam się od ziemi i wzbiłam w powietrze. Deszcz coraz bardziej się nasilał. Cieszyłam się, że tata na okazję treningów i meczy kupuje mi mugolskie soczewki. Miałam wadę wzroku. Niezbyt dużą. Wręcz małą. Ale jednak, a magomedycy wciąż nie potrafili znaleźć na to żadnego zaklęcia uzdrawiającego. Do czytania czy odrabiania lekcji nosiłam normalne okulary, które zresztą bardzo lubiłam. Były okrągłe, wielkie i nieco przestarzałe, przez co chłopaki nabijali się, że wyglądam w nich jak prawdziwy kujon. Nie nadawały się one do sportów. Pomijając już fakt, że zostały wykonane z cienkiego i lekkiego druciku, przez co w konsekwencji jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że spadną z twarzy, to zawsze mogłam dostać tłuczkiem w nos. Soczewki były niezawodne. My, czarodzieje, niesamowicie nie docenialiśmy mugoli. Szczęście, że choć tata przekonał się do szkieł kontaktowych.
Rozejrzałam się uważnie po boisku. Z tego miejsca miałam zresztą doskonały widok na cały teren Instytutu Durmstrang. Widziałam rozległe lasy od północy, a zaraz za nimi olbrzymie góry. Kiedyś chłopaki obiecali mi, że tam pójdą i wezmą mnie ze sobą. Ale to tchórze, więc na słowach się skończyło. Baliby się, że w konsekwencji za oddalanie się zanadto poza dopuszczalny teren zostaliby wydaleni ze szkoły. U nas tak trudno o wyrzucenie nie było. Wystarczyło choć trochę nie trzymać się regulaminu.
Po mojej prawej stronie wznosił się czteropiętrowy zamek, w którym mieszkaliśmy, a po lewej znajdowało się małe, zamarznięte jeziorko górskie. Zawsze chciałam się w nim wykąpać, ale, niestety, nasz klimat nie pozwalał na to. Z powodu tutejszej pogody, kiedy tylko wychodziliśmy z zamku, musieliśmy też zakładać grube płaszcze na nasze szaty.
Znicza nigdzie nie było. Zaczęłam krążyć pomiędzy pętlami po jednej stronie, a następnie po drugiej. Co chwilę zniżałam i podwyższałam swój lot. Byłam całkowicie skupiona i gotowa, aby w każdej chwili ruszyć w pogoń za złotą piłeczką. Jednak jak na razie nie potrafiłam jej dostrzec.
Po kilkunastu okrążeniach boiska byłam już dość zrezygnowana. Chodziło w głównej mierze o pogodę. Miałam na sobie zupełnie przemoczone ubranie i trzęsło mną zimno. Czułam, jak wilgotne włosy przyklejają się do mojego karku. Deszcz utrudniał również widzenie, zamazywał obraz i jakby ukrywał za sobą znicza. Miałam dość.
Niespodziewanie, coś błysnęło pomiędzy pętlami na drugim końcu boiska. Nie ruszyłam w tamtym kierunku od razu. Tata mówił mi o tym dość sporo – „wpierw zachowaj trzeźwość umysłu i nie zachłyśnij się dostrzeżeniem znicza. Zaobserwuj jego ruch, aby ci nie uciekł”. Tak więc patrzyłam jeszcze przez parę sekund, w jaki sposób porusza się owa piłka, a następnie ruszyłam w jej stronę na swojej nowej miotle, nie spuszczając złotego błysku z oczu. Dzięki idealnemu przyspieszeniu, który oferował mi mój prezent od taty na trzynaste urodziny, w oka mgnieniu znalazłam się przy pętlach. Wyciągnęłam przed siebie prawą rękę, a lewą kurczowo trzymałam się miotły. Nagle poczułam między palcami trzepoczącą piłeczkę. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Trzymając mocno znicza, zawróciłam i skierowałam miotłę na murawę. Zgrabnie na niej wylądowałam i podbiegłam do ojca.
- Dziewiętnaście minut. Bardzo, bardzo ładnie – pochwalił mnie. Ja również byłam dumna ze swojego wyniku. Podałam tacie złotą piłeczkę i zdjęłam już ochraniacze z nóg. – Ale skoro zarówno ja, jak i ty, mamy dziś dość dużo wolnego czasu, możemy pobić twój rekord z piątku. – Wypuścił z dłoni znicza, którego mu przed chwilą podałam. Zaskoczona patrzyłam, jak owa piłeczka ucieka coraz bardziej do góry. – Za trzy sekundy włączam stoper – dodał, spoglądając na mnie wyczekująco.
- Tato, nie! – oburzyłam się. – Nie chcę, proszę. Jestem cała przemoczona, jest mi zimno. Będę chora – zauważyłam. Tata zmierzył mnie wzrokiem do stóp do głowy.
- Trzeba się przyzwyczajać do trudnych warunków. Poza tym, im szybciej złapiesz znicza w przynajmniej piętnaście minut i dwadzieścia trzy sekundy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zachorujesz.
- Nie zamierzam nawet podrywać się do lotu – mruknęłam.
- Mogę się założyć, że zaraz to zrobisz. Bo będziemy czekać tu tak długo, aż w końcu wykonasz ćwiczenie – wręcz warknął. Spojrzałam w jego oczy. Był zły. Nie lubiłam, kiedy się denerwował. Nienawidziłam tego. Zawsze wtedy krzyczał i zachowywał się w stosunku do mnie nieprzyjemnie, a nawet czasem mnie wyzywał. Wolałam nie ryzykować.
Usiadłam okrakiem na miotle i uniosłam się do góry. Zaczęłam poszukiwania znicza.
~ * ~
Byłam taka jakaś… dziwnie szczęśliwa. Dawno ojciec mnie tak nie zaskoczył. Zazwyczaj katorgą wydawała mi się rozmowa z nim po czymś, co zrobiłam nie tak, jak by sobie życzył. Dziś nawet nie wrócił do tematu mojego Trolla z wróżbiarstwa. Zwyczajnie powiedział, że się śpieszy. Nie wierzyłam własnym uszom. Ale taka była prawda.
W mojej głowie ukazywały się obrazy wspomnień, kiedy to tata nie był taki łaskawy. Kiedy kazał mi trenować ponad wszystko, kiedy krzyczał na mnie, że wychodzi mi Nędzny z numerologii i mam się wziąć do roboty albo kiedy zaczął mnie wyzywać, gdy powiedziałam, że zamierzam uciec z Durmstangu, bo nikt mnie tu nie rozumie. Ostatnie wspomnienie przywołało na moje usta delikatny uśmiech. To wydarzenie miało chyba miejsce, jak chodziłam do trzeciej klasy. Miałam jeszcze wtedy dość siły, by od czasu do czasu wtrącić gdzieś swoją opinię, powiedzieć, co mi się nie podoba, jak zrobiłabym coś i dlaczego nie inaczej. Pomiędzy drugim a trzecim semestrem byłam już nawet spakowana i oznajmiłam ojcu, że wyjeżdżam do babci. Wtedy powiedział, że jeśli wyjdę z zamku, to zamknie mnie na miesiąc w moim pokoju i wypuści dopiero po upływie tego czasu. Do dziś nie wiem, czy wtedy żartował. Ale się przestraszyłam i wolałam nie ryzykować. A potem dorastałam i… stwierdziłam, że przeciwstawianie się nie ma żadnego sensu. Kiedy byłam w czwartej klasie umarła jeszcze moja babcia i został mi tylko ojciec. Coś mi podpowiadało, że muszę się podporządkować.
Wdrapywałam się teraz po schodach, prowadzących na ostatnie piętro. Był to swego rodzaju skrót, ponieważ ta wąska droga oficjalnie prowadziła jedynie do sowiarni. Jednak chłopaki z mojego wydziału odkryli, że za wszystkimi stanowiskami dla sów jest małe zaplecze i drobne przejście na ostatnie piętro. Ci, nie czarujmy się, grubsi nie mogli oczywiście z niego korzystać, jednak ogólnie skrót zostawał często wykorzystywany. Zazwyczaj oszczędzałam na nim sporo czasu, ze względu na to, że główne klatki schodowe były dość zatłoczone, a mi nie uśmiechało się, przedostawanie wśród tych wszystkich marud.
Wpadłam do sowiarni i skierowałam swe kroki do zaplecza. Mijając stanowiska ze zwierzętami, czułam nieprzyjemny zapach unoszący się w powietrzu. Zastanawiało mnie, czy ktokolwiek tu sprząta. Pewnie tak, ale efektów nie było. W pomieszczeniu ledwo dało się dłużej wysiedzieć.
- Mary? – Usłyszałam nagle za sobą czyjś głos. Zdziwiona odwróciłam się w kierunku dźwięku. To Aleksiej wystawiał głowę pomiędzy regałami ze zwierzętami, a za nim pohukiwała jego mała sówka. Pewnie przyszedł tu, aby wysłać jakiś list.
- Mary we własnej osobie – odparłam z uśmiechem. Miałam teraz wyjątkowo dobry humor. A poza tym nie potrafiłam długo gniewać się na ludzi.
- Byliśmy u twojego ojca w sprawie wróżbiarstwa…
- Serio? – wyskoczyłam. Rzeczywiście tata coś wspominał, że rozmawiał z moimi kolegami, ale nie myślałam, że to była prawda. On zawsze dużo mówił – niekoniecznie prawdę, niekoniecznie z sensem.
- Tak – przyznał Aleksiej. – Szczerze mówiąc, baliśmy się jak cholera. Ale Kurt powiedział, że możesz mieć duże problemy, więc w końcu poszliśmy… Zresztą Kurt powiedział też, że…
- Czy Kurt mówił wam wszystko o moich relacjach z ojcem?! – wrzasnęłam. Czułam, jak uderzyła we mnie fala gorąca. Miałam wrażenie, że przepełnia mnie sama złość. Już dawno nie miałam ochoty zrobić komuś tak wielkiej krzywdy, jaka teraz chodziła mi po głowie.
A to wszystko najprawdopodobniej dlatego, że niesamowicie się bałam. Kiedyś, kiedy byłam niesamowicie smutna, wyznałam Kurtowi, że strasznie denerwują mnie moje relacje z ojcem i są one raczej na zasadzie „właściciel – przedmiot” niż „rodzic – dziecko”. Teraz kompletnie tego żałowałam.
Na dodatek zapowiadało się a to, że niczego się już od Kuzniecowa nie dowiem, bo ten odwrócił się w kierunku swojej sowy.
- Trochę grzeczniej. My się, kurwa, staramy, a ty z mordą wyskakujesz.
- Czy Kurt…
- Jak się uspokoisz, to ci powiem – odparł złośliwie, wiążąc dalej na nóżce swojej sowy jakiś list. Warknęłam na jego słowa wściekle i tupnęłam nogą. Bez zbędnych słów odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem wymaszerowałam z sowiarni, a następnie z zaplecza. Wręcz biegiem pokonałam korytarz, by jak najszybciej dotrzeć do swojego pokoju. Otworzyłam prędko drzwi sypialni i wpadłam do środka.
Na początku czułam złość. Naprawdę ufałam Kurtowi. Prosiłam go, aby nic nikomu nie mówił, powtarzałam parę razy, że to, co mu przekazałam, jest wielką tajemnicą. I oczywiście musiałam się na nim zawieść!
Podeszłam do swojego wielkiego lustra powieszonego po lewej stronie od drzwi i jednym ruchem dłoni zrzuciłam je na podłogę. To, w kontakcie z podłogą, roztrzaskało się na małe kawałeczki, które leżały teraz pod moimi nogami. Nie przejmowałam się tym, tylko mimowolnie uniosłam twarz ku górze i, łapiąc za swoje włosy, jakbym chciała je wyrwać, warknęłam przeciągle w niewiadomym kierunku. Byłam wściekła. Zwyczajnie wściekła.
Ale wiadomo, że nic nie trwa wiecznie. Po chwili znów zamieniałam się małą i zagubioną Marybeth, która była przerażona całym światem i denerwowała się, co takiego mógł nagadać chłopakom Kurt.
Pewnie powiedział im, że boję się swojego ojca.
Pewnie powiedział im, że czasami chciałabym zniknąć i przestać istnieć.
Pewnie powiedział im, że chcę uciec daleko, daleko stąd i nigdy nie wrócić.
Kurt, to była tajemnica!
~*~
Z dedykacją dla Ros, która została betą tego opowiadania ;* Z uwagi na fakt, iż zgodziła się stosunkowo niedawno, rozdział ten nie został jeszcze przez nią zbetowany, za wszelkie błędy przepraszam ja.
Nie lubię tego rozdziału, dziś toczyłam nawet wyścig z czasem, bo go gruntownie zmieniałam i bałam się, że nie zdążę przed dziewiętnastą. Ale się udało, I’m happy. Chciałabym już dojść do przyjazdu Hogwartu i Beauxbatons, bo tak naprawdę ci zagraniczni bohaterowie zapoczątkują właściwy bieg tej historii. Niestety, nastąpi to dopiero w piątym rozdziale.
W następny piątek w godzinach piekielnie rannych (ja bym je wręcz zaliczyła do nocnych ;D) wyjeżdżam do Włoch na obóz językowy. Z tego też powodu nastąpią małe zmiany w dodawaniu notek – rozdział czwarty pojawi się w następny czwartek, a następne będą publikowane dopiero po moim powrocie.
Mnie się ten rozdział podoba, choć też chciałaby przejść już do Turnieju ^^
OdpowiedzUsuńNa początku notki Mary prowadziła dojrzałe rozważania, w których kryła się rozpacz i desperackie pragnienie zmiany życia. Po raz kolejny jej współczuję.
Cóż, okazało się, że Mary nie miała się czego bać. Choć raz ten Turniej się do czegoś przydał.
W tym rozdziale rozsjaśniłaś także relacje między córką, a ojcem i jego metody wychowawcze. Ten facet to kawał nieczułej świni!
Nie wiem do końca, czy koledzy Mary są sympatyczni, czy nie. Raz są dla niej mili, a raz zawistni, raz chcą jej pomóc, a raz traktują ją złośliwie...Natomiast wydaje mi się, że Kurt działał w dobrej wierze - chciał tylko ocalić przyjaciółkę przed gniewem ojca i musiał w tym celu wyjaśnić chłopakom, dlaczego mają porozmawiać z Krumem. Ostatnie słowa mimo tego zrobiły na mnie wrażenie, bo biło od nich rozgoryczenie...Mam nadzieję, że Mary zrozumie intencje Kurta(no chyba, że JA się mylę) :)
Masz rację, że ciężko ich rozgryźć. Tak naprawdę - oni na swój sposób lubią Mary jako taką koleżankę z klasy, z którą się tak naprawdę nie rozmawia, ale się do niej nic nie ma, oprócz chwili, kiedy się do niej coś ma ;d
UsuńMary ma tak naprawdę bardzo trudny charakter, który zresztą został ukrzształtowany podczas jej trudnego dzieciństwa. Ustępuje tym, co są nad nią i mają nad nią jakąś władzę, ale ma bardzo słabą zdolność dawania zaufania ^ ^
Całusy,
Leszczyna
Podobał mi się początek, był taki refleksyjny. Chyba każdy czasami się zastanawiał jak to by było gdyby... I choć powstawało wiele alternatyw to żadna nie miała racji bytu, bo co się stało to się nie odstanie.
OdpowiedzUsuńNie powiem, że mnie zaskoczyła reakcja Wiktora, bo nie zaskoczyła ani trochę, czegoś takiego się spodziewałam :) On jest spoko mimo wszystko. Ale to wspomnienie ze zniczem trochę przerażające. Tzn... wiesz o co chodzi.
Wydaje mi się, że Mary za bardzo panikuje. Jeszcze nic nie wiadomo, a ona już się wścieka. Jest bardzo nieufna i teraz się denerwuje. Ech, rozumiem ją, ale ja jednak nie stłukłabym lustra xD
Miłego wyjazdu do Włoch :)
Pozdrawiam
Tak, Mary cały czas panikuje - raz że dostanie się jej od ojca, potem, że ktoś zdradził jej tajemnice (choć może naprawdę Kurt to zrobił...? ;D). Wiem, że jak tak dalej pójdzie, to stanie się irytująca xD
UsuńHah, ja też nie, ale ona zna zaklęcie "Repero", więc ma nade mną przewagę xD Ja bym musiała odkupić nowe (lustra są drogie? Chyba tak, co nie? xD),a ona tylko zrobi jeden ruch różdżką...
Kurde, znów mi się przypomniało, że chciałabym strasznie być czarownicą! ;3
Dziękuję! Mam nadzieję, że będzie świetny! ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Uwielbiam początek. Świetnie opisałaś rozmyślania Mary "co by było gdyby..." :3 W sumie to myślałam, że Wiktor będzie zawiedziony i porozmawia z córką, ale na nią nie nakrzyczy. A on ją zbył jednym prostym zdaniem. Zaskoczyłaś mnie (po raz kolejny ;p). To wspomnienie o łapaniu znicza jest takie... przytłaczające. Znów współczuję Mary... Nie miała już siły ani ochoty wsiadać na miotle i gnać za zniczem, a ojciec zwyczajnie ją do tego zmusił. W sumie to lubię Wiktora, choć z niego kawał nieczułego drania xd. Ale właśnie to mnie w nim urzeka.
OdpowiedzUsuńAleż z tej Marybeth panikara ;p Kurt chciał dobrze, miał zamiar jej pomóc, a ona od razu się wścieka... Mam nadzieję, że szybko jej ta złość przejdzie. :)
Ja też nie mogę się już doczekać, aż przyjadą z Hogwartu i Beauxbatons :3
Udanego wyjazdu ;*
Całuję,
Jesteś pierwszą osobą, która polubiła Kruma! choć wiesz, ja chyba też go lubię, bo go rozumiem. Rozumiem, dlaczego to wszystko robi, jakie miał życie, jak się czuje.
UsuńJa sobie nawet w sumie nie wobrażam, żeby nawet bez Turnieju Trójmagicznego Krum nakrzyczał na Mary za Trolla. Mary to wyolbrzymiła, bo nigdy nie dostała najgorszej oceny (jeśli ktoś mi zarzuci, że to niemożliwe, to podam przykład ze swojego życia - NIGDY nie dostałam jedynki, a dwójkę dwa razy w życiu przez całą swoją edukację xD Więc możliwe, aby Mary też nigdy nie dostała Trolla, tym bardziej, że przykłada się do nauki o wiele bardziej niż ja ^ ^) i nie wiedziała, jak ojciec ją za to potraktuje ;D
Hah,no Mary to panikara, i po raz kolejny to udowadnia. Czasem mam wrażenie, że ona jest na huśtawce emocjonalnej -,- Ale w sumie byłaby wtedy w pełni usprawiedliwiona.
Dziękuję ;* A ty jeszcze gdzieś wyjeżdżasz? ;D
Całuję,
Leszczyna
Nie, już nigdzie się nie wybieram. :3
UsuńNa ile dni jedziesz na obóz językowy? ;)
Na 12 dni, choć AŻ 4 spędzę w autokarze, żeby tam dojechać :/ Drogę powrotną to jeszcze - minie szybko, bo wszyscy się będziemy znać ;D Ale droga zeby tam dojechać? Masakra! Chyba wezmę ze sobą jakieś grube książki xDDD
UsuńO. a co to za "Pocałunek Dementora"? (swoją drogą - świetny adres xD) Czy to ta historia o Petterze Pettigrewie? ^ ^
Leszczyna
Nie, o mojej własnej postaci :3 Stworzyłam już bloga, żeby zarezerwować sobie adres, ale zacznę go pisać dopiero, jak skończę Lily i Jamesa :)
UsuńNo tak, to lepiej wziąć książkę, żeby się czymś zająć :P
A to, jeśli chcesz, możesz ukryć teraz ten adres, żeby nikt nie widział, że coś założyłaś ;D Sama tak zrobiłam; wystarczy, że wejdziesz w ustawienia swojego profilu i tam możesz sobie zaznaczyć blogi, jakie chcesz, żeby Ci pokazywało ;D Odznaczysz pocałunek-dementora i mimo że blog będzie istniał, po wejściu na Twój profil nie będzie widoczny ^ ^
UsuńI widzisz, miałyśmy się spotkać w wakacje i znów nic z tego nie wyszło! -,-
O, dzięki, kochana jesteś <3 Skorzystam ;)
UsuńNo właśnie ;( Nie wyszło... Ale tak myślę, że jak od września będę pięć razy w tygodniu w Bydgoszczy to wtedy byłaby idealna okazja, żeby się spotkać w któryś dzień ;D
Nie ma za co ^ ^
Usuńw sumie masz rację ;D Można to jakoś po lekcjach zgrać ;3 To jak będziemy już miały plany lekcji to się jakoś umówimy ^ ^
Ok :3 Ja już się nie mogę doczekać ;D
UsuńUstawię to z tym blogiem jutro, bo aktualnie mam dziki napad weny, z której wolę skorzystać ;D
Och, zazdroszczę dziekiego napadu weny! Ja mam nadzieję, że przywiozę ze sobą trochę Pana Wena z Włoch - może go tam znajdę? Nie wiem, zgubił się gdzieś biedaczyna miesiąc temu - myślałam, że na igrzyska pojechał, ale olimpiada się skończyła i Wena nie ma :/
UsuńZaskoczyła mnie reakcja Kruma na wieść o Trollu Mary. Spodziewałam się ostrej wymiany zdań oraz płaczu dziewczyny, a tu proszę! :) Miłe zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńCo też chłopakom mógł powiedzieć Kurt? Gdyby Mary była nieco mniej agresywna, zapewne dowiedziałaby się z łatwością, co przekazał innym uczniom. Zdenerwowała mnie jej reakcja.
Trening w deszczu nie jest przyjemny nawet z najmilszym trenerem. Jeśli dodać do tego takiego mężczyznę... szczerze współczuję dziewczynie. Gdyby o mnie chodziło - przechodziłabym właśnie załamanie nerwowe.
Czekam na kolejny rozdział :* Oraz życzę miłego wyjazdu :)
Pozdrawiam!
Nie taki Krum straszny, jak go malują ;D Dobra, cofam... Ale aż taki straszny nie jest, jeśli czegoś chce, a teraz miał w sumie powód.
UsuńOna nie tyle co była agresywna, ale strasznie rozdrażniona i zdenerwowana. Kurt był jej jedynym przyjacielem i jedyną osobą, z którą Krum była szczera. A Mary jest strasznie nieufna i ostrożna.
Dziękuję ;*
Całuję,
Leszczyna
Początek rozdziału najbardziej mi się podobał, był naprawdę genialny. Później przyszło zaskoczenie - Krum odpuścił? Niby ten Turniej Trójmagiczny i w ogóle, ale spodziewałam się jakiejś ostrej reakcji z jego strony. W każdym bądź razie cieszę się, że tego nie było, bo Mary już wystarczająco mi szkoda.
OdpowiedzUsuńFragment z quidditchem też bardzo dobry, pokazuje prawdziwe oblicze ojca Mary. Widać, że zupełnie się z nią nie liczy, tylko sukcesy, tylko zaspokajanie swoich ambicji.
Nie mogę się doczekać, jak do akcji wkroczą reprezentanci Hogwartu i Beauxbatons, jeszcze po tym, jak napisałaś, że wtedy zacznie się prawdziwa akcja.
Pozdrawiam serdecznie!
[byc-huncwotem][echo-naszych-slow]
bardzo ładny nick sobie teraz wybrałaś ;D Ja kiedyś pisałam do gazetki szkolnej (to były czasy! xD) jako Dama Pik ;D Ale teraz to wszędzie już używam "Leszczyny", gdziekolwiek bym nie pisała i była xD
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i opinię ;) Cieszę się, że poczatek dobrze mi wyszedł ;3
W sumie reprezentacja Beauxbatons nie będzie aż taka ważna, tylko jedna reprezentantka tej szkoły będzie bardzo ważna dla opowiadania i będzie się regularnie pojawiać. Ale bohaterowie z Hogwartu będą baaaardzo ważni ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Mi się ten rozdział bardzo spodobał ^^. Może nie było dużo dialogów, ale za to było to, co ja lubięc najbardziej - opisy, w dodatku opisy uczuć! Naprawdę świetnie wyszło ci opisywanie przeżyć wewnętrznych Mary. Bardzo szczegółowo i wiarygodnie przedstawiłaś jej rozterki i zmartwienia. Na pewno nie jest jej łatwo, skoro ojciec traktuje ją tak przedmiotowo. Momentami wręcz jest bezwzględny, nie liczy się z uczuciami jedynego dziecka, a zmusza ją do udziału w turnieju i w ogóle... Pewnie na niej chce wyładować swe niespełnione ambicje. Ale w dodatku nawet nie ma dla niej czasu choćby na zwykłą rozmowę... To bardzo smutne, ale ciekawie wymyśliłaś ich relacje. Nigdy nawet się nie zastanawiałam, jaki mógł być dorosły Krum. Mary ma tylko jego, bo matki także jest pozbawiona... Chociaż w sumie to sama jest, bo ojciec ją olewa...
OdpowiedzUsuńteż jestem ciekawa przybycia delegacji z innych szkół i w ogóle początków turnieju. To na pewno będzie bardzo ciekawe ^^.
naprawdę fajnie wyszła ta notka ;)).
Ja w ogóle jestem na siebie bardzo wściekła, bo tak mi się fabuła przeciągnęła, że wykonanie pierwszego zadania będzie bodajże w 17 rozdziale :/ hahhaha, nie wiem, jak ja to zrobiłam, ale mogę obiecać, że w rozdziałach poprzedzających siedemnasty rozdział nie będzie nudno (a przynajmniej mi się tak wydaje xDDDDDD Najwyżej się mylę ;D). Po prostu tak mi się fabuła rozrosła, że jak podzieliłam wątki pomiędzy te trzy zadania Turnieju, to mi nagle tyle rozdziałów do napisania wyszło, że szok ^ ^
UsuńW sumie chyba każdy wolałby takiego ojca niż być zupełnie sierotą. Zawsze jest nadzieja, że coś się w tym życiu zmieni, charakter ojca, jego poglądy, ambicje. Choć mówią, że nadzieja matką głupich...
Cieszę się, ze rozdział Ci się podobał ^ ^
Dziękuję za wizytę, komentarz i opinię ;)
Całuję,
Leszczyna
Heh, skąd ja to znam? Ja też zawsze tak wszystko dokładnie opisuję, że w NM Evelyn trafia do Hogwartu dopiero w 10. rozdziale, choć początkowo zakładałam, że będzie to czwarty.
UsuńAle jestem ciekawa tych zadań ^^. Na pewno opiszesz to ciekawie, no i jak dopiero w 17. rozdziale jest pierwsze, to pewnie to opowiadanie wyjdzie ci dłuższe niż "Dowieść niewinności".
W sumie relacje Mary z ojcem trochę przypominają relacje między moją Rosalindą z MS i jej ojcem. Też są takie zimne i wymuszone...
Zdecydowanie dłuższe ;D Dowieść Niewinności przebiegło w tempie ekspresowym, dlatego stwierdziłam, że napiszę je sobie od nowa xD Tzn. dla siebie samej, ale napiszę xD Po prostu nie lubię poprzedniej wersji, zrobiłam z Rose i Scorpiusa bezpłciowych bohaterów i za szybko wyjaśniłam morderstwo Hugona... Zdecydowanie napiszę to jeszcze raz, jak będę miała wolną chwile ;D
UsuńW ogóle sama się sobie dziwię, bo zazwyczaj pisanie po raz drugi czegoś uważałam za nudne i nie dla mnie ;d A teraz jaka zmiana ;D
Poza tym - Cmentarz mojej autonomii mam na razie rozplanowany na 70 rozdziałów -,- Ciekawe, czy dobiję do końca xD
O, to sporo ^^. No ale fajnie, że masz takie plany, 3mam kciuki, żeby starczyło ci na to weny ^^.
UsuńJa moje MS zaplanowałam na 80 rozdziałów, ale na razie mam wenobrak i poważne wątpliwości, kiedy to ukończę i czy w ogóle skończę :/. Mam nadzieję, że tak.
Dowieść niewinności wg mnie też za szybko wyjaśniłaś ^^. Bardzo szybko się skończył wątek Hugona, a potem trochę miłości Rose i Scorpiusa i zaraz koniec. Al;e ciekawa jestem jak ci to pójdzie drugi raz ^^.
No, ja jestem bardzo niezadowolona z Dowieść Niewinności, ale usprawiedliwiam się tym, że jakoś zapoczątkać trzeba było ^ ^
UsuńHah, ja dziękuję i za Ciebie też trzymam kciuki <3 A Niebieskie Marzenia ile mają mieć rozdziałów? ^ ^ Też około tyle, co MS? A Niespokojne Czasy? ;D
Niebieskie marzenia pewnie mniej niż MS, ale powyżej 50 powinno być, jak się uda ^^. Niespokojne czasy nie wiem, czy dobiję do 20, bo nie mam wprawy w twórczości własnej ^^.
UsuńNo, ale D-N nie było takie złe, serio ;). tylko za szybko wyjaśniłaś pewne kwestie ^^.
Mi też twórczość własna krócej wychodzi - na przykład moje stare Pola Kamienne - pierwszą część mam tam zaplanowaną na 16, góra 17 rozdziałów ;D Ale fakt, że tak jest zazwyczaj 11 stron czystego tekstu czcionki podstawowej bez formatowania xD
UsuńHah, dzięki ^ ^
Świetny rozdział! Zresztą, jak wszystkie u Ciebie. Jako, że tym, na co najbardziej zwracam uwagę w opowiadaniach, jest charakter bohaterów - szczególnie pierwszoplanowych - powrócę jeszcze do psychiki Marybeth. W tym rozdziale jest jakoś lepiej, w sowiarni zachowuje się jak przystało na dziewczynę, wychowującą się wśród chłopaków. Bardzo podoba mi się ogólnie to, że jest bohaterką spójną i przemyślaną. Rozdział trochę krótki, ale niecierpliwie czekam na następny. ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję ;* Cieszę się, że moje rozdziały Ci się podobają ^ ^
UsuńJeny, ja się przyznam bez bicia i całkowicie: nie uważam, abym miała większe problemy z dialogami, z opisami uczuć, miejsc; może czasem trochę z akcją mam kłopoty, ale zdecydowanie z psychologią bohaterów u mnie najgorzej, dlatego też postanowiłam się tego lepiej nauczyć i na Cmentarzu pojawi się gama przeróżnych bohaterów, żebym mogła się trochę nauczyć tego ^ ^
Krótki, serio? Bez formatowanie (interlini i akapitów) ma całe 5 stron w Wordzie ;3
Całusy! ;*
Leszczyna
PS Gdzie mogę Ciebie informować o nowych notkach? Pod Twoimi notkami? Bo wiesz, zawsze się upewniam, nie chcę nikomu śmiecić, a u Ciebie przeszukałam wszystko, i spamownika nie widzę :/
No no, chętnie popatrzę na Twoje uczenie się. ;p
UsuńOoo, no to może nie taki krótki. ^^
O notkach możesz mnie informować pod rozdziałami, bo ja od menu trzymam się z daleka, jakoś nigdy mi się nie chciało go robić. ;d
W sumie Menu szybko się robi, a już na pewno na blogspocie ;D Okey, to będę zostawiać pod notkami ;D Zawsze się boję zostawić pod notkami i czasem wolę już w ogóle nie informować niżby do mnie miał ktoś z mordą wystartować: "Tak trudno znaleźć SPAMOWNIK?!" xDDD
UsuńBardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBiedna dziewczyna tak bardzo obawiała się reakcja ojca, a w końcu wyszło na to, że niepotrzebnie. No, ale gdyby nie Turniej mogłoby być dużo gorzej. W sumie ich relacje są straszne. Mężczyzna traktuje ją jak cyrkowe zwierze - byle sprawiała dobre wrażenie i wykonywała wszystkie polecenia. Współczuję jej. Chociaż po głębszym zastanowieniu chyba Kruma też jest mi żal. W końcu miał pewnie swoje plany na wielką karierę, a dla córki postanowił z nich zrezygnować. Nic dziwnego, że zachowuje się w ten, a nie inny sposób. Może na dłuższą metę da się go polubić? Zobaczymy.
Co do szkolnych kolegów... Wydaje mi się, że Mary troszkę przesadza. W końcu wstawili się za nią, chcieli jej pomóc, a ta tak łatwo się złości i denerwuje. Trochę to głupie z jej strony.
No, ale nic czekam na kolejny rozdział i życzę ci miłego pobytu we Włoszech :)
Pozdrawiam!
Podoba mi się to porównanie do "cyrkowego zwierzęcia", naprawdę jest świetne ^ ^
UsuńMary cały czas przesadza. Jest wielką panikarą, zbyt dużą pesymistką i wszystko wyolbrzymia. Również cały prolog miał być też w sumie jednym wyolbrzymieniem - w końcu tak w rzeczywistości nie jest, jak ona opisała.
Hah, jeśli ktokolwiek polubi mojego Kruma, bo tym opowiadaniu, to uścisnę mu z radością dłoń i podaruję nagrodę niespodziankę ;D
Całuję i dziękuję <3
Leszczyna
Dzień dobry, dzień dobry.
OdpowiedzUsuńPrimo: czemu Marybeth ma na imię Marybeth? W końcu jej ojciec jest Bułgarem, matka również (o ile dobrze wywnioskowałam; sama Rowling też chyba nie dała do zrozumienia, by Wiktor był innej narodowości niż bułgarska). Czy nie powinna więc nosić bułgarskiego imienia? Nie znam prawa panującego w Bułgarii, ale myślę, że nie jest ono aż tak liberalne jak w Ameryce, gdzie można nazwać dziecko "imieniem" Jabłko. To jest Apple. Khe.
[Nagrobek 1]
"a gdy nie widziałam, wpatrywać się we mnie jak w obrazek" - zdanie tyczy się kolegów. Skoro nie widziała, to skąd o tym wie? Może "kiedy myśleli, że nie patrzyłam"?
"niezmywalnych bruzd" - a bruzdy w ogóle da się zbyć? Może nieusuwalnych bruzd, ewentualnie niezmywalnych plam/brudów? Nie wiem, nie wiem.
"Kurta Freya" - skąd w bułgarskiej szkole chłopak o tak obco brzmiącym nazwisku?
"chłopacy" - o bogowie! Chłopcy, chłopcy, chłopcy. Ewentualnie, bardzo bardzo bardzo bardzo ewentualnie chłopaki.
"na naszym oddziale szpitala świętego Munga" - oddziałów może być wiele w samej Anglii. Nie sądzę, by chciało im się otwierać osobny oddział w Bułgarii. Poza tym czemu te szpitale noszą imiona tej samej osoby?
"Byłem jeszcze rano w Londynie na Pokątnej" - ale, kurwełe, po co?! Oni tam w Bułgarii nie mają swojego odpowiednika Pokątnej?! No i pamiętaj, że nie każdy uczeń może ot tak sobie się tam poruszać, nie wszyscy znają angielski.
"Kiedy jeszcze jeździłam do mojej babci, ta zawsze powtarzała, że czysta krew jest najważniejsza, a w świecie magii nie ma miejsca dla szlam i charłaków. Z tego też powodu przypisywałam tacie podobne zdanie." - Ale z Hermioną flirtował jak szalony. :3
[Nagrobek 2]
"Maryś" - ? Dziwne zdrobnienie jak na nie-Polaków.
"Zwyczajnie wpatrywałam się w Aleksiejego" - Aleksieja. Tak jak Maciej. Wpatrywałam się w kogo? w Macieja.
"Nauczyciel wróżbiarstwa, profesor Siemianow, przepytywał właśnie Aleksiejego" - jak wyżej.
"wytknąć im język" - jak się wytyka język? Chyba wystawić?
"Gregorij" - wpisz w Google. Mnie wyświetla sugestię Grigorij albo kieruje na angielską bodajże Wikipedię, która pisze o słoweńskim teologu (?). Za Wikipedią polską: "najbardziej znanym jest tutaj imię Borys, które zrobiło światową karierę, ale także np. Krum, Asparuch, Kubrat, Bojan, stosunkowo często spotykane w Bułgarii". Na PWN-ie znalazłam takie pytanie, tu też są zawarte bułgarskie imiona: "Zauważyłam, że bułgaryści częstokroć nie odmieniają męskich imion bułgarskich zakończonych na -o (jak Christo, Genczo, Kolio) oraz -i (jak Hadżi, Zachari, Georgi). Podobnie jak zresztą dziennikarze. Czy reguła dotycząca odmiany nazw obcych w tym wypadku nie obowiązuje? (Być może na przeszkodzie stoi uzus)". Polecam korzystać ze sprawdzonych źródeł, bo o bułgarskich imionach ogółem raczej niewiele jest w polskiej sieci.
[Nagrobek 3]
O, jednak matka jest Francuzką.
"Potem skończyłabym jedenaście lat i dyrektor Hogwartu wziąłby mnie do swojej szkoły" - łotefak?! 1. Skąd ona mogła znać angielski? 2. Hogwart raczej nie przyjmuje do swojej szkoły uczniów z innych państw...
Ups, jako że mój czas nadszedł, pozwól, szanowna Leszczyno, że dokończę komentarz później. Wypiszę resztę zauważonych kwiatków, o ile takie będą, i wystawię opinię na temat Twojego opowiadania. Kłaniam się bardzo uprzejmie i do zobaczenia!
Kontynuując...
Usuń[Nagrobek 3]
"a mi nie uśmiechało się, przedostawanie wśród tych wszystkich marud" - istnienie tego przecinka nie ma najmniejszego uzasadnienia.
"do zaplecza" - a nie "na zaplecze"? Głowy jednak sobie uciąć nie dam, choć wydaje mi się, że ta druga wersja jest poprawniejsza.
Podoba mi się postać Marybeth. Kreujesz ją jak na razie nad wyraz dobrze, masz olbrzymie pole do popisu i przyznam, że relacje tej dziewczyny z jej ojcem, tę jej bezsilność, nieumiejętność przeciwstawienia się mu - wszystko to składa się na ciekawą, intrygującą bohaterkę. Właściwie wszystkie osoby w tym opowiadaniu występujące przedstawiłaś interesująco. Właściwie nie mam Ci w tym punkcie nic do zarzucenia. Och, może prócz imion... Kurt, Gregorij. Jestem absolutnym laikiem, jeśli chodzi o bułgarskie imiona, ale sugeruję, byś podpatrywała je u bułgarskich piłkarzy, siatkarzy, pisarzy, innych znanych osób. Tak samo z nazwiskami. Nie twierdzę, że są niepoprawne bądź niebułgarskie, nie jestem, prawdę mówiąc, w stanie tego do końca potwierdzić, ale rób tak jak z imionami: podpatruj je u sławnych ludzi z Bułgarii. Wtedy będzie stuprocentowa pewność. ;)
Akcja rozwija się na tę chwilę w tempie poprawnym. Nie za szybko, nie za wolno, a jednocześnie nie nudzi, zachęca do dalszego śledzenia losów Mary. Tak, zaciekawiłaś mnie bardzo!
Styl masz przyjemny, niekiedy gdzieś jakieś wyrażenie trochę mi zgrzyta, ale ogółem nie narzekam. Piszesz wcale ładnie. Plus za opisy przeżyć wewnętrznych. Jedyne, czego bym pragnęła więcej, to opis samego wnętrza Durmstrangu.
Ach, napomknę jeszcze o poglądach Kruma. Wydaje mi się to bardzo naciągane. Po pierwsze z powodu, o którym pisałam w poprzednim komentarzu. Po drugie, Krum był wielkim przeciwnikiem Grindelwalda. Grindelwald zaś wyznawał pogląd, że dla większego dobra to czarodzieje powinni władać światem, a więc, jak się domyślam, miał w poważaniu mugoli, szlamy i charłaki. Skąd więc u Wiktora podobny pogląd? Kręcę na to nosem, ale mogę się mylić, bo znawczynią świata Pottera nie jestem.
Niemniej dodaję Twojego bloga do linków, bo mi się spodobało, o.
Życzę weny i pozdrawiam serdecznie.
"Patriotyzm. Muzyka. Internet. Harry Potter. Leniuchowanie. Pisanie. Szowinizm. Ocenianie. Gadanie o wszystkim i o niczym. Koty. Spacery. Oglądanie piłki nożnej. Obcasy. Zakupy. Rodzina. Bóg. Biblia. Jedzenie. Czerwony. II wojna światowa. Medycyna. Wojsko. Pióro z czarnym wkładem. Język rosyjski. Umysł ścisły. Klasa dwujęzyczna z rozszerzoną historią. Deszcz. Burza. Poznawanie ludzi." - Oj, już Cię za te rzeczy lubię, tak na koniec dodam. <3
UsuńWitam, witam ^ ^
UsuńPiszę ten komentarz drugi raz, więc jestem niesamowicie wściekła, bo był długi. Ale co moja genialność zrobiła? Zaznaczyła cały tekst, żeby go skopiować, a zamiast CTR+C (zawsze kopiuję, bo czasem mi blogspot nie ładuje komentarza) kliknęła "Backspace". Kiedyś postawię sobie pomnik...
Wiesz, w sumie to, że ktoś mieszka/uczy się/czy nawet urodził się w Bułgarii nie musi oznaczać, że ma bułgarskie imię. Analogicznie ile to w Polsce jest takich przypadków, chociażby przysłowiowa Jesicca Burak czy Jane Kowalska. Sama mam koleżankę Yamadę, której nazwisko brzmi iśćie polsko, bo jest zakończone na "ska". (Jamnisiu, jeśli to czytasz, to pozdrawiam serdecznie i życzę miłych wakacji! <3). Choć w sumie już przed Tobą jedna osoba mi zwróciła uwagę na imię Marybeth. Zastanawiałam się nad zmianą, ale chyba teraz to już nie ma sensu. Popełniłam być może błąd i nie da się go naprawić.
W Hogwarcie przeciez byli obcokrajowcy; przykłady z książki: Cho Chang (Chinka), Seamus Finningan (dobra, irlandczyk, ale powiedziałam co wiedziałam xDDD) czy siostry Patil (kij wie skąd), dlatego też Mary chyba również mogłaby tam się dostać, o ile znałaby choć trochę język. 11-latkowie znają go chyba na tyle, by powiedzieć parę podstawowych zwrotów i coś, choć bardzo niewiele zrozumieć. Zawsze można wrzucić czarodzieja wtedy na głęboką wodę. Moja koleżanka uczyła się włoskiego tylko pół roku - w podstawówce miała angielski i niemiecki, włoskiego uczyła się w te wspomniane pół roku sama, a potem, jak miała iść do gimnazjum, jej rodzice się przeprowadzili do Włoch. I jakoś tam się dogaduje więc chyba nie jest źle. Nie wiem w sumie jak teraz, bo kontaktu ze sobą nie mamy (jednak otoczenie wiele zmienia w znajomości :/)
A Draco Malfoy sam wspominał w bodajże 6. części, że chciałby chodzić do Durmstrangu. Moim zdaniem, to elitarna placówka dla czystokrwistych uczniów, więc jeśli rodzice chcą posłać tam dziecko, to je choć trochę nauczą bułgarskiego.
Mary nie wie, po czyjej stronie opowiada się jej tata, to tylko jej przypuszczenia przez wgląd na opinie babci. A babcia przecież nie wiedziała nic o Hermionie ;D
Okey, szpital zmienię. A ulica inna w Bułgarii jest, mam ją nawet obmyśloną i opisaną. I kij wie, czemu z niej wtedy nie skorzystałam... Chyba dlatego, że nie chciałam już jej w tamtej chwili opisywać. Ale w sumie mogę ją tam wrzucić, na opisywanie kiedyindziej przyjdzie czas ;d
O, nie wiedziałam właśnie, jak tego nieszczęsnego "Aleksiejego" odmienić. Dziękuję z całego serca za przykład analogicznej odmiany "Macieja".
[cdn]
Hmm, czyli w koncu nie zrozumiałam: powinnam zmienić imię na "Grigori" z "Gregorija", tak? (W razie co, mogę zupełnie zmienić to imię na jakieś inne, jeśli to by była najlepsza opcja. Pan Gregorij już się więcej w opowiadaniu nie pojawi, chyba że będzie wspomniany, ale wtedy wspomnę go najprawdopodobniej o nazwisku ;D) Wpisałam sobie w google i rzeczywiście mi również pojawiła się taka sugestia. Dziękuję również bardzo za poprawną i sprawdzoną odmianę tego imienia, zapamiętam ją sobie, a nawet zapiszę ;D
UsuńJeśli chodzi o zgrzyty - tekst został podesłany do bety. Oczekuję zwrotu, aczkolwiek wiem, że beta ma na razie obowiązek na głowie w postaci tasiemcowego konkursu literackiego, więc nie naciskam i czekam cierpliwie ^ ^
Ja właśnie nie sprawdziłam tych nazwisk bułgarskich siatkarzy/pisarzy i tak dalej i w sumie teraz żałuję ;D Przez cały lipiec nie miałam internetu i jedyne co, to wysłałam tylko smsa do mamy: "Mamuś, wpisałabyś w gógle 'nazwiska bułgarskie', a potem wysłała parę?", niestety, imion już tak nie sprawdziłam... -,-
Cieszę się, że jak na daną chwilę, bohaterowie prezentują się dobrze ;D
Dziękuję za tak wieeeeeeeeelką garść rad, znalezione błędy i nieścisłości. Naprawdę jestem baaardzo wdzięczna i aż nie wiem, jak dziekować za to, że Ci się chciało! Bardzo lubię konstruktywną krytykę i ostatnio stwierdziłam, że oprócz głaskania po głowie, którego zawsze się tylko chciało, jak się debiutowało ze swoim pisaniem (myślę, że tak ma bardzo wiele debiutujących osób, jeśli nie wszyscy), ja teraz potrzebuję przysłowiową "szmatą przez łeb", żeby wiedzieć, jak dalej iść w dobrym kierunku ;PPP
Naprawdę jeszcze raz dziękuję!
Również pozdrawiam,
Leszczyna
PS Pierwszy raz spotkałam chyba kogoś z internetu, kto lubi mnie za szowinizm. Zazwyczaj zostaję wyzwana, że zapewne nie wiem, co to oznacza.
PS 2 A Ty też na medycynę chciałabyś pójść? ;P
Ach, przepraszam, że się tak rozpisałam! Mam nadzieję, że jak już doszłaś do końca, to nie jesteś na mnie zła za taki słowotok ^ ^
Usuń1. Ooo, współczuję, mnie też szlag jasny trafia, kiedy usuwam komentarz. Może trzeba było kliknąć Ctrl+Z, to jest "cofnij"? :)
Usuń2. Niby nie musi być bułgarskie, sama znam parę przypadków osób o imionach typu Jessica czy coś podobnego, ale prawo to jednak reguluje i mnie osobiście Marybeth trochę zazgrzytała. Teoretycznie zmienić można, ale wymagałoby to spostrzegawczości i uporu, w końcu szukać jednego imienia w takiej partii tekstu... ;) Niemniej już nie narzekam, słowo.
3. "W Hogwarcie przeciez byli obcokrajowcy; przykłady z książki: Cho Chang (Chinka), Seamus Finningan (dobra, irlandczyk, ale powiedziałam co wiedziałam xDDD) czy siostry Patil (kij wie skąd), dlatego też Mary chyba również mogłaby tam się dostać, o ile znałaby choć trochę język." - Tak, ale pamiętaj, że Anglia to kierunek bardzo, bardzo wielu emigrantów. Mieszka tam o wiele więcej obcokrajowców niż w Bułgarii, bo Bułgaria nie jest zbyt atrakcyjna pod względem zarobkowym, z tego, co mi wiadomo. (:
4. Dobra, przyjmuję tłumaczenie o nauce języka, nie przyszło mi ono do głowy. ^^"
5. "A Draco Malfoy sam wspominał w bodajże 6. części, że chciałby chodzić do Durmstrangu. Moim zdaniem, to elitarna placówka dla czystokrwistych uczniów, więc jeśli rodzice chcą posłać tam dziecko, to je choć trochę nauczą bułgarskiego." - No właśnie, chciałby. ;) O Durmstrangu było w książce niezbyt wiele, więc nie uznaję Twojej interpretacji za błędną, ale to już szczególiki.
6. Oj, ja na bułgarskich imionach się nie znam w ogóle, ale na rosyjskich za to wcale dobrze XD. Tylko tak mi dziwnie Gregorij zabrzmiało, no i poszukałam. Raczej można tym stronom wierzyć. ^^
7. "Mary nie wie, po czyjej stronie opowiada się jej tata, to tylko jej przypuszczenia przez wgląd na opinie babci. A babcia przecież nie wiedziała nic o Hermionie ;D" - No, i wszystko jasne. Prawdę mówiąc, zupełnie mi to do głowy nie przyszło. XD
8. "O, nie wiedziałam właśnie, jak tego nieszczęsnego "Aleksiejego" odmienić. Dziękuję z całego serca za przykład analogicznej odmiany "Macieja"." - Jak wyżej wspomniałam, jestem entuzjastką rosyjskich imion, więc uczuliłam się na ich odmianę, a to imię używane jest w Rosji właśnie. (: A "Maciej" jako przykład tak jakoś mi do głowy przyszedł.
9. Nie ma za co dziękować, ja lubię wypisywać kfiatki. Właściwie to opinię napisałam, bo przelotnie zauważyłam w tekście właśnie tę niepoprawną odmianę imienia "Aleksiej", postanowiłam, że muszę zwrócić na to uwagę, a że głupio mi było nie czytać całości, to przeczytałam, wciągnęłam się i musiałam się rozpisać.
10. Bo ja lubię ludzi, którzy nie boją się przyznawać do rzeczy nietolerowanych przez ogół. A ogół szowinizmu nie toleruje. Poza tym i ja sama po trochu jestem szowinistką. ;)
11. Kiedyś chciałam, wciąż mnie niektóre rzeczy rajcują, ale jestem kiepska z biologii, bo nie chce mi się kuć na lekcje, więc moje marzenia o zostaniu psychiatrą legły w gruzach. </3
12. Absolutnie nie jestem zła, no co Ty! ;ooo Wręcz przeciwnie, jestem zachwycona, że chciało Ci się te moje narzekania komentować, bo ja bardzo lubię, jak autor prowadzi z czytelnikiem konwersacje, odpowiada na jego pytania i rozwiązuje wątpliwości. Widać wtedy, że mu zależy. :D
13. Dodam jeszcze, że jeśli chodzi o "odgapianie" nazwisk i imion od sławnych osób, to jestem w tym chyba mistrzynią, szczególnie jeśli piszę opowiadanie o ludziach z innego kraju niż Polska. XD
14. I ja też dziękuję za uprzyjemnienie mi dnia zarówno lekturą "Cmentarza...", jak i tą rozbudowaną odpowiedzią.
Kłaniam się!
No właśnie tu nie działa! Za to na onecie dam sobie chyba głowę uciąć (choć może lepiej nie... Ja zawsze "jestem pewna", a potem się okazuje, że nie miałam racji), że można korzystać z CTR + Z i wtedy wszystko wracało... A tu tak nie jest :/
UsuńNie no, jeśli chodzi o zmianę imienia, zawsze można sobie wpisać CTR F w Worda, to albo sam odnajdzie, albo zamieni, w zależności, jaką opcję wybiorę, nie trzeba będzie szukać, choć sprawdzić by potem wypadało, bo zazwyczaj maszynom zupełnie nie ufam xD Ale bardziej chodzi mi o to, że to już jest Marybeth i chyba ciężko by mi się było przestawić... Za bardzo się chyba przywiązuję do różnych rzeczy...
To jak będę miała problemy z rosyjskimi imionami czy nazwiskami, to wiem do kogo uderzać drzwiami i oknami ^ ^
Hah, no to to głupio zabrzmi, ale... cieszę się, że popełniłam błąd z tym nieszczęsnym Aleksiejem ;)
Podziwiam ludzi, którzy chcą zostać psychiatrami. Ja myślę, że ja po kilku/kilkunastu latach pracy w tym zawodzie dostałabym pewnie w głowę.
Ale ty idziesz teraz do pierwszej liceum, tak (moje umiejętności detektywistyczne zostały wykorzystane do celu znalezienia tej informacji ;D)? To jeszcze masz całe trzy lata, żeby ogarnać tę biologię ;D Jeśli bardzo chcesz zostać tym psychiatrą, to nie ma co się poddawać ^ ^
Ja, oprócz ff potterowskich i przypadków, w których wybitnie nie da się tego uczynić, raczej zawsze umieszczam akcję w Polsce, więc nie mam wtedy problemy z nazwiskami. Przyznam, że mnie trochę irytuje, jak polscy autorzy - nie tylko blogowi - przenoszą akcję za granicę - zazwyczaj do Anglii - podczas gdy nic o niej i jej zwyczajach nie wiedzą, ale piszą o niej tylko dlatego, że "jest modna" i "w ogóle fajna".
Ściskam,
Leszczyna
Jak to nie? U mnie działa. :o
UsuńO, Ctrl+F nie znałam, dziękuję za uświadomienie. :> Tak się znam na komputerach, że ho ho... Rozumiem, też czułabym się dziwnie, zmieniając bohaterowi imię. I pewnie nazywałabym go wciąż w myślach po staremu. Co jak co, ale wybieranie imienia to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w kreowaniu postaci. :> Uwielbiam taką symbolikę jak w "Zbrodni i karze" na przykład.
Siłą rzeczy musiałam wykuć odmianę i zapamiętać imiona oraz niektóre nazwiska, w końcu spora większość opowiadań, które piszę, ma miejsce w Rosji/ZSRR ;).
A tam głupio! I ja się cieszę, bo bez tego błędu pewnie nie miałabym motywacji przeczytać. Ale przeczytałam i nie żałuję! Wytykanie takich rzeczy to chyba zboczenie pozostałe po byciu oceniającą. ;)
Bo to zawód ciekawy, acz momentami trudny i niebezpieczny.
Tak, tak, do pierwszej liceum. (Gratuluję, Sherlocku! ^^) Niby idę na mat-geo, ale znając życie po tygodniu zmienię zdanie. Bo ja mam wiele kolidujących ze sobą planów na przyszłość, psychiatra to tylko jeden z mnóstwa wariantów. XD
Ja osadzam bohaterów albo w Polsce, albo w Rosji (choć w Rosji zdecydowanie częściej, uwielbiam to państwo ;)). Raz zdarzyło mi się w Anglii (nigdy więcej, nie czuję klimatu tego państwa), raz w Niemczech... O tak, to irytujące. A jak piszą o USA...! Nie lubię USA, bardzo nie lubię, irytuje mnie tamtejsza mentalność. O, czasem też wybieram jakieś mało znane kraje, które mnie aktualnie interesują. Jeśli jednak pisze się obyczajówkę, której wydarzenia mogą mieć miejsce w każdym kraju, to uważam, że powinno się wybierać swoje rodzime państwo. Lepiej pisać o tym, co się dobrze zna. :)
Kłaniam się!
O, serio? To czemu u mnie nie? xDDD
UsuńJa też się nie znam w ogóle na komputerach. Jeszcze NIGDY nie miałam informatyki na Windowsach xD Tzn. od września dopiero zacznę w szkole, przedtem to jedynie w podstawówce sobie na "Mekintoszach" z Apple siedzieliśmy i albo graliśmy w gry albo robiliśmy durne prezentacje na tamtejszym programie. Potem dlatego też jak poszłam do gimnazjum i musiałam zrobić bodajże na biologię prezentację w PowerPoincie to nie wiedziałam od czego zacząć xD
hahah, no, masz rację ;D Wybieranie imienia i nazwiska jest najlepsze ^ ^
Tzn. teraz strzelę gafę, ale nie czytałam, niestety, Zbrodni i Kary *-* Mam ją zapisaną na swojej liście książek do przeczytania, ale że czytanie książek w ostatnim roku szło mi dość opornie, to jeszcze do tej pozycji nie doszłam ;D Aktualnie (gdzieś od trzech miesięcy) ambitnie sprawdzam, czym zachwyca się dzisiejsza młodzież i załamuję ręce. Poziom niektórych tych książek (które nazywane są bestcellerami Empiku!)wyśmiałabym nawet jeśli byłyby one umieszczane jedynie na blogach.
Ja Ci powiem, że ja do dziś nie ogarniam, czemu znalazłam się w swojej klasie humanistycznej, bo języków obcych szczerze nienawidzę (oczywiście, są wyjątki - język rosyjski, choć jego uczę się samodzielnie dopiero od paru miesięcy. Może mi się uda gdzieś w tym roku zapisać na niego, ale wątię, bo już czasu na regularne zajęcia brak), a i umysłem ścisłym jestem. Ale w sumie z perspektywy czasu nie żałuję - przynajmniej mam szkołą pod domem i nawet świetna klasa mi się trafiła ;D
Ja Ci powiem, że też za USA nie przepadam (choć spodnie we flagę Ameryki chciałabym mieć, okey, przyznaję się bez bicia. Dobra, irytuje mnie szał na Anglię i USA, no ale te spodnie... <3 Jedna nogawka w gwiazdy, druga w paski - widać by mnie było z kilometra, hah! ;D).
Ściskam.
Ja nie znaju. XD
UsuńJa teoretycznie mam szóstkę z informatyki i umiem z pałerpajnta korzystać, ale jak wychodzi to w praktyce, to... Szkoda gadać. Jestem komputerowym beztalenciem i umiem jedynie najprostsze rzeczy, bo reszta nie wchodzi mi do głowy. </3
Nie czytałaś? Polecam więc gorąco! Rosyjska literatura w ogóle jest świetna. Osobiście miłuję Tołstoja, mój absolutny mistrz. Czytałam ponadto właśnie Dostojewskiego, jeszcze Czechowa, Gogola, Szołochowa, braci Strugackich, Sołżenicyna... Po jednej/dwie książki, ale mi się bardzo podobały. A jeszcze tyle mam do nadrobienia! Co do empikowych bestsellerów... Ja nawet wolę na nie nie patrzeć, bo dostaję palpitacji. Jestem zdruzgotana tym, co dzisiejsza młodzież czyta. Dobrze, że w ogóle cokolwiek czyta, ale te dzieua są na tak niskim poziomie literackim, tak mało ambitne... ._. Ech.
Pjona, też się uczę samodzielnie rosyjskiego! :D Całe szczęście, prawdopodobnie będę go miała również w szkole, o ile pozwolą mi się uczyć trzech języków. Języki obce są fajne, ja tam je lubię! :3 Skąd wybór klasy humanistycznej, skoro jesteś umysłem ścisłym, że tak z ciekawości zapytam?
Bo flagi ogółem są fajne! Ja miałam paznokcie pomalowane na kolory flagi polskiej, posiadam kolczyki z flagą ukraińską, marzę o czymś z rosyjską... Spodenki fajne, ale zbyt mejnstrimowe. Flaga amerykańska/angielska ma ładny wzór, stąd też pewnie ich popularność... :3
Kłaniam się!
pieriestrojka
Ja Czechowa czytałam jedynie Śmierć Urzędnika ;D
UsuńJa Ci powiem, że postanowiłam sprawdzić, co też się teraz czytuje i co jest na czasie, i po prostu załamuję ręce. Jedną książkę to nie wiem jakim cudem skończyłam: m.in. głównej bohaterce ginie brat i wszyscy myślą, że porwał go potwór. Dziewczyna idzie na poszukiwania brata z chłopakiem (Danielem), który jej się podoba i... o czym myśli przez całą drogę? "O Boże, Daniel jest tak blisko mnie! O Boże! Jak dobrze, że chciał ze mną iść, jakie ja mam szczęście!"
rzufik <3 Ja sobie wezmę rosyjski w liceum, teraz nie miałam, neistety wyboru, uczę się szwabskiego i rzygam szwabskim :/ A Ty jakiego się jeszcze uczysz? ;D
To raczej z wygody. Chciałam iść do gimnazjum przy liceum, a jedyne, jakie było na tyle blisko, abym nie musiała dojeżdżać, było to. Tu jest tylko jedna klasa gimnazjalna, więc wyboru nie miałam ;D Poza tym, mi to aż tak nie przeszkadza, bo lubię historię, a i swój angielski dość poprawiłam, ale mimo wszystko wolałabym jakiś mat-fiz albo biol-chem ;D No cóż, do wymarzonego liceum po prostu będę musiała dojeżdżać ;D
Ja Ci powiem, że z paznokciami bardzo dużo eksperymentuję, bo to uwielbiam i na szczęście mam możliwości, bo mam szerokie płytki. Też podczas Euro zrobiłam sobie jedną rekę na flagę Polski, a drugą na Ukrainy, ale, niestety, potem pojechałam kupić buty i.. no, tata miał ze mnie niezły ubaw, jak ja siedziałam zdrowo wkurzona, patrząc na swój lakier, który pozostał na skarpetkach, kiedy je zdejmowałam i zakładałam.
Ściskam ;D
Czechowa też polecam, ma ciekawe poczucie humoru. :3
UsuńYay, empatia bohaterek w książkach dla nastolatek "żondzi"! <3 Właśnie dlatego tychże książek nie znoszę. Postaci są płytkie. Aż nie mogę na to wymyślić oryginalnego porównania. :c
Hej, przecież szwabski też jest fajny! :c Ja bardzo lubię. Nawet zdobyłam pierwsze miejsce w konkursie recytatorskim z niemieckiego! (Ależ ja skromna... ;)) Ja miałam właśnie niemiecki i angielski w gimnazjum, teraz będę je kontynuować, choć do wyboru miałam jeszcze francuski. Ach, szkoda, że nie można uczyć się czterech... </3
A, to taka historia. My w gimnazjum nie mieliśmy klas profilowanych, tylko takie ogólne. Też mam do liceum dalej, ale specjalnie wybrałam to, do którego mam krótszą drogę z przystanku. XD Ledwo pięć minut.
Jeny, podziwiam Cię, nie dość, że biologię umiesz, to jeszcze fizykę! :o Ja bym nie wytrzymała, brr, to dwa przedmioty, które są dla mnie ciekawe, ale zbyt trudne, żeby chciało mi się siedzieć i kuć.
Mój angielski teoretycznie jest poprawny. W praktyce nie rozumiem 90% tego, co mówią w filmach. O.O Zaś rozmawiając z kimś realnym, radzę sobie gdzieś w... 60%? No tak się niestety naucza w Polsce języków obcych: "byleby zdać testy/maturę".
Ja lubię kupować lakiery, ale samych paznokci malować już nie bardzo, bo jestem strasznie niecierpliwa i nie chce mi się czekać, aż wszystko porządnie wyschnie. No i zmywam, a potem maluję kolejny raz, ech! Yay, też fajny pomysł z flagą Ukrainy! :D Miałam zamiar, ale nie wyszło. Chciałam też Rosji, ale ona ma trzy kolory i efekt był dość kiepski, bo wszystko wychodziło nierówno. Skarpetki jeszcze bym założyła, ale buty? XD To dopiero wyzwanie!
hahha, gratuluję ;D
UsuńJa nienawidzę szwabskiego z zasady - nienawidzę Niemców odkąd pamiętam i tym sposobem nie potrafię też znieść ich języka xD W sumie nie ma się czym chwalić, że tak bezpodstawnie go nienawidzę, ale cóż...
Ja bym wybrała francuski! Mógby też być chiński, arabski, czeski, ukraiński... cokolwiek, byle nie szwabski! ;D
Tzn. powiem szczerze, że z fizyki jakimś superorłem nie jestem i sama nawet biegam do taty, żeby mi wytłumaczył co poniektóre rzeczy, ale tak to rozumiem fizykę i wydaje mi się, że ją umiem. A biologię to wprost kocham <3 Zdecydowanie mój ulubiony przedmiot ;D a Twój? ;D
hah, no nie mów, że w sobotnie wieczory nie wrzucasz w nudów kulek ołowianych o różnych temperaturach do wrzącej wody, żeby zobaczyć, jak się ochłodzą, i policzyć sobie ich masę ;D
Ja nie umiem oglądać filmów angielskich bez napisów - jak są napisy to spoko, nie ma problemu. Nie ma napisów - też moje rozumienie wynosi z 20-25% Chociaż czasem sobie włączę CNN, żeby sie osłuchać.
Tak, dokładnie, mnie też to irytuje, że jak spytasz "Do czego nam się to przyda?" to nauczyciel odpowiada "Do matury, na przykład". No ale co po maturze?! Po co mi to będzie w życiu? Np. obliczanie bilansu cieplnego albo dziewięc rodzajów otrzymywania soli o.O
A to sobie płytki nie psujesz wtedy? W sensie nie wysusza Ci się od tego lakieru? ;D
Mon dieu. Czy Krum ma równo pod sufitem? Coś mi się wydaje, że nie do końca. Sam niech sobie lata na miotle w taką pogodę, ciekawe jak byłoby mu przyjemnie, gdyby tak zmókł i później się rozchorował.
OdpowiedzUsuńAż zastanawiam się nad powodami jego postępowania. W końcu jakieś wydarzenie z przeszłości musiało przyczynić się do tego, że tak tyranizuje córkę i chce, aby była najlepsza we wszystkim. Własne niespełnione ambicje odpadają, więc musi być coś innego. Szczególnie, że w młodości był przyjemnym facetem.
Pewnie swoimi niepotwierdzonymi domysłami pod koniec rozdziału Mary nieźle namiesza i na niezłą próbę wystawi przyjaźń z Kurtem (tak na marginesie, to uwielbiam to imię ^ ^). Wątpię, aby chłopak nie potrafił trzymać języka za zębami. Pewnie innym powiedział tylko tak ogólnie, że po tej lekcji może mieć przechlapane u ojca i nic więcej. Ale i tak podziwiam chłopaków, że wybrali się do dyrektora.
Pozdrawiam serdecznie :)
To po części są niespełnione ambicje, ale nie tylko. To bybyło dziwne, gdyby Krumem kierowała sama chęć zrobienia z córki kogoś ważnego i utalentowanego.
UsuńJa też ich sama aż podziwiam ;D Ale oni nie są tak naprawdę źli, wszyscy są w tej samej sytuacji, choć, oczywiście mają o wiele lżej od Mary, ale mimo to potrafią złączyć swoje siły.
Hah, czyżbyś słuchała Nirvany? ^_^
Również pozdrawiam,
Leszczyna
Nie, Nirvany nie słucham.
UsuńTakie samo imię ma jeden z moich ulubionych bohaterów w jednym serialu.
Ja, mówiąc szczerze, też jej nie słucham. Musiałam tylko zrobić projekt na zaliczenie 1 semestru w szkole językowej i wylosowałam Kurta Cobaina ;D Tak więc mimo że go nie słucham, to trochę o nim wiem ^ ^ A imię mi się nawet spodobało ^^
UsuńO, jakim serialu? ;D
Hejka ;) Miałam do nadrobienia dwie notki. Przeczytałam je i twierdzę, że są genialne! Wciągnęło mnie ;D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam też Twój komentarz pod notką pierwszą. Dziękuję za wyjaśnienie! Czekam na notkę piątą!
Wracając do Nagrobka 2 i 3. Uważam, że Mary trochę za szybko osądziła Kurta. Może on nie powiedział tego o czym myślała? Może tylko wspomniał, że ma z ojcem trudne kontakty?
A Wiktor Krum powinien trochę zmądrzeć. Nie radzi sobie z wychowaniem córki, trochę za wiele od niej wymaga (fragment z łapaniem znicza - ciekawe co by się stało, gdyby Mary nie udało się złapać złotej piłeczki w czasie piętnastu minut i dwudziestu trzech sekund. Zaczęłaby wszystko od początku? Pewnie tak, a potem by zachorowała, za co pewnie też by ją obwiniał), jest strasznie surowy. Gdzie podział się chłopak, który chodził do biblioteki, by spotkać się z Hermioną? ;(
A teraz - zmieniając temat. Siemianow. Morozow. Iwanow. Kuzniecow. Od razu kojarzy się Karkarow. Ow. Ow. Ow. Ow. "-ow" wszędzie ;P To jak "-ix" w "Asteriksie i Obeliksie" :D Asterix. Obelix. Panoramix. Trendix. Kakofonix. Idefix i inni ;D Tak to mi się skojarzyło ;D
Tyle. Czekam do czwartku ;)
Wesołego pobytu we Włoszech!
Pozdrawiam.
Bo wiesz, to taka typowa końcówka jak u nas "ska"/"ski" -> Kowalski, Kaczmarski, Ostrowski, Podkowińska itd. Choć na początku też mnie to drażniło: "Oni nie mają innych nazwisk czy co?!"
UsuńNa pewno zacząłby cały trening od poczatku. Potem by się zlitował, bo już by czasu nie miał, żeby się męczyć dalej. W końcu jako dyrektor też ma jakieś obowiązki ;D
Jeny, przez ciebie mam teraz ochotę na Asteriksa i Obeliksa! A miałam sobie zrobić seans "Madakaskarowy" dziś wieczorem xDDD Lubięęęęę filmy animowane <3 I kreskóweczki też <3
Dziękuję za wizytę, komentarz, opinię i, oczywiście, życzenia! Mam nadzieję, że wyjazd będzie wesoły, szczęśliwy i pełen genialnych wrażeń!
Całuję,
Leszczyna
To gdzie Ty szukałaś tych nazwisk?
Usuń"Madagaskar"! No i z jakiego to powodu seansu nie było? ;d Ja kochałam, kocham i kochać zawsze będę bajki! <3
Buziak w policzek ;*
Em, nie wiem, gdzie mama szukała xD Napisałam jej esemesa (byłam na działce i nie miałam neta xD): "Mamuś, wpisalabyś w google "Nazwiska bułgarskie" i wypisała mi tutaj kilka" ? xDDD
UsuńPisałam ocenę na ocenialnię. Zresztą nadal ją piszę. Jeny, tak straaaaaszmnie mi się już nie chcę... Ostatnio nie mam weny ani na pisanie opowiadań ani na ocenianie ;D
A ulubiona kreskówka? ;d
Całusy!
Do Twojego bloga przyciągnęły mnie trzy rzeczy: polecenie znajomej, intrygujący adres, a także tematyka Potterowska. Z zadowoleniem stwierdzam, że po przeczytaniu trzech rozdziałów chcę tutaj zostać na dłużej i powodów jest znacznie więcej :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Twój styl. Czytałam i zachwycałam się odpowiednim doborem słów, naturalnością dialogów, a przede wszystkim znakomitymi, barwnymi opisami, które wychodzą Ci naprawdę genialnie.
Po drugie; oryginalność. Jeśli chodzi o fan fiction w tej dziedzinie, bardzo trudno jest wymyślić coś nowego. Tymczasem Ty odbiegasz od schematu i to jest zdecydowanie plus. Skoncentrowanie akcji w Durmstrangu, Wiktor Krum jako postać drugoplanowa; bije świeżością.
Po trzecie: kreacja głównej bohaterki. Pokochałam Marybeth od pierwszych słów.
Po czwarte: pomysły. Wątki zapowiadają się nieźle, widać, że Twoja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach.
Podsumowując: jestem oczarowana Twoim opowiadaniem. Mam w głowie tyle pytań: jak Marybeth poradzi sobie w Turnieju, bo jestem przekonana, że ją wybiorą? Jacy będą synowie Pottera? Czy Wiktor da sobie wreszcie spokój z tą surowością wobec córki, która niszczy ich relacje doszczętnie? Czy Kurt będzie potrafił wyprosić u Mary wybaczenie za zdradę jej tajemnicy? Zapewniam Cię, że jest tego zdecydowanie więcej. Twoje opowiadanie chyba należy do najlepszych, jakie do tej pory czytałam, biorąc pod uwagę Potterowskie klimaty. Jestem pewna, że z każdym rozdziałem będzie coraz lepiej.
Nie pozostaje mi nic innego, jak dodać do obserwowanych i wpaść, gdy Nagrobek 4 się ukaże ;)
Pozdrawiam.
[bitwa-o-szczescie]
Naprawdę nie wiesz, ile dla mnie znaczy fakt, że ktoś polecił Ci mojego bloga ;) Cieszę się, że Cmentarz jest warty polecenia ;D
UsuńWow, dziękuję za tyle przemiłych komplementów! Jest mi niesamowicie miło ^ ^ Przepraszam za tak lakoniczną wypowiedź, ale naprawdę nie wiem, co mogłabym odpisać oprócz płynące z całego serca "Naprawdę dziękuję!" ;D
Całuję,
Leszczyna
Witaj. Przepraszam, ale dzisiaj będzie troszkę krótki komentarz, z braku czasu. Otóż muszę zrobić porządki w szafce, a to trochę mi zajmie :)
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle niezwykle udana. Jak już we wcześniejszych notkach współczuję Mary. Ale jakie wspaniałe opisy uczuć wewnętrznych! No piękne, choć zabójcze, bo w końcu takie uczucia mogą załamać psychicznie młodą dziewczynę, w tym przypadku córkę Kruma. Choć może i on nie jest aż taki zły? Może to po prostu chore ambicje? Tak czy siak, na razie nie wychodzi mu to na plus u mnie.
Kurt wydał mi się dość pozytywnym bohaterem, wydaję mi się, że chciał pomóc dziewczynie. Mam nadzieję, że sprawa się szybko wyjaśni.
Turniej! Proszę, proszę, proszę! Ja już go chcę. Normalnie to może nie byłoby takie emocjonujące, ale z powodu Twojego stylu chcę więcej i więcej. Z niecierpliwością oczekuję też delegacji z innych szkół. Wiem, że będzie się działo :)
Pozdrawiam serdecznie ;*
Co Ty! Jaki tam krótki - normalny! ;D Nie masz mnie za co przepraszać ^ ^
UsuńJeny, ja muszę się dziś spakować, a taaaaaaaaaaaaaaaak mi się nie chce, że szok :/
Och, ja też dołączam się do prośb, aby ten turniej przyszedł jak najszybciej ;3
Cieszę się, że opis uczuć wewnętrznych przypadł Ci do gustu ;D
Całuję i życzę powodzenia w ogarnięciu szafki!
Leszczyna ;*
Nareszcie znalazłam czas, by przeczytać twoje nowe dzieło i powiem szczerze, że jestem nim zachwycona. Nie czytałam jeszcze takiej historii. Chyba już się od niej uzależniłam. Teraz będę z utęsknieniem wyczekiwać kolejnej dawki dalszych losów bohaterów. Od razu polubiłam Marybeth. Mam nadzieję, że z czasem nauczy się ona być silna i niezależna. Co do twojego stylu pisania jest on rewelacyjny. Masz talent dziewczyno, ale przekonałam się już o ym dawno temu. Tak dalej ! Całuję : * zatruty-raj.blogspot.com
OdpowiedzUsuńO, widzę, że i Ty w końcu przekonałaś się do blogspota? Strasznie się cieszę, bo onet jest już nawet męczarnią jeśli mam tam przeczytać czyjś rozdział :/
UsuńDziękuję! ;* Naprawdę cieszy mnie, że tak uważasz i że opowiadanie Ci się podoba ;)
Całuję,
Leszczyna
PS Genialny awatar! ;D
Podoba mi się coraz bardziej!
OdpowiedzUsuńPostać Kruma jest tak negatywna, że nie mogę o niczym czytać. Prawdę mówiąc Mary też zadziałała mi trochę na nerwy tym rozpaczaniem, co powie tatuś, ale w końcu skoro on jest taki, jaki jest... widać, że zależy jej bardzo na jej zdaniu. A te retrospekcje ze zniczem, aż mi się jej żal zrobiło. -,- Nie mogę się doczekać Turnieju! Możesz powiedzieć, w którym, mniej więcej rozdziale przyjadą reprezentanci innych szkół?
Reasumując - bardzo mi się podoba i nie mogę doczekać się kolejnej notki.
Pozdrawiam!
Pewnie że mogę, i tak o tym cały czas gadam każdemu, kto chce mnie słuchać - delegacje przyjadą w piątym rozdziale, a więc jak tylko wrócę z obozu ^ ^
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało, dziekuję za wizytę, komentarz i opinię ^ ^
E tam, nie taki Krum straszny, jak go malują ;D
Całuję,
Leszczyna <3
Matulu, ale ja mam tutaj zaległości, fiu, fiu...
OdpowiedzUsuńWięc, jednak, Mary... Mary będzie reprezentantką w Turnieju. Nie, żebym się tego nie spodziewała, ale... Tak mi szkoda tej dziewczyny, mam wrażenie, że jej ojciec ma do siebie żal, że nie spłodził syna.
Nie ma on podejścia do dziewczyn, nawet, gdyby Mary była superchłopczycą, to trzeba ja inaczej traktowac niz zwykłego chłopaka.
A ten ja meczy treningami quidditcha podczas deszczowej pogody. Mam otoche kopnąc go w ten muskularny tyłek...
I przez niego dziewczyna jedynie niszczy siebie i swoje relacje z rówieśnikami. W sumie brzydko się zachowała wrzeszcząc na Aleksieja, ale też ją rozumiem.
No, to chyba mam do napisania. Pozdrawiam ;)
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Tylko dwie notki chyba miałaś, co nie? To jeszcze nie tak dużo ;d Ja się boję co ja zastam u innych, jak wrócę z obozu xDDD
UsuńCzy ja wiem, czy jeśli Mary byłaby chłopcem, to Krum traktowałby ją tak inaczej...? Na pewno też byłby wymagający jak teraz i chciałby, aby jego syn był we wszystkim najlepszy ;D
Całuję,
Leszczyna
Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale nadrabiam zaległości i dopiero teraz przychodzę do ciebie:*
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja się bałam o Mary. Bałam się, bo wiem do czego zdolny jest jej ojciec i mógłby coś jej zrobić. I zamiast bolesnej prawdy poczułam lekkie zdziwienie jego zachowaniem, aczkolwiek chyba rozumiem dlaczego tak się zachował. Po prostu nie che jej stresować, bo w jego myśli to ona ma wygrać ten Turniej. Pot mi wstępuje na czoło gdy pomyślę o tym co się stanie jak ona nie wygra.
Aczkolwiek cieszę się na wieść, że zbliża się termin Turnieju, bo jestem niezmiernie ciekawa co też wymyśliłaś.
Przepraszam, ze komentarz taki krótki, no ale nie mogę się rozpisać:*
Całuję:*
Nadrabianie zaległości - doskonale to rozumiem ;) Kiedy wróciłam z Włoch toczyłam wewnętrzny horror - zaległości się nadrabiały, a mimo wszystko było ich od groma.
UsuńW sumie pierwsze zadanie bd gdzieś około rozdziału 18 (nie bijcie!) bo mi się fabuła jakoś tak rozciągnęła... Mam jednak nadzieję, że do tego czasu nie będziecie się nudzić, bo zagwarantuję inne interesujące wątki ^ ^
Tak, dobrze odgadujesz rozumowanie Kruma ;3
Całuję,
Leszczyna ;*
Jak dla mnie rozdział trochę taki przerywnikowy. Mało akcji, dużo przemyśleń itp. Ponieważ czytam teraz 3 rozdziały z rzędu (nabawiłam się niezłych zaległości) wtapia się on (ten rozdział) idealnie w całość.
OdpowiedzUsuńJeju... Zazdroszczę Ci obozu językowego we Włoszech... Piękny kraj ;)
Buziaki,
Rilla
W sumie ja za rozdział przerywnikowy mam ten następny ;) Ale potem już zaczną wchodzić główne wątki opowiadania ;) Choć pierwsze zadanie bd dopiero gdzieś w 18 rozdziale, nie bijcie mocno, przepraszam, rozciągnęła misię fabuła, nooo :/
UsuńTak, Włochy to piękny kraj, choć mimo wszystko wolę Bułgarię ;)
Całuję,
Leszczyna
Yey, a ja dopiero teraz przeczytałam kolejny rozdział... Całą akcję śledzę uważnie już od początku, ale nigdy nie natrafiłam na moment, kiedy miałam wystarczającą ilość weny, aby napisać coś sensownego. Teraz pewnie też nie mam, lecz w ten sposób chcę ci się odwdzięczyć za tak cudowne pisanie.
OdpowiedzUsuńZaczynając od fabuły, twoja postać troszkę (w naprawdę bardzo niewielkim stopniu) przypomina Mary Sue. Mi samej staje przed oczami powieść, którą napisałam w dzieciństwie, po przeczytaniu czwartej części przygód Pottera. Połączyłam w niej Kruma oraz Hermionę, w przyszłości się pobrali i mieli piękne, mądre dziecko... Tak, tak, ja tu się rozpisuję, a ty, autorko, czytasz później te wypociny. Szczerze współczuję. W każdym razie, delikatnie podreślony marysuizm postaci (do czego zresztą nawet główna bohaterka się przyznaje) sprawia, że opowiadanie należy do podgatunku blogów, a nie wyjątkowo poważnej i szlachetnej literatury.
Krum jako dyrektor? Zgoda, mogę pogodzić się z tą wizją (w końcu jego poprzednik też nie był takim geniuszem...), ale o ile pamiętam, w kanonie Wiktor występował raczej jako osoba z lekka tępa, że się tak wyrażę. Ale nic, nie wszystko musi być perfekcyjne w każdym calu.
W dalszym ciągu nie ogarniam z imionami i nazwiskami jej przyjaciół/kolegów/znajomych ze szkoły. Mogłabym wręcz powiedzieć, że jedyne imiona, jakie zapamiętałam, to godność głównej bohaterki. Ale masz u mnie plusa za to, że wszystkie postaci mają adekwatne (rosyjskie, przede wszystkim) imiona.
Miewam takie nastroje, kiedy naprawdę lubię czytać o głębokich przemyśleniach, niekoniecznie nad sensem życia czy podobnymi sprawami, przepełnionymi patosem, jednak o takich zwyczajnych, malutkich drobnostkach, jak właśnie słaba ocena albo niespełnione ambicje ojca.
Podziwiam cię za umiejętność stworzenia odpowiedniej atmosfery, wprowadzenia czytelnika w stan, kiedy liczy się dla niego tylko to opowiadanie oraz cierpliwość, z jaką piszesz i aktualizujesz kolejne rozdziały.
Wiem, wiem, chciałam napisać szybko i zwięźle, a wyszło jak zwykle - paplanina, której nikt nie przeczyta, ot tak puszczona w Internet. Choć chyba mam gdzieś na dnie serca pozostałości nadziei, że nawet przy stu komentarzach pod rozdziałem, chociaż część zostaje przeczytana.
Życzę mnóstwo weny, czasu, pomysłów i przede wszystkim cierpliwości.
Pozdrawiam,
Kagari
Czytam zawsze wszystkie komentarze i na wszystkie odpowiadam - mam wielki szacunek do czytelników, bez względu na to, czy napisali jedno zdanie pod notką, czy ich opinia jest dłuższa od mojego prologu - nie wyobrażam sobie pozostawić żadnego komentarza bez odpowiedzi. Chociażby brzmiał "Naprawdę podobała mi się ta notka, ma klimat. Czekam na następną.".
UsuńMuszę jednak napisać, że zupełnie nie zgadzam się z Twoim zarzutem, jakoby Marybeth miała choć trochę z Mary Sue. Moim zdaniem ona jest wręcz jej chorym przeciwieństwem. Ma nieszczęśliwą rodzinę; nigdy nie znała swojej matki, a ojca strasznie się boi, poza nim nie ma nikogo; nie może liczyć na prawdziwych przyjaciół, nigdy nie miała dziewczyny za koleżankę, w życiu nie przeżyła żadnej miłości, chyba że liczyć nieszczęśliwy jeden związek, w który nie angażowała się, uczy się w szkole, w której nie chce, nie ma własnej woli, własnego zdania, czuje się jak zamknięta w więzieniu... Naprawdę Twój zarzut mnie zaskoczył, bo co jak co, Mary Sue w mojej Marybeth nigdy nie zauważyłam.
Napisałam, że Krum zdobył posadę przez łapówki, nie dzieki swojemu nieprzeciętnemu intelektowi, którego nie ma.
Niestety, wiem, że godności mogą się mieszać, bo są rosyjskie, ale, niestety, nie dałoby się tego przeskoczyć. Kraj ruski, więc nazwiska i imiona muszą takie być.
Dziękuję. Cieszę się, że widać z jakim zapałem piszę to opowiadanie i prowadzę tego bloga.
Mimo że z dwoma zarzutami się nie zgadzam, serdecznie dziękuję za tak długi i wyczerpujący komentarz ;) Uwielbiam takie czytać, autora zawsze cieszy, gdy komuś chciało się poświęcić trochę więcej czasu, aby skomentować jego wypociny.
Całuję,
Leszczyna
Następny wspaniały rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPS. zazdroszczę Ci tylu komentarzy, bo to znaczy, że masz wielu czytelników ;)
Komentarzy jest wiele, ale należy też pamiętać, że połowa jest moja, bo są to moje odpisy na opinie czytelników ;) Niemniej strasznie cieszę się z liczby czytelników i jest mi miło, że aż tyle osób chce czytać moje wypociny ;)
UsuńCałuję,
Leszczyna
A więc wzięłam się za nadrabianie! Miałam akurat chwilkę czasu to i wpadłam, a co? Można sobie umilić jakoś czas, w którym czekam na wyjście z domu do szkoły ;d
OdpowiedzUsuńJeśli mam być szczera to mi się ten rozdział podobał. Zwłaszcza ta retrospekcja, bardzo dobrze Ci wyszła. I długaśne opisy, które zdecydowanie są wielkim urokiem tego opowiadania, oj tak, ja kocham opisy, więc niestety będę to zawsze powtarzać!
Ale nie licz na to, że napiszę tu jakiś bogaty w treść komentarz! Nie ma mowy! Zostawię sobie tę przyjemność na sam koniec ;d
Możliwe nawet, że nie będę komentować każdego postu, bo wiesz jak to jest... Ale skupię się pod ostatnim na czymś dokładniej, oka? :D
Chciałabym jedynie zauważyć, że nie podobają mi się te relacje Krum - Mary! Wiktorek jest zbyt surowy dla córki! No, ale bądźmy szczerzy, on inny nie mógłby być. W tym urok, albo i nie - urok Kruma! Ale to już pisałam kiedyś chyba ;d
Spoko, ja też kiedy nadrabiam, nigdy nie komentuję każdego posta z osobna. Po prostu, mówiąc szczerze, szkoda mi trochę na to czasu. W końcu i tak czasem Autor nie zagląda pod poprzednie posty (no ja tak robię, ale ja może jestem po prostu dziwna xD).
UsuńDziękuję serdecznie, że zechciało Ci się to wszystko ponadrbiać i dzięki za Twoją opinię ^ ^
Całuję,
Leszczyna
Wspaniały rozdział! Widać, że dużo nad nimi pracujesz. Poza tym masz bogate słownictwo i doskonale potrafisz pokazać charakter i osobowość bohaterów nie są jednowymiarowi. Chętnie wezmę się za kolejne i tak jak co niektórzy nie mogę doczekać się turnieju ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję bardzo! Przyznam szczerze, że ten blog to moje oczko w głowie, dlatego wpadam w panikę, gdy go zaniedbuję. Chciałabym, aby był prawie że idealny, choć wiem, że to niemożliwe, jednak fajne jest takie dążenie do doskonałości ^ ^
UsuńTo było żałosne, zdawałam sobie z tego sprawę. Bo kto widział użalać się nad jednym marnym Trollem? Takie sytuacje zdarzają się chyba tylko w książkach, kiedy autor nie potrafi wykreować swojego bohatera. Wtedy przesadza z jego zachowaniem. Nadawałam się po prostu do jakiejś powieści. Z całą swoją historią. Ktoś zaprzeczy? - ten akapity mnie rozwalił. Zupełnie jak potwierdzenie słuszności mojego komentarza. Chciałabym, żeby Mary wzięła się garść i postawiła ojcu.
OdpowiedzUsuńMary jest na huśtawce emocjonalnej, dodatkowo ma tendencję do panikowania. Czasem ciężko jej po prostu odróżnić, czy robi coś dobrze, czy nie.
Usuń